17-03-2010 23:52
Road to Wrestlemania XXVI!
W działach: blog, wrestling, developer's diary | Odsłony: 4
Flo, rybki.
Siedzę sobie w domu na L4 i klikam całą masę różnych rzeczy, które skutecznie odwracają moją uwagę od bycia chorym. Dobrze mieć hobby, naprawdę.
Jeśli kto ciekaw, to z rzeczy 'fanowskich' zajmuję się głównie klikaniem kawałków do kolejnego dodatku do Wolsunga - tego o Mieście, Masie i Maszynie. Do tego staram się zebrać do kupy notki na moim AP blogu. Do tego część procesów obciążają Polar Bears. Ale oprócz tego poświęcam całkiem sporo czasu na nadrobienie zaległości wrestlingowych.
Moja nieskrępowana i wspaniała wyobraźnia już widzi Wasze oczęta, szeroko otwarte ze zdziwienia. Jak to? Wrestling? Banda spoconych mężczyzn, którzy udają, że się biją, a tak naprawdę wcale się nie biją? Czarne płaszcze, farbowane włosy, tatuaże markerami i homoerotyczne makijaże? Ależ panie lucku, co pan, zwariował na starość?
Widzicie, z wrestlingiem jest jeden zasadniczy problem. Wasz, nie mój, czy zawodników. Jak każda rzecz, która istnieje w ramach kultury, jest zakodowany a jego znaczenie i pierwotny sens ukryte przed profanami. Kod do wrestlingu dostaje się tylko wtedy, kiedy bardzo się tego chce. Tymczasem niewielu z Was, rybki, powstrzymuje się od śmiechu i pukania w czółko, kiedy widzą w telewizorze zapaśników WWE czy TNA.
A szkoda. Dlaczego? Wrestling jest jednym z najciekawszych i najbardziej rozbudowanych programów rozrywkowych*, jakie mamy szanse oglądać, głównie dzięki Wielkiej i Globalnej. Co stanowi o jego wartości? Co powoduje, że każdy erpegowiec powinien z wypiekami na twarzy i notesem w łapce czekać na każde RAW czy SmackDown?
Po pierwsze - uniwersum.
Wyobraźcie sobie grę fabularną, w której macie setkę barwnych postaci. Każda ma swój styl, swoje ambicje, pragnienia. Jest połączona z innymi więzami przyjaźni, czasem miłością. Innych nienawidzi i pragnie ich zniszczyć. Setka żywych, mocnych NPCów, wśród których lawirują Postaci Graczy - zawierając sojusze, wspólnie wykańczając wrogów, zdradzając, lawirując i szukając nowych możliwości. To coś więcej, niż jakikolwiek sandbox (jeśli weźmiemy kryteria jakości i ilości jednocześnie pod uwagę), jaki w życiu znajdziecie w grach.
Po drugie - storylinie.
To nie jest scenariusz. O nie, rybki. Scenariusz ma Majka (pozdro dla Elzy - nie wiem, czy wiecie, że eks-wydawca Gozoku i np. planszowego World of Warcraft, Karolina 'Elspeth' Stefańska gra w tym serialu, hyhy), scenariusz miała Dynastia czy Szansa na sukces. Ale tam rzadko kiedy scenarzyści muszą się borykać z dziesiątkami nieoczekiwanych wypadków, które zmieniają wrestlingowe storylinie. W serialach nie dzieje się nic niespodziewanego - kiedy aktorka, odtwarzająca Sally Spectrę kopnęła w kalendarz, jeszcze przez kilka miesięcy widzieliśmy ją na ekranie (okej, ja nie, ale moja babcia tak, ale ona ma teraz Alzheimera, więc może lepiej nie oglądajcie Mody na sukces).
