Redaktorzy oceniają - kwiecień 2012

Autor: Tomasz 'Asthariel' Lisek

Redaktorzy oceniają - kwiecień 2012
W okresie od 1 do 30 kwietnia 2012 roku w Dziale Książkowym opublikowanych zostało 28 recenzji, których średnia ocena wyniosła 7,10. Najwyższą ocenę − 9,5 – otrzymał Nieśmiertelny, podczas gdy najniżej oceniony został Król orków - 4:

Czytać:


Nieśmiertelny - Catherynne M. Valente9,5


"W pewnym nadmorskim mieście, które niegdyś nazywano Petersburgiem, później Piotrogrodem, następnie Leningradem, a potem, znacznie później, ponownie Petersburgiem, przy długiej, wąskiej ulicy stał długi, wąski dom. Te brzmiące niczym klasyczne zagajenie baśniopisarza słowa rozpoczynają historię Marii Moriewny, dziewczynki, która, zamiast jak wszyscy jej rówieśnicy spędzać czas na nauce, jak najlepiej przysłużyć się komunistycznej Rosji, spędzała czas na czynnościach karygodnych. Bo jakże inaczej określić zgubną lekturę dzieł Puszkina, w których opisany jest świat pełen wyglądających ratunku królewien i wyruszających im na ratunek dzielnych młodzieńców. Zafascynowana ową pełną przepychu fantasmagorią, a jednocześnie jakby za jej sprawą odkrywszy możliwość widzenia rzeczy, które dla zwykłych ludzi są niedostrzegalne, dziewczynka spędza czas na wyglądaniu przez okno i czekaniu. Kiedy widzi ptaki, które, spadając, zamieniają się w przystojnych mężczyzn chcących poślubić kolejne jej siostry, pragnie, by wreszcie i po nią przyszedł ów wyśniony kawaler. Nie wie, że jej osoba, tak odmienna od wszystkich innych rosyjskich panien, już zwróciła uwagę mężczyzny, który niekoniecznie jest spełnieniem dziewczęcych snów – mrocznego Kościeja Bezsmiertnego, Cara władającego Krainą Życia.

Nieśmiertelnego da się odczytywać na wiele sposobów. Można go postrzegać jako klasyczną, niemalże kanoniczną powieść inicjacyjną. Obserwujemy przemianę Marii z nad wiek mądrej, lecz jednocześnie samotnej i nieszczęśliwej dziewczynki, w młodą kobietę, początkowo przerażoną zmianami zachodzącymi w jej życiu, która jednak w miarę upływu czasu staje się coraz bardziej świadoma swej kobiecości, by wreszcie osiągnąć głęboką mądrość. Aby tego dokonać, dziewczyna musi przejść szereg prób, niczym w archetypicznym rytuale przejścia, czy też bardziej nawet wedle reguł, jakimi rządzą się baśnie, gdyż owe zadania przypominają typowe baśniowe wyzwania.

Można traktować Nieśmiertelnego jak powieść psychologiczną ukazującą złożoność relacji międzyludzkich, a przede wszystkim wszelkie niemal oblicza miłości. Od niewinnego, panieńskiego zadurzenia, kiedy uczucie pozostaje głównie w sferze wyobraźni, poprzez kolejne fazy uwodzenia, gdy Bezsmiertnyj stara się oczarować swoją wybrankę, lecz czyni to w sposób dość okrutny, świadom, iż sama magia do osiągnięcia tego celu nie wystarczy, zatem odsłania przed dziewczyną swoje prawdziwe intencje, na tyle jednak umiejętnie, by wzbudzić w niej fascynację. Zresztą bardzo szybko zaciera się granica pomiędzy tym, kto uwodzi, a kto jest uwodzony.

