Rozmowy o Wyobraźni #4 - Saga o wiedźminie

Autor: baczko, gower, Asthariel

Rozmowy o Wyobraźni #4 - Saga o wiedźminie
baczko: Wiedźmin, rozpoczęty opowiadaniem Andrzeja Sapkowskiego w 1986 roku, rozrósł się do dwóch tomów opowiadań i pięciotomowej sagi, wydawanej w wielu przekładach (niedawno także w Chinach), doczekał się komiksów, filmu i serialu, a także gry komputerowej, której druga część niedawno wyszła. Jak sądzicie, co w prozie pisarza zadecydowało o tak olbrzymim, niespotykanym w Polsce, sukcesie?

Asthariel: Jak dla mnie odpowiedź jest prosta – Wiedźmin zwyczajnie nie miał konkurencji. O ile się nie mylę, saga Sapkowskiego była pierwszym naprawdę docenionym polskim dziełem fantasy, które wyznaczyło szlak innym twórcom. Do tej pory nie mieliśmy prawdziwego przedstawiciela tego gatunku, a tymczasem Wiedźmin zapewnił nam dodatkowo mroczny klimat, cynicznego bohatera, całe mnóstwo nawiązań do baśni i polskiej rzeczywistości, a także sporo humoru. Czego tu można nie polubić?

Gower: Proza Sapkowskiego faktycznie jest fenomenem. Od ponad dwudziestu lat sięgają po nią kolejne pokolenia i odnajdują w przygodach Geralta coś dla siebie. Co? Uważam, że saga przyciąga przede wszystkim bohaterami i światem. Zarówno sam wiedźmin, jak i jego przyjaciele są bardzo wiarygodni. Nie wydają się wyciętymi z papieru laleczkami, ale istotami z krwi i kości. Motywacje postaci są zrozumiałe, bohaterowie mają także swoje problemy, rozterki i fanaberie. Widzimy więc ludzi (i nieludzi) szlachetnych, na wskroś złych, ale też takich, którzy po prostu starają się jakoś wiązać koniec z końcem. Sapkowski nie unika trudnych problemów moralnych, ale, co istotne, nie narzuca swoich poglądów. To czytelnik musi zmierzyć się z przedstawioną sytuacją i samodzielnie do niej ustosunkować.

Do tego wszystkiego dodać należy fakt, że Wiedźmin to po prostu kawał świetnie napisanej literatury. AS jest mistrzem we władaniu słowem i czytanie jego książek to czysta przyjemność. Wielokrotnie zdarzało mi się wracać do ulubionych opowiadań, by jeszcze raz znaleźć się, choćby na chwilę, w tym fantastycznym świecie.

baczko: Nie miał konkurencji? A choćby Anna Brzezińska i jej Saga o zbóju Twardokęsku, która pojawiła się nieco później? A Pilipiuk z Wędrowyczem? Oba te uniwersa mają olbrzymi potencjał, są w Polsce niesamowicie poczytne, a sukcesu jak Wiedźmin nie odniosły. Tak że nie doszukiwałbym się wielkiej wartości języka u Sapkowskiego – to solidna, rzemieślnicza robota, ale do poziomu Twardocha, Dukaja czy Szostaka naprawdę dużo mu brakuje.

Asthariel: Twardokęsek pojawił się znacznie później, wtedy, gdy cała saga o wiedźminie była już skończona – tak więc konkurencji brak. I dla odmiany doszukiwałbym się jednak wartości języka u Sapkowskiego – dialogi są mistrzowskie, ośmieliłbym się stwierdzić, że najlepsze w całej polskiej fantastyce. Ich jakość możemy docenić dzięki świetnie wykreowanym bohaterom: Geraltowi, Milvie, Regisowi, Jaskrowi, Zoltanowi, Angouleme, Cahirowi… Podobnie błyszczy niemal każda postać drugo-, a nawet trzecioplanowa. To właśnie bohaterów uważam za największą zaletę cyklu – z łatwością wzbudzają emocje w czytelniku zarówno sympatię, jak i niechęć, a czytając o krzywdach, jakie ich spotykają, bardzo często bezsilnie zaciskałem pięści, mając nadzieję, że wkrótce los postaci się poprawi. Jeśli autorowi udało się zmusić czytelnika do przejmowania się losami fikcyjnych bohaterów, jest to oznaką, że odniósł sukces.

