Subiektywne spojrzenia na dziwność tego świata Autor:
Rafał 'Capricornus' Śliwiak
Wydawnictwu Vis-à-vis/Etiuda należą się wielkie brawa za udostępnienie polskiemu czytelnikowi ciekawych tytułów autorstwa klasyków anglosaskiej fantastyki. Chodzi tu o ostatnie powieści Arthura C. Clarke'a (pisane do spółki ze Stephenem Baxterem), zwartą edycję powieści
Jakiś potwór tu nadchodzi Raya Bradbury'ego, drukowanej niegdyś w odcinkach w
Nowej Fantastyce, czy o zbiór opowiadań
Ogród czasu J. G. Ballarda w kanonicznym przekładzie Lecha Jęczmyka i Zofii Uhrynowskiej-Hanasz.
W rzeczonych pozycjach z przyzwoitym poziomem opracowania oryginalnego tekstu współgrała jakość edytorska – niebanalne okładki pozytywnie wyróżniały się stylistycznie na tle większości rynkowych produkcji. Stąd naturalnym było oczekiwanie, że drugi tom krótkich utworów Ballarda −
Rzeźbiarze chmur − pod względem staranności wydania będzie dorównywał wcześniejszym książkom. Niestety, oczekiwanie to jednak się nie ziściło.
Niech się tłumacz wytłumaczy
Główną przyczyną tegoż jest wołający o pomstę do nieba przekład lwiej części (dwunastu na piętnaście) opowiadań, dokonany przez Bohdana Drozdowskiego. Na nieszczęście czytelników tłumacz ten jest stanowczo na bakier z językiem polskim, o czym świadczy nadużywanie archaicznej składni i szyku przestawnego wyrazów, tudzież mrowie błędów gramatycznych i niewłaściwie użytych synonimów. W niektórych utworach wyraźnie widać brak jakiejkolwiek redakcji tekstu. Przykładów są dosłownie setki, nie będę jednak ich tu przytaczał, aby oszczędzić wstydu winowajcom tego stanu rzeczy i nadmiernie nie rozdmuchiwać i tak już obszernych rozmiarów recenzji.
Z przytoczonych wyżej powodów szczególnie ciężko jest przebrnąć przez kilka pierwszych utworów. Ich język w najlepszym przypadku przypomina opowieści czcigodnego... Yody, który to szczególnie celował w inwersji. Ciągłe zgrzyty językowe znacznie utrudniają lekturę i pozbawiają nas płynącej z niej przyjemności.
Przez pryzmat własnych uczuć
Jeśli już uda nam się przedrzeć przez postawione przez tłumacza przeszkody (uwaga ta nie dotyczy utworów
Souvenir i
Rzeźbiarze chmur, spolszczonych przez Lecha Jęczmyka, oraz
Prima Belladonna – przełożonego przez Roberta Stillera), zyskujemy pewien pogląd na tematykę poruszaną przez Ballarda w jego krótkich formach i niektóre inne aspekty jego twórczości.
Ujawniają się tutaj główne fascynacje autora, takie jak: psychoanaliza (sam studiował przez jakiś czas psychiatrię) i sztuka awangardowa, niechęć wobec odhumanizowanej techniki i gorzkie przeświadczenie o nieuchronnym upadku cywilizacji. Kolejne wersje światów Ballarda zaludniane są przez liczne ekscentryczne postacie, wyrastające ponad przeciętność i nie godzące się na nią. Bohaterowie ci zwykle są skupieni na własnych przeżyciach wewnętrznych, podporządkowując wszelkie działania subiektywnemu postrzeganiu świata, indywidualnym odczuciom i emocjom.
Doskonale ilustruje to opowiadanie
Strefa grozy, będące historią pewnej psychoterapii − oto bowiem uczucia osobnika poddawanego tejże ucieleśniają się w postaci jego sobowtórów.
Twórczość kontra technologia
Często bohaterami są u Ballarda adepci równych dziedzin sztuki – jak choćby tytułowi "rzeźbiarze chmur", dla których obłoki są artystycznym tworzywem. Członkowie kosmopolitycznej bohemy zamieszkują Vermilion Sands – miasteczko, które pojawia się w kilku tekstach zbioru. Ludzie mieszkają tam w domach, które "zachowaniem" odzwierciedlają stany psychiczne swoich mieszkańców (
Tysiąc snów ze Stellavisty), konstruują rosnące i zmieniające kształty rzeźby (
Uśmiech Wenery), hodują śpiewające rośliny (
Prima Belladonna). Piszą również wiersze, używając do tego celu specjalnej aparatury (
Studio 5, Gwiazdy).
