Republic #32-35. Darkness

Dracula w wersji Star Wars

Autor: Grzesiek 'SethBahl' Adach

Republic #32-35. Darkness
Seria Republic podzieliła się nieco i rozwija się poprzez dwa główne wątki. Z jednej strony ciągnie Timothy Truman (wspomagany przez różnych rysowników) z Ki-Adim-Mundim i A'Sharadem Hettem jako głównymi postaciami, z drugiej zaś duet Ostrander-Duursema (poza totalnym nieporozumieniem w postaci Infinity's End) za pomocą Quinlana Vosa i Aayli Secury. W zeszytach #28-31 głos miał Truman i jego kawałek historii, w związku z czym całkiem logicznym jest, iż teraz pałeczka powinna zostać przekazana. Zobaczmy zatem cóż w zaciszu swoich pracowni wysmażyli John Ostrander i Jan Duursema.

Miniseria rozpoczyna się od dość dynamicznego wejścia Secury, która już co prawda naćpana nie jest, ale wciąż nie odzyskała pamięci. Po efektownym lądowaniu na więziennej planecie Kiffex, padawanka trafia do zapomnianej świątyni, gdzie budzi coś... Niedługo potem lokalni strażnicy Kiffu zaczynają znikać i o pomoc zostaje poproszona Rada Jedi. Ta wysyła z misją Quinlana Vosa (dla którego bliźniacze planety Kiffu i Kiffex to świat rodzinny) oraz (mając na uwadze to, jak blisko Ciemnej Strony Vos się ostatnio znajdował) jego byłego mistrza – Tholme.

Fabuła nie jest jakoś specjalnie skomplikowana, ale nie o nią tutaj się rozchodzi i z miejsca można powiedzieć, że komiks traktować będzie o zmaganiach Quinlana Vosa z własną przeszłością i przyszłością, a także niepokojami wewnętrznymi spowodowanymi utratą pamięci oraz... padawanki, z którą (co również jest wiadome od początku) będzie musiał stoczyć, nie tylko fizyczny, bój. Wątek ten jest przemyślany i przedstawiony ciekawie – kiffański rycerz Jedi ma dużo bardziej złożone wnętrze i przeszłość niż ktokolwiek mógł do tej pory przypuszczać. Nikt (włącznie z samym zainteresowanym) do końca nie wie, po której stronie tak naprawdę jest Vos, dlatego też zostaje "obdarowany" pokaźnym zestawem trzech mentorów (oraz Villiem, który jak zwykle się skądś przypałętał), mającym pomóc mu w wyborze słusznej drogi. Każde z nich prezentuje odrębne spojrzenie na życie i Moc, jednak aby pokonać Ciemną Stronę, muszą te filozofie połączyć.

Czymże jednak byłyby zmagania Vosa wobec braku odpowiedniego czarnego charakteru? Wspomniane wcześniej "coś" jest mrocznym Jedi nazwiskiem Karkko – humanoidalną istotą rasy Anzati (pierwsza z nich pojawiła się w Nowej nadziei), z grubsza starwarsowym odpowiednikiem wampira – nie tylko przez fakt wysysania czegoś (w tym przypadku – "zupy") z istot wokół, ale również nawiązującym do nich aparycją. Do tego dochodzi jeszcze przywódczyni Kiffu – Tinte, która została skrzętnie wykorzystana, by chwilowo utrzymać Jedi na Kiffexie "we własnym kręgu".

Darkness rysuje Jan Duursema, tak więc niemal z definicji warstwa graficzna stoi na wysokim poziomie. Muszę jednak zaznaczyć, że po Duursemie spodziewałem się nieco więcej – kolejne plansze są estetyczne i barwne, bez dwóch zdań, jednak część kadrów wydaje się jakby niedopieszczona i przysłużyłoby im się, gdyby rysowniczka poświęciła im nieco więcej uwagi. Dwa słowa należy napisać również o okładkach, które po raz kolejny przygotował Jon Foster. Mimo iż postaci na nich widniejące przybierają doprawdy dziwne pozy, to podobnie jak te z Hunt for Aurra Sing, wyróżniają się one spośród innych i zasługują na pochwałę (okładka TPB jest, tradycyjnie już, beznadziejna).

Komiks został również wydany w Polsce nakładem wydawnictwa Amber. Nie wiedzieć czemu, można by stwierdzić, gdyż ani Twilight ani Infinity’s End do Polski nie zawitały i sama Ciemność sprawia wrażenie wyrwanej z kontekstu. Warto jednak zdobyć powyższe cztery zeszyty cyklu Republic, choćby z uwagi na to, że jest to łatwiejsze w stosunku do reszty serii, wydanej jedynie w Stanach Zjednoczonych, a mimo iż cena (okładkowa) do najniższych nie należy, nie powinna ona popsuć przyjemności z lektury.