Redaktorzy oceniają: kwiecień 2010

Autor: Bartłomiej 'baczko' Łopatka

W okresie od 1 do 30 kwietnia 2010 roku w Dziale Książkowym opublikowanych zostało 25 recenzji, których średnia ocena wyniosła 7,38. Najwyższą ocenę − 10 − uzyskała powieść Światło autorstwa M. Johna Harrisona. Zaś najniżej ocenioną pozycją została książka Naznaczona1.

Czytać:


Światło − M. John Harrison10


"Pisarz wcale nie dał się zdominować tematowi – wręcz przeciwnie: ujął piękne, ale – wydawać by się mogło – sztywne matematyczne koncepcje w ramy swej niecodziennej wyobraźni. Znajdziemy więc w tekście zarówno to, do czego przyzwyczaił nas Harrison (rozbudowaną symbolikę, uduchowienie, wyolbrzymienie mrocznych cech ludzkiej natury), jak i elementy typowe dla fantastyki naukowej (podróże międzygwiezdne, kosmiczne bitwy, obcych). Autor połączył to w prosty, lecz doskonały sposób – poprzez rozwarstwienie narracji. Synteza losów fizyka z początków dwudziestego pierwszego wieku i matematycznego bytu z dwudziestego czwartego mogłaby przerosnąć wielu, lecz nie Harrisona. Dostajemy intrygującą fabułę, której zakończenie spina wiele różnorakich wątków w spójną całość. Światło wydaje się być właśnie swoistą powieścią-syntezą: połączeniem sacrum ludzkiej duszy i profanum jego seksualności (która najczęściej przedstawiana jest jako zbiór potrzeb stricte fizjologicznych), połączeniem fizyki i metafizyki, połączeniem kosmicznych lęków i nadziei.

Nie ma jednak mowy o żadnej syntezie, kiedy chodzi o język powieści – ten jest, jak zwykle u Harrisona, doskonały. Miałbym ogromny problem ze wskazaniem jakiegokolwiek współczesnego pisarza, który potrafiłby posługiwać się piórem w sposób tak niesamowity. Język bywa wulgarny i ordynarny, kiedy ma podkreślać sferę powieściowego profanum, bywa jednym wielkim plastycznym opisem we fragmentach poświęconych duchowi. Autor odrzucił to, co często wybierają pisarze fantastyki naukowej – popadnięciu w króciutkie zdania, przepełnione technobełkotem. Harrison wciąż posługuje się wielokrotnie złożonymi, rozbudowanymi wypowiedziami, które wręcz przenoszą w inny świat. Pisarz wykazał się ogromną odwagą, w kwestii niesamowitych opisów: nie bał się posądzeń o grafomanię i rozwinął skrzydła, dzięki czemu nanosekundowe kosmiczne bitwy z tego dzieła są wielokrotnie piękniejsze niż opisy z większości powieści fantasy. Po Viriconium i Świetle jednego jestem pewny – nieważne za co wziąłby się Harrisom i co by opisał, będzie to miało idealną formę."
Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Niebieski księżyc – Connie Willis9,5


"Przyjęcie całkiem innej konwencji wpłynęło właściwie na wszystkie pozostałe aspekty książki. Z bohaterami kolejnych opowiadań dużo łatwiej się zżyć: nie są już bliskimi ideału istotami, których wady są wyolbrzymione tylko po to, żeby czytelnik mógł się śmiać z własnych przywar; postaci z Jacka czy Sydona w lustrze przeżywają własne dramaty, których zdecydowanie im nie zazdroszczę. Szczególnym opowiadaniem pod względem kreowania bohaterów są Wichry w Marble Arch, gdzie pod skorupą chodzących ideałów ukrywają się setki problemów. W Niebieskim księżycu trudniej niż w Śmierci na Nilu znaleźć będzie zakochanych podlotków bez doświadczenia, dużo łatwiej natomiast ludzi zniszczonych przez życie

Jeśli można tak to nazwać, »poważnieje« także styl Willis. Nie można pisać o wojennych dramatach wypunktowując kolejne pospolite przywary i drwiąc z zabawnych ludzkich niedoskonałości – autorka świetnie to rozumie. Mamy więc w Niebieskim księżycu więcej przejmujących opisów, wzruszających scen i bólu, mniej natomiast radosnych flirtów i zabawy, choć oczywiście pojawiają się one w różnych proporcjach w każdym tekście. Trzeba oddać Willis hołd za to, jak doskonale dopasowuje język do różnych rodzajów opowiadań: popisując się jego lekkością przy humorystycznym Duchu prawdy i wzruszając przy Obserwatorze przeciwpożarowym."
Bartosz 'Zicocu' Szczyżański

Krew nie woda − Mike Carey9


"Trzy poprzednie powieści Careya tego cyklu były świetnymi czytadłami, od których trudno było się oderwać. Co zadziwiające, ale także pokrzepiające, autor kontynuuje dobrą passę, a Krew nie woda to w moim odczuciu najciekawszy tom przygód Castora. Sam już więc nie wiem, czy wypada mi dalej nazywać cykl czytadłem, czy też może warto przyznać, że to nieco wyższy poziom literacki.

