Rzeźnik drzew - Andrzej Pilipiuk
Od czasów Norweskiego dziennika przestałem być wiernym czytelnikiem Andrzeja Pilipiuka. Doszedłem do wniosku, że nie jestem głównym targetem powieści tego autora, w związku z czym zarówno sam nie będę dobrze się przy nich bawił, jak i moje recenzje trudno będzie choć w najmniejszym stopniu uznać za wiarygodne. Niemniej jednak, z niecierpliwością oczekiwałem na kolejny tom opowiadań twórcy postaci Jakuba Wędrowycza, który – taką miałem nadzieję – może nie tyle mógłby godnie konkurować z wyśmienitymi Krokami…, co chociaż przypomniałby mi miłe chwile spędzone nad Czerwoną gorączką. Kiedy więc tylko w moje ręce trafił Rzeźnik drzew, od razu zabrałem się do lektury.
Tytułowe opowiadanie mnie nie zachwyciło. Powiem więcej – uznaję je nawet za bardzo słabe, niegodne autora, spod którego pióra wyszły wcześniej naprawdę świetne historie. Druga z historii "grabarskich" (czyli, co do zasady, dziejących się w okolicach cmentarzy) – Szkolenie - to właściwie tylko wstęp do całej książki, natomiast trzecia z nich, zatytułowana Serce kamienia (i zamieszczona za połową - co ma pewne znaczenie i o czym jeszcze napiszę) jest już znacznie wyższych lotów, pomimo względnie prostego pomysłu.
Po Rzeźniku drzew następuje naiwniutka Operacja jajca (finał sprawił, że niemal wybuchnąłem śmiechem), a po niej – nudna jak flaki z olejem Sprawa Filipowa. Ta ostatnia mogłaby być znacznie lepsza, gdyby nie jej potworna rozwlekłość. Dłużyzny występują także w stosunkowo niezłym Czytając w ziemi, choć i w tym wypadku nie ma się specjalnie czym zachwycać. Na dobrą sprawę lektura wciągnęła mnie dopiero na etapie Buntu szewców, czyli opowiadania zamieszczonego mniej więcej w połowie pozycji. Tu autor sięgnął po motyw przybysza z obcego wymiaru, przy czym bardzo, ale to bardzo udatnie sportretował kogoś, kto w naszym świecie jest tylko "przejazdem", a powszechne i trywialne dla nas rzeczy stanowią dla niego novum i siedlisko zepsucia. Potem mamy jeszcze mroczne i dobrze skonstruowane Poddasze oraz Teatralną opowieść, także poruszającą temat "innego świata", ale tym razem z niezwykłej strony. Autor opisuje mianowicie zetknięcie się bohatera z legendą o ludziach, którzy jakoby od pokoleń mają zamieszkiwać niezbadane zakamarki Teatru Wielkiego w Warszawie. Niby śmieszne, ale ten tekst to jeden z moich faworytów. Pod koniec mamy wreszcie ukłon w stronę fanów doktora Skórzewskiego. Z pewnych przyczyn, o których jednak nie napiszę, jest to też jednak prawdopodobnie ukłon ostatni.
Do tego dochodzi jeszcze kilka dodatkowych tekstów, które ogólnie można określić jako średnie, toteż – jak widać z powyższego zestawienia – Rzeźnik drzew to zbiorek nierówny. Linia podziału pomiędzy opowiadaniami dobrymi a kiepskimi leży jednak mniej więcej w połowie, tak że nie mamy do czynienia z książką z gruntu słabą. W gorszych opowiadaniach razi przede wszystkim naiwność lub zbytnia prostota; lepsze natomiast charakteryzują się najczęściej naprawdę ciekawym pomysłem na główną oś fabuły tudzież zastosowaniem kilku drobniejszych, ale udanych chwytów literackich.
Rzeźnik... to może nie wielki powrót Pilipiuka do formy znanej z 2586 kroków, ale na pewno krok w dobrym kierunku. Bałem się, że Czerwona gorączka będzie ostatnią pozycją tego autora, która pozostanie na mojej półce w ramach hołdu oddanego pisarzowi, ale spotkała mnie w tym względzie całkiem przyjemna niespodzianka. Fani tego polskiego twórcy, znanego między innymi z ogromnego zamiłowania do opowieści o podróżach w czasie (i w tym zbiorze da się to zauważyć) na pewno nie będą zawiedzeni, a i ci bardziej sceptyczni odbiorcy powinni w Rzeźniku drzew znaleźć coś dla siebie.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Tytułowe opowiadanie mnie nie zachwyciło. Powiem więcej – uznaję je nawet za bardzo słabe, niegodne autora, spod którego pióra wyszły wcześniej naprawdę świetne historie. Druga z historii "grabarskich" (czyli, co do zasady, dziejących się w okolicach cmentarzy) – Szkolenie - to właściwie tylko wstęp do całej książki, natomiast trzecia z nich, zatytułowana Serce kamienia (i zamieszczona za połową - co ma pewne znaczenie i o czym jeszcze napiszę) jest już znacznie wyższych lotów, pomimo względnie prostego pomysłu.
