"Ja, Meinhardt des Vaella, w imię Najwyższego przysięgam, iż zgładzę Inkwizytora Josefa de la Guerra i nic od tego mnie już nie odwiedzie... "
Po chwili Georges odłożył pióro i skinął głową z zadowoleniem - sztylet był przygotowany, czas zadać cios. Zdecydowanym krokiem wyszedł ze swej kajuty, zmierzając ku salonowi kapitańskiemu. W mijanych przez niego bulajach widać było fale rozrywane przez płynący statek. To jedyna rzecz, która w tej chwili mąciła dobry humor pewnego siebie Cynazyjczyka, jednakże nie mógł się on powstrzymać od uśmiechu na myśl o "nowych dowodach", jakie za chwilę otrzyma prowadzący dochodzenie Kaspar Ortega.
Georges de Selve nie pomylił się w swych przypuszczeniach - młody inkwizytor, zaślepiony uczuciem do pięknej pani des Aldana łatwo dał się zwieść spreparowanym listom, a śledztwo ruszyło pełną parą nową drogą, której kierunek wyznaczył nie kto inny, jak przebiegły Cynazyjczyk. Jednakże okręt, prowadzony zgodnie z wiedzą i umiejętnościami kapitana i jego pierwszego oficera, dalej zmierzał ku Manvillo, jako że Kaspar pragnął całą tę pogmatwaną sprawę rozwiązać sam, bez zwracania się o pomoc do Inkwizycji, pewien, że w ten właśnie sposób przyczyni się do swego awansu.

"A może byśmy jednak najpierw coś zjedli? Naprawdę, nalegam! "
Kaspar Ortega był jednak nieugięty i rozpoczął przemowę. W ten oto sposób desperacka próba otrucia duchownego i uniknięcia oskarżeń nie wyszła poza etap zamiaru. Everhardt i Meinhardt, pozbawieni jakichkolwiek atutów mogli je tylko kwitować cynicznymi uśmiechami.
W ten oto sposób zakończyło się śledztwo, niewielu jednak pasażerów mogło czuć się w pełni szczęśliwymi. Uczucia Kaspara Ortegi i jego oświadczyny zostały odrzucone przez Celię, która jednak nie była w stanie wpłynąć na niego, by opóźnił lub przerwał rejs. Także Georges de Selve, sprawca niedoli braci des Vaella nie mógł zatrzymać sprawnie i zgodnie kierowanego okrętu, ani zasiać niezgody między kapitanem van der Coghen a jego pierwszym oficerem Horstem der Falke - lecz z drugiej strony ten rejs na pewno nie zatrze istniejących między nimi od dawna animozji. Katherina des Moines mogła tylko bezsilnie spoglądać na tryumf Cynazyjczyka, pogrążającego jej rodaków z Kordu, ściskając w dłoni plik nic nie wartych, fałszywych akcji Krzewu Srebrnej Róży.
Tylko Gabriel del Nazario mógł zejść z pokładu nie kryjąc szerokiego uśmiechu. Jego misja zakończyła się pełnym sukcesem. Nikt ze współpasażerów nie miał wobec niego choćby cienia podejrzeń, a jego prawdziwa tożsamość pozostała tajemnicą.
Z Ostatnim Rejsem po raz pierwszy styczność mieliśmy w tym roku na Falkonie, gdzie poprowadzili go sami autorzy. Wzięło w nim udział kilka osób z naszego Klubu Miłośników Fantastyki GRIMUAR i postanowiliśmy – zgodnie z propozycją autorów - zorganizować go w swoim gronie, dla klubowiczów, którzy nie mieli przyjemności być na konwencie albo byli, ale nie mogli zagrać.
LARP odbył się w pomieszczeniach klubu Sęk, domu studenckiego Cebion w Lublinie. Niestety z powodu ograniczeń czasowych trwał bardzo krótko – bo niecałe cztery godziny. Nie mniej jednak wszyscy dobrze się bawili (na potwierdzenie zamieszczamy pod tekstem kilka opinii o Ostatnim Rejsie oraz odgrywanych postaciach).