Mieszanka kryminału noir (z nieodłącznymi wydumanymi porównaniami, hektolitrami alkoholu i tumanami dymu papierosowego), horroru, thrillera i fantastyki ponownie jest wybuchowa i wyśmienicie się sprawdza. Castor jak zwykle jest cyniczny, twardy jak skała (choć głównie pod względem psychicznym) i bardzo, ale to bardzo ludzki. W dodatku tym razem to nie on pakuje się w kabałę, a kabała pakuje się w niego, jak zwykle wyciągając go z domu w stanie wskazującym na spożycie i rzucając w środek śledztwa, w którym jest głównym podejrzanym. Historia została nakreślona przez Careya spójnie, wciąga, a do tego zaskoczyła mnie więcej razy, niż miałbym ochotę przyznać. Jest w niej wszystko: wątek rodzinny Castora, demony, piękne kobiety, mroczna przeszłość oraz pierwotne zło, które – jak zwykle niestety – okazuje się być od zawsze zagnieżdżone przede wszystkim w ludzkich sercach. Do tego autor wciąż rozwija łączący wszystkie książki metaplot, z każdą kolejną częścią nabierający coraz więcej pikanterii."
Piotr 'Rebound' Brewczyński




Unikać:


Naznaczona – P.C. Cast, Kristin Cast1


"Życie Zoey, normalnej nastolatki, nagle wywraca się do góry nogami: zgodnie ze wszystkimi standardami paranormal romance zmuszona jest wkroczyć w świat wampirów. Oczywiście poznaje przystojnego krwiopijcę, który pała do niej niezwykle silnym uczuciem. W tym miejscu chciałoby się zakrzyknąć: »To już było! Następny!«, ale jest coś, co zmusza czytelnika do przerzucania kolejnych kartek – chęć poznania świata, w którym żyją bohaterowie (…) Przejdźmy zatem do języka autorek. Powiedzenie że pod tym względem Naznaczona jest słaba, byłoby dużym eufemizmem, gdyż jest po prostu tragicznie. Co prawda we wstępie jest to wytłumaczone stylizacją na język młodzieżowy i zapiski nastolatki, jednak nie usprawiedliwia to beznadziejnej składni i naprawdę dużej ilości błędów. Po części jest to wina tłumaczenia, ale korekta powinna wyłapać większość językowych potworków, co niezbyt się udało. Wspominając o przekładzie, warto zwrócić uwagę na tworzenie neologizmów w języku polskim. Zostawienie języka młodzieżowego – rozumiem, nawet jeśli jest tak infantylny. Kreowanie nowych wyrazów – już nie. Dosłowne tłumaczenie pozostawiło po sobie ślad w postaci »wampiriczki« i »ojciacha« (ojczym), a jak to brzmi, oceńcie sami."Michał 'Thoctar' Małysa


Mojra. Wilczyca i Córka Ziemi – Henri Lœvenbruck3

"Banalnej opowieści nie pomaga naprawdę fatalny styl całości, miejscami ocierający się o parodię literacką: »Mogła wręcz poczuć okrucieństwo ich zamiarów. Było to jak fala nienawiści, która dochodziła aż do niej. I było to przerażające.« Stwierdzenia typu: »Był piękny i szlachetny. Jego oczy rzucały błyski«, powodowały, że wielokrotnie miałam ochotę też czymś rzucić: brzydkim wyrazem… Mój egzemplarz książki był jeszcze przed korektą, miejmy więc nadzieję, że na rynek trafi wersja poddana staranniejszej obróbce redaktorskiej.

Główna bohaterka to nijaka istota, której losy przestają nas obchodzić już po kilkunastu stronach. Bez żadnych cech charakterystycznych jest doprawdy średnio absorbującą postacią, która nie przykuwa uwagi na dłużej. By rzecz była jeszcze bardziej sztampowa: dziewczynka w trakcie podróży zdobywa sobie grono towarzyszy. Są tutaj (a jakże) krasnolud, druid, rycerz i piękna kobieta-bard. Cała ta gromadka jednowymiarowych istot maszeruje sobie dzielnie, zupełnie nie angażując czytelnika w swoje perypetie. Groteskowa postać głównego antagonisty, dla zabawy podrzynającego gardła pięknym niewolnicom, jest już tylko gwoździem do trumny.

Różnicowanie stylów wypowiedzi przeprowadzone zostaje poprzez wtrącanie słówka hem do wypowiedzi krasnoluda i na tym, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, autor poprzestaje. Rycerze, elfy, karczmarze, chłopi – wszyscy posługują się tym samym, egzaltowanym i patetycznym językiem. Nadużywanie przymiotników i liczne wykrzykniki mieszają się w jednym tyglu z tanim psychologizowaniem w wykonaniu wszechwiedzącego narratora. "
Małgorzata 'Schleppel' Tomaszek