Po Rzeźniku drzew następuje naiwniutka Operacja jajca (finał sprawił, że niemal wybuchnąłem śmiechem), a po niej – nudna jak flaki z olejem Sprawa Filipowa. Ta ostatnia mogłaby być znacznie lepsza, gdyby nie jej potworna rozwlekłość. Dłużyzny występują także w stosunkowo niezłym Czytając w ziemi, choć i w tym wypadku nie ma się specjalnie czym zachwycać. Na dobrą sprawę lektura wciągnęła mnie dopiero na etapie Buntu szewców, czyli opowiadania zamieszczonego mniej więcej w połowie pozycji. Tu autor sięgnął po motyw przybysza z obcego wymiaru, przy czym bardzo, ale to bardzo udatnie sportretował kogoś, kto w naszym świecie jest tylko "przejazdem", a powszechne i trywialne dla nas rzeczy stanowią dla niego novum i siedlisko zepsucia. Potem mamy jeszcze mroczne i dobrze skonstruowane Poddasze oraz Teatralną opowieść, także poruszającą temat "innego świata", ale tym razem z niezwykłej strony. Autor opisuje mianowicie zetknięcie się bohatera z legendą o ludziach, którzy jakoby od pokoleń mają zamieszkiwać niezbadane zakamarki Teatru Wielkiego w Warszawie. Niby śmieszne, ale ten tekst to jeden z moich faworytów. Pod koniec mamy wreszcie ukłon w stronę fanów doktora Skórzewskiego. Z pewnych przyczyn, o których jednak nie napiszę, jest to też jednak prawdopodobnie ukłon ostatni.
Do tego dochodzi jeszcze kilka dodatkowych tekstów, które ogólnie można określić jako średnie, toteż – jak widać z powyższego zestawienia – Rzeźnik drzew to zbiorek nierówny. Linia podziału pomiędzy opowiadaniami dobrymi a kiepskimi leży jednak mniej więcej w połowie, tak że nie mamy do czynienia z książką z gruntu słabą. W gorszych opowiadaniach razi przede wszystkim naiwność lub zbytnia prostota; lepsze natomiast charakteryzują się najczęściej naprawdę ciekawym pomysłem na główną oś fabuły tudzież zastosowaniem kilku drobniejszych, ale udanych chwytów literackich.
Rzeźnik... to może nie wielki powrót Pilipiuka do formy znanej z 2586 kroków, ale na pewno krok w dobrym kierunku. Bałem się, że Czerwona gorączka będzie ostatnią pozycją tego autora, która pozostanie na mojej półce w ramach hołdu oddanego pisarzowi, ale spotkała mnie w tym względzie całkiem przyjemna niespodzianka. Fani tego polskiego twórcy, znanego między innymi z ogromnego zamiłowania do opowieści o podróżach w czasie (i w tym zbiorze da się to zauważyć) na pewno nie będą zawiedzeni, a i ci bardziej sceptyczni odbiorcy powinni w Rzeźniku drzew znaleźć coś dla siebie.
Mają na liście życzeń: 3
Mają w kolekcji: 17
Obecnie czytają: 1
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 17
Obecnie czytają: 1
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Rzeźnik drzew
Autor: Andrzej Pilipiuk
Autor okładki: Piotr Cieśliński
Autor ilustracji: Dismas
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 15 maja 2009
Liczba stron: 488
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Bestsellery polskiej fantastyki
ISBN-13: 978-83-7574-079-0
Cena: 34,90 zł
Autor: Andrzej Pilipiuk
Autor okładki: Piotr Cieśliński
Autor ilustracji: Dismas
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 15 maja 2009
Liczba stron: 488
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Bestsellery polskiej fantastyki
ISBN-13: 978-83-7574-079-0
Cena: 34,90 zł
Tagi:
Andrzej Pilipiuk | Rzeźnik Drzew