» Artykuły » Publicystyka » R.U.S.E. - betatest

R.U.S.E. - betatest


wersja do druku
Redakcja: baczko, Miszcz Czarny

R.U.S.E. - betatest
Na Steamie pojawiła się otwarta beta gry R.U.S.E., autorstwa studia Euglen Systems. Nie potrafiąc się powstrzymać, ściągnąłem tę produkcję i ją włączyłem - miałem przy niej tylko chwilkę posiedzieć i zobaczyć, jak wygląda, jednak wciągnęła mnie całkowicie.


Świeże mięsko, znaczy się rekruci


Beta oferuje potyczkę z komputerem oraz tryb multiplayer. W tym pierwszym dostępna jest tylko jedna mapa i komputer jedynie na niskim poziomie trudności. Gra oferuje trzy daty startowe z czasów II wojny światowej: lata 1939, 1943, 1945. Różnią się one między sobą tylko technologicznym zaawansowaniem uzbrojenia, na przykład niemieckie „tygrysy” pojawiły się dopiero w trakcie II Wojny Światowej i nie są dostępne na początku konfliktu, czyli w 1939 roku. Początkującym najlepiej zacząć właśnie od powyższej daty, gdyż wtedy gra jest najłatwiejsza. Już po dwóch-trzech rozgrywkach można jednak rozpoczynać rozgrywkę od lat późniejszych.
R.U.S.E. to typowy RTS: rozbudowuje się bazę, szkoli armię i atakuje. By zdobywać surowce, trzeba budować na specjalnych polach bazy zaopatrzeniowe, skąd konwoje ze sprzętem jadą do naszego głównego ośrodka. Trzeba pamiętać, że składy się po jakimś czasie wyczerpują, dlatego warto wcześniej rozbudować (odpowiednio droższą od bazy wysyłającej wyposażenie dla wojska) administrację, która będzie nam co kilka sekund zapewniać małe ilości surowców.
Rodzajów wojsk mamy sześć, są to kolejno: piechota, czołgi, artyleria, lotnictwo, działa przeciwpancerne i pojazdy eksperymentalne. Już samo to pozwala stosować mnogość strategii, przykładem tu może być szybkie zbudowanie lotniska i desant piechoty na bazę wroga  jeżeli nie wybudował obrony przeciwlotniczej, powinno się nam udać, gdyż nasi żołnierze już po chwili przejmą jego sztab. Jeżeli jednak się obroni i przygotuje w międzyczasie kontratak, to jesteśmy praktycznie bezbronni.


Na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone


Najważniejszym aspektem gry są tytułowe "ruse" (po naszemu – „podstępy”), czyli coś w rodzaju specjalnych „mocy”, jak atrapy jednostek i gmachów czy możliwość maskowania naszych lub demaskowania wrogich armii i budynków. Można sprawić, by przeciwnik widział na mapie na przykład działa przeciwczołgowe zamiast piechoty i na odwrót. Takich nieczystych zagrań jest więcej i to głównie dzięki nim gra zyskuje na oryginalności.


Bij tak, by bolało


Kolejnymi składowymi są przeciwnicy i tryby gry. Jest pewien problem z graczem sterowanym przez komputer: prowadzi oddziały do boju dużo lepiej od wielu żywych oponentów  podczas gdy ja jeszcze się rozbudowywałem, on już posiadał całkiem pokaźną armię, zupełnie jakby miał dodatkowe surowce na starcie. Dużo lepsze są pojedynki z żywym przeciwnikiem. W trybie multiplayer możemy już grać na wielu mapach i z różną ilością graczy, którzy nie są niepokonanymi maszynami. Do wyboru mamy 6 armii: USA, Włoch, Niemiec, ZSRR, Francji i Wielkiej Brytanii. Są dosyć zróżnicowane, a jednocześnie zbalansowane. Nie zauważyłem, by któraś miała znaczącą przewagę nad innymi. Do tego istnieje także system przyznający punkty doświadczenia za stoczone potyczki. Punkty te pomagają znaleźć przeciwnika o podobnym poziomie umiejętności.


Jeszcze tylko krój mundurów…


Dla oka gra prezentuje się nienajgorzej, niestety nie ma zbyt wielu okazji na przyglądanie się efektom pracy grafików. Większość jednostek obserwujemy w postaci większych lub mniejszych żetonów by zobaczyć ich modele, musimy użyć przybliżenia. Nie widzimy wtedy jednak reszty mapy na której wróg ciągle kombinuje, co sprawia, że ta opcja się praktycznie nie przydaje. Ciekawe jest natomiast to, że teatr wojenny mieści się w jednym budynku. Cała mapa gry to po prostu makieta strategiczna, ukazująca pozycje wojsk. Wokół widać różne narzędzia militarnego rzemiosła, takie jak radiostacja czy skrzynka amunicji, a także pracujących przy nich ludzi. Do tego dochodzą odgłosy krzątającego się personelu. Innymi dźwiękami, jakich doświadczymy, będą jedynie huki wystrzałów i wybuchów, gdyż zwykłej muzyki nie ma. Oba te zabiegi sprawiają, że można się poczuć jak prawdziwy generał, obmyślający strategię wojenną.
Najbardziej denerwują wszechobecne lagi i błędy gry. Przez te pierwsze wielu niecierpliwych graczy opuszcza rozgrywkę już w trakcie ładowania planszy. Mam nadzieje, że w wersji ostatecznej zostanie poprawiona stabilność gry.


…i na front


W R.U.S.E. gra się świetnie, przynajmniej w trybie multiplayer. Jest to bardzo bardzo ciekawa i nietypowa produkcja: z jednej strony to zwykły RTS, ale z drugiej, karty podstępów dodają grze sporo oryginalności. Jedyne, czego mi brakuje, to efektów specjalnych, wybuchów i szybszego tempa gry, do czego zdążyły mnie przyzwyczaić inne gry. Obecnie gra zapowiada się wyśmienicie.


Plusy:

  • mnogość strategii
  • podstępy i fortele
  • pomysł na mapęmakietę
  • wyważenie jednostek

Minusy:

  • stabilność
  • brak efektów specjalnych
  • powolna akcja



Oto zwiastun gry:


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Tagi: R.U.S.E | ruse

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.