Quentin: wrażenia z Wolfenburga
W działach: Quentin, Sesje, RPG, Plane poleca, Wolsung | Odsłony: 6Scenariusze z tegorocznego Quentina są już na stronie, czas je czytać i prowadzić. Zacząłem (czytać) od Ruin Wolfenburga Wędrowcza - zdobywcy jednego z wyróżnień - i sądzę, że prowadzenie ich także mnie nie ominie.
A jeżeli będziesz czytał dalej, nie ominą Cię spoilery – raczej oceniam przygodę, niż ją opisuję, ale siłą rzeczy ujawniam to i owo.
Wysłałem na Quentina własną pracę, ale nie przyglądałem się za bardzo tekstom z lat ubiegłych, więc pierwszym szokiem było dla mnie to, że licząca 33 strony przygoda jest jednostrzałem – i faktycznie, chyba da się ją rozegrać podczas jednej, długiej sesji. Bardzo spodobała mi się szczegółowość opisu Wolfenburga i idące za nim miłe detale – jak chociażby retrospekcja wywołana filmem z Charlim Chaplinem. Zaczerpnięty z GTA mechanizm narastającej obławy na postaci wywołał na mojej twarzy bananka pod tytułem Aha, w Wolsungu faktycznie można się inspirować wszystkim. To, że postaci niby są pregenerowane, ale gracze mogą sami ustalić niektóre ich atuty i osiągnięcia, faktycznie powinno ich zżyć z Damami i Dżentelmenami zapuszczającymi się w ruiny Wolfenburga. No i nie mogę się doczekać przesłuchania polecanych melodii – ciekawe, czy wprowadzą mnie w klimat?
Jedynym rozczarowaniem był dla mnie Wielki Zły. Postaci, którymi był w przeszłości zdają mi się wciśnięte do historii postaci jakby na siłę, a wątek geniusza zbrodni manipulującego grupami szpiegowskimi (chyba po to był ich sponsorem) mógłby ubarwić przygodę. Konfrontacja z nim też nie powala – ot, walka, pościg, walka va banque z pomocą nieumarłych popleczników. Miło byłoby zobaczyć jakiś zwrot akcji, wprowadzenie niezwykłego wynalazku... coś, co dodałoby pazura finałowi przygody.
To jednak tylko jeden zgrzyt, który stosunkowo łatwo naprawić. Poza nim Ruiny Wolfenburga to naprawdę fajny i bardzo Wolsungowy jednostrzał. Jutro zaczynam szukać graczy : )