30-08-2012 22:36
Schlammhammer (RNI) - realistyczne levelowanie
W działach: rpg, gamedesign, Schlammhammer | Odsłony: 6
Dziś coś z zupełnie innej beczki, a mianowicie w ramach finałowego odliczania Rzutu na Inicjatywę parę słów o pomyśle, który chcę wsadzić do swojego Schlammhammera.
Jak wiadomo, w prawdziwym RPG gracze rozpoczynają grę na pierwszym poziomie, aby następnie zdobywać kolejne, a wraz z nimi coraz większy power. Tak samo będzie oczywiście w Schlammhammerze. To, co uczyniono z Kapłanami Młota podczas inicjacji, sprawia, że wraz z kolejnymi zwycięskim walkami stają się coraz potężniejsi. O skutkach ubocznych nie piszę, tak jak kapłani nie zwykli się z nimi afiszować. Splugawienie ciała jest conajmniej podejrzane. O samej inicjacji też nie, gdyż to rzecz o której się nie mówi. Jak w ogóle o niczym co działo się w Katherze (To akurat wymyśłił ktoś inny, może ktoś kojarzy?).
Ów cieszący każdego gracza progres, który pozwala mu pozwiększać skromne ilościowo statystyki, a przy okazji doładować młot, ma jednak swój kres. Wcześniej czy później, w zależności od złośliwości kostek - wiara we wszelkie siły wyższe, a tym bardziej niższe, jest zakazana - następuje kryzys. Zamiast dodać, gracz zmuszony jest odjąć sobie punkcik tu i tam. Następnie, wraz kolejnymi zwycięstwami przychodzi nam antylewelować dalej. Do mniej lub bardziej nieheroicznego końca. Piepszyć balans, niech żyje mroczny realizm. Takiego cierpienia to i w najstarszej wodzie nie znajdziecie.
Jak wiadomo, w prawdziwym RPG gracze rozpoczynają grę na pierwszym poziomie, aby następnie zdobywać kolejne, a wraz z nimi coraz większy power. Tak samo będzie oczywiście w Schlammhammerze. To, co uczyniono z Kapłanami Młota podczas inicjacji, sprawia, że wraz z kolejnymi zwycięskim walkami stają się coraz potężniejsi. O skutkach ubocznych nie piszę, tak jak kapłani nie zwykli się z nimi afiszować. Splugawienie ciała jest conajmniej podejrzane. O samej inicjacji też nie, gdyż to rzecz o której się nie mówi. Jak w ogóle o niczym co działo się w Katherze (To akurat wymyśłił ktoś inny, może ktoś kojarzy?).
Ów cieszący każdego gracza progres, który pozwala mu pozwiększać skromne ilościowo statystyki, a przy okazji doładować młot, ma jednak swój kres. Wcześniej czy później, w zależności od złośliwości kostek - wiara we wszelkie siły wyższe, a tym bardziej niższe, jest zakazana - następuje kryzys. Zamiast dodać, gracz zmuszony jest odjąć sobie punkcik tu i tam. Następnie, wraz kolejnymi zwycięstwami przychodzi nam antylewelować dalej. Do mniej lub bardziej nieheroicznego końca. Piepszyć balans, niech żyje mroczny realizm. Takiego cierpienia to i w najstarszej wodzie nie znajdziecie.