» Blog » [Ranking] Top 10 science fiction wszechczasów
20-07-2010 01:36

[Ranking] Top 10 science fiction wszechczasów

W działach: Filmy, Rankingi | Odsłony: 386

 

Właśnie naszła mnie dziwna chęć stworzenia czegoś kompletnie nikomu niepotrzebnego. Wybór padł na ranking najlepszych filmów z mojego ulubionego, ostatnio nie będącego w najlepszej formie, gatunku - science fiction. Wiek XXI nie przyniósł do tej pory żadnych arcydzieł kina fantastycznonaukowego, a i patrząc w jakim kierunku się ów gatunek rozwija (piję tutaj do Transformersów i reszty tego komercyjnego ścierwa, które się teraz produkuje) nie wróżę mu zbyt świetlanej przyszłości. Tak też przypatrzmy się największym osiągnięciom kina sci-fi minionego wieku.

 

Przed przeczytaniem tej notki ostrzegam, że ranking ten jest całkowicie obiektywny i jeżeli ktoś się z nim nie nie zgadza, ma doszczętnie spaczony gust. :)

 

1. Alien - nieśmiertelny klasyk, kult i arcydzieło. Najlepszy film jaki widziały moje oczy. Klaustrofobiczny klimat, bestia Gigera (zdecydowanie najciekawszy i mający najlepszy design stwór w historii kinematografii), doskonały scenariusz i postacie, z którymi można się identyfikować (odegrane przez znakomitych aktorów) - to bez wątpienia najmocniejsze atuty tego filmu. Można by jeszcze wiele pisać o jego zarabistości, ale po co? Powstało mnóstwo tekstów i analiz rozkładających go na czynniki pierwsze, co tylko dowodzi, że pierwszy Obcy wielkim filmem był.

 

2. Alien 3 - kolejny obcy i kolejny nokaut. Fincherowi udała się rzecz niemożliwa, jego film niemal dorównał pierwowzorowi, a w wersji rozszerzonej nawet go momentami przebijał (zaprawdę polecam special edition - jest dłuższy od wersji kinowej o pół godziny). Klimat jaki towarzyszy nam podczas seansu osiągnięto następującymi środkami - brud, krew i rdza, czyli to co tygrysy lubią najbardziej. Do tego należy wspomnieć o epickiej, wywołującej gęsią skórkę muzyce Elliota Goldenthalla.

 

3. A Clockwork Orange – z tym tytułem miałem problem, ponieważ jest on niemal pozbawiony wątków fantastycznonaukowych, ale filmweb twierdzi że to sci-fi, więc niech zostanie. Najlepszy film najwybitniejszego reżysera wszechczasów (dla tych mniej poinformowanych - Stanley Kubrick). Kontrowersyjny, ale i cholernie mądry film z rewelacyjną rolą Malcolma McDowella i klasyczną muzyką. Poza tym to oczywiście wizualny i techniczny majstersztyk (jak wszystkie filmy Stanleya zresztą).

 

4. Blade Runner - to epokowe dzieło Ridleya Scotta jest swego rodzaju traktatem filozoficznym na temat człowieczeństwa. Łączy w sobie głębokie treści z perfekcyjnym wykonaniem technicznym. Nie można zapomnieć także o wybitnych rolach Rutgera Hauera i Harrisona Forda. Najbardziej poraża mnie w tym filmie atmosfera samotności jednostki w społeczeństwie i ogólny klimat mrocznego miasta, w którym ciągle pada deszcz.

 

5. The Thing – ociekający zarąbistością survival horror z Kurtem „KULT” Russelem w roli głównej i genialnymi efektami animatronicznymi Roba Bottina. Do tego motyw muzyczny Ennio Morricone i świetny scenariusz najeżony mnóstwem świeżych pomysłów, jak choćby ten, by kosmita nie miał określonej postaci. Scena z defibrylatorem i to co po niej następuje do dziś robi wrażenie.

