» Świat Mroku » Lokacje » Romanse i papierosy, cz. 1

Romanse i papierosy, cz. 1


wersja do druku
Redakcja: Katarzyna 'Pani_Ka' Banach
Ilustracje: 1467

Hasło "stare kino" przywołuje zazwyczaj skojarzenia z klasycznymi filmami dla koneserów, hitami sezonu wyświetlanymi dla ratowania kasy kina lub upartym, autodestrukcyjnym trwaniem przy "wysublimowanym" repertuarze. Dalsze skojarzenia przywołują wspomnienia samych wypraw do kina, zajadania się prażoną kukurydzą, podniecenia przed projekcją wyczekiwanego filmu, rozrzewnienia podczas wspólnych wypraw do kina z ukochaną, a także okazji, w których spędzało się seans znacznie bardziej "w kinie" niż "na filmie". Jako ostatnie pojawiają się wspomnienia samych kin, ich różnorodności, charakterystycznego zapachu. Przychodzi nam na myśl specyfika ich wystroju i charakterystyczna, odmienna w przypadku każdego z przybytków, atmosfera danego miejsca.

Nigdy niemal jednak nie ma możliwości poznania obsługi danego miejsca, dowiedzenia się, co dzieje się za jego drzwiami po zamknięciu, jakie tajemnice skrywają poszczególne pomieszczenia. Można tylko zgadywać, co kryje się w nieprzeniknionej ciemności zakątków kinowej sali.

My jednak mamy szansę wejrzeć w głęboko skrywane sekrety trzech starych kin, przyjrzeć się ich losom, dowiedzieć czegoś o ich aktualnych bywalcach oraz poznać związane z nimi opowieści. Jako pierwszemu, przyjrzyjmy się Eclipse. W dwóch najbliższych artykułach poznamy Szmaragd, kino przerobione na nowoczesny klub nocny, oraz Filmtheater - stary, upadły interes.

Eclipse
Eclipse jest kinem, któremu się poszczęściło. Umieszczone w klasycystycznym budynku o fasadzie ozdobionej pełną dostojeństwa kolumnadą, pyszni się wyśmienitym stanem. Lampy oświetlające wejście zalewają swym blaskiem róg krzyżujących się przy kinie ulic. Anachroniczny, tabliczkowy spis projekcji, umieszczony jest tuż przy szerokiej szybie kas. Młode, wdzięczne kasjerki w firmowych uniformach szybko, sprawnie i z uśmiechem wydają bilety, doradzają wybór seansu i przyjmują rezerwacje.

Zaraz po przekroczeniu mahoniowych drzwi obrotowych, klient Eclipse trafia przez iście teatralne szatnie do pełnego przepychu holu. Okrągłe pomieszczenie, rozdzielające się w dalszej części na trzy korytarze prowadzące do oddzielnych sal kinowych. Wyłożone jest marmurem, zdobne w welurowe tapety i okucia z mosiądzu. W tych wnętrzach nie czuć odurzającego zapachu popcornu i napojów gazowanych, nie ma hord rozbieganych dzieciaków, ani wycieczek szkolnych. Tutaj obowiązują inne standardy.

Zamiast stoiska z popcornem i napojami, Eclipse ma ekskluzywną kawiarnię, gdzie tradycyjnie parzona kawa podawana jest w oryginalnej porcelanie, miesza się ją srebrem, srebrnymi widelczykami je się tu również wyśmienite ciasta. Obsługa kawiarni, szatni i kina ubrana jest w nieskazitelne i eleganckie uniformy wykonane z najlepszych materiałów.

Gośćmi Eclipse są wszystkie znaczące osobistości miasta. Spotkać tu można aktorów i aktorki, prezenterów, dziennikarzy, polityków. Pojawia się burmistrz miasta ze swą piękną nastoletnią córką, pojawiają się co zamożniejsi przedstawiciele świata sztuki, koneserzy, właściciele wielkich i wspaniałych kolekcji. W salach przylegających do kinowych urządzane są wystawy, galerie, wernisaże. Przede wszystkim jednak, w Eclipse miejsce mają huczne premiery nowych tytułów, zawsze jednak dobranych, wysublimowanych - po prostu będących "na miejscu".

