SPOT 2011

SPOTkanie na krańcu świata.

Autor: Bartosz 'Nurgling' Czapnik

SPOT 2011
Majówka… Tydzień przed godziną zero dostaję propozycję od Doppelgangera - "Jedziesz z nami na SPOT!" W ciągu 30 min byłem zaakredytowany. Najpierw dzień w Toruniu, potem sam konwent; wyprawa na naleśniki, wspólne zakupy (grill jako priorytet) oraz nocne Polaków rozmowy. Następnie podróż nadzorowana przez GPS mówiący głosem Czesia z Włatców Much.

Troszkę błądzenia, świetne widoki i… jesteśmy na miejscu, o którym należy napisać słów kilka.

SPOT odbywał się w Przywidzu - małej miejscowości położonej 40 kilometrów od Trójmiasta. Dosłownie na krańcu świata: dojazd PKS żaden (z centrum Polski), o PKP lepiej nie wspominać. Sklepy były - autochtoni bezproblemowi – więc lokalizacja wydawała się świetna (dla osób zmotoryzowanych). Problem pojawił się wraz z powrotem: część uczestników, w związku z zablokowanymi przez wypadki drogami, wracała w sposób mocno kombinowany.


Lokacja, Lokacja, Lokacja

SPOT odbywał się w szkole (dwie LARP-ownie, Games Room, dwie sale sypialne) oraz w ośrodku „Zacisze” (prysznice, domki letniskowe oraz pole namiotowe). Oczywiście piękny las również był wykorzystywany.

W związku z pogodą (do której na pewno jeszcze powrócę), szkoła była wyjątkowo atrakcyjna - zwłaszcza, że uczestnicy mieli do dyspozycji ciepłe, nieodpłatne miejsce do spania oraz, co nie zdarza się często, materace (piankowe, obciągnięte materiałem), które zapewniały komfortowy nocleg. Szkolny dziedziniec osłonięty był ścianami od podmuchów arktycznego powietrza i co za tym idzie, zapewniał idealną miejscówkę na grilla (używanego również jako koksownik).

„Zacisze” znajdowało się na cyplu miejscowego jeziora - tam właśnie odbywały się gry terenowe oraz „duże” LARP-y. Teren idealny, gdyby nie wspomniana już pogoda. Co prawda w Przywidzu nie padał śnieg, jednakże temperatura nie była łaskawa. Drugiego dnia doświadczyliśmy eksodusu uczestników z namiotów do szkoły. Aura nie sprzyjała bliskiemu obcowaniu z przyrodą. Co prawda nie przeszkodziła Waszemu korespondentowi w wygraniu (ex aequo) konkursu wytrzymałościowych kąpieli majowych odbywającego się w jeziorze. Powietrze było chyba jeszcze zimniejsze od wody - z około trzydziestu widzów do końca dotrwała wyłącznie dwójka organizatorów.

Ale nie o tym, nie o tym!... Wszak SPOT to konwent LARP-owy, czas więc zdać z nich relację.


Program programowi programem

Legenda 2011 – Dragonball. Pomysł przedni, wykonanie… dla fanów gry „Palce w pralce”. Jeśli posiadasz dobrą pamięć - zapraszam. Spotkaliśmy się, by wygrać ostatnią, siódmą Smoczą Kulę i tym samym rozwiązać problemy Cesarstwa. Larpowania i polityki było mało, kung - fu (na mechanice „Palców…”) aż nadto.

Wiochmen Rejser: Wojsławice Drift. Co by tu dużo gadać - Sołtys urządza wyścigi furmanek. Krew, pot i bimber; podkładanie świń oraz niższa polityka. LARP cudowny: dobrze przemyślany i zrealizowany. Gracze przez pierwsze 1,5 godziny budowali furmanki, realizując dodatkowo cele swoich postaci. Następnie sam wyścig - oj… było ostro! C4 w oponach, korniki w dyszlu - zabawa niezapomniana. Szkoda tylko, że Seman wraz z Księdzem ukradli/wypili nagrodę…

Butcher Bay - pierwszy larp Homer/Kane'a - wypadł zadowalająco. Barwne postacie, żywa akcja oraz jej nieoczekiwane zwroty. Życie więzienne okazuje się być dość ciężkie. Zwłaszcza że: a) brakuje wody b) zastępca naczelnika jest chorym sadystą c) duża część więźniów ma dostęp do brani palnej. Następna odsłona na pewno pokaże pazur i zagwarantuje Wam dużo zabawy.