Jest wreszcie Nieśmiertelny baśnią. Lecz nie prostą, radosną historią pisaną ku pokrzepieniu serc, lecz opowieścią mroczną i dramatyczną, choć o tym, jak bardzo, przekonujemy się dopiero wraz z rozwojem akcji – gdyż sam początek jest zwodniczo niewinny i idealnie wpisujący się w baśniową konwencję. Wczesne przygody Marii, która stawia pierwsze kroki w mieście Bujan, pełnym postaci rodem z rosyjskiego folkloru – leszych, chochlików, wił, Żar Ptaków, całej tej fantastycznej menażerii – są wariacją na temat klasycznych baśni o Iwanuszce, czy też Żelaznym Wilku, choć już w tym momencie wkrada się w nie niepokojący ton, stanowiący dysharmoniczny zgrzyt w na pozór sielankowej historii. Próżno szukać w powieści baśniowego podziału na bohaterów dobrych i złych. Marii nie można określić kryształowo niewinną protagonistką, która za sprawą rozlicznych swych cnót zdobywa obiecaną nagrodę. Jest próżna, samolubna i okrutna, jednocześnie potrafi zdobyć się na najwyższe poświęcenie, walczyć o tych, na których jej zależy. Równie skomplikowany jest Kościej: to nie złowrogi szwarccharakter, na którego pognębienie czeka się z utęsknieniem. Jest potężny, lecz również słaby, można go bezlitośnie zranić, gdy tylko się wie, w który punkt uderzyć.

Czysty zachwyt budzi sposób, w jaki Valente pisze. Zaprawdę jest czarodziejką słów, tkając obrazy tak barwne, tak głęboko działające na wyobraźnię, że jej prozę odbiera się niczym fascynujący gobelin pełen szczegółów, które na pierwszy rzut oka budzą czysto estetyczny podziw, a dokładniejsze im się przyjrzenie wywołuje szacunek dla nieposkromionej wyobraźni autorki.

Po przeczytaniu Nieśmiertelnego czułam się tak, jakbym doznała nagłej iluminacji; wstrząśnięta, oczarowana, ze świadomością, iż będę do niej wracać jeszcze wielokrotnie, za każdym razem odkrywając coś nowego. To powieść, którą analizowałam podczas kilku bezsennych nocy, zastanawiając się i nad motywami bohaterów, i nad możliwymi alternatywnymi zakończeniami (to, które zaserwowała autorka, jest gorzkie i choć stanowi idealne zwieńczenie opowiedzianej przez nią historii, to jednak budzi sprzeciw). Do tej pory niezaprzeczalnym mistrzem słowa w fantasy był dla mnie G.G. Kay, teraz jednak znalazł godną konkurentkę. Pani Valente – chapeau bas!"


Maja 'Vanth' Białkowska

Bogowie są śmiertelni - Grzegorz Drukarczyk9


"Akcja książki ma miejsce w nieokreślonej przyszłości. Ludzkość zjednoczyła się i sięgnęła gwiazd. Jedna z kolonii leży na ciekawej planecie, Eltenerze. Czas płynie tam dziesięć razy szybciej niż na Ziemi, zaś w czaszkach osób zmarłych rodzą się Kwiaty Pamięci – zawierające wspomnienia całego życia, traktowane są przez Ziemian jak luksusowy narkotyk. Jego przemytem zajmował się Escobar, otoczony złą sławą morderca i najemnik. Oszukany przez ukochaną, pozostawiony na odludziu w stanie permanentnego narkotycznego głodu, po trzech latach uwalnia się spod jego wpływu. Od teraz żyje tylko dla jednego celu – zemsty.

Fabuła należy do wymagających znacznego skupienia. Już na samym starcie czytelnik jest bombardowany dużą liczbą nazw własnych, pojęć i wydarzeń, do których z czasem dojdą wątki mistyczne, fragmenty korespondencji, retrospekcje, albo cytaty ze świętych ksiąg. Razem tworzą galimatias, przez który jednak warto przebrnąć, bowiem im dalej w las, tym bardziej wszystko nabiera sensu. Pod koniec byłem pełen podziwu dla kunsztu autora, który z pozornie oderwanych od siebie kawałków był w stanie stworzyć ciekawą, wciągającą opowieść, której mistyczny nastrój przywodzi na myśl Diunę.

Kreowane przez Drukarczyka postacie – wszystkie bez wyjątku – można określić jedynie mianem zapatrzonych w siebie egoistów bez serca, gotowych uczynić wszystko dla obranego celu. Idący po trupach, myślący tylko o zemście Escobar, jego mocno skrzywiona psychicznie była ukochana Laromma, sadystyczny dowódca oddziału najemników Ditlev, sprawiający wrażenie uciekiniera z zakładu dla umysłowo chorych Melon – to tylko niektóre z długiego szeregu osób, które każde normalne społeczeństwo natychmiast zapragnęłoby od siebie odseparować. Trzeba jednak przyznać, że nie są tacy bez przyczyny, i nawet największy kawał sukinsyna ma za sobą ponurą przeszłość, która uzasadnia jego zachowania. Starczy zresztą przyjrzeć się przemyśleniom głównego bohatera, skłaniającym do zastanowienia nad złożoną, grzeszną naturą ludzi. Rozważania te przypominają nieco Geralta i spółkę, tyle że Escobar dochodzi do wniosków zdecydowanie bardziej pesymistycznych.

