» Blog » RuneQuest 6ed
16-07-2015 22:10

RuneQuest 6ed

W działach: RPG | Odsłony: 371

RuneQuest 6ed

Podobnie, jak tysiące Mistrzów Gry, Narratorów, Starostów i Moderatorów, co jakiś czas wpadam na pomysł Genialnej Gry. Systemu jednocześnie prostego, precyzyjnego, elastycznego, rozwojowego, prostego do nauki i z masą fajnych opcji do wykorzystania przez graczy. Pisałem np.  drugie D&D 4ed, tzn. grę z taktyczną, abstrakcyjną walką i „normalnym” trybem fabularnym. Miałem chyba z tuzin zaczętych systemów, z których chyba ze dwa wyszły na poziom testów ze znajomymi. Oczywiście, były kulawe jak diabli, niezbalansowane, niewygodne, nieintuicyjne – czyli ogólnie słabe. Ostatnim hitem w moim „systemotworzeniowym” folderze była mechanika w miarę uniwersalna, mało heroiczna, która opierała by się na wykupywaniu różnych efektów po rzucie kośćmi (MG dodawałby „czarne” kości, które oczywiście potem mógłby wymienić na komplikacje). W tych zasadach biegłości w broni miały być rozwiązane tak, jak w moim starym 3k10 (gracz wykupuje umiejętności jako konkretne style, nie pojedyncze rodzaje broni). Miały być lokacje trafienia, punkty akcji, bardzo ważne miały być zbroje i tarcze.

Tymczasem trafiłem na RuneQuest 6. Są efekty specjalne po skutecznym trafieniu lub obronie, są lokacje, punkty akcji, jest krwawo, mało heroicznie, za to bardzo realistycznie (w takim subiektywnym rozumieniu tego słowa). Po raz kolejny wyszło, że notatki mogę wrzucić do kosza (albo zamrozić na kolejne 3k10 lat) – RQ6 to kompletna, działająca, choć dość trudna gra.

Dawno nie czytałem tak dobrego podręcznika. Choć korzeń mają wspólny, to nie pisany suchym, nudnym językiem Basic Roleplaying. Choć napakowany jest przykładami, nie są to sytuacje na odwal się. Scena walki pokazująca wykorzystywanie manewrów, efektów specjalnych i innych sztuczek jest niesamowita. Główna bohaterka walczy z centaurem, rozbraja go z halabardy, cudem unika przebicia na wylot lancą, po czym sięga po wyrwaną przeciwnikowi broń i wykorzystuje jej zasięg podczas kolejnej szarży. Niby nic, ale jak mocno się to różni od klasycznego „tojagotnęzasześć”? Znam gry, w których opłaca się nie tylko durnie atakować (choćby Fate), ale są rzadkością na morzu miernoty i szerszych wodach oceanu przeciętności.

Wspomniałem wcześniej o realizmie. Jak realizuje go RuneQuest 6? Na masę sposobów. Po pierwsze, każdy bohater ma pewne umiejętności, które powinien mieć każdy. Żadne tam pakowanie Zmysłu walki, Spostrzegawczości, Karabinu i Sztuk walki na 10. Po drugie, postać częściej się męczy, niż zostaje ranna (jest świetny przykład o złodzieju, który nie odpoczywa po forsownym marszu i ginie zabity przez strażnika skarbu). Zmęczyć się można nosząc zbyt ciężki pancerz, zbyt wiele przedmiotów, wystawiając się na zimno, gorąco, nie jedząc i nie pijąc, walcząc, biegając, i na sto innych sposobów. Po trzecie, wszystko ma tu ręce i nogi – kiedy jest mowa o pułapkach, autorzy nie opisują magicznych, nie wiadomo jak działających mechanizmów, tylko coś co ma prawo zaistnieć (i tu kolejny, genialny przykład: pułapka, która jest posągiem z włócznią – kiedy ktoś nadepnie na złą płytkę, ramię z włócznią opada na ofiarę). Po czwarte, walka tu nie wygląda jak starcie dwóch wiedźminów, tylko normalna potyczka. Nie nosisz pancerza i zbierasz siekierą w łeb? Jesteś wyeliminowany. Jesteś chuchrem i zakładasz płytówkę? Nie przejdziesz w niej kilometra. Chcesz uskoczyć przed atakiem? Spoko, ale lądujesz na glebie. Po piąte, nie ma cholernego, języka uniwersalnego! Drobiazg, ale mocno cieszy. Po szóste, możesz zapomnieć o parowaniu sztyletem miecza dwuręcznego. Po siódme… Długo by wymieniać. RQ6 jest trochę elastyczny, ale ten poziom realizmu jest w sam raz. Tak na sucho wydaje mi się, że te zasady są bardziej warhammerowe niż to, co pokazało Black Industries. Strzeliłbym, że biją też na łeb Pierdycję, ale zbyt słabo ją pamiętam.

Nie przeczytałem jeszcze całego podręcznika, ale już po tym, co widziałem, gorąco polecam ten system. Na pierwszy rzut oka widać, że opanowanie go będzie trudniejsze, niż np. z Fate Core, ale sądzę, ze warto. Każdy może się zresztą przekonać o tym sam – wydawca zamieścił na swojej stronie darmową wersję Essentials. To jakieś dwieście stron tekstu (podstawka jest ponad dwa razy grubsza). Dość by wyrobić sobie opinię.

Mam z RuneQuestem tylko jeden problem. Zdobyłem podręcznik w wersji elektronicznej, ale w przypadku tej gry często trzeba sięgać do informacji z innych części. Wolałbym „kartkować” go na papierze, niestety Rebel i Amazon go nie mają, a inne sklepy żądają strasznych cen. Jeśli więc Czytelniku masz na swojej półce RQ6 i jesteś zdania, że to zła gra, chętnie ją od Ciebie przygarnę!

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Tyldodymomen
   
Ocena:
0

Niewątpliwie podręcznik dobrze się czyta - quasirealistyczność trafia bez pudła w polskie  klimaty  a po odrobinie gimnastyki można zrobić z tego silnik do wiedźminRPG. Niestety w praniu wychodzi dosyć topornie  a sam element losowy w kreacji postaci już na wstępie eliminuje przeciętną postać z opłacalnej mechanicznie improwizacji.

Tradycyjnie polecam FATE 3.0 na mechanice Age of Arthur do średniowiecznego fantazy.

16-07-2015 22:41
Enc
   
Ocena:
0

Oj tam, oj tam. Może to gra jak Torchbearer? 

16-07-2015 22:50

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.