» Recenzje » Raport Brodecka

Raport Brodecka


wersja do druku

Najmroczniejsza strona ludzi

Redakcja: Daga 'Tiszka' Brzozowska

Raport Brodecka
O potwornościach wojny i sile jej oddziaływania na funkcjonowanie społeczeństw napisano już wiele książek i komiksów. A mimo to twórcy nadal potrafią wzbić się na wyżyny kreatywności i zagwarantować kilka godzin poruszającej lektury. Tak jak to zrobił Manu Larcenet w Raporcie Brodecka.

Dla Brodecka wojna była koszmarem. Wydany przez sąsiadów, dwa lata spędził w obozie koncentracyjnym, cudem dożywając do końca konfliktu. Chociaż nie, to nie był cud, to było w pełni świadome przyjęcie każdego upokorzenia ze strony oprawców. Powrót do rodziny nie przyniósł jednak ukojenia: ukochana popadła w szaleństwo, okoliczni zaś gardzą nim jeszcze bardziej niż przed wojną. Jakiś czas potem sąsiedzi – ci sami, którzy wydali go w ręce okupantów – zlecają mu napisanie dokumentu; raportu który uzasadni mord na dziwacznym przybyszu. Brodeck, który nie ma powodu, by chronić zabójców, wbrew woli i pod groźbą musi przyjąć rolę, a wraz z nią odpowiedzialność.

Tak się zaczyna pełna goryczy i smutku historia etycznego upadku i związanej z tym przemocy mieszkańców pewnej zapyziałej, położonej w górach miejscowości. Album jest komiksową adaptacją powieści Philippe Claudela z roku 2009 pod tym samym tytułem. Komiks ukazał się w dwóch tomach w latach 2015-2016, zaś do rąk polskich czytelników trafiło zbiorcze wydanie.

W oczy rzuca się to, że autor nie wskazuje konkretnej lokalizacji wydarzeń, podobnie zresztą jak daty, co jest kapitalnym pomysłem. Owszem, na podstawie fikcyjnego dialektu można podjąć próby lokalizacji krainy, w której dzieje się akcja (często wskazywane są Austria bądź Alzacja), zaś nawiązanie do II wojny światowej jest więcej niż oczywiste, jednak nie tylko nie ma to większego znaczenia, ale podanie dokładnych koordynatów byłoby wręcz przeciwskuteczne w kontekście tego, co chce osiągnąć autor. Określenie położenia miasteczka mogłoby zniechęcić czytelnika do refleksji, wszakże winni byliby "oni", mieszkańcy wskazanego kraju i nazwanej osady, nie "my". A tak?

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Oskarżenie nabiera uniwersalnego charakteru i jest kierowane pod adresem dowolnej grupy, która dopuściła się podobnych zachowań, niezależnie od przynależności etnicznej. Obcując z zamkniętą, niechętną obcym lokalną społecznością, odkrywając zmowę milczenia i potrzebę ukojenia obarczonego zbrodnią sumienia, bardzo łatwo, wręcz naturalnie można przyłożyć opisywane wydarzenia do zajść w Jedwabnem, zbrodni na Wołyniu, działań Utaszy, późniejszej powtórki tych wydarzeń podczas rozpadu Jugosławii czy kolaboracyjnej działalności rządu Vichy. Poprzez anonimowość bohaterów autor wysuwa oskarżenie nie tyle w stosunku do mieszkańców zapyziałego miasteczka, ale w kierunku wszystkich tych, którzy swego czasu oblali egzamin z człowieczeństwa.

Owszem, z kart komiksu wieje grozą okupacji i obozów koncentracyjnych; zresztą Brodeck na własnej skórze doświadcza ekstremalnego upodlenia. A mimo to największemu zezwierzęceniu uległy te jednostki, z którymi wojna obeszła się łagodnie. Larcenet poprzez głównego bohatera wytyka mieszkańcom konformizm, głupotę oraz zwykłą kolaborację. Nakreślony przez niego obraz społeczności napawa odrazą, niezależnie czy mowa o posługujących się terrorem najeźdźcach, czy o domniemanych ofiarach ich militarnej napaści.