 

6. 12 monkeys – cholernie inteligentne i emocjonujące kino z fajnym surrealistycznym klimatem. Perfekcyjny scenariusz z zarąbistym mindfuckiem pod koniec. No i oczywiście świetne role Willisa i Pitta (kreacja niezrównoważonego świra jest chyba najlepsza w dorobku Pitta, no, może tylko ta z Se7en ją przebija). Jeden z nielicznych naprawdę dobrych filmów sci-fi z lat 90’.

 

7. The Terminator – pierwsza, zdecydowanie najmroczniejsza i najpoważniejsza część Terminatora. Niby zdaję sobie sprawę, że dwójka jest bardziej widowiskowa i emocjonująca, a co za tym idzie lekkostrawna od jedynki, ale nic nie poradzę, mam do tego filmu niesamowity sentyment. No, a poza tym w dwójce nie ma Michaela Biehna.

 

8. 2001: A Space Odyssey – wiadomo, klasyk. Fenomenalne efekty specjalne (po wyemitowaniu go w kinach pojawiła się teoria spiskowa, że Kubrick wyreżyserował lądowanie na księżycu :)). Kilka naprawdę mistycznych momentów jak monolit w czasach prehistorycznych czy zakończenie, którego do dziś nie mogę rozgryźć ;). (ciekawostka – Odyseja kosmiczna jest bodajże jedynym filmem sci-fi oficjalnie polecanym przez Watykan)

 

9. Terminator 2 – tak jak pisałem jeszcze bardziej angażujący niż część pierwsza, co samo w sobie zasługuje na pochwałę. Podobnie jak w jedynce mamy tu wyśmienitą obsadę – Arnold, Linda Hamilton i Edward Furlong znakomicie wywiązali się ze swoich ról.

 

10. Aliens – no i znowu film Camerona. Mimo, że to najgorsza część trylogii (tak, trylogii, czwartej części nie uznaję) to jest to wciąż znakomity film akcji. Ba, byłby nawet idealny, gdyby nie nieco przegięta końcówka.    

 

Jak widać do rankingu nie załapało się mnóstwo świetnych filmów, tylko nieco gorszych od tych powyższych, ale taki już urok rankingów tego typu. To już koniec tej głupiej notki, aż dziw, że doczytaliście aż tutaj. :P

 

Komentarze


~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Hmm... za gnoja "The thing" m isię podobał"... Jako mąż dorosły - Chryste, ale to straszna kupa jest...
20-07-2010 03:13
viagrom
   
Ocena:
0
Fajnie że wrzuciłeś Mechaniczną pomarańczę, i to tak wysoko. I 4 część serii Alien nie jest wcale taka zła.
20-07-2010 07:28
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"chęć stworzenia czegoś kompletnie nikomu niepotrzebnego"
Haha!
http://shadowrunner27.deviantart.c om/art/Be-A-Artist-51717041
20-07-2010 08:15
dzemeuksis
    Blisko podium
Ocena:
0
Filmy sf, które szczególnie zapadły mi w pamięć (z różnych powodów), a które zwykle są pomijane w tego typu zestawieniach:
- "Gattaca" - piękny film o przyjaźni, miłości i ambicji, która pozwala spełnić marzenia, w skłaniającym do zastanowienia opakowaniu sf;
- "RoboCop" - mocny film o tym, dokąd zmierza cywilizacja konsumpcji i rozpasania; i ten motyw muzyczny Poledourisa...
- "Event Horizon" (polski tytuł "Ukryty wymiar") - jak dla mnie niemal kwintesencja tego, czego oczekuję po kosmicznej sf
20-07-2010 18:18
Sgt. Barnes
   
Ocena:
0
Robocop pomijany? W życiu bym nie pomyślał. Przecież to bardzo popularny film jest, zasłużenie zresztą.

