» Recenzje » Republic #46-48. Honor and Duty

Republic #46-48. Honor and Duty


wersja do druku

Here we go again...

Redakcja: Wojciech 'Wojteq' Popek

Republic #46-48. Honor and Duty
W Senacie Republiki zbliża się głosowanie nad reformą finansową, jednak w tym samym czasie zamordowany zostaje Jheramahd Greyshade, senator reprezentujący świat, którego głos może przesądzić o jego wyniku. Zwolnione miejsce zajmuje jego kuzyn, który prosi wielkiego kanclerza o ochronę. Tak też się dzieje – pieczę nad bezpieczeństwem senatora sprawować ma dwóch Jedi, zaś senaccy gwardziści dostają zadanie dojścia kto chciał śmierci Jheramahda i, jak się szybko okazuje, tego samego życzy Simonowi Greyshade'owi. Jednak dla jednego z gwardzistów sprawa ta będzie miała dużo bardziej osobisty wymiar.

Wraz z czterdziestym piątym zeszytem postanowiono zawiesić Star Wars Ongoing, poczekać na premierę Ataku klonów, po czym (wraz z uruchomieniem siostrzanej Empire) reaktywować serię pod nową nazwą – Star Wars Republic. Ostatni zeszyt Ongoing pozostawił nader przyjemne wspomnienia, więc poprzeczka została ustawiona na "starcie" raczej wysoko...

Od samego początku postanowiono rzucić czytelników na głęboką wodę i użyć wszystkiego, co tak wyraźnie i tak świeżo pamiętali z kina – od pierwszych stron przez komiks przewijają się kanclerz Palpatine, Anakin Skywalker oraz jego mistrz – Obi-Wan Kenobi. Jednak to nie oni będą głównymi bohaterami. Honor and Duty jest oryginalny pod kilkoma względami, a jednym z nich jest fakt, że opowiada o senackich gwardzistach. Nikt do tej pory nie pokusił się o bliższe spojrzenie na wprowadzonych w Mrocznym widmie poprzedników imperialnych gwardzistów, tutaj zaś fani strażników w granatowych zbrojach znajdą mnóstwo ciekawych informacji.

Postacią, wokół której kręci się miniseria jest Sagoro Autem, oddany gwardzista senacki, który co prawda bardzo dobrze radzi sobie z obowiązkami służbowymi, jednak wypada dużo gorzej w obrębie ogniska domowego. Intryga, jaką uknuł scenarzysta – John Ostrander, wkrótce okaże się dla niego życiową próbą i postawi go pod ścianą, przed wyborem pomiędzy honorem i obowiązkiem a rodziną. Honor and Duty porusza kilka ciekawych, poniekąd ponadczasowych problemów, które jednak nie są często podejmowane w literaturze gwiezdnowojennej. Miłość Autem do syna, żony i córki staje tu w niemal bezpośrednie sprzeczności z jego "miłością" do Republiki, która, przesiąknięta fałszem i korupcją, coraz częściej zawodzi jego ideały. Ideały, które poniekąd sprawiają, że Sagoro widzi jak świat wokół niego, zarówno ten prywatny, jak i zbudowany ustrój demokratyczny, wali się w gruzy.

Ogólne wrażenie psują nieco całkiem grube "babole" i niekonsekwencje w komiksie, które sugerują, że Ostrander nie był do końca skoncentrowany przy nakreślaniu fabuły. Szczerze mówiąc ciężko mi sobie wyobrazić, by strażnicy w senacie pyskowali kanclerzowi, gdy ten przekazuje im swoje polecenia, czy też gwardziści na akcji porządkowej, nie chcąc zostać odkrytym przez gapiów zarzucali jedynie lekką pelerynę na pełne umundurowanie, łącznie z rzucającym się w oczy niebieskim kaskiem (cóż, dobrze że nie przyszli w swoich wysokich hełmach paradnych...).

Kreska jaką w Honor and Duty zastosował C.P. Smith jest bez wątpienia czymś nowym i odmiennym jeśli chodzi o komiks gwiezdnowojenny. Z całą stanowczością jednak mogę również powiedzieć, że stanowi to zarazem doskonały przykład na to, iż co nowe i odmienne nie musi jednocześnie być lepsze. Smith skupia się tylko i wyłącznie na pierwszym planie, a szczegóły na jego pracach w zasadzie nie istnieją. Części prac oczywiście estetyki odmówić nie można, jednak nie byłoby mi specjalnie przykro, gdyby okazało się, że twórczości C.P. Smitha więcej w Gwiezdnych wojnach nie zobaczymy.

Pod względem fabularnym reaktywowano serię na wysokim poziomie, szczególnie mając w pamięci jak ciężko zaczynało Star Wars Ongoing. Graficznie jednak nastąpiło zupełne nieporozumienie i kreska nieco psuje odbiór całości – a jako że komiks to i fabuła i warstwa graficzna całość wypada raczej średnio.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Republic #54. Double Blind
Odrodzenie Republiki
- recenzja
Republic #49. Sacrifice
Komiks na pół gwizdka?
- recenzja
Republic #81-83. Hidden Enemy
...a i noc wkrótce zapaść musi
Republic #78. Loyalties
Nastał nowy ład
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.