Pojawiających się w Eclipse gości częstokroć osobiście wita i zabawia towarzystwem właściciel kina, pan Wigley - osoba o nieposzlakowanej reputacji, bogacz i mecenas sztuki. Pan Wigley, zażywny sześćdziesięciolatek, jest bardzo towarzyski, a przy tym niezmiernie szarmancki, prawdziwy lew salonowy. Dobrotliwy pan Wigley nie uwierzyłby, gdyby ktoś powiedział mu, jaką żmiję na własnym sercu wyhodował.

Aaron James, alias Carl Simmons
Cytat: Podłym ludziom przytrafiają się najgorsze rzeczy
Tło: Aaron był policyjnym technikiem kryminalistyki, bardzo dobrym fachowcem. Skończył wyższe studia, specjalizując się zarówno w psychologii, jak i kryminologii. Zawsze jednak marzył o pracy "na pierwszej linii", dokumentowaniu miejsc zbrodni, zbieraniu dowodów, pakowaniu przestępców za kratki. Chciał być przede wszystkim gliną, działać, mieć kontakt tak z twardymi dowodami, jak i poszlakami. Dopiero na drugim miejscu w hierarchii jego kariery znajdowała się etykietka "jajogłowego". Z drugiej strony, wizja kilku do kilkunastu lat w roli oficera patrolowego, przed awansem na śledczego lub detektywa, bardzo go odstręczała. Jedynym wyjściem okazała się kryminalistyka.

Rozwijając swój niezaprzeczalny talent, Aaron podejmował się coraz to większych wyzwań, wciąż awansując i dostając coraz poważniejsze sprawy. Wreszcie znalazł prawdziwe wyzwanie - seryjnych morderców. Wykorzystując dostęp do policyjnych baz danych i analiz modus operandi wszystkich tego rodzaju przestępców w kraju, przyswoił niesamowite ilości wiedzy na temat ich dokonań i mentalności. Skomasowana w jego świadomości, wiedza ta zaczęła się przekształcać - najpierw w niezdrową fascynację podmiotem swych badań, później w obsesję na punkcie powstrzymywania szaleńców.

Punktem krytycznym dla psychiki Aarona było lato minionego roku. Wydział policji, dla którego pracował, poinformował go, że nie przeszedł rutynowych badań zdrowotnych. W zamian za polubowną rezygnację z pracy bez atmosfery skandalu, zobowiązano się nie zamieszczać w aktach Aarona wzmianki o tym, iż badaniami, których nie przeszedł, były badania psychologiczne. Kadry wydziału uznały go za wypalonego, zmęczonego swoją robotą, a przy tym - nader zasłużonego glinę. Postanowiono dać mu spokój i przyznać odpowiednie świadczenia. Ludzie ci nie mogli mieć pojęcia o tym, iż początkowo załamany Aaron dopiero zaczął się rozkręcać.

Pierwszym co zrobił po odejściu z policji, było stworzenie nowej tożsamości, Carla Simmonsa. Starej przy tym nie uśmiercał - utrzymywała go wszakże i mógł dzięki niej korzystać ze świadczeń. Wreszcie miał jednocześnie czas, pieniądze i umiejętności, by zająć się swym "hobby". Początkowo w swych wyprawach i badaniach przypominał nieco ornitologa. Nie chcąc jednak spłoszyć swych "okazów", wielokrotnie skazany był na jedynie bezczynną obserwację. Odciskało się to dalszym piętnem na jego zafascynowanej zbrodnią psychice, aż wreszcie kiedyś zbliżył się za bardzo. Z obserwatora stał się ofiarą, pod przymusem zaś, z ofiary - mordercą. Najgorszym uczuciem po przebudzeniu we własnym łóżku następnego ranka, była świadomość, że tego właśnie było mu trzeba, że cała jego ścieżka przez wykształcenie i pracę była drogą ku "oświeceniu", w którym jego mistrzami i mentorami byli "znający prawdę o świecie" - seryjni mordercy. Zrobił pierwszy krok i trzeba było jedynie kolejnego, by mógł być jednym z nich. Przygotował się zatem do maratonu.

