Ragnarok 1940. Tom 1 - Marcin Mortka

Blitzkrieg po skandynawsku?

Autor: Jędrzej 'bukins' Bukowski

Ragnarok 1940. Tom 1 - Marcin Mortka
Marcin Mortka znany jest ze swego zainteresowania Skandynawią. Świadczą o tym chociażby jego powieści takie jak Ostatnia Saga, Wojna runów czy Świt po bitwie, które tworzą trylogię nordycką. Tym razem, dzięki wydawnictwu Fabryka Słów, możemy zanurzyć się w świat alternatywnej rzeczywistości, której akcja rozgrywa się na krótko przed rozpoczęciem II Wojny Światowej. Ragnarok 1940 to typowe political fiction z dość mocnym elementem powieści przygodowej i szpiegowskiej. Oczywiście nie mogło zabraknąć wikingów. W trochę innej postaci, ale jednak.

Jeremy Baldwin wyrusza do ogarniętego wojną domową Sudanu, by napisać swój ostatni reportaż. Na miejscu natrafia na spisek, który próbuje rozwiązać, przez co ktoś zaczyna dybać na jego życie. Dość szybko okazuje się, że główny bohater zostaje wplątany w coś znacznie groźniejszego aniżeli przypuszczał na początku. Dziennikarz staje się zwierzyną, na którą zaczynają polować tajne służby. Z jednej strony mamy tu mahdystów, z drugiej włoskich pilotów, a oprócz tego żołnierzy skandynawskich - co łączy te, jakże odmienne, nacje? Historia alternatywna daje duże pole manewru i autor dość dobrze się w tym odnajduje.

Już od samego początku zostajemy wrzuceni w ogromny wir przygody. Akcja pędzi do przodu i nie pozwala nam odetchnąć ani na moment. Wraz z bohaterem przemierzamy pustynny Sudan, deszczowy Londyn i ponurą Irlandię. Przyznam, że Mortka niezwykle umiejętnie przedstawia różnice kulturowe, dzięki czemu choć na chwilę można poczuć, że bierze się udział w wielkiej wyprawie. Każde z miejsc ma swój klimat i co najważniejsze - nie razi sztucznością.

Inaczej ma się sprawa z bohaterami. Baldwin należy do tych postaci, które zawsze wpadają w tarapaty przez swe idiotyczne zachowanie, a następnie muszą być ratowani przez stereotypowych wybawców. Przyznam, że dość śmieszyły mnie rozterki dziennikarza, a czasem nawet drażniły. Rozumiem, że główny bohater miał zostać ukazany jako facet z uczuciami, ale wyszedł typowy nieudacznik mający więcej szczęścia, aniżeli rozumu. Nieco lepiej ma się sprawa z postaciami drugoplanowymi, które dość często pojawią się tylko na chwilę i po chwili znikają, ale mam nadzieję, że będzie mi dane jeszcze spotkać ich w kolejnym tomie.

Dość ciekawie wygląda wizja świata. Z jednej strony mamy do czynienia z pogańską północą, którą rządzą potomkowie Wikingów, natomiast z drugiej - całą resztę chrześcijańskiej Europy. Przerzucając kolejne strony, czuć w powietrzu nadciągającą wojnę. Waleczni z natury Skandynawowie dążą do jej wybuchu i wydaje się, że nic nie jest w stanie tego powstrzymać. Szkoda tylko, że czasem kolejne wydarzenia wydają się być dość mocno naciągane i nielogiczne, jednak dzięki dość lekkiej narracji, nie zauważa się tego zbyt wiele.

Powieść kończy się w najmniej oczekiwanym przez czytelnika momencie. Autor pozostawił sobie ogromną furtkę na napisanie kolejnych tomów i mam nadzieję, że poprawi błędy z pierwszego. Ragnarok 1940 to dobra powieść rozrywkowa, która pozwala się zrelaksować. Taki popołudniowy przerywnik po ciężkim dniu. I apeluję o to, aby bohater nieco dojrzał. Tyle już przeżył, że powinien nieco zmądrzeć.