» Recenzje » Rytuał - Mariusz Kaszyński

Rytuał - Mariusz Kaszyński


wersja do druku

Z mroków Polski do świateł Hollywood

Redakcja: Michał 'M.S.' Smętek

Rytuał - Mariusz Kaszyński
Trudno w to uwierzyć, ale do zapoznania się z Rytuałem zmusiło mnie banalne zdanie z internetowego opisu tej książki: "Grzegorz jest szarym pracownikiem jednego z warszawskich banków". Nie ukrywam, że opowieści o zwykłych ludziach – nieważne czy to urban fantasy, science-fiction czy horror – zawsze mi się podobały. Liczyłem na to, że najnowsza powieść Mariusza Kaszyńskiego będzie kolejną taką historią. Czy rzeczywiście jest?

Jak już się rzekło, Grzegorz to pracownik małego banku. Jego życia to najzwyklejsza rutyna: pobudka, nakarmienie psa, wycieczka na przystanek, osiem godzin w biurze, powrót do domu. Tę monotonię przerywa pojawienie się nowej szefowej – młodej i (co ważniejsze) pięknej kobiety, Wioletty Brodeckiej. Wraz z nią jednak nadchodzą też problemy: początkowo są to zwykłe niesnaski w zespole, później zaczyna robić się bardziej ciekawie (przynajmniej dla czytelnika). Ekipa GOLDbanku pomniejsza się w zastraszającym tempie.

Fabuła Rytuału szybko staje się przewidywalna – element zaskoczenia w pewnym momencie zminimalizowany jest do tego stopnia, że czytelnik zastanawia się tylko, kogo i w jaki sposób tym razem pochłonie prastary i tajemniczy mrok (bo właśnie z tym rodzajem zła mamy do czynienia). Pod tym względem zdecydowanie lepsza jest końcówka, która jednak trochę kuleje, jeśli chodzi o dramatyzm. To wszystko spowodowane jest słabo zakamuflowanymi schematami, na których oparł się Kaszyński. Przede wszystkim zespół banku jest zamkniętą grupą, której kolejni członkowie giną w tajemniczych okolicznościach; zapytam więc retorycznie: w ilu horrorach spotkaliśmy już coś takiego? Po drugie, autor w pewnym momencie zbyt mocno idzie w efektywność – kobieta zaszlachtowana przez koty czy staruszka odbijająca się na przemian od sufitu i podłogi w pierwszym momencie szokują, ale chwilę potem przychodzi niemiły zapach hollywódzkiego szpanerstwa.

Dużo bardziej spodobali mi się bohaterowie. Grzegorz, tak jak mi obiecano, jest najzwyklejszym człowiekiem, jakiego można sobie wyobrazić – zresztą już opisałem Wam jego dzień. Kaszyński nie przesadził jednak w drugą stronę, nie uczynił głównej postaci zbyt szarą – z Grzegorzem można się zżyć i kolejne przygody, z których uchodzi z życiem, wzbudzają w czytelniku potężne emocje.

Pozostali członkowie bankowego zespołu też potrafią intrygować, choć widać wyraźnie, iż pisarz znów "poleciał" w schematy. Mamy tutaj typowego podrywacza Bogdana, typowego katolika Artura i typową "mamuśkę" Grażynę – mimo to, że takie postaci nie raz już spotkaliśmy, kolejne perypetie bohaterów potrafią wstrząsnąć czytelnikiem. Jedynym całkowicie niewartym uwagi uczestnikiem akcji Rytuału jest główny zły. Nie mam siły, żeby tłumaczyć, że prastary mroczny pomiot z syczącym "s" nie potrafi przerażać tak samo, jak w XIX wieku.

Do głowy nie przychodzi mi nic, co charakteryzowałoby styl Kaszyńskiego. Jedynym, o czym warto wspomnieć, są świetnie wykorzystywane wulgaryzmy – pojawiają się wtedy, kiedy powinny, i nadają niektórym scenom wyjątkowy charakter. Poza tym dostajemy to co zawsze od sprawnych rzemieślników: naturalne dialogi i niezbyt skomplikowane opisy.

Jedną rzecz mogą stwierdzić bezsprzecznie: Rytuał, mimo bzdurnego antagonisty, przerażać potrafi. Szczególnie pierwsza część jest pod tym względem niezwykła – mężczyzna siedzący przed lusterkiem z ostrą brzytwą i nieobecnym spojrzeniem czy koty zerkające dziwnie na minutę przed tym, jak zamordują kobietę, pozostaną mi na długo w pamięci. Kaszyński dużo zyskał w moich oczach właśnie dzięki odmalowaniu takich scen. Kiedy jeszcze nie dokonał najgorszego zabiegu w książce i nie spersonifikował ulotnego zła (przemieniając je od razu w ZŁO) byłem najzwyczajniej w świecie przestraszony; kiedy zaś pojawił się pomarszczony staruch, nieustannie gadający o śmierci i syczący przy każdym "s", przestałem podejrzewać mojego kota o mordercze skłonności – niestety (oczywiście dla książki).

Pod względem wydania nie jest źle – układ stron jest bardzo przyjazny, czcionka czytelna, a papier powinien przeżyć niejedno czytanie. Zdziwiło mnie natomiast dobre kilkanaście literówek i to dosyć głupich (np. "s" na końcu wyrazu zamiast "a").

W sumie Rytuał mnie nie zawiódł – nie spodziewałem się literackiego arcydzieła i go nie dostałem. Co zamiast tego? Dobra powieść, która potrafi porządnie przestraszyć (oczywiście zanim pojawi się ZŁO), choć trąci trochę tanimi efektami specjalnymi. Jeśli jesteście gotowi przymknąć oko na zbyt często używane syczące spółgłoski, powinniście być zadowoleni.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
6.25
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Rytuał
Autor: Mariusz Kaszyński
Autor okładki: Tomasz Maroński
Wydawca: RUNA
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 31 października 2008
Liczba stron: 472
Oprawa: miękka
Format: 125 × 195 mm
ISBN-13: 978-83-89595-49-2
Cena: 29,50 zł



Czytaj również

Rytuał
Średnio to widzę
- recenzja
Pisarze recenzujący dzieła innych pisarzy
Martwe światło
Początek drugiego rozdziału

Komentarze


Mandos
   
Ocena:
0
Dzieki.
21-01-2009 20:06
Alchemist
   
Ocena:
0
Zachęciłeś mnie do lektury tej powieści.
21-01-2009 22:31
~Rust

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Tomasz Maroński, nie Moroński.
22-01-2009 09:45
inatheblue
   
Ocena:
0
I efektowność, a nie efektywność...
Macie złośliwego chochlika internetowego :)
Czyżby ktoś hodował gremliny?
26-01-2009 19:16

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.