» Recenzje » Quake 4

Quake 4

Quake 4
Makron unicestwiony. Większość jego żołnierzy zabita. System militarny planety Stroggów zniszczony. Niebezpieczeństwo ponownej inwazji na Ziemię zażegnane. Ludzkość może odetchnąć z ulgą. Nie na długo.

Stroggowie w zadziwiająco szybko sposób odbudowali swoje siły i ponownie zaczęli zagrażać Błękitnej Planecie. Dowództwo ziemskiej armii postanawia wysłać kolejną flotę inwazyjną na Stroggos, aby podbić ją i ostatecznie zlikwidować największy problem bezpieczeństwa ludzkości. W tym momencie zaczynamy rozgrywkę. Nasz bohater nazywa się Matthew Kane i jest kapralem w Oddziale Nosorożec, jednej z elitarnych jednostek, wchodzącej w skład pierwszego rzutu wojsk desantowych. Wraz z resztą żołnierzy musi utorować drogę do lądowania głównych sił ziemskich poprzez zniszczenie stanowisk obrony planetarnej Stroggów. Podczas jednej z akcji dostaje się jednak do niewoli przywódcy Stroggosów - Makrona, nowego i potężniejszego od zniszczonego poprzednika.

Gra jest kontynuacją Quake’a 2 i zaczyna się jakiś czas po sukcesie samotnego żołnierza, który zlikwidował w pojedynkę całą armię wrogów i ich szefa (motyw znany z filmów Commando czy Zaginiony w akcji). Tym razem główny bohater nie jest anonimowy, posiada imię, nazwisko, tożsamość oraz twarz, którą można zobaczyć w przerywnikach filmowych. Jest to pierwsza nowość, różniąca część czwartą od drugiej. Całkiem przyjemna, bo zawsze miło jest być kimś konkretnym. Zwłaszcza takim przystojniakiem (przynajmniej do momentu "gościny" u Makrona). Drugą nowością jest fakt, że Kane nie zawsze jest samotnym herosem, gotowym walczyć z niesprawiedliwym światem. Czasem sławą musi się dzielić z kolegami z drużyny, wspólnie wykonując różne misje. Jest to dobrym pomysłem, gdyż ułatwia życie (niech inni się narażają a my idźmy z tyłu), ale też pozwala zabić nudę, bo można od czasu do czasu wdać się w pogawędkę (świetny polski dubbing).

Co to byłby jednak za żołnierz bez broni. Dlatego twórcy ponownie dali nam możliwość posiadania wielu rodzajów uzbrojenia zaczepnego. Zaczynamy ze zwykłym pistoletem, aby po drodze zaopatrywać się w resztę arsenału, zabieranego od zabitych kolegów i Stroggów. Mamy pistolet maszynowy, strzelbę, granatnik i wyrzutnię rakiet jak w Quake 2. Reszta uzbrojenia jest jednak o niebo lepsza niż w "dwójce" i skuteczniej likwiduje nieprzyjaciela. Możemy zdobyć m.in. miotacz gwoździ, automatyczny karabin elektryczny i karabin na ciemną materię. Ten ostatni ma ogromną moc: wytwarza czarną dziurę, pochłaniającą przeciwników. Nie musimy też nadmiernie trudzić naszych, nieraz bardzo umęczonych, nóg. Autorzy wymyślili bowiem kilka misji, w których siądziemy za sterami pojazdów: opancerzonej maszyny kroczącej, zaopatrzonej w karabin maszynowy i czołgu pontonowego. Widząc go przychodzi na myśl cytat Smolenia o Rudym 102: "Gdybyśmy dwa takie czołgi mieli, sami byśmy tę wojnę wygrali".

Sama akcja toczy się w ładnej scenerii, co jest zasługą świetnej grafiki. Nie ma już szaroburych kolorów znanych z części drugiej, które tworzyły ponurą, duszną atmosferę. Tym razem mamy całą gamę barw otoczenia, budynków i przeciwników, od czarnych po żółte. Także kontury postaci i twarze ludzi są oddane precyzyjnie (nawet ze zmarszczkami wokół oczu). Jest to miła odmiana, zwłaszcza dla tego, kto niedawno grywał w Quake’a 2.

