Osoby, wokół których toczy się akcja opowieści są szanowanymi obywatelami Nowego Jorku. Sara Goldfarb (Ellen Burstyn) jest poważaną mieszkanką Brooklynu, której życie całkowicie uzależnione jest od programu telewizyjnego. Jej syn - Harry (Jared Leto) oraz jego urocza dziewczyna - Marion (Jennifer Conelly) są parą zakochanych narkomanów, którzy przyjaźnią się z Tyronem (Marlon Wakans). Fabuła skupia się na nałogach i dążeniach bezpośrednio z nimi związanych. Mają tylko jeden cel: doprowadzenie bohaterów do spełnienia własnego "amerykańskiego snu".
Historia przedstawiona jest niezwykle realistycznie. Nowatorskie ujęcia z kamer cyfrowych, zbliżenia na twarze bohaterów, ekran dzielony podczas dialogu, subtelny podział na "akty" oraz, wpisany już do kanonu najlepszych ujęć, fragment przedstawiający moment zażywania używek powodują, iż człowiek staje się częścią Requiem dla snu. W czasie seansu kilkakrotnie odczułem chęć wykrzyknięcia pompatycznego aforyzmu, który mógłby przerwać wszystkie nici przywiązania nałogowców do ich sensu życia. Oczywiście film straciłby na swym kuriozalnym uroku, gdyby nie fenomenalna postawa aktorów, którzy nie grali postaci, a wręcz żyli ich życiem. Momentami można popaść w osłupienie, obserwując kunszt z jakim imitowane są reakcje po zaaplikowaniu środka psychoaktywnego. Na szczególną uwagę zasługuje postawa Ellen Burstyn, która niesamowicie zagrała osobę pobudzoną środkami farmakologicznymi. Przed tak doskonałym warsztatem można jedynie chylić czoła i oddać się bez opamiętania chłonięciu przesiąkniętej nihilizmem atmosfery filmu.
Smaczku tej produkcji dodaje, będąca swoistym majstersztykiem, ścieżka dźwiękowa autorstwa Clinta Mansella. Nie urażę chyba nikogo, mówiąc, iż jest to jedna z najlepszych ścieżek filmowych w historii kina, którą porównać można tylko z najlepszymi dziełami Johna Williama, Howarda Shore’a, Hansa Zimmera. Główny motyw filmu, który możemy odnaleźć w każdym dżinglu wprowadzającym kolejną porę roku najlepiej słychać w Summer Overture. Skrajnie apokaliptyczny charakter tej linii melodycznej przebija absolutnie wszystko, czego człowiek doznał w życiu. Utwór przypadł do gustu wielu twórcom filmowym do tego stopnia, iż niejednokrotnie został użyty w procesie marketingowym większych bądź mniejszych produkcji, z których najbardziej znana jest niewątpliwie Władca Pierścieni: Dwie Wieże, a dokładniej zwiastun tegoż filmu.
Jak można podsumować Requiem dla snu? Film z pewnością zmienia życie - na lepsze, mimo wszech obecnego nihilizmu, obok którego warto wymienić wylewający się z ekranu katastrofizm oraz skrajny dekadentyzm. Wydaje się, że wzloty i upadki bohaterów, jak w kolejnej tandetnej produkcji rodem z Hollywood, Bollywood czy też innej mekki kinematograficznej, w końcu się skończą. Niestety tego typu optymizm nie jest znany produkcji Darrena Aronofsky'ego. W Requiem dla snu nie ma miejsca na fałszywe szczęście, na fałszywą miłość czy na fałszywy szacunek. W filmie jest miejsce wyłącznie na prawdę