» Artykuły » Inne artykuły » Redaktorzy oceniają - październik 2011

Redaktorzy oceniają - październik 2011


wersja do druku
Redaktorzy oceniają - październik 2011
W okresie od 1 do 31 października 2011 roku w Dziale Książkowym opublikowane zostały 23 recenzje, których średnia ocena wyniosła 7,82. Najwyższą ocenę − 10 – otrzymała Pieśń czasu. Podróże Iana R. MacLeoda, podczas gdy najniżej oceniona została Spirala Paula McEuena - 4:

Czytać:




"Zbiór Podróży otwiera Opowieść młynarza. Wypełniony po brzeg wybuchami uczuć tekst zwiastuje to, co stanowić będzie największe zalety antologii: olbrzymi ładunek emocjonalny zgromadzony w prostej historii, spokojna, skłaniająca do głębszego pochylenia się nad opowieścią narracja, doskonały język. Nie można nie docenić maestrii, z jaką MacLeod kreuje klimat w swoich utworach: w pierwszym opowiadaniu zagłębia się w plastyczne opisy wiatrów szalejących wokół wzgórza tylko po to, żeby w Buncie Anglików zaskoczyć czytelnika naturalizmem z pogranicza brzydoty, wulgarnym językiem i twardymi, zdecydowanymi bohaterami.

Jednak ta licząca prawie pięćset stron książka to nie tylko doskonałe opowiadania. Znalazła się tutaj także Pieśń czasu, powieść traktująca o losach światowej sławy skrzypaczki, która odnajduje wyrzuconego przez morze mężczyznę. Stara, schorowana kobieta postanawia zaopiekować się nieznajomym i wpuszcza go do swojej rezydencji. Nie podejrzewa nawet, że będzie to początek wyjątkowej podróży; podróży przez przeszłość, która nie oszczędzała utalentowanej Roushany Maitland.

Najnowsza na polskim rynku książka Iana R. MacLeoda to prawdziwe wydarzenie. Pisarz udowadnia w niej, że pozornie prosta opowieść o ludziach może być zarazem fantastyką z najwyższej półki. Jeśli uznać opisywanie emocji w jak najbardziej poruszający sposób za jeden z głównych celów literatury pięknej, to trzeba przyznać, że Pieśń czasu. Podróże realizuje go doskonale./q]
Bartosz 'Zicocu' Szczyżański



[q]Pieśń Lodu i Ognia – trudno już znaleźć fana fantastyki, który nie słyszałby o tej serii George'a R.R. Martina, zwłaszcza po sukcesie, jaki odniósł serial na podstawie pierwszego tomu, Gry o tron. Złożyły się na niego zarówno interesująca fabuła, barwni bohaterowie, niewielka zawartość elementów nadprzyrodzonych, jak i zaskakujące zwroty akcji. Serial czeka świetlana przyszłość, jeśli dotrwa do trzeciego sezonu – bo Nawałnica mieczy, trzecia powieść z cyklu, jest jeszcze lepsza od pierwszej.

Liczba istotnych postaci zwiększa się z książki na książkę, ale Martinowi udało się utrzymać równy, bardzo wysoki poziom przy każdym z wątków. Praktycznie niemożliwe jest wskazanie choć jednego słabszego od reszty zbioru rozdziałów – bez względu na to, czy w danym momencie śledzi się losy poniżanej zakładniczki, dowcipnego karła, czy młodego króla północy, czytelnik pozostaje tak samo zainteresowany. Duża w tym zasługa zręcznego opowiadania historii przez autora: akcja biegnie bardzo szybko, często też występują dramatyczne cliffhangery, które nie pozwalają zakończyć lektury i niemal zmuszają do jej kontynuowania, aby dowiedzieć się co dalej.

Wymieniając liczne zalety powieści, należy też wspomnieć o dialogach i stylu opisów. Autorowi niemal zawsze udaje się uchwycić w słowach uczucia i charaktery postaci, tak, że można rozpoznać, kto wygłasza którą linijkę tekstu, bez spoglądania na opisy. Kiedy trzeba, ironiczne dogryzania Tyriona i Jaimiego wywołują uśmiech na twarzy czytelnika – uśmiech ten jednak szybko zamiera, gdy w następnym rozdziale nacisk zostaje położony za okrucieństwo wojny i koszty, jakie ponoszą bohaterowie za swe błędne wybory. Martin jak żaden inny pisarz jest w stanie wywołać emocje, które pozostają w duszy długo po zakończeniu lektury."