Opis: Carl jest niewysokim, lekko łysiejącym mężczyzną w okolicach późnej czterdziestki. Dość sprawny, w nawyku ma czujną obserwację swego otoczenia i najmniejszych istotnych szczegółów. W obecnej pracy, zatrudniony jako członek ekipy sprzątającej Eclipse, nosi szarą wersję służbowego uniformu. W zwykły dzień spotkać go można na ulicy w standardowych jeansach i niezobowiązujących koszulach. Jest uosobieniem przeciętności, nie wyróżnia się, dokłada również wszelkich starań, by być postrzeganym jako "nikt", a nawet w ogóle nie być dostrzeganym. Jest to oczywistą zaletą w jego obecnej pracy.

Wskazówki dla Narratora: Modus operandi Carla jest wypadkową jego Cnoty i Skazy - wrodzonego poczucia sprawiedliwości i nieokiełznanego, acz dobrze skrywanego, gniewu. Ponieważ przekroczył już swój Rubikon, musiał wykształcić jakąś metodykę działania. Poświęciwszy większość swego dorosłego życia ściganiu tych, którzy ulegali syreniemu zewowi swych słabości, w naturalny sposób obrał ich za swoje ofiary. Zatrudniał się w licznych miejscach publicznych, odwiedzał również wybrane miejsca jako osoba prywatna. Nie przywiązywał się do żadnego z nich - obecnie zatrudniony jest w Eclipse, każdego dnia może jednak złożyć wymówienie i podjąć prostą fizyczną pracę w innym miejscu.

Przebywając w takich miejscach, Carl upatruje pojedynczą osobę, zazwyczaj wybraną na zasadzie kaprysu, swojej aktualnej zachcianki seksualnej, czy pod dowolnym innym pretekstem. Świadom jest, że póki nie można powiązać spraw ze sobą, póty nikt nawet nie zacznie mówić o seryjnym mordercy i będzie bezpieczny. Dodatkowo chronią go wiedza i umiejętności - jego sabotaże i morderstwa to małe majstersztyki, pozbawione jakichkolwiek tropów prowadzących do niego.

Osoba taka nie zostaje jednak, wbrew pozorom, zaatakowana. Carl jest zbyt wyrafinowanym drapieżnikiem jak na tak barbarzyńskie zachowania. Zamiast tego, Carl śledzi ją, obserwując z zaangażowaniem godnym prawdziwego śledczego lub paparazzi. Wykorzystuje przy tym cały arsenał sztuczek podłapanych podczas pracy w policji. Jedynie dwie informacje go interesują. Jako pierwsza, gdzie dana osoba mieszka, by móc odnawiać z nią kontakt i obserwować ją możliwie często. Jako drugie zaś - jaka jest jej Skaza. Dzięki swym zdolnościom analitycznym i znajomości ludzkiej psychologii, zazwyczaj jest w stanie ustalić to w przeciągu pierwszego tygodnia obserwacji. Daje potem swej ofierze dwa tygodnie swobody, bez ingerencji w jej życie. Jeśli osoba ta w przeciągu tego czasu ulegnie więcej niż trzy razy swej Skazie, Simmons aranżuje w jej życiu wypadek. Może to być sabotaż samochodu, może to być niebezpieczna sytuacja na drodze, w zasadzie może to być cokolwiek co uzna za stosowne. Najbardziej usatysfakcjonowany jest, jeśli uda mu się jakoś nawiązać do Skazy, którą afiszuje się jego ofiara. Traktuje to jako przysługę dla niej, po czym przez następne dwa tygodnie sprawdza, czy ofiara wyciągnęła naukę z tych przeżyć. Jeśli ani razu nie ulegnie Skazie, ma spokój do końca życia. Gdyby jednak uległa jej, Simmons czeka na jeszcze jedną podobną sytuację w przeciągu danych dwóch tygodni. Jeśli będzie miała miejsce, uzna, że tym razem nauka poszła w las i jego ofiara musi ponieść tego pełne konsekwencje, ze śmiercią włącznie. Jeśli będzie to tylko pierwsze i ostatnie przewinienie, Simmons przestaje się tak mocno interesować daną osobą, aczkolwiek "odwiedza" ją czasem i weryfikuje stan rzeczy. Jeśli zauważyłby jakiekolwiek oznaki niepraworządności...