Kiepski LARP okazał się…. niekiepski. Ciekawa fabuła, BBL (bezpieczny browar larpowy) oraz bardzo dobrze rozpisane postacie sprawiły, że gra była przednia. W przeciwieństwie do humoru oczywiście, bo ten, jak przystało na LARP-a opartego na serialu, był tylni… Zapraszam na kolejne odsłony i niech Mocny Ful będzie z Wami.

Jeep Wywiad z Wampirem, czyli pierwsze dzieło Hrabiego Inwizibilicjusza, zaskoczył wyjątkowo dobrym przygotowaniem. Poprowadzony został bardzo sprawnie: zarówno zasady jak i sama narracja były bez zarzutu. Oparta na cyklu Anny Rice opowieść przyniosła wszystkim uczestnikom wiele radości oraz zmotywowała Waszego korespondenta do napisania swojego Jeepa - Trajektorii Samotności. Niestety, całość nie skończyła się słowami Wampirzycy "Więc jak - chcesz opisać moją historię czy… wziąć w niej udział…?"

SpeedDate to LARP nieujęty w programie, zorganizowany przez Duet NN: Nika/nemezis. LARP erotyczny, LARP niegrzeczny, LARP dla osób pełnoletnich. Bardzo się cieszę, że wziąłem w nim udział, jednakże mam zamiar nigdy więcej tego powtarzać. Dlaczego? Jest to zabawa (hmm…) dla osób wyjątkowo dojrzałych, które nie boją się ryzyka. LARP dla znajomych - ja jestem dziwny, bo byłem w stanie odegrać większość zadań z obcymi ludźmi). Zaryzykowałem i … wyszło super. Boję się jedynie, że część uczestników, którzy mają magiczne 18 w dowodzie, może nie ogarnąć całego wydarzenia i zrobić sobie, bądź swoim bliskim (partnerom) brzydki numer. Organizatorki podziękowały przed LARP-em trzem osobom, które uznały za nieprzygotowane - mam nadzieję, że w następnych odsłonach również będą w stanie to zrobić. Nie ukrywajmy: bawimy się swoją cielesnością, swoimi fantazjami. Nie każdy jest w stanie wznieść się na taki poziom abstrakcji oraz odgrywania by przejść nad całym wydarzeniem na zasadzie "dobra, pikantna zabawa".

Simon i Miriam zaprezentowali sesję będącą wprowadzeniem do LARP-a Przeklęty Sierociniec. Czas odszukać swoje proce oraz szelki: USA lata dwudzieste - Zew Cthulhu. Dorośli zniknęli, a my – dzieci - musieliśmy się o siebie troszczyć. Na szczęście znaleźliśmy nowy dom… Było magicznie - Eshin odgrywający ośmiolatka został okrzyknięty odkryciem konwentu.

SPOT urzekł mnie atmosferą. Nie jest to kilkutysięczny moloch; z każdym zdążysz porozmawiać, nie uświadczysz tłoku i kolejek. Takie właśnie konwenty - z ogniskiem i rozmowami do białego rana - lubię.

Pozostaje mi wyłącznie podziękować organizatorom i uczestnikom oraz zaprosić Was na następną edycję. Warto.

PS: Wyobraźcie sobie nocny powrót samochodem z konwentu przez las, w którym komórki nie łapią zasięgu a radio wydaje z siebie monotonny szum. Sarny na drodze, wsie pełne drewnianych domów krytych papą. Czasami wyobraźnia płata figle… Zwłaszcza po niedawno rozegranej sesji Cthulhu.