Wrestling ma storylinie. Ma feudy między postaciami, drużynami, stajniami czy promocjami albo nawet federacjami, które potrafią ciągnąć się latami! Na XXVI Wrestlemanii będziemy świadkami walki Vincenta McMahona z Bretem Hartem - walki, którą rozpoczął sławetny Montreal Screwjob z listopada 1997! Trzynaście lat - w miedzyczasie Bret zdążył zmienić federację i zakończyć karierę, ale teraz wraca w wielkim stylu - 'Victory lasts for a lifetime but excellence will last forever!'.
Okej. Dość na dziś, przestaję gadać jak fan i wpadam w ton fanatyka.. Z racji tego, że Nelek zabrał się za prowadzenie WWE: Know Your Role na konwentach - a ja staram mu się w tym odrobinkę pomóc, mam zamiar napisać parę podstawowych rzeczy o wrestlingu. Zatem stay tuned - reszta będzie później ;-)
Dodam tylko, że nasze brand extension - RAW Europe jest w pełni kompatybilne, oparte i wypączkowało z Krakonmanowych sesji WWE.
Jak z nami zagrać? Na Pyrkonie - Wrestlemania Revenge European Tour w ISS Arena, Dusseldorf. A później, na Grojkonie, kolejna europejska (?) gala. Będzie się działo.
*) lata socjalizmu pozbawiły nas zdrowej tradycji telewizyjnej rozrywki w zachodnim stylu. Nie będę tu dywagować na temat tego, że okradziono nas z części dziedzictwa kultury Zachodu i że teraz mści się to na nas, kiedy xerujemy amerykański styl życia - bo nie mogliśmy tego robić w latach 50. Do meritum: entertainment w amerykańskim stylu nie ma zbyt wiele wspólnego z Zygmuntem Chajzerem i gwiazdami na lodzie. To formaty, które wynikają z tradycji piknikowania, wolnej soboty i przedmieść, opierają się na kinach drive-in i meczach softballa ośmiolatków, na które przychodzi 5 tysięcy widzów... Ameryka ;-)
PS. Do wszystkich, których to może dotyczyć: karczochów nie ma, ale za to z własnej woli zjadłem łososia. Lucerny też nie widziałem.
PS2. Widzieliście już mojego twittera? ;-)
pozdr0xy ;-)
l.
Siedzę sobie w domu na L4 i klikam całą masę różnych rzeczy, które skutecznie odwracają moją uwagę od bycia chorym. Dobrze mieć hobby, naprawdę.
Jeśli kto ciekaw, to z rzeczy 'fanowskich' zajmuję się głównie klikaniem kawałków do kolejnego dodatku do Wolsunga - tego o Mieście, Masie i Maszynie. Do tego staram się zebrać do kupy notki na moim AP blogu. Do tego część procesów obciążają Polar Bears. Ale oprócz tego poświęcam całkiem sporo czasu na nadrobienie zaległości wrestlingowych.
Moja nieskrępowana i wspaniała wyobraźnia już widzi Wasze oczęta, szeroko otwarte ze zdziwienia. Jak to? Wrestling? Banda spoconych mężczyzn, którzy udają, że się biją, a tak naprawdę wcale się nie biją? Czarne płaszcze, farbowane włosy, tatuaże markerami i homoerotyczne makijaże? Ależ panie lucku, co pan, zwariował na starość?
Widzicie, z wrestlingiem jest jeden zasadniczy problem. Wasz, nie mój, czy zawodników. Jak każda rzecz, która istnieje w ramach kultury, jest zakodowany a jego znaczenie i pierwotny sens ukryte przed profanami. Kod do wrestlingu dostaje się tylko wtedy, kiedy bardzo się tego chce. Tymczasem niewielu z Was, rybki, powstrzymuje się od śmiechu i pukania w czółko, kiedy widzą w telewizorze zapaśników WWE czy TNA.
A szkoda. Dlaczego? Wrestling jest jednym z najciekawszych i najbardziej rozbudowanych programów rozrywkowych*, jakie mamy szanse oglądać, głównie dzięki Wielkiej i Globalnej. Co stanowi o jego wartości? Co powoduje, że każdy erpegowiec powinien z wypiekami na twarzy i notesem w łapce czekać na każde RAW czy SmackDown?
