Czytelnicy czternastego tomu Ranmy nie będą zawiedzeni. Dostaną błyskawiczną puentę historii rozwijanej w poprzednim tomiku i - oczywiście - o wiele więcej. Ta odsłona komiksu nie wnosi do fabuły nic nowego. Nie pojawiają się nowi bohaterowie, nie następuje żadne przełomowe wydarzenie. Nie ma dramatycznych wyznań, a odkrywa się raczej drobne sekreciki niż wielkie tajemnice. A jednak ten tomik ma wszystko, co najlepsze w serii: mnóstwo scen walki, błyskawiczne zwroty akcji i dużą dawkę humoru. Czternasty tom jest zbiorem krótkich historyjek, które, choć różnią się tematyką i nastrojem, przede wszystkim wydobywają potencjał komiczny postaci.
Ci, którzy przeczytają najnowszą część Ranmy, dowiedzą się, czym grozi ofiarowywanie ukochanej osobie chińskich pamiątek, poznają najbardziej ekscentryczne metody nauki pływania, będą zaskoczeni, dowiadując się, jaki wpływ na zdrowie anemicznego chłopczyka może mieć wielka panda. Czternasta odsłona serii przyniesie odpowiedzi także tym czytelnikom, których interesuje, w jaki sposób pechowiec Ryoga został najsilniejszym człowiekiem świata, a sprośny Happosai przyjął rolę Świętego Mikołaja. Opowiastki są intrygujące i niezwykle zabawne. Pozbawione patosu i wielkich słów, które pojawiają się w bardziej poważnych odcinkach, wykorzystują największe atuty serii.
Miłośnicy charakterystycznej stylistyki wizualnej także nie będą zawiedzeni. Różnorodne opowieści wprowadzają w kadry komiksu równie zróżnicowane koncepcje graficzne. Okazuje się, że pani Takahashi potrafi, nie zmieniając rysunku postaci, dostosować stylistykę do nastroju opowiastki. W najmroczniejszych opowieściach czerń niemal wylewa się z kadrów, a bohaterów otaczają złowieszcze cienie. Chwilkę później panorama luksusowej posiadłości (i wizerunki jej dekadenckich mieszkańców) są rysowane stylem jak z sentymentalnej pocztówki. A w całym tomiku roi się od przerysowanych, komicznych min postaci. Wizualna ekspresja bohaterów stoi na najwyższym poziomie.
Potencjał serii jest jeszcze daleki od wyczerpania. Czternasty tom chyba nikogo nie rozczaruje. Wszyscy miłośnicy Ranmy znajdą w nim coś dla siebie, nowych czytelników zdoła oczarować. Smacznych kąsków jest mnóstwo: historia, a raczej różnorodne historie, grafika, gagi. Warto zwrócić uwagę na komiks nawet dla pojedynczych scenek. Tych czytelników, którzy oczekują więcej dramatyzmu i tęsknią za epickimi elementami historii, odcinek również nie rozczaruje. Co prawda tylko poprzez końcową ilustrację, ale sugeruje, że już wkrótce "będzie się działo"! Ranma 1/2 znów daje wszystko, a obiecuje jeszcze więcej.