Bohater zetknie się z mnogością wrogów: chodzących, latających, skaczących, maleńkich i olbrzymich, uzbrojonych w broń palną i "białą" (szpony, młoty, pazury). I, jak to w walce bywa, będzie obrywał. Jednak nie musimy się martwić. Podczas podróży natkniemy się na apteczki, regenerujące zdrowie oraz fragmenty pancerza, odnawiające kamizelkę ochronną. Twórcy postarali się także, aby w naszej ekipie były osoby, odpowiedzialne za stan zdrowia i pancerz: sanitariusze i technicy. Wystarczy zbliżyć się do takiego, a on raz dwa przywróci nam chęć do życia (dosłownie). A czasem nawet ulepszy używaną broń.

Twórcy "czwórki" poszli z duchem internacjonalistycznym. Wiele filmów s-f (Armageddon, Dzień Niepodległości) tchnie bowiem amerykańską supermocarstwowością: Stany Zjednoczone chronią świat przed zagładą, więc muszą być jego przywódcą. Tymczasem Oddział Nosorożec ma skład wielonarodowy. Wystarczy przytoczyć nazwiska sierżanta "Sledge’a" Sledjanovitcha z Rosji, kaprala Corteza z Meksyku, czy technika Straussa z Niemiec. Tym razem cała ludzkość staje przeciw wrogom.

Na koniec parę zastrzeżeń. Po pierwsze, wczytywanie zapisanego stanu gry po jej uruchomieniu, czy też czekanie na przejście z jednego etapu na drugi, trwa niezmiernie długo. W tym czasie można obejrzeć wiadomości sportowe i prognozę pogody lub zrobić kolację. Ale co, jeśli nie ma się na to ochoty? Po drugie, część pomieszczeń jest ciemnych, zaś latarka jest przymocowana tylko do pistoletu i pistoletu maszynowego. Musimy wybierać: strzelać do wrogów „na ślepo” z lepszej broni, czy wybrać gorszą, ale mając lepszy widok. Wreszcie po trzecie, samo zakończenie jest nijakie. Spodziewałem się spektakularnego „bum!” jak w „dwójce”. A tu proszę: gra kończy się sukcesem, ale zmordowany bohater, zamiast lecieć na Karaiby i delektować się drinkami w otoczeniu pięknych kobiet, otrzymuje nowe rozkazy. Czyżby oznaczały zapowiedź nowej części?

Ogólnie jednak wady te nie obniżają wartości gry. Fabuła sprawia, że Quake 4 nie jest zwyczajną strzelaniną, tylko rozgrywką, w której zwycięży siła i spryt. Polecam ją zwłaszcza miłośnikom gier wojennych. Świst kul i pocisków laserowych, odgłosy wybuchających granatów i bomb, jęki rannych i dobijanych, rozkazy, wydawane przez dowódców oraz rozpaczliwe wołania o pomoc przez radio – to wszystko sprawia, że gracz czuje się jak na prawdziwym polu bitwy. I to właśnie podnosi atrakcyjność czwartej części "Wstrząśnięcia".
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 5 / 6
Tagi: Quake



Czytaj również

Komentarze


~Irek

Użytkownik niezarejestrowany
    c
Ocena:
0
Musze ja miec mysle ze jest zajebista
19-10-2007 18:39
earl
   
Ocena:
0
Jeśli lubisz gry wojenne widziane z perspektywy zwykłego żołnierza to polecam Ci ją z czystym sumieniem.
18-11-2007 15:24
~cichy

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Z tym "świetnym" polskim dubbingiem trudno się zgodzić - rzekłbym raczej, że jest dość drętwy. Co do sprzętu, na którym graliście to nie dziwię się, że wam się zacinał to samo odnośnie oczekiwania na załadowanie kolejnej mapy. Gra dobra i jeszcze długo to się nie zmieni. Pozostaje jedynie polecić wszystkim.
28-11-2009 00:20

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.