Taki zresztą jest wydźwięk całej powieści. Władza i pieniądze pozwalają uczynić z ludzi bogów, okrucieństwo i siła pokonują każdą wyższą wartość, zaś każde zwycięstwo jest zarazem klęską. Jeśli jednak czytelnik nie zniechęci się ponurą atmosferą oraz początkowym nawałem nazw i niezrozumiale ułożonych wydarzeń, to odkryje, że z każdą kolejną stroną lektura nabiera wartości. Na końcu pozostanie tylko uczucie pozytywnego niedosytu oraz ochota, by przeczytać ją jeszcze raz, ewentualnie trzy."


Łukasz 'Salantor' Pilarski

Zemsta najlepiej smakuje na zimno - Joe Abercrombie8,5


"Monza Murcatto miała wszystko. Sławę, pieniądze, przyjaciół, lojalnych podwładnych i pracodawcę, który kochał ją niemalże niczym własną córkę. I było tak do dnia, kiedy stawiła się w zbudowanym na niebotycznej skale pałacu władcy Talinsu by zdać relację księciu Orso z ostatnich podbojów, jakich dokonała dowodząc Tysiącem Ostrzy – oddziałem najemników na jego usługach. Owo spotkanie nie potoczyło się jednak w taki sposób, jakiego wojowniczka się spodziewała – miast zostać nagrodzoną za zasługi, przeprowadzono na niej i jej bracie Bennie egzekucje, zaś okaleczone ciała zrzucono z urwiska. Lecz los, fatum, czy też inne siły dzierżące pieczę nad jej życiem postanowiły w tym momencie zadziałać i kobieta cudem przeżyła ów zamach. Okaleczona, zarówno na ciele, jak i na duchu, potwornie oszpecona rozlicznymi bliznami, świadoma, iż nigdy nie odzyska pełnej sprawności fizycznej, postanawia się zemścić. W sposób możliwie jak najbardziej okrutny i wyrafinowany. Lista osób, którym należy "podziękować", jest długa – chcąc zatem odpowiednio im zapłacić za to, co uczynili, Monza zmuszona będzie zatrudnić grupę szemranych indywiduów, specjalistów w zadawaniu śmierci na wszelkie możliwe sposoby.

Siódemka szubrawców, intrygantów i przekupnych szumowin dalece odbiega od wizerunku typowych dla fantasy drużyn, w których zazwyczaj większość członków stoi jednak po stronie, mniej lub bardziej sprecyzowanego, "dobra". Ich zaś z wielkim jedynie trudem można by było określić mianem bohaterów pozytywnych. I jeśli nie są jednoznacznie czarni – gdyż mają swoje racje, które pozwolić mogą na usprawiedliwienie choćby części czynów jakie popełnią – to ich portrety kreślone są bardzo ciemną szarością. Potrafią kłamać, zdradzać, lawirować, szukają jedynie własnej korzyści, a słowo "lojalność" nie istnieje w ich języku. Sama zaś Monza ukazana jest w sposób arcyciekawy. Jej portret ewoluuje wraz z rozwojem akcji. Abercrombie konsekwentnie go uzupełnia, dodając cechy, które, niczym kolejne elementy układanki, dają wizerunek pełnokrwistej niewiasty. Kobiety posiadającej początkowo niemal tyle samo elementów dobrych, jak i złych, który to stosunek pod koniec książki nie jest już aż tak oczywisty. O ile w pierwszym momencie Monza wydaje się osobą godną współczucia i czytelnik w pełni podziela jej chęć do słusznej zemsty, to po jakimś czasie jej racje nie są już tak przekonujące. Autor tworzy przejmujące studium kobiety dumnej i próżnej, która przez całe życie dąży po trupach do celu.

