» Blog » Rozmowy z profesorem Eugene la Roux w nowym wieku - O absolucie
28-01-2012 12:45

Rozmowy z profesorem Eugene la Roux w nowym wieku - O absolucie

Odsłony: 2

   -Jeżeli pyta mnie pan o Absolut, to poza oczywistym skojarzeniem z absolutnie pysznym napitkiem, rozumiem Absolut jako wyraz boskości, jej emanacja, czy też istotowość, ale żeby o nim mówić w sensowny sposób i nie popaść w typowo ludzki punkt widzenia, któremu tak daleko do boskości, jak kozom do kozaków zaporoskich, a właściwie, to jeszcze dalej, należy zacząć od pojęcia wolności. Wolności absolutnej. Wolności tworzenia, stwarzania rzeczywistości i siebie. Proszę sobie wyobrazić, że może pan wszystko...                  

  -No...-zaczynam niepewnie, ale zachęcony dobrotliwym spojrzeniem profesora próbuję opisać to co przychodzi mi do głowy-...myślę, że zacząłbym od wprowadzenia pokoju ogólnoświatowego, potem wziąłbym się za całkowitą poprawę życia...

   -Humanista z pana i nawet to rozumiem, ale widać ten ludzki punkt widzenia, z którego pan wychodzi. Za przeproszeniem, jest pan mocno ograniczony. Proszę puścić wodze fantazji! Obdarzam pana boskimi atrybutami, a pan się sam ogranicza. No niech pan chwilę pomyśli.

  -Ja wiem? Może kosmos. Zmienić go tak...hmmmm...mógłbym stwarzać gwiazdy, układać je jak chcę.

  -Dobrze, już dobrze. Nie może pan powiedzieć dokładnie co mógłby pan zmienić na lepsze, bo nie zna pan innego życia poza swoim ludzkim, a jednocześnie chce pozostać humanistą i zdaje sobie pan sprawę z tego, że takowe- mam na myśli inne- może istnieć i być zupełnie nie podobne do pańskiego, a to znaczyłoby, że ma też inne potrzeby, których pan nie zna, więc jeśli chciałby pan je poprawić, to najpierw musiałby pan je poznać. Proszę postawić się zatem w roli, a przynajmniej spróbować, boskiej. Ma pan atrybut całkowitej wolności stwarzania, jest pan poza czasem, wieczność to dla pana zaledwie nic. Może pan wszystko.

  -Czynie zatem tak, aby wszystkim było dobrze- stwierdzam niepewnie. 

  -Wszystkim, to znaczy nikomu, bo co dobre dla jednego, innemu może sprawiać przykrość. To zawsze był dylemat zakresu wolności, ale ja pana stawiam poza tym dylematem. Niech pan spróbuje inaczej. Jest pan sam, bo absolut zawsze jest sam i wszystko co pan stworzy nie może być złe. Jak gwiazdy, czy galaktyki. One po prostu są. Nie są ani złe, ani dobre. Stwarza pan wszechświat za wszechświatem, czyni je pan pięknymi, obleka je w matematyczną i fizyczną doskonałość, i wszystko to dzieje się milionami lat...dla nich, a dla pana to zaledwie mrugnięcie powiek...

  -Już wiem! -podekscytowany krzyczę- Wiem Profesorze, co chce Pan przez to powiedzieć. To wszystko nuda.

  -Brawo mój drogi. Jednak nie jest pan tak ograniczony jak zakładałem- bez obrazy oczywiście. Nuda. Niekończąca się nuda. Wolność absolutna, to nuda absolutna. Jeżeli możesz wszystko i stoisz poza czasem, to ogarnia cię nuda, bo sama możliwość czynienia wszystkiego w jednej chwili, implikuje bezsens tej czynności. To co wydaje się tak pociągające, czyli całkowita wolność i wszechmoc, staje się niczym innym, jak tylko nudą. Wieczną nudą. I nie jest to wcale jakieś wielkie odkrycie.

Co pan lubi jeść?

  -Tiramisu- strzelam nieco zbity z tropu.

  -Proszę zatem sobie wyobrazić, że dostaje pan na śniadanie, obiad i kolację, tylko tiramisu, i dzieje się to bez końca...

  -Fuj- mówię z obrzydzeniem.

  -Tak właśnie! - mówi zadowolony profesor- Nawet największa przyjemność, którą będziemy doświadczać w nadmiarze, stanie się dla nas katorgą największą.

  -Ale to by znaczyło, że Stwórca jest najsmutniejszą i najtragiczniejszą postacią... jeśli się w niego wierzy oczywiście- dodaję w pośpiechu.

  -I tacy jesteśmy mój panie.

  -Nie rozumiem?- pytam mocno zaskoczony.

  -A co na miejscu Stwórcy zrobiłby pan?

  -Hmmm...

  -Ograniczenie! Ograniczenie, to słowo klucz. Jeżeli jestem całkowicie wolny i wszechmocny, to jedynym sposobem na nudę tej egzystencji, jest ograniczenie swoich możliwości. I to drastyczne ograniczenie, bez wiedzy o nim.

  -Chce Pan powiedzieć...

  -Tak! Wszyscy jesteśmy Stwórcą, który zapragnął się nie nudzić.

2
Notka polecana przez: Ardavel
Poleć innym tę notkę

Komentarze


earl
   
Ocena:
+1
Tekst jest dobry, ale strasznie męczący pod względem formy. Powinienieś stosować entery i zaczynać nową wypowiedź od nowej linijki.
30-01-2012 20:54
hoMaro
   
Ocena:
0
Gombrowicz ze mnie taki, jak z kurczaka orzeł, więc walka z formą jest mi...no jakoś mi nie jest.
Ulisses Joyce'a to nie był i nie będzie, a Harvey Phillip Spector jest mi bliski muzycznie, więc ścianę piśmiennictwa przez przypadek zapodałem, choć w żadnym wypadku na ścianie dźwięku powyższego się nie chciałem wzorować- przypadek to był...jeśli komuś to na myśl rzuciło się [ mniemam, że nikomu, ale zawsze dobrze jest robić dobre wrażenie ].
Zatem przepraszam...i mniemam, że fascynatów formy nieco już udobruchałem.
31-01-2012 19:51

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.