» Blog » Raport z sesji - Wróg w Cieniach, część 1
14-11-2022 18:43

Raport z sesji - Wróg w Cieniach, część 1

W działach: RPG | Odsłony: 260

Raport z sesji - Wróg w Cieniach, część 1
Raport z pierwszych trzech sesji 4 edycji Warhammera. Gramy w  kampanię Wewnętrzny Wróg, odcinek pierwszy zatytułowany Wróg w Cieniach. Jak to w życiu awanturników bywa, są przemoczeni, zmęczeni i zziębnięci - bo kto normalny chodzi przez lasy i trakty na piechotę? No dobra, nasi Bohaterowie...

...czyli:

  • Elf, Eldarion Lathtuniemogęrozczytaćlet, który jest wysoki, młody jak na elfa i ma fajne pieruny strzelające z rąk – czarodziej
  • Krasnolud Higil Staloręki bez ręki, ale za to z brodą i dobry w Intuicję i topory; śledczy
  • Człowiek Taurus, dzielny i szlachetny (chyba) Ochroniarz, dążący do Doskonałości
  • Tajemniczy Młodzieniec w Kapturze™ – Talther Dunn, człowiek, młody banita, średniopiękny, ale dzielny aż ta lala – z wielkimi ambicjami, które realizuje w mgnieniuoka!

******************* SPOILERY KAMPANII WEWNĘTRZNY WRÓG – CZYTANIE I KOMENTOWANIE CO DALEJ/A CZY ZROBILI TO ALBO TAMTO ZABRONIONE ***********

Tak się złożyło, że mimo wątpliwej znajomości geografii udało się naszym przyjaciołom dotrzeć do zajazdu, gdzie przerżnęli w karty, pobili się z miły panem Descartesem (który ich orżnął - prawie, bo Taurus, zaznajomiony w tajnikach karcianych gier hazardowych odkrył oszustwo <a może oszustwo odkrył kto inny?> i rozpoczęła się bitka), próbowali zbajerować jakąś “lejdi”, ale im nie wyszło. Szczęśliwie starczyło im siana na przejazd wozem do Altdorfu, przy okazji trochę wypili z woźnicami, którzy to woźnice wypili dużo (bardzo).

Następnego ranka, Bohaterowie wyruszyli. No dobra, wyruszyli koło południa, bo woźnice mieli kaca-olbrzyma i średnio chciało im się gdziekolwiek jechać, nie mówiąc, że bujanie wozu powodowało mdłości, więc jechali nieśpiesznie (chyba że nakrzyczała na nich ochroniarka “lejdi”). W wozie błękitnokrwisty Taurus nawiązał znajomości ze studentem medycyny (chyba początkującym, jak się potem okazało) oraz wymienił się uprzejmościami z panem hazardzistą.

Podróż mijała wolno, za wolno, ekipa została wyprzedzona przez inny wóz (co nie było trudne, gdy się jedzie wolniej niż idzie pijany niziołek) i dogonił ich Tajemniczy Młodzieniec w Kapturze™, który dołączył do ekipy. 

Atak Mutantów

Nie minęło wiele czasu, gdy Awanturnicy spotkali, tada, mutanta, starego znajomego Elfa, który jednak nie za bardzo już kumał co się wokół niego dzieje (i do tego zjadał jakiegoś koleżkę) i został ukatrupiony, oczywiście po wcześniejszej ucieczce koni i ranieniu jednego z woźniców. 

Ale jeden mutant to wiadomo, problem dla 6-letnich dzieci, więc Bohaterowie poszli dalej i natknęli się na całą bandę - Piramidogłowiego, WielkiegoZMałąGłową, Psiogłowego i i Kozonogiego. Po kilo-udanej walce (Elf sobie nawet swej biało-szarej szaty nie ubrudził!) zaczęli przeglądać zwłoki ofiar mutantów. Przy okazji natknęli się na jakiegoś koleżkę, który widać był sprytniejszy od woźniców i chciał uciekać; spryt na niewiele się jednak zdaje, gdy goni cię bełt kuszy, co też było widać po mowie, sztywnego i zimnego już, ciała. 

