» Recenzje » Raptowny fartu brak - Eugeniusz Dębski

Raptowny fartu brak - Eugeniusz Dębski

Raptowny fartu brak - Eugeniusz Dębski
Muszę przyznać, że książek EuGeniusza Dębskiego przeczytałem naprawdę sporo, ale niespecjalnie znam go jako autora opowiadań. Bowiem zdecydowana większość pozycji, które zostały wydane to powieści i z tą formą literacką autor o wiele bardziej mi się kojarzy. Z tym większą ciekawością zdecydowałem się sięgnąć po wydany przez Fabrykę Słów zbiór Raptowny fartu brak, który ukazał się w ostatnim czasie.

Na wstępie zaznaczyć trzeba, że opowiadań w książce jest naprawdę sporo. W większości przypadków Dębski nie stara się ciągnąć opowieści w nieskończoność, skupiając się jedynie na krótkim przedstawieniu swojego pomysłu i zamknięciu wszystkiego zaskakującym zakończeniem. Dzięki temu kolejne teksty czyta się bardzo szybko i z naprawdę dużą przyjemnością.

Zanim przejdziemy jednak do krótkiego spojrzenia na zawartość zbioru, kilka słów o wydaniu. Fabryki Słów przedstawiać nie trzeba i każdy miłośnik fantastyki wie, jaki styl to wydawnictwo prezentuje. Duża, wyraźna czcionka, standardowy wymiar książki. Dodatkowo – w tym wypadku również bardzo duża objętość, przekraczająca ponad pięćset stron. Niestety, nie często się to zdarza, ale czasami Fabryce udaje się zepsuć książkę poprzez dobranie zupełnie nie pasującej, nieatrakcyjnej okładki. Tak niestety jest właśnie w tym przypadku. Całe szczęście, tytułowa grafika nie straszy na grzbiecie, więc przynajmniej na półce Raptowny fartu brak nie będzie nikogo drażnić.

Wszystkich opowiadań w zbiorze znalazło się piętnaście, przy czym generalnie zamknąć je możemy w dwóch kategoriach. Są to albo opowieści science-fiction, albo obyczajowo-sensacyjne, czasem z lekkimi elementami grozy. Przy czym druga grupa liczebnie jest zdecydowanie mniejsza – zaliczyć bowiem do niej możemy jedynie ostatnie trzy opowiadania: sielankową opowieść Czarność, zakulisowe sceny z hollywoodzkiej mega-produkcji Gandalf w Trójkącie Bermudzkim oraz jedną z najlepszych w tym zbiorze, śląską historię W krainie zaginionych bajtli.

W grupie opowieści science-fiction również możemy dokonać podziału na dwie kategorie – na te, które dotyczą przygód Kita, Martinsona i Babushki, dzielnej załogi kosmicznego patrolu, oraz pozostałe. Pierwszą z nich charakteryzuje krótka forma z mocnym akcentem w postaci zaskakującego finału oraz bardzo duży element humorystyczny. To jest dokładnie taki Dębski, jakiego znamy najlepiej. Szczerze polecam więc lekturę Broni obosiecznej, Kolacji na koszt szefostwa, Muchy oraz Pasożyta, bo na letnie popołudnia są naprawdę doskonałym pomysłem na poprawę humoru.

Pozostałe osiem historii reprezentuje sobie w miarę wyrównany, mocny poziom. Najlepsze bez wątpienia są dwa chyba najdłuższe w całym zbiorze opowiadania, czyli Interview na Sakramenckiej Dziwce oraz Krach operacji Szept Tygrysa. Z wolno prowadzoną akcją, dokładnie opisaną historią i zaskakującym, przewrotnym zakończeniem. Widać, że autor dobrze przemyślał nie tylko co, ale również, jak chce czytelnikom swoją historię opowiedzieć.