Atrybuty: Inteligencja 4, Czujność 4, Determinacja 4, Siła 2, Zręczność 2, Wytrzymałość 3, Prezencja 2, Manipulacja 4, Opanowanie 2

Umiejętności: Dedukcja (kryminalistyka) 4, Informatyka 1, Medycyna (pierwsza pomoc, patologia) 1, Nauka (kryminalistyka, balistyka) 3, Rzemiosło (kryminalistyka) 3, Wykształcenie (prawo, kryminologia) 4, Bijatyka 1, Broń Biała (nóż) 2, Broń Palna 1, Wysportowanie 2, Złodziejstwo 4, Empatia (Skazy, seryjni przestępcy) 4, Obycie 2, Półświatek 3

Atuty: Zasoby 2, Fotograficzna pamięć 2, Wyciszenie 1, Ćma barowa 1, Odporny Żołądek 2, Nadzwyczajna Wytrzymałość 3

Siła Woli: 6
Moralność: 3 (Obsesja, 6; Irracjonalność, 4)
Cnota: Sprawiedliwość
Skaza: Gniew
Inicjatywa: 4 + k10
Obrona: 2
Szybkość: 9
Zdrowie: 8

Ilustracja wykonana została na podstawie zdjęcia pochodzącego ze strony Flickr.com, za zgodą jego autora, na mocy licencji Creative Commons.
Zdjęcie w postaci pierwotnej, oraz profil jego autora, znajdują się tutaj.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


LeafOfSteel
    Hmmm...
Ocena:
0
Klimat trochę jak z kina grozy połowy ubiegłego wieku :)
Podoba mi się.
21-07-2007 10:42
Gruszczy
   
Ocena:
0
Nic odkrywczego, ale całkiem sympatyczne. Nie rozumiem tylko, w jaki sposób postać wiąże się z kinem. Oba elementy - choć fajne - wydają się być z różnych bajek.
21-07-2007 11:13
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Enpec nie jest bliżej związany z kinem, niż poprzez zatrudnienie. Kino jest ciekawą lokacją do wykorzystania na sesji, a enpec jest kimś, kogo można... a raczej kto może nas tam spotkać i zacząć śledzić, potem osądzić i zaatakować. Może też być celem w kronice detektywistycznej (13th Precinct?), jeśli gdzieś mu się powinie noga.

Nic nie stoi na przeszkodzie by dopisać NPCów powiązanych z kinem mocniej lub w ogóle - np. grupę snobujących się ghuli Ventrue lub Daeva, które wynajmują przyległą do sal projekcyjnych salę konferencyjną i urządzają sobie w niej Elizjum, albo po prostu bywają na premierach, wystawach i rautach. Równie dobrze jednak można spisać NPCa całkowicie związanego z kinem - być może pan Wigley jest magiem, a kino jego Sanctum i Hallow?

Moim zdaniem taki rozdział między miejscem, a osobą jest naturalniejszy i bardziej "realistyczny" - czasami ludzie w niektórych miejscach po prostu bywają, pracują, pobierają nauki. Niekoniecznie zawsze muszą tam w ten czy inny sposób mieszkać, albo pokładać w danym miejscu takie czy odmienne "oszczędności życia" (haven, locus i podobne).
21-07-2007 11:26
Szczur
    Podobnie jak Gruszczy
Ocena:
0
mam wrażenie, że kino jest tylko wymówką do przedstawienia postaci, z owym kinem (co zaznaczył sam autor) niepowiązanej. Znacznie sensowniej byłoby, gdyby kino jako lokacja zostało opisane osobno i dokładniej, jak na ciekawą lokację przystało (teraz to tylko krótka notka), zaś NPC osobno, wraz z umieszczeniem, jak robi to WW w takich przypadkach, kilku wyraźnych 'story hooks'.

Artykuł znowu nie miał korekty merytorycznej - Wyciszenie (oryginalnie Meditative Mind) jest Atutem za 1 punkt, nie za 2.

