Nareszcie! Tyle dni biegania i kręcenia się za własnym ogonem, ale wreszcie go miał - gnojek stał plecami do nich w ślepym zaułku, nie mając przy sobie nawet sztyletu. I pomyśleć, że taki chłystek sprawiał im tyle kłopotu. Sergam Enroun, jeden z najwyższych rangą thayskich rycerzy w enklawie w Kruczym Urwisku uśmiechnął się półgębkiem, ale nie pozwolił sobie na okazanie większej radości. Jeszcze nie. Nie dopóki ten pieprzony, zamaskowany pajac nie padnie na ziemię z sercem przeszytym sztychem jego miecza.
- Odwróć się! - warknął przez zęby do postaci wciąż odwróconej twarzą w kierunku muru na końcu uliczki.
Chłopak z początku nawet nie drgnął, po czym powoli zwrócił się twarzą do nich. Połowę jego oblicza zasłaniała wściekle fioletowa maska. Drugą połowę ozdabiał wąski, ale wyraźnie szyderczy uśmiech. Młodzieniec spoglądał spokojnie na Sergama i czwórkę jego ludzi. Nie miał przy sobie żadnej widocznej broni - pomimo tego w jego oczach nie było strachu.
Masz ci los - pomyślał thayski rycerz - nie mogę go zaszlachtować ot tak - bezbronnego. Później ta banda patałachów będzie rozpowiadać, że tak się bałem gnojka, że nawet nie dałem mu miecza. Z drugiej strony - dupek na pewno ma coś w zanadrzu. Zbyt wiele razy mi uciekał, żeby znów dać mu się podejść.
- Skif - rzucił do stojącego obok żołnierza - Daj mu miecz i spieprzaj. Wy też. Zawołam was, jak będzie po wszystkim. - skinął na resztę swoich ludzi.
W oczach podwładnego dostrzegł najpierw zdziwienie, a potem coś na kształt szacunku. Jedno małe zwycięstwo. Oby nie ostatnie dzisiaj.
Chłopak, na oko siedemnastoletni, był im cierniem w boku od dwóch tygodni, kiedy to zaczął systematycznie nękać nobliwych czarnoksiężników z enklawy. Każde kolejna kradzież - nawet najmniejsza - zsyłała gromy gniewu na Sergrama i kilku innych thayskich rycerzy stacjonujących w Kruczym Urwisku. Wytatuowany rycerz był rad, że to się wreszcie skończy.
Sergram był pewien, że chłystek ma przy sobie co najmniej jeden przedmiot, którym może mu zagrozić. Był jednak równie pewien tego, że jego magiczna zbroja poradzi sobie ze wszystkim, co ma ostrze - zwłaszcza, jeśli będzie to miecz jednego z jego kompanów, magiczny mniej więcej w takim stopniu, jak przeciętna cegła.
Skif wyciągnął oręż i rzucił je w kierunku zamaskowanego chłopaka. Miecz upadł z brzękiem u jego stóp. Młodzieniec spojrzał na Sergama i uniósł brew w niemym pytaniu. Rycerz warknął i postąpił krok do przodu, jednocześnie wyciągając swoje ostrze - jednosieczną, egzotyczną klingę, którą zabrał kiedyś ze stygnących zwłok jednego ze swoich licznych wrogów.
Przebieraniec - jak w myślach nazywał go Sergam - podłożył stopę pod leżącą klingę i podrzucił ją do góry zręcznie chwytając w locie. Wydawało się, że w jego rękach masywny oręż ważył tyle, co piórko.
Jest silny. Silniejszy niż myślałem - doszedł do wniosku wytatuowany wojownik, po czym ruszył z miejsca i zamachnął się swoją bronią. Chłopak miał za sobą mur, więc Sergam zdecydował, że już na początku nie da mu nawet krzty nadziei i będzie napierał, dopóki gnojek nie oprze się plecami o ścianę. Ku jego zdziwieniu, młodzieniec uniósł długi miecz do bloku, po czym skontrował szybkim ciosem, którego siła płynęła z potężnego uderzenia Sergama. Thayski rycerz uśmiechnął się lekko i przez kilka sekund wymieniał ciosy z chłystkiem.
