» Artykuły » Inne artykuły » Redaktorzy oceniają - sierpień 2011

Redaktorzy oceniają - sierpień 2011


wersja do druku
Redaktorzy oceniają - sierpień 2011
W okresie od 1 do 31 sierpnia 2011 roku w Dziale Książkowym opublikowanych zostało 26 recenzji, których średnia ocena wyniosła 6,94. Najwyższą ocenę − 9 – otrzymały Stroiciel ciszy Wojciecha Szydy, Quietus Jacka Inglota i Czarna, bezgwiezdna noc Stephena Kinga, podczas gdy najniżej oceniony został Łotr Trudi Canavan - 1:

Czytać:




"Czym jest religia? Skąd wziął się i dokąd zmierza człowiek? Czy czas istnieje? Czy w świecie postępu jest jeszcze miejsce dla Boga? A może ludzie powinni zacząć wierzyć w coś zupełnie innego, choćby w ochronę danych osobowych? Te i wiele innych pytań w Stroicielu ciszy zadaje Wojciech Szyda. Wcale nie stara się na nie odpowiadać – po prostu próbuje zmusić czytelnika do refleksji nad nimi.

Zadziwiająco dużo miejsca Szyda poświęca boskim posłańcom. Zamykający antologię Fałszerze dotyczą tajemniczych kosmicznych istot, strzegących prawdziwości wszechświata. W Drabinie i łańcuchu, zdecydowanie najlepszym tekście Stroiciela ciszy, autor kreuje doprawdy niezwykły świat: pojawiają się w nim trupy tajemniczych mężczyzn, które, jak dowiaduje się czytelnik, pochodzą z innego wymiaru, gdzie ludzi klasyfikuje się ze względu na stosunek pierwiastka anielskiego do ludzkiego. Zręczne połączenie wyjątkowo ciekawych refleksji pisarza z doskonałą fabułą czyni z Drabiny i łańcucha wyśmienite opowiadanie.

Drogę w głąb ludzkiej psychiki Szyda podejmuje dwukrotnie: w Po’sen. Pladze cudów oraz Ciele i krwi. Pierwsze opowiadanie to kolejne przedstawione w antologii śledztwo, w którym niezwykłą rolę odgrywają wątki religijne. Pogmatwana, ale logiczna fabuła i zaskakujące zakończenie sprawiają, że lektura jest wyjątkowo satysfakcjonująca. Ciało i krew to długie rozważania na temat poświęcenia, wytrwałości i wiary, które pisarz snuje podpierając się historią rycerza poszukującego Graala. Choć tekst zupełnie różni się konwencją od pozostałych, idealnie uzupełnia antologię, jako swego rodzaju kontrapunkt do tekstów, w których dominuje wyjątkowa wyobraźnia pisarza.

Stroiciel ciszy to jedno z najmilszych zaskoczeń literackich, jakie przeżyłem w tym roku. Duża różnorodność i kolejne interesujące fabuły sprawiają, że lektura opowiadań jest prawdziwą przyjemnością, a liczne refleksje czynią z antologii prawdziwą strawę dla ducha."

Bartosz 'Zicocu' Szczyżański



[
"W Quietusie Jacka Inglota, Julian Apostata wyciął niemal wszystkich chrześcijan, spalił ich święte księgi oraz dzienniki i ustanawił w Rzymie politeizm. Imperium zaś, zamiast upaść pod naporem barbarzyńców, rozrosło się do imponujących rozmiarów – na północy sięgnęło po Wenedię (Polskę), na zachodzie po Hiszpanię, ze strony wschodniej dochodząc aż do Indii.

Książka stanowi swoisty zapis rozważań pisarza nad fenomenem chrześcijaństwa. Szukanie odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób mała grupa o tak niecodziennych dla ówczesnych ludzi zasadach zdołała odnieść spektakularny sukces i rozprzestrzenić się na cały świat. Inglot postanowił także ekstrapolować co wynikłoby z braku tej religii. Opisuje jak Rzym, pozbawiony chrześcijańskiej duchowości, choć zdołał przetrwać najazdy barbarzyńców, zapada się od konfliktów wewnętrznych, intryg i upadku moralnego mieszkańców, nie potrafiących odnaleźć sensu życia.

Wizja alternatywnej historii jest spójna i pełna – zawiera elementy społeczne, religijne, techniczne, geograficzne, kulturowe i militarne, tworzące logiczny i wiarygodny obraz. Nie brak w niej śmiałych lecz realistycznie przedstawionych pomysłów, jak maszyna parowa czy dalekosiężna ekspansja Rzymu). Rozmach, z jakim Inglot wykreował to literackie nawiązanie do starożytności, jest oszałamiający."

Bartłomiej 'baczko' Łopatka



"Czarna, bezgwiezdna noc nie należy do takich zbiorów opowiadań, w których kolejnych tekstów nie łączy nic poza osobą autora. Cztery zawarte w książce nowele nie mają co prawda wspólnych bohaterów, obracają się jednak wokół tych samych tematów. I zgodnie z tytułem, światła w nich jak na lekarstwo.

Teksty zgromadzone w Czarnej, bezgwiezdnej nocy przyjmują różne perspektywy, opisują odmienne sytuacje. Można jednak dostrzec przewijające się między nimi wspólne motywy, a nawet pewną symetrię: dwa teksty opowiadają o mężczyznach (i, co ciekawe, to zawsze mężczyźni są sprawcami zła), dwa o kobietach (będących ofiarami, ale też sprzeciwiających się złu). Z kolei motywem nadrzędnym, obecnym w całej książce, jest eksploracja mrocznej strony ukrytej w zupełnie zwyczajnych, mogłoby się zdawać, ludziach – ta normalność i przyziemność zła obecnego w zgromadzonych tekstach wywiera najmocniejsze wrażenie.