Zapomniane, świetne filmy to Hardware (M.A.R.K 13), Screamers czy też Dark City.
20-07-2010 18:26
Furiath
   
Ocena:
0
A może jeden z najbardziej odjechanych s-fów czyli Brasil - film, który w 2005 Timesie był na top 100 najlepszych filmów historii, a nr 5 na liście najlepszych s-f w Wired?.
http://www.filmweb.pl/film/Brazil-1985-1285
20-07-2010 22:33
Szept
   
Ocena:
0
Obiektywny czy subiektywny?
20-07-2010 22:35
Sgt. Barnes
   
Ocena:
0
obiektywny. Ot taki żarcik ;)
20-07-2010 22:58
Llewelyn_MT
   
Ocena:
0
Mimo że to oczywiście lista subiektywna chciałem poruszyć dwie kwestie.

Po pierwsze seria Obcych. Obcy 3 to najbardziej żenująca i wtórna część cyklu. Scenariusz jest wyciągnięty z dupy i prawie tak głupi jak w Mrocznym widmie. W skrócie: Ripley przypadkowo trafia na kolonię karną gdzie całkiem przypadkiem znajduje się obcy, który jest w tym uniwersum tak rzadki, że nie istnieje nawet w świadomości publicznej. Jaaasne. Nawet czwarta część jest pod tym względem o niebo lepsza.

Obcy: decydujące starcie to najlepsza (nie tylko moim zdaniem) część serii. Jasne, ma zupełnie inny charakter niż część pierwsza, ale to sci-fi najwyższej próby. Mój ulubiony film tego gatunku.

Kwestia druga to pominięte tytuły. Mogłeś tu pewnie umieścić takie, niektóre młode, często kultowe, klasyki jak Pitch Black, Predator, Ucieczka z Nowego Jorku, Matrix, czy Serenity (mój osobisty sci-fi nr 2). Wybór Twój, więc nie ma się co zżymać. Niemniej jednak każda top lista sci-fi nie uwzględniająca Imperium kontratakuje jest automatycznie nieważna. ;P
21-07-2010 11:22
Sgt. Barnes
   
Ocena:
0
"W skrócie: Ripley przypadkowo trafia na kolonię karną gdzie całkiem przypadkiem znajduje się obcy, który jest w tym uniwersum tak rzadki, że nie istnieje nawet w świadomości publicznej. Jaaasne."

Słaby argument. Równie dobrze w podobny sposób mogę podsumować Aliens: Ripley całkiem przypadkiem budzi się akurat wtedy(po 57 latach!), kiedy zostaje odkryty wrak obcego statku i kolonia zostaje zainfekowana. Na planete przylatują dzielni marines i oczywiście superweaver. Marines zostają wybici, a Newt porwana, więc Ripley wchodzi w pojedynkę do gniazda, które ma za chwilę zostać zmiecione z powierzchni ziemi w nuklearnej ekspolozji. Obładowna bronią, z której nauczyła się strzelać 10 minut temu radzi sobie lepiej niż wyszkolony oddział marines, ratuje Newt i jako, że do eksplozji zostało jeszcze kilka minut, wkurwia Królową, zmusza do pościgu za nią i ucieka na statek, gdzie ma miejsce niezbędny w każdym porządnym filmie akcji finałowy pojedynek, który Ripley oczywiście wygrywa wykazując się siłą pudziana.

Czepiam się oczywiście, bo zarówno Aliens i Alien 3 to genialne filmy, chcę tylko pokazać, że scenariusz drugiej częsci ma taką samą, jeśli nie większą ilość baboli.

Star Warsy lubię, ale żadnej części nie mogę nazwać arcydziełem.