Po przeszukaniu okazało się, że koleżka ten nazywa się Kastor Lieberung i tada, jedzie po spadek do Bögenhofen. Spadek niebagatelny, bo chodziło o majątek rzędu 20 tysięcy Złotych, posiadłość i tytuł. Jakoś tak się złożyło, że nieporuszający się już Kastor wyglądał zupełnie jak Taurus. Decyzja mogła być tylko jedna - podszywamy się pod Kastora i idziemy po spadek! (po drodze paląc jakieś znaleźne fajkowe ziele w jakimś pewnie nic-nie-znaczącym dokumencie).

Jak myślicie, co gracze planowali zrobić z tym majątkiem?

Stara Wieś

Z niewielkimi dalszymi problemami w końcu Dzielna Czwórka dotarła do Altdorfu, centrum cywilizacji Starego Świata. Wszystko było jak należy, zobaczyli Imperatora (albo jego sobowtóra, zdania co do tego są podzielone), nie próbowali złapać złodzieja, spotkali starego kumpla Krasnoluda, wodniaka Josefa - byka, który ma równie dużo mięśni co i zdrowego rozsądku. Krasnolud wywalił swój czerwony kapelusz do kanału, bo tak.

Co ciekawe, Taurus-Kastor spotkał jakiś dziwnych koleżków, którzy wykonywali jeszcze dziwniejsze manewry swoimi rękami… i którzy po prostu sobie poszli, jak się potem okazało, do jakiegoś innego kolesia z kuszą, który wyglądał Taurusowi na łowcę nagród (strach w oczach).

Po browarku z piękną Uną w tawernie, Awanturnicy poszli spać na Berebelę, barkę Josefa, gdzie niektórzy nawet się wyspali.

Poranek przyniósł nowe przygody, ale też w jakiś dziwny sposób przyniósł kapelusz Krasnoluda na jego posłanie… i to czysty, a nie cały w gównie z kanału.

Elf wraz Krasnoludem i Taurusem poszli potem do starego nauczyciela, do Kolegium Magii. W budynku Kolegium Światła zobaczyli ogromne, ale takie naprawdę ogromne, bo mające ze 100 chłopa wahadło (nie wiedzą do czego, obstawiają że do badań nad wiatrami magii), które, jak zauważył Krasnolud musiało zostać włożone do budynku przed rozpoczęciem budowy.

Elf trochę poczarował, zrobił parę kosmicznych sztuczek, rozwalił pierunami stracha na wróble, zrobił aureolę i w ogóle próbował zabajerować Czarodzieja, i chyba się udało, bo ten powiedział, że mu nadeśle namiar na nauczycielkę – Eusapię. Przy okazji też obiecał podesłać jakiś czar do przepisania do księgi. No i na ucho powiedział panu Elfu, żeby ten uważał na krasnoluda i że chaos nadchodzi i żeby nie ufał rządowej propagandzie.

No i czarodziej śmiał się z bohaterstwa Bohaterów, których sława dotarła do Altdorfu tylko jeden dzień za nimi…. co potwierdziła słodka Una w “U Przewoźnika”, która powiedziała, że też słyszała o dwóch niziołkach, zakapturzonym człowieku i pięknym elfie w szarobieli, którzy pokonali sześciu czy ośmiu mutantów i nawet się krwią nie ubrudzili. Nie chciała wierzyć, że to nasi podróżnicy, ale kilka uśmiechów z niskimi, ale słodkimi, rzutami na Ogładę (i zakrwawionym toporem Krasnoluda położonym na ladzie) przekonało ją, że to faktycznie mogli być oni.

Potem stało się, to co musi się stać - wpadł Zły Człowiek, który szukał zaczepki. Tę ostatnią zapewnili dwaj szlachcice, którzy opatrznie stanęli na drodzę Taurusa, który gdy próbował być opanowany, jego kumpel-Krasnolud wyrzucał turbo-rzuty i pozbawił miłego Złego Człowieka czuciu w lewej ręce - ciężko mu będzie zapomnieć kto go pokonał - wszak niewielu jest krasnoludów bez lewej ręki. 