Akcja na statku Miecz Proroka rozpoczęła się – ja mniemam – standardowo, to znaczy przeszukaniem jednostki i sprawdzeniem kajuty Josepha de la Guerra. Za namową kapitana i pierwszego oficera, którzy, pomimo dzielącego ich konfliktu, połączyli siły, Kaspar Ortega rozpoczął śledztwo w sprawie zaginięcia, a potem - jak się szybko okazało - zamordowania jego przełożonego.
Zaletą dobrze napisanego LARPa jest fakt, że może być przeprowadzony wiele razy, a za każdym razem intryga będzie wyglądała zupełnie inaczej. Nasi gracze dryfowali w zupełnie innym kierunku niż my sami na Falkonie. Główne podejrzenia padły na braci des Vaella, którzy nie przypadli do gustu większości bohaterów. O wszystkim chyba jednak zadecydowały osobiste zatargi z przeszłości młodszego inkwizytora z rodziną des Vaella.
Dopomógł mu również Cynazyjski dyplomata, który na dowód winy Meinhardta przedstawił sfałszowane przez siebie listy, w których tamten miał pisać do de la Guerry o sprawach kompanii Krzew Srebrnej Róży. Sam wątek został wymyślony przez gracza i na początku wprawił nas w osłupienie, ale przyjęliśmy go i posłużył nam do degradacji Kaspara przez Oficjum w Kordzie za nieudolne prowadzenie śledztwa.
Cynazyjczyk, jako typowy przedstawiciel swojej nacji, dużo namieszał, ale ostatecznie nie wyszło mu to na dobre. Mam tu na myśli sprawę udziałów, które miał wykupić. Umówił się z obiema paniami, że odkupi posiadane przez nie akcje, jednak z powodu braku wystarczającej sumy musiał dokonać wyboru – i wybrał fałszywe papiery wartościowe, które wiozła ze sobą Katherina.
Piękna Kordyjka wprawdzie szukanie męża odłożyła na potem, ale sprawy służbowe załatwiała bardzo sumiennie. Działanie ułatwiło jej alibi: "spowiedź" u ojca del Nazario i mniejsze zainteresowanie Kaspara jej osobą. Pośrednictwo w transakcji zaproponowali jej bracia des Vaella, ona jednak świetnie poradziła sobie sama.

Faktycznie, rankor przebił rapierem Everhardta, ale zrobił to na oczach wszystkich, kiedy ten rzucił się na młodszego inkwizytora po tym, jak Kaspar oskarżył go o morderstwo de la Guerry.
Baronowa des Aldana bardzo szybko wykonała swoje zadanie – a przynajmniej tak jej się wydawało. Wzięła za pewnik, że jeśli Cynazyjczyk obiecał odkupić od niej akcje, to tak się stanie. Niestety czekało ją niemiłe zaskoczenie. Bliższa znajomość z inkwizytorem prowadzącym śledztwo zapewniła jej minimum obaw. Nie zdawała sobie jednak sprawy z tego, jak bardzo rozkochała go w sobie. Dotarło to do niej pod sam koniec rejsu, kiedy po postawieniu oskarżeń i zaaresztowaniu Meinhardta oraz wyniesieniu ciała Everhardta ten uklęknął przed nią i się jej oświadczył. Odrzuciła go jednak, twierdząc, że ciało jej męża jeszcze nie ostygło, a sprawy dzieją się zbyt szybko.

Jeśli idzie o postać Gabriela del Nazario. Śledztwo tylko raz zahaczyło o jego osobę. Wszelkie podejrzenia znikły jednak, kiedy pokazał swój glejt Kasparowi. Udało mu się zachować anonimowość wśród pozostałych pasażerów, nie musiał się nawet zanadto starać, aby naprowadzać podejrzenia na Eliana czy baronową.
Celia Rosa des Aldana

Odegranie postaci tak jakbym chciała sprawiło mi nieco trudności i muszę przyznać, że teraz zrobiłabym to inaczej. Być może powodem był fakt, że to był drugi LARP z rzędu i zmęczenie dało się trochę we znaki oraz to, że przyzwyczajona do systemów "wampirzych", w których informacje sprzedaje się za informacje lub za jakieś inne korzyści, nie potrafiłam odpowiednio "upchnąć" tej o zapachu tytoniu, który można było poczuć od dwóch innych postaci. Co ciekawe, inni gracze z różnych pobudek również nie wykorzystywali dostępnych im informacji, obarczając winą za śmierć inkwizytora postaci, które mniej lub bardziej kolidowały z ich machiawelicznymi planami.
Osobiście uważam, że czas przesłuchań zbytnio się wydłużył. Wprawdzie był on okazją do rozmów między postaciami i przedsięwzięcia odpowiednich działań (tak jak w moim przypadku próby sprzedaży akcji), lecz po pewnym czasie gracze zaczęli się niecierpliwić. Dyskusje stały się płytkie, bardziej wymuszone, ponieważ ludzie czekali na jakiekolwiek informacje, które mogłyby popchnąć LARPa do przodu.
Ogólne wrażenie było bardzo pozytywne: barwne stroje z epoki, odpowiedni język, klimatyczny sposób zachowania się; czyli to, co tygryski lubią najbardziej.
Kaspar Ortega

W trakcie LARPa zostały też wytworzone przez Cynazyjczyka listy obarczające winą za morderstwo braci des Vaella. Użycie tych ewidentnych podróbek było ryzykowne - gdyby jednak po zakończeniu LARPa i zejściu na ląd zostały one "skradzione" od Caspara (najlepiej razem z pobiciem) zaczęłyby stanowić mocny dowód (szczególnie iż bracia des Vaella już wcześniej używali swoich wpływów, aby ratować się z oskarżeń inkwizycji).
Podsumowując, LARP stanowi znakomitą przygodę, w której śledztwo zaczyna schodzić na plan dalszy, a podstawowym problemem dla inkwizytora staje się przeżycie.
Elian Abrego