W to wszystko wplecione zostały równie patologiczne relacje na linii Brodeck – mieszkańcy, chociaż może lepiej byłoby napisać: zbiorowi zabójcy. Reprezentowani przez burmistrza, potrzebują Brodecka, by ten – jako jedyny sprawnie posługujący się pismem – sporządził raport uzasadniający mord na przybyszu. Patrząc szerzej, oczekiwaniem mieszkańców jest otrzymanie swoistego rozgrzeszenia, zaś spowiednikiem ma być człowiek, którym tak naprawdę gardzą. Brodeck napawa ich strachem i obrzydzeniem, bo jako jeden z nielicznych przeżył obóz koncentracyjny, ma własne zdanie i szerszą perspektywę, a przede wszystkim – bo zachował w sobie pierwiastek człowieczeństwa.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Pomimo walorów osobowościowych, Brodeck nie jest kryształową wydmuszką wypchaną frazesami. Główny bohater ma świadomość, że życie ocaliło mu pogodzenie się z rolą obozowego – dosłownie! – psa, zaś zadanie przygotowania raportu przyjął z bardzo podobnych pobudek, w obawie o życie własne i swoich bliskich. Nie jest to jednak antybohater, a zwykły człowiek, pragnący przeżyć czasy wypełnione szaleństwem. Pomimo strachu o własne bezpieczeństwo, Brodeck przygotowuje świadectwo ponurych wydarzeń.

To wszystko składa się na niesamowity, ekstremalnie ciężki klimat powieści. Narracja nie przebiega jednak liniowo i scenarzysta przeplata bieżące wydarzenia z wyrywkami historii, które w mniejszym lub większym stopniu ukształtowały rzeczywistość. Dzięki tej konstrukcji historia zyskuje na kompletności, a odbiorca zyskuje szerokie spektrum wydarzeń, przeżywając każde z nich.

Od strony artystycznej album prezentuje się tak samo fantastycznie jak pod względem fabularnym. Na przestrzeni ponad 320 stron komiks ujmuje pełną pietyzmu i detali kreską, świetnie wykorzystującą światło i cień, wydobywającą na pierwszy plan rzeczy, które powinny przykuć wzrok. Jednocześnie czerń nie tyko wypełnia przestrzeń – jest sposobem na podkreślenie tajemnicy spowijającej mieścinę, również służy budowaniu ciężkiego klimatu. Zachwycają portrety mieszkańców, nawet pomimo tego, że Larcenet – podobnie jak dla przykładu Enki Bilal – gustuje w używaniu jedynie kilku modeli twarzy, które delikatnie modyfikuje na potrzeby konkretnych postaci. Tak samo zachwycają krajobrazy przedstawiające skutą lodem okolice.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Ilustracje być może nie wyglądałyby tak epicko, gdyby nie dość specyficzny, poziomy format komiksu (298 x 242 mm), przypominający album ze zdjęciami. Dzięki tej decyzji artysta wyszedł poza ograniczenia wynikające ze standardowego układu strony, tworząc świetne, panoramiczne kadry. Z kolei czytelnik ma poczucie obcowania ze staromodną kroniką, czy może rodzinną pamiątką, opisującą dramatyczne perypetie osoby bliskiej: dziadka lub wujka. Jako ciekawostkę dodam, że komiks opakowany został w etui, dzięki czemu można postawić go na półce tak jak zwykły, pionowy album.

Raport Brodecka okazał się wciskającym w fotel komiksem o ludzkiej niechęci wobec obcych i braku potrzeby ich poznania. To brutalna opowieść o konformizmie, niechęci i strachu przed nieznanym. To tekst o ułomnościach charakteru, wygodnych kłamstwach i przemocy służącej rozwiązywaniu problemów, których się nie nawet nie rozumie. Autor rozprawia się z instrumentalnym traktowaniem bliźnich, uprzedmiotowianiem słabszych, dziką przemocą.

A najstraszniejsza jest ta chwila refleksji, kiedy czytelnik uświadamia sobie, ze być może nie jest to fikcyjny tekst ledwie zainspirowany tragicznymi wydarzeniami. Z pełną obawą zaryzykuje twierdzenie, że Raport Brodecka sfotografował ludzką naturę i nikt nie zagwarantuje, że przyszłość nie postawi ludzi w podobnych sytuacjach.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
10.0
Ocena recenzenta
9.62
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 3
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Raport Brodecka (L’rapport de Brodeck)
Scenariusz: Manu Larcenet
Rysunki: Manu Larcenet
Wydawca: Mandioca
Data wydania: 2 marca 2021
Tłumaczenie: Katarzyna Sajdakowska
Liczba stron: 328
Oprawa: twarda
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
ISBN: 9788396023407



Czytaj również

Żywa stal
Stalowy bohater o słabym charakterze
- recenzja
Koszmary
Cthulhu w piękny wykonaniu
- recenzja
Żywa Stal
Płynne złoto
- recenzja
9 godzin
O Japonii po brazylisjku
- recenzja
Skazaniec 666
Spokojne życie grabarza
- recenzja
Barras
Łubu dubu, niech nam żyje prezes klubu!
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.