Pustynna Włócznia. Księga 1 - Peter V. Brett

Druga strona medalu

Autor: Piotr 'Clod' Hęćka

Pustynna Włócznia. Księga 1 - Peter V. Brett
Peter V. Brett dzięki swojej debiutanckiej powieści, Malowanemu człowiekowi, w mgnieniu oka stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych pisarzy fantasy. Niektórzy w takim wypadku poszliby na łatwiznę i dalej eksploatowali znanych i lubianych bohaterów. Tymczasem Brett protagonistą drugiej powieści uczynił jedną z najbardziej znienawidzonych postaci z pierwszej książki. Pamiętacie Jardira, przyjaciela Arlena z Krasji, który wbił Naznaczonemu nóż w plecy? W Pustynnej włóczni to jemu poświęcono najwięcej miejsca.

_______________________



Fabuła nie jest prowadzona chronologicznie, jak to miało miejsce w pierwszej części cyklu. Tym razem naprzemiennie obserwujemy wydarzenia rozgrywające się w czasie teraźniejszym i w przeszłości. W pierwszym wypadku sprawy przybierają zupełnie niespodziewany obrót. Jardir, po odebraniu Arlenowi legendarnej runicznej włóczni i obwołaniu się Wybawicielem, podrywa całą Krasję do walki. Tym razem Krasjanie nie ścierają się tylko z alagai, opuszczają bowiem rodzinne strony i udają się na żyzne ziemie Fortu Rizon, by zdobyć miasto i zniewolić wszystkich mieszkańców grodu. Rzecz jasna to tylko przystanek na drodze do zjednoczenia wszystkich ludów pod sztandarem Wybawiciela i wypowiedzenia wojny otchłańcom.

W pozostałych rozdziałach śledzimy dawne losy Jardira, od dzieciństwa aż do chwili, gdy obwołuje się Wybawicielem. W ten sposób autor zapewnił sobie doskonały pretekst, aby przybliżyć czytelnikom panujące w Krasji zwyczaje. O ile podział krasjańskiego społeczeństwa mogliśmy już obserwować w Malowanym człowieku, tym razem ujrzymy wszystko od podszewki. Skojarzenia z ludami zamieszkującymi gorący Półwysep Arabski są uzasadnione – autor odwołuje się do znanych stereotypów z tego rejonu świata, począwszy od charakterystycznego ubioru, na całkowicie podporządkowanej roli kobiet kończąc. Dzięki temu dowiemy się także, jak wiele szykan i katorżniczych treningów Jardir musiał znieść, by dotrzeć na sam szczyt. Przeżywając wraz z nim wszystkie cierpienia, łatwo przywiązać się do młodzieńca, który powoli, ale systematycznie wspina się po kolejnych szczeblach drabinki społecznej, dążąc do tytułu Shar'Dama Ka (dającego praktycznie absolutną władzę nad całym ludem). Brettowi w tym przypadku udało się ukazać schwarzcharakter z poprzedniej książki w taki sposób, że chce się mu kibicować – podobnej sztuki dokonał choćby George R.R. Martin w trzecim tomie Pieśni lodu i ognia

Rzecz jasna, Jardir to nie jedyna godna uwagi postać pojawiająca się w Pustynnej Włóczni. Choć uwaga czytelnika skupiona jest przede wszystkim na nim i jego dawnym przyjacielu, a obecnym doradcy należącym do kasty pogardzanych przez prawdziwych mężczyzn khaffitów, Abbanie, to na pierwszy plan wysuwa się jeszcze Inevera. Nie tylko piękna i tajemnicza, ale również niezwykle przebiegła i opanowana dama'ting, we wszystkim radzi się demonicznych kości, mających ukazywać przyszłość. Nieustannie pozostaje w cieniu i od najmłodszych lat pociąga za sznurki, manipulując wszystkimi dookoła (nie cofnie się nawet przed oddaniem swego ciała, jeśli ma to przynieść wymierne korzyści). Inevera intryguje tym bardziej, że czytelnik nigdy nie wie, co właściwie chodzi jej po głowie ani jaki wykona kolejny ruch – jak dotąd wyrasta na najbardziej niejednoznaczną postać serii. W Pustynnej włóczni powracają także bohaterowie znani z poprzedniej części cyklu. Arlen i jego towarzysze otrzymują znacznie mniej "czasu ekranowego" niż w Malowanym człowieku, ale wciąż odgrywają niebagatelną rolę.