Ten ostatni utwór to swego rodzaju antytechnologiczny manifest autora. Opisuje on wytrwałą walkę domorosłej poetki o to, aby jej koledzy "po piórze" porzucili korzystanie z maszyn do tworzenia wierszy i powrócili do samodzielnego pisania. Do pewnego stopnia podobną wymowę ma również opowiadanie
Ucieczka, którego bohaterowie wpadają w pętlę czasu podczas oglądania telewizji.
Kończy się cywilizacja, jak kończy się życie
Akcja części utworów zbioru rozgrywa się w rzeczywistości dystopijnej, postapokaliptycznej – w świecie schyłku obecnej epoki cywilizacyjnej, po katastrofie ekologicznej czy klimatycznej. Przewija się w nich motyw tęsknoty za utraconym dziedzictwem człowieka, przekonanie o nieuchronności przemijania i rozpadu.
Najwyraźniej zaznaczone zostało to w opowiadaniu
Głęboki koniec, którego bohater jest jednym z ostatnich, którzy nie wyemigrowali z Ziemi po wyschnięciu oceanów. Kwestie powszechności rozkładu i śmierci znajdziemy też w sztandarowym utworze Ballarda
Souvenir. Tytułowym przedmiotem jest tu ciało olbrzyma, wyrzucone przez morze na brzeg. Nawet wielkość i niepospolitość nie uchroniła owej istoty od tragicznego końca, który nadszedł bez fanfar i podniosłości. Trup olbrzyma najpierw wzbudzał sporą sensację, potem jednak szybko spowszedniał i został praktycznie – oraz bez większego szacunku – zagospodarowany.
Dziwny jest ten świat...
Ten utwór stanowi niemal kliniczny przykład ilustrujący kolejną cechę pisarstwa Ballarda, a konkretnie – charakter kreowanych przez niego światów. Jest to, będąca ich immanentną właściwością, dziwność czy też niezwykłość. Przebija ona przez tkankę dobrze znanej nam rzeczywistości, pojawia się w nieoczekiwanych chwilach, miejscach i sytuacjach. Choć postrzegana subiektywnie, okazuje się być jak najbardziej realna (
Strażnice,
Ucieczka).
Co ciekawe, elementy niesamowite czy fantastyczne w większości traktowane są przez bohaterów jako coś najzupełniej naturalnego i oczywistego. Gdy pojawiają się w niezapowiedziany sposób, nikt nie wyraża szczególnego zdziwienia i nie krzyczy przestraszony. Każdy stopniowo je akceptuje i włącza do swojego widzenia świata (jak wspomniany już "souvenir").
Tak właśnie jest, gdy bohater odkrywa, że jego pragnienia spełniają się, jeśli życzy komuś śmierci (
Teraz! Zero), czy też kiedy inny zaczyna maleć i młodnieć, zmierzając na powrót do matczynego (a raczej żoninego) łona (
Pan F. jest panem F.). Nic niezwykłego nie widzi też tytułowy bohater
Ostatniego świata pana Goddarda w tym, że trzyma w pudełku doskonałą miniaturę swojego miasta wraz z jego lilipucimi mieszkańcami.
Trwałe dziedzictwo Nowej Fali
Teksty Ballarda zanurzone są w nowofalowej poetyce
innerspace, drążąc kolejne warstwy złudzeń, którym nagminnie ulega człowiek. Melancholijna nastrojowość, oniryczność i surrealizm przeważają w tych utworach nad dynamiką akcji i logicznością intrygi. Charakteryzują się one bogactwem symboliki i licznymi, wieloznacznymi metaforami.
Ballard traktuje fantastykę nie jako próbę kreowania nowych światów czy bezrefleksyjną, jarmarczną rozrywkę, ale jako język mówienia czegoś ważnego o naszej rzeczywistości, doświadczanej tu i teraz. Właśnie takim rozumieniem fantastyki zapisała się trwale w jej historii Nowa Fala z lat 60. i 70. XX w., której to Ballard był czołowym ideologiem i przedstawicielem.
Dzisiaj uznajemy owo rozumienie za swego rodzaju oczywistość, ale w tamtych czasach było ono podejściem awangardowym i przełamującym schematy myślenia o literaturze. Opowiadania z tomu
Rzeźbiarze chmur, pomimo poczynionych na wstępie zastrzeżeń odnośnie ich edycji, stanowią ciekawe świadectwo takiego właśnie stosunku do fantastyki.
(Składowe oceny: jakość wydania – 2/10, jakość treści: 8/10)