» Artykuły » Inne artykuły » Ręka na pulsie - luty

Ręka na pulsie - luty

Ręka na pulsie - luty
Bartosz 'Zicocu' Szczyżański przygotował listę książek, na których pojawienie się w lutym 2011 roku, czeka najbardziej:

Mój przyjaciel Kaligula – Jacek Piekara


Ostatnio odnowiłem znajomość z Mordimerem Madderdinem. Miałem nadzieję, że bohater, który był jednym ze sprawców mojej fascynacji fantastyką, będzie po latach robił na mnie równie wielkie wrażenie. Niestety, zawiodłem się: poza kilkoma przebłyskami, cztery tomy opowiadań o inkwizytorze nie są dziełami najwyższych lotów. Mimo to wierzę, że swoją najnowszą książką Piekara będzie w stanie mnie zaskoczyć. Czym? Przede wszystkim oczekuję po Moim przyjacielu Kaliguli solidnej dawki rozrywki. Nie wierzę, że w zbiorze nie będzie drobnych usterek fabularnych czy wszędobylskich u Piekary schematów, ale chciałbym, żeby teksty te okazały się rzeczywiście wzruszające i okrutne, sentymentalne i cyniczne, dramatyczne i zabawne.

Mały Brat – Cory Doctorow



Przyznam szczerze, że z prozą Doctorowa jeszcze nie miałem do czynienia – i to sprawia, że Mały Brat jest bodaj najbardziej oczekiwaną przeze mnie pozycją w lutym. Spodziewam się przede wszystkim zaskoczenia: wywołanego przez fascynującą fabułę, niezwykłych bohaterów, albo wyjątkowy język. Liczę na to, że jedno z najgorętszych nazwisk współczesnej fantastyki na stałe dołączy do listy moich ulubionych autorów. Ba, jestem tego niemal pewny – w końcu John W. Campbell Memorial Award to całkiem niezła rekomendacja, prawda?

Kwantowy złodziej – Hannu Rajanemi





Debiut, kwant w nazwie i hard SF w opisie – to dla mnie mieszanka wybuchowa. Liczę na to, że Kwantowy złodziej okaże się oszałamiającym połączeniem Z mgły zrodzonego i interesującej fantastyki naukowej. Uwielbiam wszelkie opowieści o niegrzecznych chłopcach – a jeśli Jean le Flambeur okaże się wystarczająco zły, inteligentny i dowcipny, może stać się jednym z moich ulubionych bohaterów. Po przeczytaniu opisu Kwantowego złodzieja jestem pełen optymizmu – wierzę, że Hannu Rajanemi okaże się autorem równie intrygującym, co Brandon Sanderson. Życzę tego zarówno jemu, jak i sobie – w końcu dobrej fantastyki naukowej nigdy dość.

Nova Swing – M. John Harrison



Trudno byłoby stwierdzić, że czekam na Nova Swing z wyjątkową niecierpliwością. Nie, wręcz przeciwnie, polski przekład kolejnego tekstu Harrisona przyjmę ze spokojem. Dlaczego? Bo nie wierzę, że przejdę obok powieści obojętnie. Viriconium było dla mnie zaskoczeniem, rewelacją i rewolucją – nie spodziewałem się, że można stworzyć tekst tak efemeryczny, tak piękny, o tak niezwykłym klimacie. Światło utwierdziło mnie w przekonaniu, że Harrison naprawdę umie pisać – było kolejnym krokiem na drodze do fascynacji jego twórczością. Nova Swing na pewno sporo poprzestawia w moim prywatnym rankingu – albo ostatecznie wyniesie autora na piedestał, albo sprawi, że zacznę w niego poważnie wątpić. Jeśli jednak Nova Swing będzie tak przepełniona niezwykłymi pomysłami jak poprzednie teksty Harrisona i równie oryginalna – to drugie wydaje się niemożliwe.

Futurospekcja – Robert J. Sawyer



Futurospekcja budzi we mnie sporo wątpliwości. Mamy nazwisko poważanego pisarza – autora takich tekstów jak Hominidzi czy Eksperyment terminalny. Jednak po lekturze opisu odnoszę wrażenie, że powieść zaskoczy mnie co najwyżej fabułą czy charakterystycznymi bohaterami, a nie niezwykłymi pomysłami. Mimo to wierzę, iż Futurospekcja okaże się naprawdę wciągająca i będę mógł bez wahania polecić ją każdemu, kto lubi porządną fantastykę naukową.

