» Blog » Recenzja nieobiektywna - Powrót do bardzo odległej Galaktyki.
22-01-2012 19:00

Recenzja nieobiektywna - Powrót do bardzo odległej Galaktyki.

Odsłony: 13

Recenzja nieobiektywna - Powrót do bardzo odległej Galaktyki.
                         Z książkami z uniwersum świata SW rozstałam się gdzieś po zakończeniu NJO. Znudziła mnie konwencja i mocno rozczarowało zakończenie, bo marzyłam o porządnym vongobójstwie na skalę przemysłowym. Jednak w pewnym momencie na rynku pojawiła się książka nosząca tytuł Star Wars: The Old Republic: Revan, który skłonił mnie do powrotu. Czy na stałe, zobaczymy ? Jak tu nie przeczytać o dalszych losach ukochanego bohatera, jednej z najlepszych gier ze świata SW. Książka ta ma za zadanie połączyć losy bohaterów dwóch części KOTOR-a, oraz wypełnić lukę pomiędzy wspomnianymi grami a nową sieciówką Star Wars: The Old Republic. Już sam fakt, że zamiast trzeciej części gry mamy grę internetową jest dla mnie mocno rozczarowujący, ale to tylko kwestia indywidualnych upodobań.
         
            Akcja książki podzielona jest na dwie części. Pierwsza zaczyna się w jakiś czas po zakończeniu pierwszej części KOTOR-a i opisuje dalsze losy Revana, wypełniając lukę pomiędzy pierwsza a drugą częścią gry. Nasz bohater jest rycerzem Jedi, choć jego stosunki z Radą Zakonu nie są mimo wszystko najlepsze. Ma to związek z jego mocno nie ortodoksyjnym podejściem do Mocy. Drugim powodem, jest fakt, że pozostaje on w oficjalnym związku z Bstilią, co także jest wbrew oficjalnemu stanowisku Zakonu. Dowiaduje się także, że niedługo zostanie on ojcem. Wszystko układało by się w miarę pomyślnie, gdyby nie meczące go wizje i sny dotyczące jakiegoś zapomnianego przez Moc i ludzi świata. Planeta ta jest niewątpliwie w jakiś sposób związana z przeszłością Revana. Mimo zaistniałych okoliczności nasz bohater postanawia odnaleźć to miejsce i wyrusza w podróż. Ze starych znajomych towarzyszy mu tylko Canderous Ordo. O losach pozostałych bohaterów dowiadujemy się tylko z rozmów pomiędzy postaciami. Nasz ulubiony bohater oczywiście odnajduje to miejsce i wpada w niezłe tarapaty.
     
         Druga część powieści dzieje się jakiś czas po zakończeniu drugiej części gry. Pojawia się tu postać z drugiej części KOTOR - Wygnanka, obecnie bohaterka Galaktyki, którą uratowała ja przed Sithami. Bez większych oporów wyrusza ona na poszukiwania Revana. Podążając śladami swojego dawnego dowódcy, odkrywa, że gdzieś tam na rubieżach Galaktyki przyczaił się nowy, nieznany do tej pory wróg. Oczywiście było by to dziwne, gdyby w świecie SW nie pojawiło się jakieś nowe wielkie ZŁO. Jednak, przy tym nowym arcywrogu, nasz stary, tak lubiany Imperator Palpatim jest miły, niegroźnym staruszkiem, pragnącym dobra wszystkich istot żywych.          
      Jednak w powieści pojawia się jeden wątek, który w dużej mierze psuje przyjemność czytania, interesującej książki. Próba zdjęcia z Revana odpowiedzialności za własne czyny pozostaje dla mnie niezrozumiałym przez autora działaniem. Czy chodzi tu o wybielenie postaci ? Jednak według mnie działa to na niekorzyść powieści. Bo czym innym była pierwsza trylogia, jeśli nie opowieścią o winie, karze i odkupieniu. O tym, ze ciemna strona istnieje w każdym z nas, i tylko od nas należy po której stronie się opowiemy. Tym czasem takie poprowadzenie losów Revana zdejmuje z niego odpowiedzialność za własne czyny i podjęte decyzje. Staje się o niewolnikiem niezdolnym do podjęcia samodzielnej decyzji. Nie potrafię odpowiedzieć czemu ten zabieg miał by służyć ? Dla mnie zawsze bardziej interesującymi bohaterami książek i filmów były postacie biorące odpowiedzialność za swoje czyny, a potem znajdujące odkupienie. Zapewne zastosowanie tego typu chwytu w dużej mierze po prostu ułatwiło autorowi pracę i uwolniło od konieczności wymyślenia przekonywujących i w miarę racjonalnych motywów, którymi mieli by się kierować nasi bohaterowie, w przypadku, gdyby świadomie mięli podjąć tego typu decyzję. Opisanie tego typu wydarzenia, nie było by zapewne łatwe. To zagranie tego samego typu, jak boża interwencja na końcowych kartach książki, która ratuje zarówno bohaterów, jak cały ich świat przed zagładą, a bardzo ułatwia autorowi pracę, gdyż nie musi wymyślać sensownego zakończenia. Chwyt przeze mnie bardzo nie lubiany, choć wyjątki się zdążają. Motyw ten w dużej mierze psuje odbiór interesującej, jak na standardy SW książki. Jednak poza tym jednym, acz poważnym mankamentem bohaterowie zachowują się rozsądnie i nie podejmują działania z radosnym i głośnym „hurrrrra” na ustach, bez chwili zastanowienia tylko starają się działać ostrożnie i próbując przewidzieć skutki swoich działań.
           
          Książkę czyta się jednak dobrze mimo wspomnianych wcześniej mankamentów. Przedstawiona historia samo w sobie jest całkiem interesująca, napisana dość prostym, łatwym do zrozumienia językiem, co w tym wypadku ma dość duże znaczenie. Jednocześnie powieść jest zdecydowanie za krótka, jak na mój gust, ale to już moja wina, że ma słabość do ciężkich tomów, w twardych oprawach, mogących stanowić broń zaczepną. Jednak po przeczytaniu czułam pewien niedosyt. Zapewne wynika to z faktu, że przedstawione wydarzenia są tylko zarysem dłuższe historii i ma ona tak w zasadzie zachęcić czytających do wzięcia udziału we wspomnianej wcześniej grze. Być może sama historia rozstanie rozwinięta w następnych powieściach z tego okresu SW. Jeśli tak, to powieść ta jest udanym początkiem nowej serii.
 
  Drew Karpyshyn
  Star Wars: The Old Republic: Revan
 

Komentarze


   
Ocena:
+1
No palpuś nie był taki zły. Podobno on chciał tylko Vongów pokonać.
23-01-2012 09:20
Najaa
   
Ocena:
0
Tylko żałować, że zginął, bo vongobicie w jego wykonaniu było by czymś wapaniałaym
23-01-2012 12:29
Aeth Queen
   
Ocena:
+1
Zdecydowanie mam zamiar przeczytać i zdecydowanie prędzej niż później :)
24-01-2012 11:11

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.