Pitch Black - fajny
Predator - zajebisty
Ucieczka z Nowego Jorku - niezła
Matrix - fajny

Znowu żadnego arcydzieła. IMO oczywiście :)

A Serenity nie widziałem, jestem w trakcie Firefly.
21-07-2010 18:59
Cherokee
   
Ocena:
0
To ja zdissuję Blade Runnera. ;-)

Jeden z bardziej przereklamowanych filmów wszech czasów. Po pierwsze jest niemożebnie nudny. Za pierwszym razem ogląda się jak każdy nowy film z ciekawości co będzie dalej ale nie przysnąć za drugim razem to już sztuka. Ostatnie słowa Roy'a Batty, którymi zachwyca się całe pokolenie miłośników kina, to jedna z najbardziej kiczowatych i grafomańskich kwestii w historii kina. Aktorstwo poprawne ale postaci są na tyle płaskie, że nie bardzo było tu pole do popisów. Kolejny demoniczny bad guy, który robi ludziom kuku i ścigający go glina z problemami. Treści ukryte w fabule głębokie jak rowek między pośladkami - ot historia o czterech skazańcach z wyrokiem, który w ostatnich chwilach desperacko próbują oszukać śmierć. Dodaje to może antagonistom trochę tragizmu ale w ich motywacjach nie ma nic zaskakującego.

Podejrzewam, że cała legenda Blade Runnera to jedynie nostalgia widzów, którzy widzieli go pierwszy raz w latach szczenięcych lub nastoletnich. Albowiem jedynym atutem tej produkcji jest strona wizualna, która wygląda dobrze nawet dziś, wtedy zaś musiała oszałamiać klimatem i świeżością. Ale to wszystko, cały cultural impact tego filmu można zredukować do kilku klimatycznych ujęć futurystycznego Los Angeles oglądanych przy muzyce Vangelisa, bo niewiele więcej ma on do zaoferowania.
21-07-2010 19:50
Llewelyn_MT
   
Ocena:
0
Mnie podsumowanie Obcego 3 zajęło jedno zdanie (co w sumie opisuje film dość dokładnie), natomiast na wcześniejszą Ty zużyłeś z dziesięć zdań. I właśnie na tym polega różnica. Obcy 3 nie posiada żadnej fabuły ani suspensu, poza tym że wszyscy wiedzą że albo my jego albo on nas. To pomysł na horror klasy B (C, D...) a nie thriller sci-fi. Może właśnie dlatego nie ma tam według Ciebie błędów, że nie ma scenariusza..?

Twój argument o braku realizmu w tym czy innym filmie sci-fi brzmi co najmniej zabawnie.

W drugim Obcym Ripley wraca do akcji jako specjalista bo to oczywista kontynuacja pierwszej części. Jak widać i tak nie odmrozili jej dość szybko. Część trzecia do niczego nie pasuje a i sama jest drętwa i prawdę powiedziawszy pamiętam z tego tylko dziwaczną końcówkę gdzie obcego zagonili pod konewkę z płynnym ołowiem a Ripley postanawia umrzeć.

W sumie seria Obcych to dwa świetne filmy (te pierwsze) i dwa przeciętne, przy czym zdecydowanie najbardziej rozczarowuje Obcy 3. Ostatnia część jest dobra, ale nie dość dobra. Gdyby każdy z tych filmów był oddzielną historią to o tych dwóch przeciętniakach w ogóle byśmy nie rozmawiali, a pewnie nawet byśmy ich nie obejrzeli.
21-07-2010 22:05
Sgt. Barnes
   
Ocena:
0
"Obcy 3 nie posiada żadnej fabuły ani suspensu, poza tym że wszyscy wiedzą że albo my jego albo on nas. "

:D

"Może właśnie dlatego nie ma tam według Ciebie błędów, że nie ma scenariusza..?"

Nie no, ja odpadam. Wystarczy powiedzieć, że trojka ci się nie podobała, ewentualnie znudziła jak nie masz argumentów. Tym samym sposobem co ty mogę skrytykować ojca chrzestnego czy inny czas apokalipsy.

"Twój argument o braku realizmu w tym czy innym filmie sci-fi brzmi co najmniej zabawnie."

Ja wiem? Jeżeli dwojka jest genialnym i konsekwentnym filmem, który doskonale się ogląda i nagle 20 minut przed napisami końcowymi zamienia nielogiczną papkę w stylu Rambo, w której Ripley powinna zginąć jakieś 10 razy to chyba coś jest na rzeczy. A może po prostu lubię hard sci fi.
22-07-2010 13:01

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.