» Artykuły » Inne artykuły » Redaktorzy oceniają: marzec 2010

Redaktorzy oceniają: marzec 2010

W okresie od 1 do 31 marca 2010 roku w Dziale Książkowym opublikowane zostały 24 recenzje, których średnia ocena wyniosła 7,44. Najwyższą ocenę − 10 − uzyskały powieść Rzeka bogów autorstwa Iana McDonalda oraz cykl Yggdrasill Wawrzyńca Podrzuckiego. Zaś najniżej ocenioną pozycją została książka Błękitnokrwiści1.

Czytać:




"Pisanie o wartościach literackich tekstu McDonalda wydaje się jednak tylko krążeniem wokół tematu. Bo Rzeka bogów to przede wszystkim problemy, nad którymi pochyla się autor. Zdziwicie się jak skomplikowaną, jak intrygującą wizję można stworzyć, układając mozaikę stosunkowo prostych, lecz doskonałych pomysłów, takich jak choćby bezpłciowe neutka czy próby wszczepiania sztucznej inteligencji do ludzkich mózgów. Pisarz przygląda się bharackiemu społeczeństwu przyszłości z każdej strony: najbardziej widoczna jest próba zrozumienia mechanizmów rządzących społecznością w ekstremalnych sytuacjach. Jednak to tylko szczyt góry lodowej, głębiej kryją się sprawy moralności, etyki, obyczajowości: McDonald zastanawia się chociażby nad tym, jaką rolę w społeczeństwie mogliby odgrywać biomodyfikowani ludzie. Warto zauważyć, że nawet w tekście tak subiektywnym próbuje on zachować nutkę obiektywizmu: problem ten rozważa z dwóch całkiem różnych perspektyw. Jedną stroną medalu są neutka, pogardzani bezpłciowcy, którzy mogą panować nad swoją endokrynologią, drugą zaś Bramini, modyfikowane genetycznie dzieci, posiadające spaczony umysł dorosłego. Nie zdziwcie się też, kiedy powieść będzie zbaczać w kierunku naprawdę twardej fantastyki naukowej – McDonald nie boi się wkraczać na żadne literackie płaszczyzny, co udowadnia rozważając bytowanie sztucznych inteligencji w materialnym wszechświecie. Rzeka bogów jest prawdziwą mieszanką wybuchową: ma w sobie coś z Accelerando, Ślepowidzenia, Perfekcyjnej niedoskonałości i Zbawiciela."Bartosz 'Zicocu' Szczyżański



"Co jednak charakterystyczne dla Yggdrasillu, autor do samego końca jest nad wyraz skąpy w wydzielaniu czytelnikom informacji na temat genezy nakreślonego w trylogii uniwersum. Wiąże się to mocno ze stosowanym przez Podrzuckiego zabiegiem opisywania świata przez pryzmat wielu osób. Zamiast mówić o czymś wprost, autor stopniowo wprowadza kolejnych bohaterów »trzecioplanowych«, którzy pojawiają się ledwie na chwilę i de facto są li tylko pretekstem do pokazania jakiegoś konkretnego aspektu życia na Drzewie, albo sięga do przeszłości protagonistów, przywołując ich wspomnienia. Rozwiązanie to sprawdza się wyśmienicie i stanowi jedną z największych zalet serii − czytelnik zyskuje podwójnie, bo spojrzenie na świat jest szersze i zarazem bardziej wnikliwe, a z drugiej strony takie wydzielanie skrawków informacji sprawia, że główny wyróżnik trylogii, czyli świat Megastruktury, pozostaje atrakcją aż do ostatniego rozdziału trzeciego tomu. Jednocześnie epicka wizja Podrzuckiego w żadnym momencie nie przytłacza ani nie rozmazuje się pod natłokiem szczegółów, bo rozwijana jest stopniowo, w precyzyjnie odmierzanych dawkach."Marcin 'malakh' Zwierzchowski