Czarna, bezgwiezdna noc to zbiór na wysokim poziomie: teksty w nim zgromadzone oferują głęboki wgląd w złożoność ludzkiej psychiki, jednocześnie cechuje je zwartość i siła przekazu charakterystyczna dla krótszej formy. Wszystkie utwory poruszają ściśle określoną problematykę, którą kolejne opowiadania ukazują z różnych stron, w nieco inny sposób. W efekcie czytelnik ma wrażenie, że spogląda do kalejdoskopu, w którym stale zmienia się układ elementów – widok jest dość ponury, czasem nawet wstrząsający, ale zdecydowanie warto tam zajrzeć."

Artur 'mr_mond' Nowrot

Unikać:




"Po pierwsze: dlaczego do, diabła rogatego, to jest takie długie? Prawie 560 stron. Pierwszy tom (Misja Ambasadora) miał podobne wymiary, a trzeci pewnie będzie nie mniejszy. Tym gorzej, i to po drugie, że w Łotrze nic nie ma. Po lekturze tej książki oczy raczej nie rozbolą od czytania, najwyżej palce od przewracania stron (albo plecy od dźwigania). Wzrok prześlizguje się po literach jak mydło po posadzce publicznych natrysków. Albo inaczej: to mydło jest w płynie i przecieka przez palce.

No to skąd te 560 stron, zapyta ktoś przytomnie? Ano wzięły się, proszę Państwa, stąd, że Canavan źle pisze. Mam na myśli zupełnie niepotrzebne wypychanie akapitów zdaniami, które niby mają rozjaśnić przebieg akcji, a bardzo skutecznie go zaciemniają. Chodzi mi też o koszmarnie długie, nieciekawe i zupełnie bez sensu wstawione dialogi.

Przykład? Przez długi, długi czas nic się nie dzieje (to po trzecie). Dosłownie nic. Bohaterowie sobie chodzą, gadają, wspominają, wiodą niezobowiązujące rozmowy na temat magicznych kamieni, świadomego macierzyństwa albo trudnej sytuacji społecznej w państwie Zdrajców, Azylu, ale nic się nie dzieje. Ani jednego trupa, ani jednej sceny łóżkowej, nikt nikomu nie podłożył świni, nogi, noża, czegokolwiek, żeby ktoś musiał się wykazać. Bohaterowie. Ta książka jest jak archiwum państwowe. Tony papieru, sterylna cisza i czystość. Tych postaci nie ma. Są tyko ich imiona, literki. Nikt nie ma przeszłości, przyszłości, marzeń, uczuć, AIDS, nawet koloru włosów, oczu czy bielizny. Lorkin, Sonea, Dannyl, Derryl, Tyvara i inni (swoją drogą te imiona są strasznie pretensjonalne, na siłę wymyślone): ja ich nie znam, chociaż spędziłem z nimi kilka dobrych godzin."

Bartosz 'Boratek' Krawczyk

Unikać:




"W założeniu dzieło Tomasza Duszyńskiego jest komedią, opowiadającą o perypetiach Pietii i Witii, nieudanych radzieckich eksperymentach genetycznych, które pewnego dnia uciekają z laboratorium. Celem ich jest walka z potwornościami i demonami, jakie przybyły z Zachodu, a wywołane zostały przez postęp, nowoczesną technologię, elektryfikację i tak dalej. Wędrują więc od jednej polskiej wioski do drugiej, oferując swoją pomoc za miskę strawy i kąt do spania oraz rozwiązując problemy o podłożu nadnaturalnym, bądź mające związek z kulturą ludową.

Sęk w tym, że warstwa fabularna większości z dwunastu historii mocno kuleje. Opierają się one na bardzo podobnych, miejscami identycznych schematach i korzystają z motywów, które są interesujące jedynie do momentu ich ujawnienia i wyjaśnienia. Potem rażą prostotą albo brakiem pomysłu na dalsze wykorzystanie.

Pietia i Witia mają trochę ponad dwieście stron, stąd na jedno opowiadanie przypada średnio po szesnaście. To widać, bo sylwetki postaci są nakreślone bardzo pobieżnie. W przypadku niektórych pojawi się imię, nazwisko, kilka zdań na temat bieżącego życia i to wszystko, nawet jeśli mowa o osobach dla danego tekstu kluczowych.

Czytając otwierające zbiór Zdjełano w CCCP, miałem nadzieję na lekką, dobrą rozrywkę z nutką szaleństwa. Tymczasem Pietia i Witia okazał się antologią słabych albo bardzo słabych tekstów, wśród których znaleźć można zaledwie kilka perełek udowadniających, że z każdego pomysłu dałoby się wycisnąć znacznie więcej, gdyby tylko poszerzyć go o parę, paręnaście stron. A tak: wyszło, jak wyszło."

Łukasz 'Salantor' Pilarski


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


KFC
   
Ocena:
+1
witamy w 202 wieku :P
12-09-2011 19:13
Nausicaa
   
Ocena:
0
Faktycznie! "Redaktorzy oceniają - sierpień 20111" na stronie głównej. To gdzie mogę się zgłosić po blaster i cyberimplanty do czachy? :)
13-09-2011 17:39

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.