Siłę powieści stanowią dialogi. Misternie skonstruowane, cięte i kipiące od ironii przekomarzania się członków drużyny Monzy, pełne wisielczego humoru, jak również utrzymane w bardziej poważnym tonie rozmowy dotyczące rozmaitych politycznych knowań, spisków, kontrspisków i walki o władzę, odsłaniające mechanizmy jakie rządzą grupą książąt próbujących zdobyć tron Styrii. To doskonały kontrapunkt dla opisów walk, które w miarę rozwoju fabuły narastają w sposób lawinowy. I owe ciągnące się, czasami na przestrzeni kilkunastu stron, zmagania, brutalne i epatujące okrucieństwem, mogą u co bardziej wrażliwego czytelnika wywołać lekki niesmak. Lekki zaledwie, gdyż Abercrombie pisać potrafi i nawet najbardziej krwawe opisy ubiera w słowa czyniące je, mimo dawki zawartej w nich brutalności, fascynującymi.

Zemstę… nazwać można pierwszorzędnej jakości literaturą czysto rozrywkową. Nie aspiruje do miana powieści godnej Nagrody Nobla, nie obiecuje wstrząsających doznań estetycznych, nie daje gwarancji, iż po przeczytaniu jej czytelnik dozna katharsis, wzbogacony wiedzą w niej zawartą. Ukazany w niej świat – parszywy, brudny, w którym zło triumfuje, a za pieniądze można zdobyć wszystko – wciąga bez reszty. Abercrombie niezwykle trafnie pokazuje, jak wąska, a zarazem płynna, jest granica pomiędzy dobrem, a złem, zaś pod płaszczykiem na poły żartobliwych rozważań swych bohaterów ukrywa głęboką, filozoficzną wręcz mądrość. To lektura obowiązkowa dla każdego miłośnika dobrej fantasy, zaś dla fanów Cooka i Eriksona – w szczególności."


Maja 'Vanth' Białkowska

Unikać:


Król orków - R.A. Salvatore4


"Po wydarzeniach opisanych w trylogii Klingi łowcy w Srebrnych Marchiach zapanował chwiejny pokój. Jak się jednak okazuje, nie potrwa on zbyt długo, gdyż zarówno król Obould Wiele Strzał, jak i jego żądni krwi doradcy planują dalszą wyniszczającą ekspansję, dążąc do opanowania Północy i wyparcia z niej pozostałych ras. Motyw wojny przeplata się z osobistymi wątkami bohaterów, do których należy zaliczyć poszukiwania przybranej córki Wulfgara oraz marzenia Bruenora o odnalezieniu Gauntlgrym, legendarnego krasnoludzkiego kompleksu, służącego niegdyś jako skarbiec.
 
Ci, którzy choć trochę orientują się w przebiegu całego cyklu, momentalnie dostrzegą powtarzalność poszczególnych wydarzeń. Wystarczy wspomnieć kilka z nich. Przykładowo, motyw wojny z orkami został, jak mogłoby się wydawać, całkowicie wyczerpany w poprzedniej trylogii, historia Wulfgara, opisująca jego rozbicie po utracie ukochanej, łudząco przypomina tę z powieści Grzbiet Świata (szczególnie irytujące, charakterystyczne dla postaci użalanie się nad sobą), zaś wątek poszukiwań krasnoludzkiego króla to z kolei kalka Strumieni srebra oraz marzeń o dotarciu do Mithrilowej Hali. Do tego dochodzi zwyczajna nuda – przez większą część tekstu autor opisuje mozolne przygotowania do nadchodzącego konfliktu, przez co dopiero w dalszej części powieści, wraz z rozwojem działań wojennych, akcja nieco nabiera tempa.

Niezbyt ciekawe i mało wnoszące wydają się również opisy perypetii głównych bohaterów – na tym polu Król orków broni się równie kiepsko, co pod względem fabularnym. W stosunku do poprzednich części nie zmienia się wiele. Drizzt nadal dręczy patetycznymi, szlachetnymi przemowami, a jego nieskazitelność lśni tak, że aż razi w oczy; Wulfgar – jak wspomniałem – po raz kolejny zmaga się z ciężarem własnej egzystencji, miażdżącym jego urzekająco skomplikowaną osobowość, a wątek miłosnego trójkąta pomiędzy nim, Drizztem i Catti-brie przyprawia o mdłości schematycznością rozterek i brakiem polotu.

Mimo kilku zalet Król orków nadal pozostaje kolejnym klonem poprzednich powieści o przygodach wyjątkowego mrocznego elfa. Świadczy o tym powtarzalność wątków oraz statyczność postaci."


Sławomir 'Villmar' Jurusik