Finch – Jeff VanderMeer





Kiedy zobaczyłem zapowiedź Fincha zdałem sobie sprawę, jak słaby jestem. Nie ma we mnie wystarczająco dużo siły, aby odrzucić kolejne zaproszenie do Ambergeris. Nie ma we mnie wystarczająco dużo siły, aby nie zafascynował mnie kolejny tekst VanderMeera. Finch ma być połączeniem czarnego kryminału i zwariowanej wyobraźni pisarza – to gwarantuje sporo emocji podczas lektury. A kiedy dodać do tego, że akcja powieści rozgrywa się w jednym z najbardziej mrocznych i szalonych, najniezwyklejszych miast współczesnej literatury – nie pozostaje nic innego, jak oczekiwać.

Demi-Monde. Zima – Rod Rees



Demi-Monde to dla mnie największa zagadka spośród wszystkich lutowych zapowiedzi. Z jednej strony uniwersum, którego opis brzmi jak spełnienie moich literackich marzeń: deliryczny świat, będący domem największych psychopatów i świadkiem najbardziej wymyślnych zbrodni. Z drugiej – córka amerykańskiego prezydenta o imieniu Nancy i Ella Thomas wysłana jej na ratunek, czyli schemat rodem z prostych powieści dla nastolatek. Demi-Monde okaże się pretensjonalną opowieścią o dziewczynkach walczących ze złym światem czy raczej głęboko psychologicznym dramatem dwóch kobiet niszczonych przez otaczający je mrok? Wierzę, że tym drugim.

Podróż Turila – Michael Marcus Thurner



Kosmiczny grabarz, który usłyszał dziwną przepowiednię z ust przestarzałej SI? To pachnie absurdalną fantastyką naukową, czyli tym, co naprawdę do mnie przemawia. Dodajmy do tego jeszcze, że Podróż Turila ma być powieścią drogi, w której ważną rolę odgrywać powinien towarzysz tytułowego bohatera: obdarzony inteligencją statek-karawan. A w opisie pojawia się jeszcze nazwisko Ijona Tichy’ego: albo jego autor strzelił sobie samobójczą bramkę poprzez odwołanie do geniusza, albo dostaniemy naprawdę dowcipny, inteligentny tekst, który może okazać się hitem czytelniczym.

Ponury piaskun – Richard Jadrey





Przepraszam, ale nie mogłem odpuścić sobie powieści, której okładka przekonuje nas, że któryś z bohaterów będzie niezrównoważony, a opis gwarantuje więcej krwi, niż w trzech dowolnie wybranych tekstach z poprzedniego roku. Razem wziętych, oczywiście. Chciałbym, żeby Ponury piasku rzeczywiście okazał się tak psychodeliczny, jak mogą to sugerować materiały przedpremierowe. Oczekuję, że będzie to powieść podobna do Szaleństwa aniołów, ale mocniejsza, bardziej krwawa. Nie spodziewam się co prawda po tekście Jadreya materiału do pracy naukowej, ale mam nadzieję, iż rzeczywiście udowodni mi, że potrafi opisać niewyobrażalną magiczną rzeź na ulicach Miasta Aniołów.

Steampunk – antologia pod redakcją Jeffa i Ann VanderMeer



VanderMeer. Moorcock. MacLeod. Di Filippo. Stephenson. Chiang. VanderMeer. Stephenson. Chiang. Wystarczy? Na Steampunk nie można nie czekać. Będę srodze zawiedziony i załamany jeśli żaden tekst tej antologii nie położy mnie na łopatki. Nie będę zadowolony, jeżeli tylko niektóre okażą się wyjątkowe. Mam natomiast nadzieję, że wciągnie mnie pierwsza strona zbioru, a ostatnia sprawi, że nie będę w stanie o Steampunku zapomnieć. Chcę dostać fantastykę w najlepszym wydaniu. Chcę być oszołomiony bardziej niż przez wszystkie tomy Kroków w nieznane. Chcę, żeby każdy z autorów nie tylko stanął na wysokości zadania, ale przeskoczył stawianą mu poprzeczkę z metrowym zapasem. Chcę Steampunku! No i Stephenson… i Chiang…
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.