» Blog » Rozmówki inteligentne.
19-06-2012 21:00

Rozmówki inteligentne.

W działach: Prywata, Narzekania | Odsłony: 3476

Rozmówki inteligentne.

Się nosiłem z napisaniem czegoś na ten temat, ale notka zigzaka i dyskusja pod nią mnie mocniej zmotywowały. Flejm dozwolony, trololowanie nie.

Temat może bardzo ogólny, ale w sumie tutejsza społeczność składa się właśnie z ludzi inteligentnych.

 

Nie lubię dyskutować z inteligentnymi ludźmi.

Serio. Ale „dyskutować”. Rozmawiać jak najbardziej. Czemu? Z ludźmi inteligentnymi jest ten problem, że wiedzą o czym mówią. Mają własne, wyrobione opinie na wiele tematów, przeważnie mają wiedzę z wielu dziedzin, a co gorsza, błyskawicznie potrafią budować własne zdanie na dany temat, mając do dyspozycji jedynie kilka faktów i innych opinii (często usłyszanych dopiero w momencie dyskusji). Do tego dysponują niesamowitym wręcz przekonaniem, że mają rację. Mają dumę (są inteligentni, więc mają z czego być dumni). Są uparci. Zwykle w parze z inteligencją idą też głęboki cynizm, ironia i złośliwość oraz co najgorsze, ogromne poczucie wyższości (zwłaszcza w momencie wyprowadzenia ‘ciętej riposty’).

Dyskutować z takimi można godzinami, przerzucając się morzem argumentów, konstrukcji retorycznych , ripost, chwytliwych wybiegów językowych itp. Często w konwencji drętwej, nudnej, ciągnącej się niczym smród po gaciach, naukowej dysputy. Nie można nawet w chwili zrezygnowania obrzucić interlokutora inwektywami, kolokwialne wysławianie się też nie przystoi, bo raz że przeczy to zasadom dobrego wychowania, dwa, daje drugiej stronie poczucie wygranej i czyni z nas w ichniejszych oczach kretynem. No i trzeba znać te wszystkie mądre słówka na „e”, jak „eskapizm”, „erudycja”, „epikureizm”, „euceryna”, „transkonduktancja”… a nie, to na „t”…

 

Ale nie w tym rzecz. Bo z głupimi też nie lubię dyskutować, ale wielu z nich ma tę przewagę nad inteligentnymi, że potrafi się czegoś nauczyć. A inteligentnemu się wydaje, że już nie musi, że już nie zostało nic do nauczenia się.

 

Bo te wielowątkowe dyskusje, setki wypowiedzianych zdań i napisanych słów bardzo często do niczego nie prowadzą. Potrafią się przerodzić w szereg monologów, w których każdy chce wygłosić swe kolejne zdanie, zwykle nie zwracając uwagi na poprzednią wypowiedź rozmówcy.

A przecież dobra  ‘dyskusja’, jak dla mnie, z założenia powinna do czegoś prowadzić. Jakichś wniosków. Do zmiany zdania przez jednego z uczestników. Może rzucać nowe światło na jakąś sprawę (np. naukową). Powinna inspirować czy motywować do poznania czegoś nowego („hm, nie myślałem tak o tym zespole, muszę go posłuchać, może to jednak nie taka banda szatanistów”).

 

Dyskusje prowadzące do niczego są do niczego. Rozumiem nawet chęć pochwalenia się czymś, prężenie cojones, prezentację własnych poglądów, z nich też może płynąć jakaś nauka, ale jeśli nawet tego nie ma w kimś kto zaczyna dyskusję, to jest na coś takiego określenie: parcie na szkło.

Ludzie inteligentni zatracili w sporej części zdolność do wyciągania wniosków. Nie mówię, że wszyscy, może nie Ty, czy Ty, ale sporo. A jeszcze więcej nie chce po prostu przyjąć do wiadomości, że ktoś wie lepiej i może się od kogoś czegoś nauczyć…

 

I po co zaczynać dyskusję z takim nastawieniem?

Komentarze


Senthe
   
Ocena:
+2
Mnie przygnębia coś podobnego. Kiedy rozmawiam z ludźmi, których uważam za inteligentnych (aby uciąć próby definiowania), szczególnie w internecie, zwykle dobrowolnie utrzymujemy się w jakiejś niewygodnej formie, w której należy argumentować w sposób wyważony i uprzejmy. Często brakuje miejsca na interakcję po prostu przyjazną, pozostaje tylko czysto intelektualna. Co jest w jakiś sposób smutne. Czytając internetowe dyskusje można się nauczyć bardzo ścisłego myślenia i wyrażania się (ćwiczę), ale łatwo zapomnieć o jakiejkolwiek życzliwości.

Można by się zastanowić, dlaczego tak jest, ale to trochę inny temat.

Mówisz o innej kwestii, o ludziach upartych i przekonanych o własnej racji. Jedynym rozwiązaniem, jakie ja widzę, jest niedyskutowanie z nimi, gdyż na dyskutantów się po prostu nie nadają. Można wysłuchać i zastanowić się nad ich racjami, ale jeżeli przez dłuższy czas mówisz do ściany, próbując przedstawić własny punkt widzenia, którego ściana nie akceptuje i nie słyszy - po prostu nie warto, szkoda czasu i nerwów.

Ale myślę, że na Polteru, na Bagnie, w ogóle w Fandomie natężenie osób, z którymi Warto Rozmawiać, które umieją unikać chwytów erystycznych, które rozumieją, co się do nich mówi, jest i tak większe niż w jakimkolwiek innym znanym mi środowisku. Pewnie dlatego jeszcze tu jestem :P

Hej, dzięki za okazję do refleksji, Khornie :)
20-06-2012 11:50
Krzyś
   
Ocena:
+1
@Selekos
Słownik słownikiem, słownik swoje, a moje rozumienie wynikające z tego co w życiu widziałem, swoje.
Jeśli przez niejasności w definicji wychodzą nam tu jakieś nieporozumienia, to przepraszam. Ale mam nadzieję, że to co piszę można zrozumieć i pomimo różnic w nomenklaturze i że jest nieco bardziej uniwersalne. Wszyscy mniej więcej wiemy o kim mówimy. (no bo możemy nazwać kijek prętem, ale nie zmiania to faktu, że mamy kijek. Możemy nazwać inteligencję mądrością, a mądrość doświadczeniem, jeśli tylko wciąż wiemy o czym mówimy)

@Senthe
Proszę. :)
(choć zaznaczam, że nie bardzo lubię filozofowania i dumania. Zwykle szybciej robię, niż inni myślą. [np. zmywam naczynia, kiedy reszta lokatorów debatuje kto powinien])
20-06-2012 11:57
Szary Kocur
   
Ocena:
+2
Celem argumentacji nie są zazwyczaj osoby mające własne zdanie, a nigdy osoby, które je sobie ugruntowały. To się nazywa awantura.

Cały wic jest w tym, że jeśli ktoś się na czymś zna, to argumenty rzeczowe na kożyść przeciwnika go nie przekonują-inaczej od dawna miał by inne zdanie.

Dyskusje dotyczą więc najczęściej ocen danych zjawisk, a nie ich natury, czyli ich źróła umiejscowione są w ludzkim światopoglądzie, który jednak ciężko zmienić.
20-06-2012 14:38

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.