"Nie spodziewajcie się jednak tekstów przeintelektualizowanych czy przegadanych – to byłby spory błąd. Wręcz przeciwnie, na początku część opowiadań wydaje się tylko prostymi historiami, które miałyby przekazywać stare banały. Im dalej zagłębiałem się jednak w kolejne opowieści, tym bardziej byłem rozemocjonowany – Ballard we wszystkie swe teksty wplata nutki psychozy, wewnętrznej walki, które zbierają się w coraz większy kłębek i coraz mocniej oddziałują na czytelnika. I znowu: te introspektywne, psychologiczne wątki nie oznaczają prozy wyjątkowo mrocznej – zdarzają się w Rzeźbiarzach chmur teksty lekkie, które zalatują abstrakcją, awangardą. Uwierzcie mi: wybór tematów jest porażająco szeroki. Znajdziemy tu opowiadania o niezwykłej mocy powierzonej szalonemu mężczyźnie (Teraz! Zero), podróżach w czasie (Uprzejmy zabójca), śpiewających roślinach (Prima Belladona). Nie wyobrażam sobie, żeby jakikolwiek inny autor był w stanie napisać tekst o głębokiej psychozie bohatera (Strefa grozy), stawiając go obok luźnej, paramitologicznej opowieści o poezji (Studio 5, Gwiazdy). Duża rozbieżność tematyczna, która tworzy jednak spójną całość, mocno kojarzy mi się z Cyberkatakumbami, też zresztą bardzo introspektywnymi."Bartosz 'Zicocu' Szczyżański




Unikać:




"W Błękitnokrwistych nie uświadczymy ciekawych dialogów ani wciągającej akcji, ponieważ autorka pisze w sposób niezbyt przyjemny. Szczególnie denerwują opisy kolejnych miejsc: pisarka podaje nam mnóstwo detali na temat każdego budynku, w którym przebywają bohaterowie, nawet jeśli są tam tylko przez chwilę. Nie byłoby to tak frustrujące, gdyby robiła to w sposób interesujący, lecz niestety jest na odwrót – opisy, zamiast ciekawić, zanudzają. Kolejnym błędem de la Cruz jest umieszczanie co i rusz informacji o ubraniach, wymienianie marek spodni lub sukienki każdej postaci, połączonych z dokładnym opisem obecnych trendów mody. Zbyt duża liczba nużących szczegółów dotyczy zresztą nie tylko opisów miejsc i ubiorów – podobnie sprawa ma się z jedzeniem i muzyką. Być może to celowy zabieg służący przykuciu uwagi młodych kobiet, do których kierowana jest książka, ale to także nie wyszło. Zebrałem wśród znajomych wielbicielek literatury zmierzchopodobnej kilka opinii dotyczących Błękitnokrwistych i okazało się, że uważają opisy za największą wadę książki."Michał 'Thoctar' Małysa




"Główni bohaterowie są praktycznie pozbawieni osobowości i niczym marionetki wykonują polecenia autorki, wyraźnie podporządkowani temu, aby pisarka nie miała problemów z rozwijaniem fabuły. Madison ma wyjątkowo mało cech, które pozwoliłyby czytelnikowi ją polubić: jest marudna, samolubna i egzaltowana. Posiada jednak niesamowite szczęście, gdyż wszystko, co sobie założy, spełnia się. Barnaba jest ponurakiem i pesymistą, a Josh lekko przygłupim i naiwnym przystojniakiem. Natomiast czarne charaktery wydają się pozbawionymi sumienia i nastawionymi na destrukcję psychopatami.

Niestety bardzo trudno jest mi znaleźć zalety tej pozycji. Zamiast być wciągająca i pełna wrażeń – jest skomplikowana i schematyczna. Zamiast ciekawych wątków i romantycznej miłości – mamy rozwlekłą narrację, mdłych bohaterów i pozbawione prawdziwych emocji relacje damsko-męskie. Wątek fantastyczny jest mocno niedopracowany, przez co można się w nim dopatrzeć wielu nieścisłości. Jedynym, co wyróżnia tę książkę na tle młodzieżowej emoliteratury, jest całkiem niezły styl Kim Harrison (ciekawie skonstruowane opisy i barwnie prowadzoną narracja), jednak polecam go poznać przy okazji innych jej książek. Umarłych… polecam jedynie wiernym fanom pisarki i zagorzałym emo, ponieważ protagonistka na każdym kroku próbuje dowieść tego, jak bardzo utożsamia się z tą subkulturą."
Ula 'Canela' Kuczyńska
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.