Rzeka bogów - Ian McDonald

Autor: Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Rzeka bogów - Ian McDonald
Zmiany klimatyczne spowodowały, że w dorzeczu Gangesu od lat nie pojawiają się monsuny. Brak potężnych ulew sprawia, że w podzielonym politycznie Bharacie do głosu dochodzi skrajnie nacjonalistyczna partia. Jej przywódca, N.K. Jivanjee, jest wszędzie tam, gdzie ludzie rozsiewają plotki o nadchodzącej wojnie. Podsyca społeczny gniew, próbując przekuć go w poparcie dla partii. Może się okazać, że zdobędzie on całkowitą społeczną aprobatę, gdyż na niebie nie widać żadnych znaków nadchodzącego monsunu, a obecny rząd nie umie znaleźć rozwiązania tego problemu.

Tym, co od razu rzuca się w oczy w powieści McDonalda, jest rozszczepiona narracja. Autor prowadzi akcję wieloma rozłącznymi torami, które splatają się dopiero w punkcie kulminacyjnym książki. Mogłaby to być spora wada, gdyby nie to, że pisarz wykazał się prawdziwym mistrzostwem zarówno w kreacji postaci, jak i sposobie przedstawienia ich losów. Początkowo niełatwo zżyć się z kolejnymi bohaterami, szczególnie kiedy narracja przeskakuje z jednego miejsca w drugie, ale w pewnym momencie poczułem, że kibicuję wszystkim protagonistom: od walczącego o przyszłość Bharatu Khana, przez próbującą rozszyfrować kosmiczną zagadkę Lisę, aż do gangstera Shiva. To zadziwiające: McDonald wykreował postacie tak prawdziwe, że identyfikujemy się z nimi i z ich dążeniami, nawet jeśli cele te wzajemnie się wykluczają. Sporym zaskoczeniem było dla mnie to, iż w rozdziale poświęconym Nandhzie pragnąłem, aby jak najszybciej zniszczył on obce aeai, a zaraz potem kibicowałem Aj podczas ich ratowania. Sprawia to, że Rzeka bogów jest wielką dawką sprzecznych emocji.

Na pewno ogromną zaletą tekstu jest też fabuła: pełna niuansów, skomplikowana, momentami pędząca na złamanie karku, czasami popadająca w tony bardziej refleksyjne. Warto zwrócić uwagę właśnie na zróżnicowanie powieści: poznamy bharackie slumsy towarzysząc Shivowi w gangsterskich misjach, chwilę potem przejedziemy się z Khanem rządową limuzyną, aby następnie słuchać z Vishramem skomplikowanych objaśnień dotyczących fizyki punktu zerowego. Takie wypełnienie powieści różnorodnymi elementami sprawiło, że Rzeka bogów to prawdziwy melanż klimatyczny. Wszystko to jednak podporządkowane jest jednemu wspólnemu mianownikowi: Gangesowi. McDonald nie boi się niczego związanego z hinduską kulturą: począwszy od pojawiających się co rusz wtrętów z hindi, przez ukazanie obyczajowości, aż do poświęcenia sporej uwagi wierzeniom. Wisienką na torcie kreacji niezwykłego świata przedstawionego są wątki miłosne. Dawno nie czytałem tekstu, w którym autor z podobną gracją oddawał zawiłości międzyludzkich relacji. Czasami lekko perwersyjna, momentami piękna, ale najczęściej odrzucająca, mroczna miłość jest ostatnim szlifem dusznej atmosfery powieści.

Pisanie o wartościach literackich tekstu McDonalda wydaje się jednak tylko krążeniem wokół tematu. Bo Rzeka bogów to przede wszystkim problemy, nad którymi pochyla się autor. Zdziwicie się jak skomplikowaną, jak intrygującą wizję można stworzyć, układając mozaikę stosunkowo prostych, lecz doskonałych pomysłów, takich jak choćby bezpłciowe neutka czy próby wszczepiania sztucznej inteligencji do ludzkich mózgów. Pisarz przygląda się bharackiemu społeczeństwu przyszłości z każdej strony: najbardziej widoczna jest próba zrozumienia mechanizmów rządzących społecznością w ekstremalnych sytuacjach. Jednak to tylko szczyt góry lodowej, głębiej kryją się sprawy moralności, etyki, obyczajowości: McDonald zastanawia się chociażby nad tym, jaką rolę w społeczeństwie mogliby odgrywać biomodyfikowani ludzie. Warto zauważyć, że nawet w tekście tak subiektywnym próbuje on zachować nutkę obiektywizmu: problem ten rozważa z dwóch całkiem różnych perspektyw. Jedną stroną medalu są neutka, pogardzani bezpłciowcy, którzy mogą panować nad swoją endokrynologią, drugą zaś Bramini, modyfikowane genetycznie dzieci, posiadające spaczony umysł dorosłego. Nie zdziwcie się też, kiedy powieść będzie zbaczać w kierunku naprawdę twardej fantastyki naukowej – McDonald nie boi się wkraczać na żadne literackie płaszczyzny, co udowadnia rozważając bytowanie sztucznych inteligencji w materialnym wszechświecie. Rzeka bogów jest prawdziwą mieszanką wybuchową: ma w sobie coś z Accelerando, Ślepowidzenia, Perfekcyjnej niedoskonałości i Zbawiciela.

Najnowsza pozycja Uczty Wyobraźni to jeden z najlepszych tekstów, jaki udało mi się ostatnio przeczytać. Jeśli brakuje wam powieści niezwykłej, oryginalnej, świeżej, a przy tym stymulującej inteligencję, wymagającej skupienia i ofiarującej w zamian wiele więcej – zdecydowanie polecam. Poza minimalnymi zgrzytami w epilogu nie potrafię w Rzece bogów znaleźć żadnych słabych elementów – to dumny reprezentant najlepszej serii wydawniczej na naszym rynku.