Taki jesteś twardy? - zapytał chłopaka w myślach - no to zobacz, co możesz mi zrobić.
Poczekał na odpowiednią chwilę, po czym umyślnie nie zablokował kolejnego szybkiego sztychu wykonanego przez młodzieńca. Poczuł, jak czubek masywnego miecza uderza go w pierś...
A potem poczuł, jak zimne żelazo przechodzi przez jego magiczną, pozornie niezniszczalną zbroję tuż pod mostkiem, wbija się w ciało, ociera z obrzydliwym zgrzytem o kręgosłup, po czym wychodzi z pleców z cichym mlaśnięciem.
Sergam Enroun, doświadczony thayski rycerz i dowódca najskuteczniejszego patrolu w enklawie w Kruczym Urwisku spojrzał z niedowierzaniem na broń wystającą z jego piersi. Jego wzrok powędrował w górę i spoczął na dłoniach trzymających miecz. Dłoniach okrytych skórzanymi rękawicami. Ostatkiem sił wytatuowany wojownik uaktywnił tatuaż, który pozwalał mu widzieć magiczne aury.
Moc bijąca od rękawic oślepiła go. Już wiedział, jaki błąd popełnił.
- Pieprzony spryciarz. - wysyczał i opadł na kolana. Magia zatrzeszczała, kiedy opuściła miecz wypuszczony z dłoni przez zamaskowanego młodzieńca. Sergam przewrócił się na bok, przeszyty na wylot powtórnie niemagicznym ostrzem.
Kiedy ludzie Sergama Enrouna zajrzeli po kilku chwilach do zaułka, znaleźli tam tylko martwe ciało swojego byłego dowódcy. Po zamaskowanym młodzieńcu nie było ani śladu.
Rękawice magicznego chwytu: Te pożądane przez niemal każdego wojownika rękawice - zwykle starannie wykonane ze skóry jakiegoś egzotycznego stworzenia - sprawiają, że trzymana w okrytych nimi dłoniach nieumagiczniona broń zyskuje magiczną premię z usprawnienia o wartości od +1 do +5. Postacie walczące za pomocą samych pięści nie mają z nich jednak wiele pożytku, bowiem usprawnienie może zostać przeniesione jedynie na oręż i nie działa samodzielnie.
Broń trzymana w dłoniach okrytych Rękawicami magicznego chwytu zyskuje usprawnienie 1 rundę po wzięciu jej do ręki (samo dotknięcie nie jest wzięciem do ręki) i traci je 1 rundę po odłożeniu (co sprawia, że możliwe jest użycie rękawic do czasowego umagicznienia broni zasięgowej, a także amunicji).
Magia rękawic pozwala na usprawnienie tylko jednej broni na każdą rękę albo pojedynczej broni oburęcznej, a ponadto jedna para rękawic (przeznaczona na istotę średniego rozmiaru) nie jest w stanie usprawnić oręża niestandardowych rozmiarów - np. tarana czy ogromnej maczugi.
Rękawice magicznego chwytu nie mają żadnego wpływu na broń magiczną.
Umiarkowane przemiany; PC 5 (+1), 8 (+2), 11 (+3), 14 (+4), 17 (+5); Stworzenie cudownego przedmiotu, większa magiczna broń; cena 3,000 sz (+1), 12,000 sz (+2), 27,000 sz (+3), 48,000 sz (+4), 75,000 sz (+5); waga 0,4 kg.
Rękawice magicznego chwytu
Rękawice dla każdego zbrojnego
Autor: Piotr 'Rebound' Brewczyński
Redakcja: Mateusz 'Zsu-Et-Am' KominiarczukTagi:
Cudowne przedmioty