Szlachcie po krótkiej wymianie nieuprzejmości sobie poszli, jak się okazało, jeden poszedł do piachu, bo podpadł jakiemuś kozakowi, lepszemu niż ochrona dandysa. Oczywiście, co pokazały następne godziny, podejrzenie padło na naszych wspaniałych Bohaterów, którzy po drodze do barki gubili ogon, który to ogon, w szatach z elementami purpury, leżał martwy pod barką - przegrał z bełtami kuszy (pisałem już, że kusza zabija dzielnie?).

Niewiele było do roboty w Altdorfie, zwłaszcza że potencjalnie Bohaterów chciała pojmać straż miejska i być może wcześniej wspomniany kusznik.

Popłynęli więc

Po drodze do Bögenhofen Bohaterowie obejrzeli Flotę Imperium z okrętem Imperatorem Wilhelmem III, który do obsługi potrzebuje 1000 marynarzy. Krasnal na kanalnej mijance spotkał jakąś krasnoludkę-przewodniczkę rzeczną, której brak ręki wpadł mu w oko (a jego brak ręki wpadł jej) - kto wie, co przyniesie przyszłość, może akurat trafią na siebie ponownie ratując z opresji Krasnoludy z Grissenwaldzie?

Weissbruck przyniósł kolejną niespodziankę, czyli atak trzech kolesi, z których jeden śmiesznie się palił i wskoczył do rzeki aby się ugasić, dwóch kolejnych chętnie ginęło od toporów i mieczów. Jednakże poza śmiesznymi gościami, był też niemiły Pan Kusznik, który zapadł w sen, albo umarł albo coś tam, Bohaterom wystarczyło, że padł (wredny MG włączony). Został obrabowany, jego zapasy też, okazało się, że to jakiś kozak (walczył dzielnie, ale trzech na jednego to nawet za dużo jak na niego), który poluje na Kastora. Nasi bohaterowie wyruszyli dalej, już nie mieli ochoty na spacery po coraz piękniejszym Weissbrucku (w którym to nieźle podjedli u niziołka, który z dumą oznajmił, że na północy krążą Piechurzy Wyzwolenia, czyli trzech niziołków i elf w bielo-szarości, którzy nawet sobie szat nie pobrudzili gdy walczyli z dwunastoma paskudnymi mutantami). Elf zauważył, że jego piękna szata chyba nabrała lekko czerwonego odcienia, ale to chyba kwestia światła. 

Berebela, barka ekipy trochę ucierpiała od pożaru (tak, ci trzej panowie próbowali ją spalić! Z małą Elsą na pokładzie, uratowaną przez mężnego Taurusa), ale żadne kluczowe elementy konstrukcyjne nie ucierpiały. 

Ciasteczka

Już bez większych przygód Awanturnicy dotarli do Bögenhafen, gdzie kupili sobie ubrania z niższej półki wyższej półki i poszli do Budynku Gdzie Mieli Dostać Spadek. Czekała tam na nich niespodzianka, bo ktoś ich zamknął ich w budynku i oznajmił, że są aresztowani za kombinacje z Chaosem, przynależność do Kultu Purpurowej Dłoni, zabójstwa i coś tam jeszcze….Na szczęście zaradni Bohaterowie zdążyli wcześniej ukraść parę ciastek!

****** KONIEC SPOILERÓW KAMPANII WEWNĘTRZNY WRÓG – CZYTANIE I KOMENTOWANIE CO DALEJ/CZY ZROBILI TO ALBO TAMTO ZABRONIONE ***********

Komentarze


82284

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Lathtuniemogęrozczytaćlet - nazwisko rownie czytelne i latwo do wymowienia i zapamietania co moj nick ;)
14-11-2022 19:39
Exar
   
Ocena:
+1
No serio, na karcie gracz napisał coś (parę liter) między Lath i let - i nie mogę tego rozszyfrować:).
15-11-2022 08:04

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.