Sakwa Pewnych Myśli #1
W działach: Książki, Opinie | Odsłony: 4Szał WTSowy trwa, ale ja wstrzymam się jeszcze trochę, co by mój koncept dopracować. Zamiast tego garść przemyśleń książkowych. Oczywiście, jak sugeruje numerek w tytule notki, będę tu co jakiś czas coś dorzucał.
Dziś Dukaj i Sapkowski, obaj w negatywnym odczuciu.
Jeśli idzie o rodzimą fantastykę, to Wiedźmin jest wg. mnie pozycja obowiązkową, uwielbiam go, zarówno cykl, jak i opowiadania. Jednak i tak znacznie wyżej cenię sobie w Polsce Feliksa W. Kresa, nie „Asa”. Sapkowskiego nie lubię jako osoby (za słowa w jednym z wywiadów w NF „Wiedźmina napisałem dla pieniędzy” [cytat niedosłowny, nie mam wywiadu pod ręką] Ja to zrozumiałem tak, jakby AS traktował pisarstwo jak zwykłą robotę) i pisarza. Czemu? Nie cierpię popisywania się wiedza w książkach. Ja rozumiem research przy pisaniu jest ważny, czasem warto wiedzieć jak coś wygląda żeby to opisać/ Ale, nosz kurczak, bez przesady! Narrenturm na każdej stronie ma ze dwa nowe nazwiska do zapamiętania, zarówno prawdziwe jak i fikcyjne, wyładowany jest długaśnymi opisami wydarzeń historycznych nie mających znaczenia dla opowieści, co trzecie zdanie pada niezrozumiała łacińska sentencja... Niby jest 'słowniczek' na końcu, ale ja nie mam siły co chwila przerzucać stron. Fajnie, że autor ma tę całą wiedzę, ale jakbym chciał edukować się w zakresie historii, sięgnąłbym raczej po podręcznik, albo jakieś opracowanie, a nie po fantastykę.
Fakt, muszę docenić umiejętności pisarskie (ale to tylko dobre rzemiosło, a na tym polu patrz: Kres) Asa, ale cała fabuła powieści ginie pod tym nawałem wyżej wspomnianych rzeczy. Nie znoszę takiego pisania, za to znienawidziłem też cykl Oka jelenia Pilipiuka.
Chcę mieć przyjemność z czytania- tutaj jej nie znalazłem (najlepsze podsumowanie- dalszych tomów Trylogii Husyckiej nie przeczytałem)
Mój hejterski konik, najbardziej nielubiany przeze mnie pisarz ever. Długo myślałem nad tym, jak krótko streścić, czemu tak nie lubię jego prozy. W końcu wpadłem na to:
Nienawidzę książek/osób/etc., które w sposób złośliwy i pseudointeligentny starają się na siłę oraz ostentacyjnie wmówić mi i udowodnić mi że jestem nic nie wiedzącym, nie znającym się na niczym, niegodnym czytania, zidiociałym i prostackim kretynem.
Proste, prawda? Tak się właśnie poczułem.
Możecie się śmiać, ale ja po prostu nie rozumiem tych powieści. Przyznaję bez bicia, Lód zdzierżyłem do którejśsetnej strony, do Czarnych Oceanów podchodziłem ze trzy razy, za każdym kończąc po kilkudziesięciu stronach, a w całości zmęczyłem tylko Inne Pieśni- i do tej pory nie wiem o czym one były. Nie znoszę sztuki dla sztuki 'umpa umpa, moja dusza uwznioślona'. Piszą ludzie, że Dukaj jest taki fajny, nie ogranicza go język, wspaniale pisze, używa mądrych, naukowych słów, tworzy cudne neologizmy, opiera się na filozofiach takich a takich, pojawiają się u niego teorie takie a takie, jego światy są tak pięknie surrealistyczne i abstrakcyjne...
Uh, i tak aż do znudzenia, tylko nie wiem nad czym tu tak piać? To wcale nie jest fajne, czyta się to ciężko i mozolnie, bez zrozumienia, wygląda to jak napisane dla bardzo wąskiego grona doktorów filozofii i fizyki.
Eh, chyba nie jestem targetem tej prozy i może faktycznie jestem na nią za głupi? Więcej, jakbym chciał poczytać podręcznik naukowy, to bym po niego sięgnął, bo fantastykę pokochałem za coś innego- nie muszę posiadać żadnej wiedzy, nikt niczego ode mnie nie wymaga, poza wyobraźnią, bym ją czytał. Dlatego nie akceptuję powieści Dukaja.
(tak, jestem wielbicielem powieści klasycznej fantasy, a co?!)
Wszystkie opinie były całkowicie subiektywne.
Tyle na dziś, bye.