» Blog » Rozwój postaci a trudność gry
28-03-2011 22:51

Rozwój postaci a trudność gry

W działach: rpg | Odsłony: 6

Ostatnio siedząc w pubie, wypijałem oceany piwa, śpiewałem krasnoludzkie piosenki o złocie i brodzie a przy okazji rozmawiałem o rpg. W trakcie rozmowy został poruszony dość interesujący problem który bardzo często jest kompletnie ignorowany przez mistrzów i graczy. Chodzi o podejście że gracze powinni być stawiani przeciwko wyzwaniu o poziomie trudności dopasowanym do drużyny.

 

czytaj dalsze wypociny na moim blogu

Komentarze


von Mansfeld
   
Ocena:
0
Tekst nie odkrywa niczego ani nie wyważa żadnych zamkniętych drzwi.

Popełniasz zasadniczy błąd w rozumowaniu: dostosowanie wyzwań do postaci to nie sztywna rama, a narzędze pozwalające dobrać takie wyzwania, które są w zasięgu drużyny do pokonania (niezależnie, czy metodą kopniaka w drzwi, "gatlinga", rąbaniem mieczem, bawieniem się w podchody czy dyplomatyczną rozmową). Nie definiuje to od razu, że wyzwania mają być "do przejścia".

Z ostatnim akapitem się nie zgadzam. Dostosowanie wyzwań pozwala na dobranie trudności zbliżonych do możliwości postaci (czyli porównywalnych, łatwiejszych i trudniejszych). Rozwijanie postaci ma sens, bowiem postać zawsze powinna napotykać proste i trudne przeszkody. W tym przypadku, aspekt dostosowywania wyzwań do poziomu drużyny tylko nieznacznie ogranicza (tak, aby po części ustrzec MG przed omyłkowym przesadzeniem z trudnością/łatwością) spektrum zdarzeń.

A za mem "planszówkowości D&D 4.0" to zarobiłeś u mnie minusa. Idąc tą argumentacją jaką przedstawiłeś, wszystkie edycje WFRP to "bitewniak planszówkowy oblany paroma kroplami klimatu", a SWEPL to symulator skirmishy na planszy.
28-03-2011 23:11
Morel
   
Ocena:
+4
LdN - pierwszy teoretyk Poltera, heh.
Ale to prawie jak z Twoimi tekstami - też nie wyważają zamkniętych drzwi, ani nie odkrywają czegoś nowego.
Może poza ilością godzin i sesji w stosunku do kolejnych tygodni/miesięcy.

Mniej spinki, więcej luzu gościu.
28-03-2011 23:15
von Mansfeld
   
Ocena:
0
@Ank

Swoje, co wiedziałem o teorii RPG na ten temat napisałem. ;) Nie spinam się. Tylko grzecznie punktuję i odpowiadam na (hipo)tezy, jakie rzucono w tej notce blogowej.

I tak gram w RPGa, który przez wielu nazywany jest "karcianką". ;)
28-03-2011 23:20
37965

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@Laveris de Navarro
Popełniasz zasadniczy błąd w rozumowaniu - hobibit nie pisze o dostosowywaniu wyzwań do postaci jako o sztywnej ramie, lecz błędnym posługiwaniu się tym narzędziem.

A z ostatnim akapitem hobibita się zgodzę i nie bardzo rozumiem Twój argument. Piszesz o oczywistościach, które bez wątpienia autor dostrzega, całkowicie pomijając - iż wypowiada się on o braku sensu, w jego opinii, takiego podejścia.

Autor swoje, Ty swoje. A teksty niekoniecznie muszą być odkrywcze, mogą być również - na co hobibit we wstępie wskazał, zwykłą obserwacją.
28-03-2011 23:54
Kamulec
   
Ocena:
+6
W swojej obecnej głównej kampanii D&D ZK (prowadzonej od IX 2005) kreuję świat niezależny. Ba - ponieważ samemu nie lubię zabijać BG robi to za mnie los. Mam ustalone co można spotkać z jaką szansą w danym miejscu (zwykle biorę gotowe tabele i wykluczam to, co nie ma sensu). BG chcą iść na 1. poziomie w góry Srebrnych Marchii? Proszę bardzo. Co prawda daje im to 95% na zgon, ale gracze mają wolna rękę. Spotykają oddział orków? Może być tam barbarzyńca na 10. poziomie. Atakują - muszą się liczyć z ryzykiem. Rozsądniej zwykle nie atakować.

Nie można jednak powiedzieć, że można całkiem olać dostosowywanie wyzwań. OK, jak zadanie jest opcjonalne, a gracze mogą użyć wieszczenia, to ich sprawa, jak wlezą na 5. poziomie do siedziby licza. Co zaś, jeżeli ich postacie będą fabularnie zobligowane do udania się w dane miejsce? W tym wypadku stosuję zasadę, że wyzwanie, do którego BG zostają zmuszeni przez fabułę (chyba, ze się sami najpierw wkopią) jest możliwe do zakończenia bez uśmiercenia całej drużyny. Podobnie - jeżeli BG mają 3. poziom i jest 0,01% na to, że akurat nadleci smok i ich zaatakuje, to smok na 100% nie nadleci, bo gracze nie popełnili błędu.

Wybacz chaotyczny komentarz.
29-03-2011 02:51
Albiorix
   
Ocena:
+2
Ha, zgadzam się z autorem w zupełności :)

Moje podejście jest takie, że poziomy trudności są w miarę znane. Potężne potwory i niebezpieczne miejsca owiane są legendą i wystarczy znać popularne piosenki żeby wiedzieć gdzie nie chodzić poniżej X poziomu. O średnich i mniejszych potworach / armiach / cokolwiek można się zwykle dowiedzieć na mniejszym obszarze. Te informacje są zwykle podawane w formie pieśni, eposów czy plotek, niemniej są zwykle bardziej precyzyjne i prawdziwe niż legendy o smokach w prawdziwym świecie - w końcu tutaj od obiegu informacji o potworach zależy przetrwanie ludzi i społeczeństw.

