» Blog » SF: Assassin's Fist, czyli o tym jak najnowsza ekranizacja zrehabilitowała serię Ulicznego Wojownika
25-05-2014 00:46

SF: Assassin's Fist, czyli o tym jak najnowsza ekranizacja zrehabilitowała serię Ulicznego Wojownika

Odsłony: 124

SF: Assassin's Fist, czyli o tym jak najnowsza ekranizacja zrehabilitowała serię Ulicznego Wojownika

Wow, po prostu wow.

Gdy rok temu obejrzałem 2 sezony web series (seriale jutubowe) "Mortal Kombat:Legacy" sadziłem, że raczej lepszego dzieła bazującego na bijatykach się nie stworzy, zwłaszcza jeśli chodzi o wyciśniecie maksymalnej ilości funu i growego feelingu przy niebyt okazałym budżecie i amatorskich aktorach.
Jakże się myliłem...

"Street Fighter: Assassin's Fist" powalił mnie na glebę hadoukenem, poprawił shoryukenem aby dobić Gniewem Demona. Zaliczyłem K.O i nie mogę się podnieść, a serię obejrzałem wczoraj. 12 odcinkowy serial (razem coś ponad 2 godziny oglądania) trafił w mój słaby punkt: idealnie odwzorował klimat gry, nie powielając przy tym błędów nagminnie popełnianych przez Hollywood. Nie ma camopowych, żałosnych tekstów, aktorstwa na siłę ani wciskania wątku romantycznego bo tak (ten obecny jest dosyć delikatnie zarysowany i nie odrywa od głównego wątku fabularnego). Aktorzy zostali dobrani idealnie, przy okazji cała główna obsada jest wielkimi fanami serii Ulicznego Wojownika - ich wygląd, ich zachowanie, wszystko zostało oddane tak jak to sobie fanboye mogli wymarzyć. Nawet Akuma który z definicji nie mógł się udać (wystarczy spojrzeć jak wygląda w grze czy komiksach) po prostu prezentuje się godnie - groźny skurczybyk który balansuje na tej magicznej granicy miedzy kreskówkowym geniuszem a śmiesznością. I daje radę niczym mucha na ostrzu noża.

Origin Ruy i Kena (świetnie dobrani Mike Moh i Christian Howard) przeplata się z pokazaniem rywalizacji między Mistrzem Goukenem a jego bratem Gouki (a.k.a Akumą) podczas ich treningu u Goutetsu. bardzo fajnie wypadły skoki między latami 50-tymi a 1989 kiedy to toczy się seria (i wyszedł pierwszy Street Fighter). Zachowano klimat czasów - gdy Ryu i Ken po treningu grają w najnowszy hicior na NESie Megamana II to myślałem, że pogubię porty. Tak, tak łatwo mnie zadowolić przy produkcji.

Wszędzie pełno jest smaczków dla fanów którzy wychowali się na serii i dorastali sadząc hadoukeny znajomym przy SNESie czy Sega Saturnie (okazjonalnie Atari/Amidze). czy to uniki ataków będących wizytówką SF na modłę tych z gry, czy delikatnie wtrącone nawiązania do postaci zamieszkujących ten świat ("Who the fuck is Dan?"). Dodatkowo dla miłośników japońskich klimatów, przynajmniej połowa dialogów odbywa się w rodzimym narzeczu mieszkańców kraju kwitnącej wiśni, dając nam oczywiście napisy cobyśmy nie wpatrywali się głupio w ekran. Z chęcią dowiedziałbym się tez w jakim rejonie Nipponu kręcili ponieważ lokacje oszołomiły mnie swoim pięknem i sielskością, i z chęcią odwiedziłbym je podczas wakacyjnego wypoczynku zwłaszcza pewne jeziorko nieopodal którego toczy się ostatnia batalia pomiędzy dwójką głównych bohaterów.

Tak kadzę i kadzę i można by się zastanowić "Rafciu, no coś musieli spieprzyć nie?" Zasadniczo w większości przypadków przyznałbym rację ale jeśli coś tutaj sknocono... to ja nie przywiązałem do tego większej uwagi. Efekty specjalne cieszyły moje oko (hadoukeny mogą niektórym wyglądać jak robione w after effekcie ale mnie satysfakcjonowały). Gra aktorska o której wspominałem dawała radę lepiej niż większość filmów obejrzanych w ciągu ostatnich paru lat a i serce włożone w ten projekt widać w każdej klatce filmu (czy co tam teraz składa się na ułamek sekundy filmu w dobie cyfryzacji).

Głęboko liczę, ze autorzy pokuszą się o 2 sezon wzorem filmowej braci z MK: Legacy (co zresztą zapowiadają w razie sukcesu). Rzadko się wzruszam, lecz pod koniec 12-odcinkowej jazdy przeszedłem od fazy "heh, wygląda nieźle, zobaczymy co dalej" po "To było niesamowite, chce mi się płakać ze wzruszenia" zaraz po emocjonalnej końcówce pożegnania między uczniami a mistrzem (w przypadku Ryu nawet syna z ojcem). Nie wiem czy jest jakiś konkurs w którym daję się nagrodę dla najlepszej web series danego roku, lecz jeśli jest to domagam sie jak najszybszej nominacji "Pięści Assassyna" w terminie "na wczoraj".

Moim skromnym zdaniem jest to jazda obowiązkowa dla każdego kto kiedykolwiek nazywał się fanem Street Fightera i oficjalnie nobilituje to serię od filmu z 1994 roku. Egzorcyzm został dokonany. Yes, it's that good. <Guile Theme starts playing>

2
Notka polecana przez: Beamhit, Squid
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.