Ciężki, mroczny klimat charakteryzował już pierwszą powieść Amerykanina, a Pustynna Włóczna stanowi jego naturalne rozwinięcie. Z całą pewnością to nie typ lekkiego fantasy, gdzie największym problemem jest znalezienie magicznego miecza – choć przy pierwszym kontakcie z Malowanym człowiekiem można odnieść takie wrażenie. Brett tworzy bohaterów naznaczonych tragediami, których widma wciąż nad nimi wiszą, ale to właśnie walka z nimi przyciąga do twórczości tego autora. Każda postać pojawiająca się na kartach jego książek ma za sobą co najmniej trudne dzieciństwo, a z reguły dorosłe życie wcale nie jest łatwiejsze. Można mieć jednak pewne wątpliwości co do sposobu, w jaki Brett próbuje uzyskać dramatyczne efekty. Mianowicie co druga postać w jego powieściach pada ofiarą gwałtu – Amerykanin przesadza z wykorzystaniem tego motywu. Można zacząć się zastanawiać, czy nie zna bardziej wyszukanych sztuczek na wywołanie u czytelnika silnych emocji.

W Malowanym człowieku bezsprzecznym i jednoznacznym wcieleniem zła były otchłańce – żądne ludzkiej krwi i mięsa potwory, którym nikt nie mógł stawić czoła. Gdy jednak pojawia się promyk nadziei w postaci skutecznych sposobów walki z odwiecznymi wrogami, a strach przed nimi maleje, na scenę wkraczają już nie demoniczne, ale typowo ludzkie przywary. Choć wojna z demonami wciąż odgrywa dużą rolę, to w Pustynnej włóczni znacznie ważniejsza staje się polityka oraz układy i układziki, a także plany wzbogacenia się kosztem bliźniego. Okazuje się, że honor nie jest wart więcej od pustynnego piasku, a zemsta najlepiej smakuje, gdy poniżamy przeciwnika; że tradycje można łamać, jeśli tylko wiążą się z tym zyski, a wiara i jej dogmaty schodzą na dalszy plan, gdy gra toczy się o ciepłą posadkę. Brett dobitnie pokazuje, że nawet śmiertelne zagrożenie nie wystarczy, by wyplenić z człowieka jego najgorsze cechy: zazdrość, chciwość i pychę.

Pustynna włócznia to także, a może nawet przede wszystkim rozwinięcie świata stworzonego przez Bretta. Wraz z Krasjanami poznajemy ich wiarę, styl życia, społeczność, a także związaną z tym nomenklaturę. Cała masa nazw, często wręcz łudząco do siebie podobnych, bo różniących się z reguły zaledwie jednym członem, może wprawić czytelnika w konsternację. Przydałby się jakiś słowniczek, w którym można by w każdej chwili sprawdzić, kim lub czym jest kai'Sharum lub czym różni się dama'ting od Damaji.

O ile świat przedstawiony w powieści się rozrósł, to trudno spostrzec jakiekolwiek zmiany w stylu autora. Brett wciąż pisze w sposób raczej prosty i klarowny niż urzekający bogactwem słownictwa. Nadal więc czyta się go gładko i przyjemnie. Żadnym zmianom nie uległo także wydanie: Fabryka Słów ponownie podzieliła powieść na dwie księgi. Tym razem łatwiej byłoby przełknąć tę bolączkę (oba tomy prezentują podobną objętość – w przypadku Malowanego człowieka dysproporcja była znacznie większa), gdyby nie fakt, że angielski oryginał ma 560 stron, a polski przekład liczy ich sobie w sumie prawie 1200… Dopiero druga księga Pustynnej włóczni pokaże, ile ta powieść jest naprawdę warta.