Tomasz 'Asthariel' Lisek



"Zbiory opowiadań w stylu The best of mają to do siebie, że często trudno je ocenić: z jednej strony gromadzą zwykle teksty najwybitniejszych pisarzy, co teoretycznie jest gwarancją jakości, z drugiej zaś – zdarza się, iż trącą myszką. Czy podobnie sprawa ma się ze Słoniami na Neptunie, zbiorem najlepszych utworów Mike’a Resnicka?

Antologię podzielić można na dwie części. Pierwsza to kilka niezwiązanych ze sobą opowiadań. Czego można się po nich spodziewać? Przede wszystkim doskonałego poziomu. Choć od publikacji większości z nich minęło już trochę czasu (najstarsza Kapitalna zabawa pochodzi z 1990 roku, najmłodsze Słonie na Neptunie i Czerwona kaplica z 2001), to nie sposób tego odczuć: problematyka, która zajmuje Resnicka, wciąż jest aktualna. Może ona zaskoczyć miłośników serii Na tropie… – wyjątkowo lekkiej, typowo rozrywkowej fantastyki. Dlaczego? Teksty wybrane do zbioru często są refleksyjne, spokojne, autor rzadko rzuca się w wir porywającej akcji, a głównym tematem jego przemyśleń są samotność, wyalienowanie, rola człowieka w społeczeństwie.

Czy w Słoniach na Neptunie są jakieś wady? Opowiadania, których głównym bohaterem jest Theodore Roosvelt odbiegają atmosferą od pozostałych utworów zgromadzonych w antologii: są wyjątkowo lekkie i można znaleźć w nich zaledwie sugestie przemyśleń, w innych tekstach wyraźnie zaznaczonych. Nie oznacza to wcale, że Kapitalna zabawa i Czerwona kaplica nie są warte lektury – to dobre opowiadania (szczególnie drugie – bardzo przyjemny kryminał), ale nie współgrają z resztą. Poza tym trudno się do czegokolwiek przyczepić: zgromadzone w zbiorze utwory są na bardzo podobnym, wysokim poziomie."

Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Unikać:




"Choć z początku Spirala ma zadatki na doskonały thriller w stylu Sumy wszystkich strachów Toma Clancy’ego,całość przekształca się raczej w niezbyt udany klon prozy Dana Browna. Ukrywanie wskazówek w dziełach sztuki zastąpiła wprawdzie biologia molekularna, ale ogólny koncept jest wręcz uderzająco podobny.

Wspomniane przekształcenie bardzo niekorzystnie wpłynęło na dramatyzm fabuły. Choć dzieje się dużo i wydarzenia mkną jedno za drugim w ekspresowym tempie, a na początku książki zdarzają się nawet pojedyncze efektowne zwroty akcji, to im dalej, tym bardziej stosowane przez autora sztuczki stają się przewidywalne i grubymi nićmi szyte. Nawet wielki finałowy przełom, mający zapewne sprawić, że szczęka czytelnika głośno uderzy o podłogę, daje się bez problemów przepowiedzieć. Powieść jest do tego stopnia wyprana z emocji, że kiedy coś przerwało mi lekturę na kilkadziesiąt stron przed końcem, bez żalu odłożyłem ją na półkę, by wrócić do niej dopiero następnego dnia. Mimo że można z niej czerpać przyjemność, wciągnąć nie potrafi.

Również logika wydarzeń nie stoi na najwyższym poziomie. Wiele rzeczy dzieje się bez racjonalnego uzasadnienia, a autorowi zdarza się czasem zapędzić w ślepą uliczkę, z której musi się ratować niezbyt udanym deus ex machina – także w tych kategoriach zakończenie przekracza wszelkie standardy. Choć zapowiadało się jeżeli nie świetnie, to przynajmniej całkiem nieźle, finał okazał się żałosny. Przewidywalna, ograna fabuła, dziury w logice i ogólny smak odgrzewanego kotleta sprawiają, że książkę mogę polecić wyłącznie wielkim fanom gatunku lub tęskniącym za Kodem Leonarda da Vinci, jako rydz, co lepszy niż nic. "

Michał 'von Trupka' Gola
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.