» Artykuły » Inne artykuły » SFFiH 11/2011 - omówienie

SFFiH 11/2011 - omówienie

SFFiH 11/2011 - omówienie
Listopadowy numer Science Fiction, Fantasy & Horror prezentuje ponadprzeciętną liczbę opowiadań. Od razu wyróżniają się nazwiska znanych twórców (Pilipiuk, Cetnarowski, Mortka), którzy spełniają pokładane w nich oczekiwania. Warto jednak zauważyć, że także opowiadania autorów z mniejszym dorobkiem w większości trzymają dobry poziom i czyta się je z zainteresowaniem.

Andrzej Pilipiuk podobnie jak w swojej powieści Wampir z M-3 opisuje życie istot nadnaturalnych w PRL-u. Tytułowy Zenek zostaje przemieniony w zombie (a w samej metodzie przemiany pobrzmiewają echa Jakuba Wędrowycza) i zwerbowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Jego misją jest wytropienie innego żywego trupa, grasującego po Warszawie, w śledztwie zaś pomogą mu między innymi wampiry i wilkołaki. Tekst humorystycznie prezentuje niektóre aspekty życia w Polsce Ludowej, a przede wszystkim oferuje całkiem interesującą zagadkę z zaskakującym zakończeniem. Warto polecić przede wszystkim fanom humorystycznych dokonań pisarza, ale również dla pozostałych wielbicieli fantastyki z przymrużeniem oka będzie to smaczny kąsek.

W Aniele ciała pobrzmiewają echa Opowiadania o matce Hansa Christiana Andersena. Michał Cetnarowski wykorzystuje ten sam schemat fabularny, jednak jego sposób obrazowania jest znacznie cięższy i bardziej brutalny. Ten krótki tekst wyróżnia się niepokojącą symboliką i atmosferą z pogranicza snu i jawy.

Kolejne dwa teksty należą do najlepszych w tym numerze. Akcja Memento Mortyria Iana Giedrojcia rozgrywa się na opustoszałej planecie, ostatnim miejscu, gdzie można dokonać tradycyjnego pochówku. Zjawia się tutaj Bogata, Dysfunkcyjna Rodzina zmarłego właśnie szefa wielkiej korporacji, by wypełnić zawarte w ostatniej woli warunki otrzymania spadku. Zachodzące wypadki przedstawiane są z punktu widzenia robota zarządzającego planetą i tworzą dość gorzką satyrę na nowy, zbiurokratyzowany do granic absurdu i bynajmniej nie wspaniały świat, gdzie ludzie muszą wspomagać się chemią, by cokolwiek poczuć. Nie brakuje tu jednak również humoru, na przykład gdy główny bohater dzieli się swoją opinią o obowiązujących w świecie przedstawionym Prawach Asimova, czy też w wyśmienitym, cieszącym czytelnika swą przewrotnością zakończeniu.

1410, czyli kilka słów prawdy o Grunwaldzie Marcina Mortki to spojrzenie na kulisy jednej z wielkich średniowiecznych bitew. Sceny opisujące wędrówkę Krzyżaków na Litwę (podczas której leją się trunki i sypią ciosy) przeplatane są z opisami rozmów dyplomatycznych toczonych na Wawelu (gdzie leją się trunki i sypią ciosy). Perypetie obu stronnictw okraszone są wariackim, anachronicznym humorem, dostrzegalnym w wypowiedziach bohaterów, a przede wszystkim – w narracji. Fakt, że to dopiero pierwsza część, już zachęca do sięgnięcia po kolejny numer.

Następne opowiadanie, Powrót ad fontes autorstwa Katarzyny Żak, przenosi czytelnika do Krakowa roku 2014, gdzie dwójka bohaterów – przybyszy z przyszłości – poszukuje bezcennego zabytku. Sposób prowadzenia fabuły (na przykład posługiwanie się dziennikiem poprzedniej poszukiwaczki) przypomina z jednej strony przygody Indiany Jonesa, z drugiej (wskazówki ukryte w zabytkach) Kod Leonarda da Vinci. Bardzo sprawnie wykorzystane zostały tu możliwości, jakie oferuje motyw podróży w czasie (na przykład te wiążące się z tworzeniem stabilnych pętli czasowych).

O ile w Powrocie... szczególnie ważnym elementem był czas, o tyle w Madonnie pustyni najistotniejsze wydaje się miejsce – nietypowe i fascynujące. Akcja opowiadania Anny Łagan koncentruje się na amerykańskim psychoterapeucie, który w towarzystwie przyjaciela wyrusza do Meksyku, by odnaleźć zaginioną pacjentkę, niedoszłą ofiarę tajemniczej sekty. Realia niewielkiego, przygranicznego miasteczka zostały oddane na tyle przekonująco, że również czytającemu udziela się poczucie niepewności związane z przebywaniem na terenie obcej, niezrozumiałej kultury; z napięciem obserwuje się, jak główny bohater odkrywa coraz głębsze tajemnice dotyczące czczonych od wieków bóstw.

Dwa ostatnie opowiadania to niestety najsłabsze utwory najnowszego numeru. Dziewczynki z Europy to historia o próbie odrodzenia gatunku ludzkiego, ukazana z punktu widzenia kobiety będącej owocem eksperymentów związanych z klonowaniem; próbuje się ona uwolnić i zemścić za doznane krzywdy. Tyle wiadomo, nie wiadomo natomiast, na czym polegały owe eksperymenty i co sprawiło, że bohaterka żywi tak wrogie uczucia wobec ludzi. Dlatego też jej poczynania i dramatyczna puenta angażowały mnie tylko w niewielkim stopniu. Z kolei Pył z obcych planet to króciutka i bardzo prosta historyjka o lekkomyślnym kosmicznym turyście. Warto przeczytać jako dobrą radę przed wyjazdem do obcych krajów, poza tym jednak opowiadanie niewiele po sobie pozostawia.

Urozmaiceniem części publicystycznej jest wywiad z Peterem V. Brettem, autorem cyklu Malowany człowiek. Pisarz opowiada głównie o powstawaniu cyklu, a także o planach związanych z adaptacją filmową oraz kolejną częścią serii. To gratka głównie dla fanów Bretta.

W gronie felietonistów pojawia się Tomasz Kołodziejczak, który bardzo ciekawie opowiada o dziejach grupy literackiej TRUST. Andrzej Pilipiuk diagnozuje sytuację młodych bezrobotnych i proponuje ciekawą receptę na znalezienie pracy. Jarosław Grzędowicz, w nawiązaniu do projektu UE mającego promować spożywanie owadów, pisze o wzajemnych relacjach jedzenia i kultury, piętnując jednocześnie absurdy biurokracji. Z kolei Dariusz Domagalski – w najsilniej wiążącym się z fantastyką felietonie – wskazuje konieczność kolonizacji kosmosu.

Większość opowiadań zgromadzonych w listopadowym numerze Science Fiction, Fantasy & Horror stoi na bardzo dobrym poziomie. Różnorodność, ciekawe pomysły, błyskotliwy styl – to silne punkty tego numeru. Z kolei publicystyka w interesujący sposób komentuje rzeczywistość. Jeśli kolejne numery będą dorównywać temu, będzie dobrze.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.