15-poziomowy ork czy goblin nie wyskoczył wczoraj z jaskini - kiedyś musiał ten poziom zrobić. Można usłyszeć o splądrowanych wioskach i zabitych wojach na których nabił ten poziom i już wiemy że z tutejszymi orkami lekko nie będzie.

Armie zwykle mają oficerów na wyższym poziomie niż szeregowców a generałów na wyższym poziomie niż reszta oficerów. Magowie mają swoje własne oznaczenia, symbole i tytuły po których inni magowie mogą poznać który silniejszy.

Większość świata jest mniej lub bardziej podobna do feudalizmu, który w świecie z poziomami postaci jest zdecydowanie najsensowniejszą formą organizacji społeczeństwa. Silne bojowo postaci w większości mają tytuły rycerskie i w dziesiątkach pojedynków i turniejów ustalają sobie kto jest silniejszy a kto słabszy. Słabsi zostają wasalami silniejszych. Wystarczy więc trochę heraldyki i odrobina wiedzy o turniejach z ostatnich lat i już z grubsza wiemy czy spotkany przez nas wojak wraz z pocztem jest do nas dostosowany poziomem czy nie :)

Zadaniem drużyny jest nauczyć się tłumaczyć sobie pieśni rycerskie na poziomy trudności i na tej podstawie wybierać tam, gdzie przetrwają :)
29-03-2011 02:52
Kamulec
   
Ocena:
0
U mnie na sesji też oczywiście jest sposób, aby się dowiedzieć, jak duże jest ryzyko, a graczy w tym głowa, jak to zrobią.

Acz jak napisałem sam stosuję to od może 6 lat, jest też sugestia o takiej opcji w PMP D&D. Tak więc w notce nie widzę nic oryginalnego.
29-03-2011 02:54
hobibit
   
Ocena:
+1
Żeby mieć jasność, nie piszę żeby wyważyć drzwi. Pisze bo chciałem coś powiedzieć więc to napisałem.
Uważam że mam racje bo, zazwyczaj jestem mistrzem gry ale tekstem rzucił gracz który zazwyczaj jest graczem, a... gracz ma zawsze racje :)
A co do dnd i planszówki... zasięg czarów podawany w polach? Postać rusza się 6 pól do przodu? Kula ognia wybucha i obejmuje obszarem kwadrat 3x3 pola?
29-03-2011 08:32
dzemeuksis
    W kwestii cRPG
Ocena:
+1
Jeśli chodzi o wczuwanie się w postać w cRPGach, zawsze przeszkadzała mi skalowalność świata pod kątem poziomu postaci/drużyny. Dlatego jednym z moich ulubionych cRPGów jest Divine Divinity, w którym świat jest "raz na zawsze" ustalony.
29-03-2011 09:24
Ramirez Kel Ruth
   
Ocena:
+1
Jeżeli chodzi o niektóre przykłady maniakalnego dostosowywania skali wyzwania do poziomu gracza - śmiało mogę podać grę cRPG pt. TES: Oblivion.

Kto grał, ten wie, że wraz z bohaterem potwory spotykane nawet w tych samych miejscach, co wcześniej levelowały wraz z awansami postaci gracza. Doprowadzało to do tak kuriozalnych sytuacji, że np. bandyci po pewnym czasie nosili najdroższe i najlepsze zbroje (szklane, mithrilowe itd.) i nie dało się zrobić kroku w lesie, by nie napotkać jakiegoś mitycznego stwora.

W przypadku moich doświadczeń z DnD, to muszę przyznać, że sam nie stosowałem się do zaleceń mechaniki (dostosowywanie SW w bestiariuszu do drużyny). Bywało, że drużyna na poziomie 3 spotykała smoka i musiała sobie z nim poradzić w jakiś niekonwencjonalny sposób (np. zwalić mu sklepienie lochu na głowę). Bywało też, że drużyna o wyższym poziomie przez swoją głupotę wchodziła do wioski prymitywnych humanoidów i była zalewana przez zastępy wojowników chroniących osady.

Dla mnie SW to tylko jakaś tam wskazówka ale nie coś, wokół czego buduję przygody. Jeżeli gracz chce wejść do leża smoka, to wejdzie tam i spotka tam wysokopoziomowego przeciwnika, a nie pisklaka, byle mógł zdobyć na nim XPa. Z racji, że lubię również zaskakiwać graczy i zmuszać ich do myślenia (czasem do ucieczki), bywa, że rzucam im pod nogi silniejszych przeciwników - zwykle kończy się to ciekawymi rozwiązaniami, albo walkami, które są zapamiętywane na naprawdę długo.

Pozdrawiam, Ramirez!
29-03-2011 10:19
Aesandill
   
Ocena:
0
Swoją opinie wyraziłem juz plusami - nie bede dublował, lecz mam jedne małe czepialstwo.

IMHO irytującą sprawą są blogi z linkiem do innego bloga.
Jak przekleja się kawałek tekstu, to po co się rozbijać.
Ja zwykle sobie odpuszczam jak coś takiego widze.

Pozdrawiam
Aes
29-03-2011 15:31
hobibit
   
Ocena:
+1
Może trochę irytujące ale zależy mi też na tym żeby ktoś wchodził na bloga.

Następny wpis rzucę cały na polterze.
29-03-2011 19:32

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.