Warto jeszcze dodać, iż ów element zaskoczenia w większości historii nie jest czymś, co może się znudzić. Niedawno miałem okazję czytać i recenzować zbiór opowiadań Jeffreya Deavera Spirale grozy. Cechą charakterystyczną jego opowieści było właśnie owo zaskoczenie. Jednak po trzecim czy czwartym opowiadaniu stawały się one już tak bardzo przewidywalne, że czytelnik tracił całą przyjemność z lektury. U Dębskiego tego problemu z pewnością nikt mieć nie będziecie.

Zdecydowanie najsłabszym w zbiorze jest tytułowanie opowiadanie: Raptowny fartu brak, zamieszczone zresztą jako pierwsze. Jeśli więc nie przypadnie wam ono do gustu, nie zrażajcie się – im dalej, tym lepiej. Pozostaje tylko zastanawiać się, dlaczego akurat ta opowieść wybrana została na tytułową. Każda inna pasowała by lepiej, zwłaszcza Interview na Sakramenckiej Dziwce lub W krainie zaginionych bajtli.

Biorąc pod uwagę powyższe, bezapelacyjnie Raptowny fartu brak jest książką wartą polecenia, zasługująca na bardzo wysoka ocenę. Jedyny mankament, w postaci tej nieszczęsnej okładki, nie jest czymś, co uniemożliwiałoby w ogóle sięgnięcie po ten zbiór. Zwłaszcza, że i tak, jak już zaczniecie lekturę, to przecież na okładkę uwagi zwracać nie będziecie. Szczerze więc polecam poświęcić te kilka godzin, by zapoznać się z niesamowitymi pomysłami EuGeniusza Dębskiego.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
4.25
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 3
Obecnie czytają: 1

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Raptowny fartu brak
Autor: Eugeniusz Dębski
Autor okładki: Marta Żurawska
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 26 czerwca 2009
Liczba stron: 528
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Asy polskiej fantastyki
ISBN-13: 978-83-7574-023-3
Cena: 34,90 zł

Komentarze


~Erystyczna tylda

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ktoś musi to powiedzieć: te generyczne reklamy google w środku zwartego tekstu są w bardzo złym smaku.
18-11-2009 18:05
malakh
   
Ocena:
0
Gdzie? o_O
18-11-2009 18:53
sirDuch
   
Ocena:
0
Ja pamiętam tytułowe opowiadanie jeszcze z któregoś z zamierzchłych "Feniksów". I całkiem mi się podobało. Jeśli autor recki twierdzi że jest najsłabsze w antologii, to muszę się nią bliżej zainteresować.
18-11-2009 20:02
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
U mnie reklamy google pojawiają się po drugim akapicie recenzji.
18-11-2009 20:11
malakh
   
Ocena:
0
U mnie ich nie ma. Coś tam tylko po prawo miga, ale nie w tekście.
18-11-2009 20:15
~Erystyczna tylda

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Malakh: a używasz jakiegoś adblockera? Bo ja nie na każdym stanowisku, z którego korzystam, mogę to zrobić. I wypisz wymaluj w środku artykułu google pisze mi o kursach na maturę...
18-11-2009 20:40
M.S.
   
Ocena:
0
Odpaliłem IE i potwierdzam: reklamy są.

Cóż, faktycznie mało elegancko to wygląda, ale da się przyzwyczaić. Trzeba pogodzić się, że serwis nie działa za darmo. A reklamy Google mają tę zaletę, że nie atakują wściekłymi barwami i innymi atrakcjami, toteż nie są najgorsze.
18-11-2009 20:49
malakh
   
Ocena:
0
A, czyli IE... ja mam Ognistego Lisa.
18-11-2009 21:02
E_elear
   
Ocena:
0
Wystarczy się zalogować, wtedy reklama znika.
19-11-2009 10:04
daft_count
   
Ocena:
0
Właśnie zacząłem czytać. Zobaczymy...
27-12-2009 07:36
Qball
   
Ocena:
0
Pierwsze jest najsłabsze? TO dobrze bo po lekturze pierwszego mam ochotę odłożyć i nie wracać.
30-01-2011 09:55

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.