Gower: Nie mówię, że saga o wiedźminie jest porównywalna z dziełami Słowackiego czy Mickiewicza. Mimo to jednak Sapkowski jest erudytą – mistrzowsko operuje słowem i sprawia, że jego utwory po prostu przyjemnie się czyta. Podobną właściwość można zaobserwować w cyklu o Harrym Potterze, który zdobywa sobie fanów właśnie tą łatwością odbioru. Do tej łatwości AS dodaje jednak kolejne warstwy: wspaniałych bohaterów, wiarygodny, tętniący życiem świat, zwykłych ludzi zmagających się ze zwykłymi problemami. Wiedźmin jest powiewem świeżości w gatunku: zarówno opowiadania, jak i saga zawierają dużo elementów euhemeryzacji. W tych pierwszych dotyczyła ona popularnych baśni, w drugiej zaś – kanonu literatury fantasy. Czytając przygody Geralta, ma się wrażenie, że tak właśnie powinny one wyglądać. Że nic nie jest uproszczone czy ugrzecznione. Wybitnie przyczynia się do tego kreacja głównego bohatera. Nie jest on nieskazitelnym rycerzem w lśniącej zbroi, ale człowiekiem, z którym możemy się utożsamić. Mimo że wyzywany jest od mutantów i odmieńców, to właśnie on jest najbardziej ludzki spośród wszystkich pokazanych postaci.

Asthariel: To akurat nic dziwnego, w końcu niewiele osób lubi czytać o przygodach bezdusznych egoistów. Geralt jest typem cynicznym i sarkastycznym, ale w głębi serca sympatycznym – to gość, z którym chciałoby się zaprzyjaźnić. A nawiązując do "odbaśniawiania" znanego z opowiadań – to właśnie dlatego większość czytelników uznaje opowiadania za najlepszą część wiedźmińskiej twórczości Sapkowskiego. W swych pierwszych książkach autor postmodernistycznie bawi się znanymi nam baśniowymi schematami i stawia świat przedstawiony na głowie. Ten koncept jest zabawny, ale i interesujący. Z kolei w pięcioksięgu postawił na długą fabułę, i poważniejsze wątki, co jednak nie wszystkim przypadło do gustu. Osobiście preferuję późniejsze tomy – głównie za to, że Geralt zdobywa swą wierną drużynę, jak w erpegach.

baczko: No właśnie, bohaterowie – bo kto z nas nie utożsamiał się z Geraltem?

Ale oprócz tak wyrazistego i, obecnie, ikonicznego już bohatera Sapkowski zrobił coś znacznie więcej – zapełnił resztę sagi mnóstwem równie interesujących, ale nie przyćmiewających wiedźmina, postaci. Milva, Regis, Cahir, Ciri, Yennefer, krasnoludy, inni wiedźmini, Jaskier, pojedynczy wojacy – każdy z nich odgrywa ważną rolę w opowieści, zapadając w ten czy inny sposób w pamięć, ale to cały czas historia Geralta. Oni wszyscy są doskonale wkomponowani w jego kreację, uwypuklają pewne cechy białowłosego, a większość z nich jest porównywalnie intrygująca.

Bezpośrednio z tego wynikają genialne, niekiedy, dialogi: czasem rubaszne, pełne humoru i ironii, a kiedy trzeba – poważne. Co więcej, można w nich znaleźć liczne odwołania do naszej rzeczywistości.