Po pierwsze - uniwersum.
Wyobraźcie sobie grę fabularną, w której macie setkę barwnych postaci. Każda ma swój styl, swoje ambicje, pragnienia. Jest połączona z innymi więzami przyjaźni, czasem miłością. Innych nienawidzi i pragnie ich zniszczyć. Setka żywych, mocnych NPCów, wśród których lawirują Postaci Graczy - zawierając sojusze, wspólnie wykańczając wrogów, zdradzając, lawirując i szukając nowych możliwości. To coś więcej, niż jakikolwiek sandbox (jeśli weźmiemy kryteria jakości i ilości jednocześnie pod uwagę), jaki w życiu znajdziecie w grach.
Po drugie - storylinie.
To nie jest scenariusz. O nie, rybki. Scenariusz ma Majka (pozdro dla Elzy - nie wiem, czy wiecie, że eks-wydawca Gozoku i np. planszowego World of Warcraft, Karolina 'Elspeth' Stefańska gra w tym serialu, hyhy), scenariusz miała Dynastia czy Szansa na sukces. Ale tam rzadko kiedy scenarzyści muszą się borykać z dziesiątkami nieoczekiwanych wypadków, które zmieniają wrestlingowe storylinie. W serialach nie dzieje się nic niespodziewanego - kiedy aktorka, odtwarzająca Sally Spectrę kopnęła w kalendarz, jeszcze przez kilka miesięcy widzieliśmy ją na ekranie (okej, ja nie, ale moja babcia tak, ale ona ma teraz Alzheimera, więc może lepiej nie oglądajcie Mody na sukces).
Wrestling ma storylinie. Ma feudy między postaciami, drużynami, stajniami czy promocjami albo nawet federacjami, które potrafią ciągnąć się latami! Na XXVI Wrestlemanii będziemy świadkami walki Vincenta McMahona z Bretem Hartem - walki, którą rozpoczął sławetny Montreal Screwjob z listopada 1997! Trzynaście lat - w miedzyczasie Bret zdążył zmienić federację i zakończyć karierę, ale teraz wraca w wielkim stylu - 'Victory lasts for a lifetime but excellence will last forever!'.
Okej. Dość na dziś, przestaję gadać jak fan i wpadam w ton fanatyka.. Z racji tego, że Nelek zabrał się za prowadzenie WWE: Know Your Role na konwentach - a ja staram mu się w tym odrobinkę pomóc, mam zamiar napisać parę podstawowych rzeczy o wrestlingu. Zatem stay tuned - reszta będzie później ;-)
Dodam tylko, że nasze brand extension - RAW Europe jest w pełni kompatybilne, oparte i wypączkowało z Krakonmanowych sesji WWE.
Jak z nami zagrać? Na Pyrkonie - Wrestlemania Revenge European Tour w ISS Arena, Dusseldorf. A później, na Grojkonie, kolejna europejska (?) gala. Będzie się działo.
*) lata socjalizmu pozbawiły nas zdrowej tradycji telewizyjnej rozrywki w zachodnim stylu. Nie będę tu dywagować na temat tego, że okradziono nas z części dziedzictwa kultury Zachodu i że teraz mści się to na nas, kiedy xerujemy amerykański styl życia - bo nie mogliśmy tego robić w latach 50. Do meritum: entertainment w amerykańskim stylu nie ma zbyt wiele wspólnego z Zygmuntem Chajzerem i gwiazdami na lodzie. To formaty, które wynikają z tradycji piknikowania, wolnej soboty i przedmieść, opierają się na kinach drive-in i meczach softballa ośmiolatków, na które przychodzi 5 tysięcy widzów... Ameryka ;-)
PS. Do wszystkich, których to może dotyczyć: karczochów nie ma, ale za to z własnej woli zjadłem łososia. Lucerny też nie widziałem.
PS2. Widzieliście już mojego twittera? ;-)
pozdr0xy ;-)
l.