Recenzje: Bo czyta się dobrze i to chyba najważniejsze...
W działach: Fanboj i życie, Pisanina | Odsłony: 20Czas jakiś temu pisałem mój słynny cykl o recenzowaniu. Postanowiłem wrócić do tematu, jako, że przypomniano mi dość istotną kwestię. Zna to zapewne każda osoba, której zdarzyło się ocenić w sposób umiarkowany lub wręcz negatywny dowolną pozycję. Argument ten brzmi: „Tytuł X zasługuje na wyższą ocenę, bo czyta się / ogląda się / gra się dobrze, a to przecież najważniejsze, no nie?”.
Odpowiedź na to pytanie jest moim zdaniem krótka: Nie.
Powiedzmy sobie szczerze: jeśli recenzujemy jakiś obiekt, to, niezależnie czy to będzie gra (oraz jaki będzie jej nośnik: wyobraźnia, plansza, komputer, karteczki, kostki, figurki), książka, komiks, film czy cokolwiek innego, to prawdopodobnie sam proces konsumpcji naszego dzieła będzie mniej lub bardziej przyjemny. Tak naprawdę bowiem dobre 90% procent produkcji należy do klasy średniej, dolnej klasy średniej lub ewentualnie górnej klasy średniej.
Stworzenie rzeczy, która będzie tak zła, że jej pochłanianie będzie bolesne dla konsumenta jest zadaniem trudnym i wymaga niemal takiego samego talentu (tylko o odwrotnie skierowanym wektorze) jak stworzenie arcydzieła. Jeśli więc ktoś zabiera się za pracę, nie jest totalnym idiotą i uda mu się ową robotę ukończyć, to najczęściej uzyskane przez niego efekty są średnie. Średnią książkę (tzn. mającą wady i zalety, jednak wychodzącą ostatecznie na zero) napisać może każdy, byle tylko był piśmienny.
Jeśli bym w tej chwili przysiadł i zamiast notek blogowych napisał kryminał to najpewniej byłby to kryminał średni. Z dużym prawdopodobieństwem zawierałby sporo błędów językowych, ale miałby szanse nadrabiać to dowcipem. Miałby tez szanse być świeży, bo w życiu chyba nie czytałem żadnego kryminału... Prawdopodobnie dałoby się o nim powiedzieć, że czyta się go dobrze.
Przed recenzentem stoi inne zadanie: ma opowiedzieć o tym, jak oceniane przez niego dzieło wypada na tle innych podobnych. Czytelnicy recenzji dzielą się bowiem na dwie grupy:
- tych, którzy zastanawiają się nad zakupem dzieła X, ale jeszcze nie podjęli decyzji
- tych, którzy właśnie skonsumowali dzieło X i chcą wymienić się doświadczeniami z innymi jego konsumentami
Recenzja oparta na zasadzie „Czytało się dobrze” nie zadowoli żadnego z nich.
W wypadku pierwszej grupy powód jest prosty: czytało się dobrze, ale czy tak samo dobrze, jak np. „Zmierzch”? A może lepiej? Albo gorzej? Albo tak samo? Jak wspomniałem: prawie każdą książkę (powiedzmy, że to jest tekst przez pryzmat świata książek, jeśli jednak ktoś chce odnieść to do innej tematyki to niech sobie podstawi odpowiednie słówka) czyta się dobrze, czy to będzie Conan, Le Guin czy Stephanie Mayer... Pytanie brzmi: co czyta się lepiej? Oraz dlaczego czyta się lepiej? Bo postacie ciekawsze? Lepszy styl? Prosty, nieskomplikowany język w sam raz dla gospodyń domowych? Bo intrygująca fabuła, która wciąga i sprawia, że człowiek nie może odejść od książki? Oraz co najważniejsze: czy lepsze niż „Zmierzch” lub jakaś inna książka?
Pozostali chcą sobie poczytać o danym dziele i w miarę możliwości wejść w polemikę z innym konsumentem, wymienić z nim zdanie, co tak ładnie umożliwia im internet. Recenzja pisana przez pryzmat „Bo się dobrze czyta i to chyba jest najważniejsze” nie daje mu tej informacji.
Druga rzecz to fakt, że nie każda książka musi się dobrze czytać. Na przykład twórczość Dukaja czyta się parszywie. Tak samo niektóre pozycje Lema. Glenn Cook również pisze bardzo specyficznym stylem wymagającym od czytelnika wiele tolerancji i przyzwyczajenia. To samo należy powiedzieć o Jacku Vance... Jego „Umerajaca Ziemia” czy „Lyonesse” trudno uznać za łatwoprzyswajane. Nie sądzę też, żeby ktoś powiedział, że dobrze się czyta np. dzieła Schopenhauera albo Kanta tudzież twarde książki historyczne, naukowe, popularnonaukowe...
Tak naprawdę dla wielu czytelników to, czy daną pozycję czyta się dobrze, czy źle jest zupełnie pozbawione znaczenia. Nie wszystkie książki są po to, żeby przez nie przelecieć w kilka chwil i mieć spokój.
Trzecia rzecz, że w sumie fakt, że czyta się dobrze albo źle jest tylko jedną z możliwych zalet książki. Podobnie jak miałkie postacie, ciekawa lub nudna fabuła, kiepski lub dobry styl, słownictwo, postacie, przesłanie, wnioski z lektury, jakie wyciąga czytający i setki innych. Stawianie łatwości czytania jako najważniejszej cechy książki jest takim samym wypaczeniem, jak np. zjechanie Conana jako klęskę powieści psychologicznej, albo Władcy Pierścieni jako porażki powieści realistycznej. Zwyczajnie to zastosowanie złego argumentu.