Gower: Mnie najbardziej podobają się dwie pierwsze części sagi: Krew elfów i Czas pogardy, a zwłaszcza fragmenty dziejące się w Kaer Morhen. To w tych tomach poznajemy głównych bohaterów powieści, a wartka i emocjonująca akcja sprawia, że błyskawicznie pochłania się kolejne strony. Także wśród opowiadań mam jednak swoje ulubione. Trochę poświęcenia zawsze budzi we mnie największe emocje – wzruszenie, ale i złość. Właśnie to opowiadanie sprawiło, że nie lubię Yennefer. Zupełnie innych doznań dostarcza natomiast Wieczny ogień. Jest to lekki i zabawny opis nowigradzkich przygód Geralta i Jaskra.

Bardzo ciekawe może być obserwowanie losów poszczególnych bohaterów. Wystarczy przywołać postacie takie, jak Emhyr var Emreis czy Coën. Rozbudowanie pobocznych wątków sprawia, że dzieła Sapkowskiego można czytać wielokrotnie, za każdym razem odkrywając nowe smaczki i zależności.

Asthariel: Cały czas słodzimy twórczości Sapkowskiego, ale nie wolno nam zapomnieć, że posiada też wady. Tym, co mnie najbardziej zirytowało podczas lektury, było (nie)sławne zakończenie: każdy, kto czytał, wie, o co chodzi. Moim zdaniem autor chciał za wszelką cenę pokazać nam, że "to jest ponura powieść, tak samo jak ponure jest życie, nie będzie happy-endu!", ale w pewnym momencie po prostu przesadził. Dlatego też w moim przypadku finał sagi wywołuje nie tyle smutek z powodu zakończenia losów bohaterów, co złość na najbardziej leniwy sposób domknięcia wątków.

baczko: Kwestia zakończenia to najczęstszy zarzut stawiany Sapkowskiemu – dla mnie ma ono swój pokrętny sens, dla każdej z tych postaci w momencie odnalezienia Ciri kończyła się droga życiowa, ich przeznaczenie. Dodatkowo, wypełnia się to, co powiedziano o Geralcie: "Miecz
przeznaczenia ma dwa ostrza, jednym jesteś ty, a drugim śmierć".

Wskazałbym na inne wady: skłonność do rozbuchanych, przefilozofowanych dialogów, często w wykonaniu postaci, po których czytelnik zupełnie się tego nie spodziewa. To, że Geraltowi w niektórych momentach sprzyja niesamowite szczęście, ratując go z niebywałych opałów.

Gower: Moim zdaniem obaj przesadzacie. Zakończenie może wywoływać oczywiście złość i smutek u każdego fana, ale nie jest to argument przeciwko autorowi. Uważam, że saga zakończyła się rozsądnie – trudno byłoby mi sobie wyobrazić życie Geralta, Yennefer i Ciri po tych wszystkich wydarzeniach. Także dla pozostałych postaci powrót do normalnego życia wydaje mi się niemożliwy. Każda opowieść musi się kiedyś skończyć i to do autora należy decyzja jak. Wydaje mi się więc, że nawet jeśli inaczej wyobrażaliśmy sobie losy bohaterów, to nie jest to podstawą do krytykowania twórcy. Dodatkowo temat pobytu Geralta i Yen na wyspie wśród mgieł został bardzo ciekawie rozwinięty przez CD Projekt RED w Wiedźminie 2.

Dialogi zawsze były dla mnie jedną z najmocniejszych stron twórczości Sapkowskiego. Także te dotyczące problemów moralnych czy praw rządzących światem. To właśnie celne uwagi padające z ust postaci pobocznych trafiają do czytelnika silniej niż kwestie głównych bohaterów.

Jeśli mam szukać słabości w sadze o wiedźminie, wskazałbym na wątek podróży w czasie. Próba rzetelnego opisania ingerencji w przeszłość niemal zawsze kończy się chaosem pełnym paradoksów. Doświadczył tego James Cameron w swoim Terminatorze i doświadczył tego także Andrzej Sapkowski. Po prostu nie da się wyjść obronną ręką z tematu, który sam w sobie jest sprzeczny.

Asthariel: Za to mnie ten wątek nie przeszkadzał, zwłaszcza, że aż tak wiele miejsca w powieści nie zajął. Nie zauważyłem też owego chaosu i paradoksów – po prostu rozwinięto możliwości Dziecka Starszej Krwi, wyjaśniając, czemu jest tak wyjątkowe.

