» Artykuły » Inne artykuły » Relacja z rozgrywki w Automobile

Relacja z rozgrywki w Automobile


wersja do druku

Producenci samochodów w natarciu!

Redakcja: Staszek 'Scobin' Krawczyk

Relacja z rozgrywki w Automobile
Rozłożona plansza Automobile na festiwalu Gratislavia robi wrażenie, proszę więc przedstawiciela wydawnictwa Phalanx Games Polska o wytłumaczenie głównych zasad. Brzmią ciekawie, ale z braku odpowiedniej liczby współgraczy odchodzę do innych gier. Niebawem przychodzi rozradowany przedstawiciel z wiadomością, że znalazł innych graczy i zaprasza do Automobile. Podchodzę do stołu z planszą; mój ulubiony czerwony kolor zajął człowiek w szarej bluzie (szkoda…), zadowalam się barwą pomarańczową, która pozostała, i rozpoczynamy pięcioosobową rozgrywkę.

Przedstawiciel tłumaczy zasady. Ja i inni gracze wcielimy się w pionierów rynku samochodowego, będziemy budować fabryki, produkować auta, sprzedawać je i korzystać z pomocy ojców tej branży, np. Forda, Howarda, Chryslera. Wszystko wydaje się zrozumiałe, do tego umieszczony na planszy tor pomaga zorientować się, w jakiej fazie tury się znajdujemy. Przedstawiciel zostaje z nami jako bank i żywa instrukcja. Rozpoczyna się właściwa rozgrywka.

Pierwszy krok to wybór legendarnej postaci, która pomoże nam w pierwszej turze. Zaraz, zaraz… jakie korzyści każda z nich daje? Nikt nie pamięta… Przedstawiciel przypomina. Potem każdy gracz wykonuje trzy akcje (po jednej na kolejkę). Buduję brązową fabrykę, inni albo budują, albo zatrudniają handlowców. Teraz wyprodukuję samochody… Nagle słyszę: "Czekaj, teraz moja kolejka" – mówi czerwony gracz. Faktycznie… "Przepraszam, ja zawsze gram czerwonym kolorem" – tłumaczę. Siedzący obok mnie zielony gracz mówi: "Ja też gram czerwonym". Śmiejemy się, że tylu czerwonych graczy spotkało się przy jednym stole. Gdy nadchodzi moja „prawdziwa” kolejka, produkuję samochody. Z ostatnią akcją mam problem; okazuje się, że inni wystawili tylu handlowców, że nie ma sensu umieszczać moich, bo i tak nie zdążą nic sprzedać. Życie pioniera samochodowego okazuje się trudne…

W następnej fazie wybrany przeze Howard sprzedaje dwa samochody z mojej fabryki i humor mi się poprawia. Inni sprzedają auta, używają handlowców, a potem odbywa się sprzedaż związana z popytem… ale co to właściwie jest? Zupełnie nie pamiętam, aż mi wstyd. Dobrze chociaż, że dzięki popytowi ostatni mój samochód zostaje sprzedany. Ostatnie czynności w turze to obliczanie strat (np. nie sprzedane samochody, przestarzałe fabryki); za straty otrzymujemy czarne kostki i musimy za nie płacić. To znaczy inni otrzymują i płacą, ja nie mam żadnej czarnej kostki, uff… Okazuje się, że mało zarobiłam, ale nie miałam strat, jest dobrze. Próbuję wymyślić taktykę na następną turę; pewne rzeczy są dla mnie niejasne, więc stawiam na małą produkcję.

W drugiej turze mam problem z budową fabryki, dwie czy trzy osoby tłumaczą mi, jak obliczyć kostki postępu technologicznego. Gdy staje się to już zrozumiałe, głupio mi, że inni zapamiętali więcej ode mnie. Jeszcze jedna rzecz nie jest jasna, dlatego produkuję żałośnie mało samochodów. Przy jednej z akcji słyszę: "Koleżanko, to ja jestem czerwonym graczem…". Znowu przepraszam; pomarańczowy jest podobny do czerwonego koloru, ale jednak… to nie to samo. A co z popytem? Olśnienie następuje w momencie, kiedy nie mogę skorygować poprzednich działań i zwiększyć produkcji… Nic to, kończę turę z zyskiem i z planem podboju rynku, na którym wszystko stało się jasne.

Trzecia tura to wielka radosna produkcja u wszystkich graczy (w dwóch przypadkach – na kredyt). Problemy finansowe dwóch graczy skłaniają mnie do wniosku, że moja ostrożna strategia jest dobra. Znowu produkuję najmniej, ale za to za połowę pieniędzy (600 dolarów) kupuję nowoczesną fabrykę. Po przyjemnej fazie produkcji i sprzedaży liczenie strat staje się zimnym prysznicem. Każdy otrzymuje od kilku do dziesięciu czarnych kostek. Zapada cisza i gracze oddają sporą część zysku.

W ostatniej turze wybieram Chryslera, który pomoże mi zmniejszyć straty z poprzedniej tury, a czerwony gracz, który wydaje mi się pretendentem do zwycięstwa – Howarda. Tura toczy się pod znakiem dużej produkcji, nawet ja wprowadzam na rynek aż dziewięć samochodów. Liczba ta wydaje się mała w porównaniu do produkcji gracza zielonego i niebieskiego (u nich piętrzą się stosy samochodów). Czerwony gracz popełnia błąd – sprzedaje Howardem auta z nowoczesnej fabryki a nie z przestarzałej, i ta staje się czystą stratą. Po skończeniu gry okazuje się, że wspomniany błąd prawdopodobnie kosztował go zwycięstwo. Ku zaskoczeniu wszystkich moja ostrożna strategia dała najlepsze wyniki i wygrałam grę. Dziwna jest ta branża…
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Automobile
Zostań potentatem samochodowym!
- recenzja
Mare Nostrum: Imperia
Podbij to jeszcze raz
- recenzja
Sekary
Włącz – wyłącz – wyłącz – włącz
- recenzja
Czas Honoru: Operacja Most III
Wunderwaffe w Bliźnie
- recenzja
Wiedźmy
Kapelusz pełen Wiedźm
- recenzja
Aeroplany: Pionierzy Lotnictwa
Historia awiacji na planszy
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.