P.S. Nadzwyczajna Wytrzymałość rozumiem, że jest tłumaczeniem Iron Stamina, określanej w języku polskim jako 'żelazna kondycja'?
21-07-2007 11:45
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Trudno trochę dyskutować - czego więcej oczekiwałbyś od samego opisu kina? Planu, większej ilości szczegółów? Zachęcam do uzupełnienia, rozwinięcia lub uszczegółowienia opisu lokacji w takim razie. W podręcznikach lokacje opisywane są raczej jako krótkie notki właśnie, do rozwinięcia przez prowadzącego w razie potrzeb. Nie chciałem też ograniczać przesadnie możliwości adaptacji.

Z tego samego powodu, nie przepadam za wytykaniem prowadzącemu sposobów dostosowania NPCa do kroniki. Pewne 'story hooks' są na tyle oczywiste (choćby wymienione przeze mnie powyżej dwa sposoby użycia Simmonsa jako antagonisty), że rozpisywanie ich uznałbym za uwłaczające inteligencji czytelników. Inne zaś, bardziej złożone wykorzystania, zależą już zbyt mocno od specyfiki kronik.

Korekty merytorycznej "nie było", ponieważ jej być nie miało - do Vestego trafiały będą te materiały, w których pojawi się nowa mechanika. W starej można co najwyżej zrobić literówkę, co mi się, przy zamienianiu nie parsujących się kropek z powrotem na cyfry, właśnie przydarzyło.

Co do post scriptum, tak - tak właśnie jest.
21-07-2007 11:59
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
ten enpis byłby chyba niezły do scen w duchu scen z kina ze "Strasznego filmu 1", ;-D
21-07-2007 12:30
~Markol

Użytkownik niezarejestrowany
    Terminologia
Ocena:
0
Czy zastosowana terminologia jest oficjalna terminologia nWoD PL?

Zastanawiam sie jaki ma sens wypisywanie statystyk po polsku przed wydaniem podręcznika w tym języku.
Czy nie lepiej pozostawić je w języku angielskim, mogą wystąpić przecież problemy z terminologia skoro nie ma odniesienia do podręcznika w PL.

Ale opis lokacji całkiem przyjemny
22-07-2007 22:16
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@Markol
A skąd założenie, że nie ma odniesienia? Otóż jest, to słowo w słowo terminologia z mojego przekładu nWoDu PL ;)

Cieszę się przy tym, że się podoba.
22-07-2007 22:22
~Markol

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
no tak ale dla ilu ludzi zna twoje tłumaczenie?

Po prostu dla większości ludzi statystyki są nie przydatne
22-07-2007 22:37
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Wszyscy których to interesuje znają, publikowaliśmy już kompletną terminologię. Niedługo zostanie opublikowana wersja ultra-ostateczna, różniąca się kilkoma detalami, o ile pamiętam nie zmieniło się nic nader istotnego w terminach, a przynajmniej nic co nie byłoby pojedynczym terminem którego można się jeszcze przez najbliższy tydzień podomyślać.

Publikowanie zaś artykułów z terminologią oryginalną, w obliczu premiery podręcznika za półtora miesiąca i dostępności terminologii polskiej, uważam za grubą pomyłkę. Kto potem będzie adaptował stare artykuły na potrzeby czytelników znających jedynie polską wersję nWoDu?
22-07-2007 23:00
~Markol

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ok tylko żeby przyszło nam czekać 1,5 miesiąca nie dłużej :)
24-07-2007 18:16
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Tak jak mówiłem już kilkukrotnie - tekst opuścił moje ręce i jestem w stanie co najwyżej spekulować. Druk to minimum trzy tygodnie do pierwszych egzemplarzy, leżakowanie i kolportaż też trwają. Skład zapewne tydzień lub dwa, a nie jest powiedziane że do końca lipca korekta będzie już skończona.

Summa summarum, może to być Polcon (choć szanse niestety nikłe), może być zaraz po Polconie, może być też i miesiąc po Polconie, albo więcej. Zbyt wiele czynników wchodzi w rachubę.
24-07-2007 18:22

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.