W Wiedźmina 2 jeszcze nie grałem, ale niemal każdy, kto miał styczność z grą, chwali fabułę, więc coś w tym jest. Ta z pierwszej gry, choć niezła, nie dorównuje niestety twórczości Sapkowskiego – ale z drugiej strony, czy ktokolwiek się tego spodziewał? Mimo to cieszę się, że uniwersum Wiedźmina nie zostało opuszczone, i choć autor stwierdził, że nie chce więcej o nim pisać, to wciąż mamy sposobność śledzić dalsze losy Geralta, Jaskra i innych.

Byłbym zachwycony, gdyby za kilka lat, po premierze jeszcze jednej części gry, powstała ekranizacja. Zdaje sobie sprawę, że na filmach na podstawie gier ciąży klątwa, ale po pierwsze, ta zdaje się przemijać (np. niezły Książę Persji), a po drugie – i tak ewentualny film nie będzie gorszy od serialu.
 
baczko: Czyli obaj tęsknicie za Geraltem? Ale o czym Sapkowski mógłby pisać w kontynuacji? O Ciri podróżującej między światami? O cudownie zmartwychwstałym, jak w grze, wiedźminie? I o czym Wy jeszcze chcielibyście poczytać?
 
Gower: Co jakiś czas pojawiają się informacje o tym, że Sapkowski rozważa napisanie kontynuacji sagi. Oczywiście każdy fan chciałby jeszcze raz zanurzyć się w świecie Kontynentu i znowu przeżyć przygody Geralta, Triss czy Jaskra. Osobiście uważam jednak, że fabuła pięcioksięgu jest zakończona. Kontynuowanie losów zwłaszcza Geralta, Yennefer i Ciri po tym wszystkim, co się wydarzyło, nie miałoby większego sensu. Bardzo chętnie przeczytałbym natomiast o całkowicie innych wydarzeniach w tym samym uniwersum. Być może z udziałem jakichś postaci drugoplanowych z sagi.
 
Asthariel: Wiedźmińskie uniwersum jest na tyle bogate, że materiału na kolejne książki z pewnością by nie zabrakło. Nawet nie trzeba wracać do Geralta i Ciri – w końcu o ile pamiętam, gdzieś tam mogą istnieć jeszcze inne wiedźmińskie szkoły, z których może się wywodzić bohater. Z miłą chęcią poczytałbym więcej o Nilfgaardzie, ewentualnie o intrygach szpiegowskich między wywiadami poszczególnych królestw. Niezłym pomysłem byłoby też napisanie powieści opisującej nadchodzący wielkimi krokami koniec świata i próby powstrzymania go przez czarodziejskie frakcje.
 
baczko: A mnie się wydaje, że ta saga nie powinna mieć kontynuacji. Utożsamiam ją z osobami Ciri i Geralta – skoro ta dwójka zniknęła, o kim miałaby traktować kolejna część? Nie umniejszając talentu Sapkowskiego – nie wierzę, by umiał stworzyć kolejne tak ciekawe i charyzmatyczne charaktery, a oglądanie tego samego świata oczami Nilfgaardu czy zimnych czarodziejek zupełnie mnie nie kręci.
 
Gower: Uważam, że z tego świata można jeszcze sporo wycisnąć, ale wymagałoby to dużo pracy. Sapkowski mówił w zeszłym roku, że w najbliższym czasie zamierza eksperymentować z podgatunkami fantasy. Może więc rzeczywiście zobaczymy kiedyś na sklepowych półkach powieść łotrzykowską osadzoną fabularnie w Novigradzie lub powieść drogi, w której zwiedzimy z bohaterami Zerrikanię i krainy, gdzie żyją konie w paski. Gdyby autorowi udało się wrócić do tej niesamowitej lekkości, z jaką napisana była saga, sukces byłby murowany. Niezależnie od tego, czy w utworze pojawiliby się znani bohaterowie.