Sędzia Dredd i era kijowych sequeli
W działach: Filmy | Odsłony: 9Może od Matrixa a może od Star Wars, od jakiegoś czasu żyjemy w czasach kijowych sequeli, prequeli i remaków. Moja teoria jest taka: Youtube zniszczyło kino. Czego nie zdołała zrobić telewizja przez kilka dziesięcioleci, Youtube dokonał w jedno. Kiedyś ludzie pytali znajomych czy film jest fajny. Opłacało się pogłówkować i zrobić film z jakąś treścią, fabułą, żeby było o czym opowiadać. Współcześnie, ludzie oglądają trailery na Youtube. Jak się spodoba - idą do kina, jak nie - nie. Wobec tego opłaca się robić filmy które dostarczają materiału na 2 minuty trailera z cyckami i wybuchami, natomiast reszta filmu to zapychacz i można tam wstawić cokolwiek. Przy okazji Hollywood zdało sobie sprawę, że ostatni fajny pomysł na film zużyto w połowie lat osiemdziesiątych.
W ostatnim czasie, mieliśmy okazję podziwiać:
Kijowego Aliena.
Kijowego Dark Shadows.
Kijowego Total Recall.
Kijowego Batmana
Z ponurą świadomością upadku i dogasającą nadzieją przeglądałem sobie repertuar kin w poszukiwaniu czegoś co nie byłoby zupełnie do bani. Metodycznie odchaczając tytuły trafiłem na Dredda 3D i z myślą "po co ja to sprawdzam? To nie może być dobre." dogooglałem się na Rotten Tomatoes i potwierdziłem swoje przypuszczenia zerknąwszy na żałosne 15%. No tak, wiadomo było. Coś mię jednak tknęło i zerknąłem po raz drugi - no tak, to jest Dredd z 1995 ze Stalonem. "No dobra" - myślę - "jeśli orginał jest tak denny, to jak nisko musiał upaść remake w epoce ostatecznego rozkładu kinematografii?". Z ciekawości skoczyłem do prawidłowego Dreadda, tego współczesnego, 3D (nie znoszę 3D) a tu łubudubu 95%! (teraz jest 89%). Nooo, jeśli wyrafinowani kinomani widzą w tym 89% to pewnie jest lepszy niż wszystkie kinowe alternatywy miesiąca oprócz Brave (które obejrzę i tak) - nie żeby była jakaś konkurencja.
I zaiste:
Sędzia Dredd 3D jest dobry!
Jest super! To jakby Kroniki Mutantów tylko bez mutantów (nie film, który podobno denny, tylko RPG). Film nie sili się na zawiłą intrygę, ani na psychologiczną głębię, ani na patos ani na moralizatorstwo, ani na humor i nawiązania popkulturowe, ani na żadne inne pierdoły które obowiązkowo muszą być w każdym nowym filmie tylko w żadnym jakoś nie wychodzą dobrze. Nie. To jest film o gościu w śmiesznym hełmie który idzie i strzela. I jest super. Fabuła, postaci, strona wizualna - wszystko pasuje wspaniale do koncepcji i ogólnej stylistyki futurystycznego megamiasta bezprawia. Para głównych bohaterów nie ma potrzeby okazywać jak bardzo w głębi serca są cierpiącymi emo bądź zdystansowanymi hipsterami, tylko chodzą i strzelają ludziom w głowy. Czasem w brzuch. Postaci drugoplanowe mają żywotność rozwielitek ale dopóki nie dostaną kulki - żyją. 3D, które normalnie oferuje tylko 3 lecące w widza cegły za cenę kilku złotych i dwóch godzin dyskomfortu - tutaj jest wyraźnie zaplanowane już na etapie scenariusza i naprawdę wzbogaca stronę wizualną filmu.