» Blog » Rzecz o rodakach na obczyźnie, czyli dlaczego czasem wstydzę się, że jestem w Polski.
27-09-2006 14:15

Rzecz o rodakach na obczyźnie, czyli dlaczego czasem wstydzę się, że jestem w Polski.

W działach: UK, Marudzenie | Odsłony: 2

O Polakach w Anglii zapewne można napisać nie jedną książkę. A Polacy tu jak i w kraju są przeróżni, niektórzy całkiem mili, niektórzy z chęcią pomogą, a niektórzy niestety to totalne buraki. I niestety właśnie takie buractwo najbardziej rzuca się w oczy.
Pierwszą styczność z Polakami zagranicą, a raczej jeszcze przed jej przekroczeniem miałam już w samolocie. Leciał koło mnie student. Pracuje w UK w wakacje, musiał wrócić do kraju na jeden egzam i potem z powrotem. Piwko w samolocie jedno, drugie, trzecie… za 8 zeta każde, ale przecież on zarabia w funtach więc może i nieważne, że po wyjściu z samolotu ma do przejechania jeszcze pół Anglii, a średnio trzyma sie na nogach, grunt to piwko. No tak w UK w ‘lokalu’ piwka za 8 zeta nie znajdziesz. A przy tym przez cała drogę zbijał się z mojej szynki, jako że był świadkiem jej wyrzucenia. Ale był w miarę miły. Ów student na miano buraka jeszcze nie zasługuje, prawdziwe buractwo zobaczyłam już na miejscu.

W piątek wracałam z pracy ok. 22 autobusem. A w autobusie kilku Anglików i na samym środku ok. 7 rozwalonych Polaków. Klną na czym świat stoi, rzucają kurwami, puszkami i śmieciami i zachowują się jak panowie i władcy autobusu numer 313. Dziwne w Krakowie nigdy nie widziałam takiego syfu w autobusie jaki zostawili ci Polacy tutaj. Cóż… aż Ci Anglicy krzywili się z niesmakiem, ale siedzieli cicho bo co będą chołocie uwagę zwracać.
A potem człowiek się dziwi, że jak mówi że z Polski to ludzie czasem dziwnie reagują. Chociaż i tak jest z nami nieźle, w końcu jesteśmy Europejczykami „White – any other White background” – numer 25 w klasyfikacji w collegu. Tak sobie myślę, że Anglicy muszą mieć naprawdę anielską cierpliwość, tolerować tu co poniektórych. Albo udawać, że tolerują, bo przecież polityczna poprawność etc. Albo rzeczywiście przyzwyczaili się do multikulturowości, pluralizmu itp. Właściwie w Stockporcie zdecydowana większość jest Biała, jest trochę Hindusów i Murzynów, no i Polaków, których wszędzie pełno, widać i słychać na kilometr. U mnie w pracy cała kuchnia jest z Polski. Dwóch kucharzy, chłopcy na zmywaku. Natomiast wśród obsługi pracującej z klientami są tylko dwie Polki za barem no i ja jako kelnerka, i moja współlokatorka Czeszka, reszta sami Anglicy. U mnie w pracy Polacy są w miarę ok, ale w sumie nie wiem jeszcze bo byłam tam tylko raz ;P

Siedze sobie wlasnie w bibliotece w Collegu. Cisza, swiety spokoj i cos zaczyna mi nie grac. Jest tu okolo 50 komputerow.. odwracam sie, patrze, slucham. Juz wiem... jakas Polka, 4 rzedy dalej gada na caly regulator przez komorke. W bibliotece. No wlasnie. No wiec cala biblioteka slucha o planach na najblizsze dni owej Polki, na szczescie pewnie tylko ja rozumiem co mowi.

Jesli kogos urazil ten wpis to przepraszam. Nastepny wpis bedzie o rpgach bo niestety... niestety dla portfela znalazlam tu sklep rpgowy.
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Alkioneus
   
Ocena:
0
Dlatego się trzymam Polski jak tonący brzytwy.
27-09-2006 14:42
Drozdal
   
Ocena:
0
Elma, buractwo jest wszędzie, po tej stronie oceanu też. w Nowym Jorku buracy-polacy raczej kiszą się w swoich gettach i nie rozłażą się po całym mieście, co jest dużym plusem.
27-09-2006 16:03
~Seji

Użytkownik niezarejestrowany
    Tia
Ocena:
0
Piekna nasza Polska cala
Piekna, zyzna i niemala

BLE.
Syf i malaria tu. Syf i malaria, jak wyjada. Eksterminowac do skutku.
27-09-2006 20:04
~Rivka

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
:) eee przyjzyj sie lepiej ksiazeczkom na polkach a rodakow olej i zajmij sie hiszpanami... eeeeee to znaczy lingwistycznie oczywiscie ;) a najlepiej to ksiazeczki ogladaj sobie ;)
a co do chamstwa to sa tam rozni ludzie z Polski tylko ci mniej chamscy moze sie nie rozcaja w oczy tylko siedza cichutko i udaja anglikow
Seji za hiszpanow mnie nie bij :)
29-09-2006 15:55
~bob_thorp

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
piętnuj takie panie w bibliotekach i jeszcze raz piętnuj. to jest jakis koszmar... niestety pracuje w hostelu..inaczej, fajnie ze pracuje w hostelu ale czasem to "niestety" bo polacy tez u nas mieszkają. i najczęsciej to własnie buraki. wszystko im nie pasuje i ostętacyjnie to "nie pasowanie" okazują. bardzo rzadko zdarzaja sie sympatyczni wyluzowani ludzie którzy nie boją sie pogadac i wiedzą co to jest hostel. oczywiscie pisze o polakach bo "dewizowcy":) są zdecydowanie bardziej bezproblemowi. jestesmy naprawde popapranym i mało wymagajacym od siebie społeczeństwem. tak za granica jak i w polsce.
02-10-2006 09:31
   
Ocena:
0
Jak dobrze, ze u mnie w Wells Polakow praktycznie nie ma (choc podobno jest w moim district sporo wojennych emigrantow)... Nie musze sie wstydzic za rodakow-burakow, a tubylcy sa do mnie zyczliwie nastawieni.
04-10-2006 22:57
Elma
   
Ocena:
0
Oj to masz duuuuuzo szczescia.
Ja z moimi Polakami w pracy to juz nie moge wytrzymac :((((((( ale napisze o tym jakos notke
06-10-2006 17:55
   
Ocena:
0
A wczoraj na tancach szkockich poznalam pol-Polke, pol-Szkotke, ktorej ojciec byl zolnierzem-spadochroniarzem i po wojnie nie wrocil do kraju. Kobieta nie mowi slowa po polsku, bo wtedy Polacy sie starali zasymilowac jak najszybciej. Moj maz ma podobna sytuacje w pracy - jego praktykant jest z kolei wnukiem polskiego zolnieza, ale ani on ani jego ojciec nie znaja zadnych polskich slow...
10-10-2006 14:04
~iza

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
ja jakos jeszcze wytrzymam z polakami w mojej pracy bo w sumie cala moja rodzina w niej pracuje hehe
03-11-2006 19:06

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.