» Recenzje » Puste niebo

Puste niebo


wersja do druku
Puste niebo
Powergraphowi ponownie udało wydać się intrygującą i niebanalną książkę, która świetnie wpisuje się w założenia Kontrapunktów, a Radosław Rak po raz kolejny udowadnia, że umie tkać historie jak mało który polski pisarz.

Tym razem autor ten zabiera czytelników do Lublina pierwszej połowy XX wieku, gdzie przenikają się różne porządki oraz tradycje. Tutaj były rabin, który przypuścił niegdyś szturm na Niebo współpracuje z wiejskim chłopaczkiem, którym z kolei opiekuje się sympatyczny czart wierzbowy (ale ze szlachetnego rodu!), w niedalekiej katedrze pod sufitem wiszą wypchani aniołowie, zestrzeleni przez nieżyjącego dominikanina, który w czasie wojennej zawieruchy próbuje dbać o bezpieczeństwo mieszkańców, a całym miastem trzęsie tajemnicza Madame, przywodząca na myśl Królową Śniegu z baśni Andersena. 

Ta szalona kawalkada postaci i wątków zaczyna się od próby wyłowienia z jeziora przez wspomnianego chłopaczka, Tołpiego, Księżyca i roztrzaskanie tegoż na kawałki. Poradziwszy się miejscowej wiedźmy-wiedzącej, udaje się on do Lublina (który stanowi krawędź znanego mu świata, za którą nic nie istnieje) w towarzystwie znajomego czarta, by rozbite ciało niebieskie. Tam trafia do domu dziecka, gdzie wydarzenia nabierają groteskowego charakteru.

Z opisu wyłania się niebezpiecznie absurdalny zlepek pomysłów oraz wątków – i rzeczywiście Rak krąży niebezpiecznie blisko granicy czytelności oraz strawności tekstu. Epizody realistyczne swobodnie przechodzą w surrealizm i groteskę – przykładem niech tutaj będzie jedna z pierwszych przygód Tołpiego w Lublinie. Po upiciu się w pociągu z komunistami, trafia on do sierocińca prowadzonego przez siostry zakonne, które na początku wydają się surowe i niesprawiedliwe, by później całkowicie zatracić człowieczeństwo. Zmieniają się w wykoślawione potwory podkreślające ich negatywne cechy i zaczynają polować na swoich podopiecznych. Zmiany te następują płynnie, a obie konwencje są traktowane równie poważnie na poziomie fabularnym. A takich fragmentów jest więcej – zakupy na targu sąsiadują z rozrywaniem na strzępy przez ptaki wysyłane przez Króla Kruków, a po scenie romantycznego spaceru i kawy następuje odtwarzanie Księżyca z (między innymi) zmielonych ciem.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Do tego dochodzi spora dawka erotyzmu. Tołpi przeżywa swoje pierwsze doświadczenia miłosne już u zakonnic, później zostaje oczarowany i zniewolony przez niesamowitą Madame - zimną femme fatale i uosobienie Bogini-matki, aż wreszcie poznaje Adelę, na której miłość i przywiązanie nie jest przygotowany. Tego typu sceny i konfrontacje są pełne symboli - w jednej z nich na przykład młody chłopak dokonuje bohaterskiego czynu, za co zostaje nagrodzony sumiastym wąsem, atrybutem męskości, rośnie, poszerza się w barach i staje się na tyle dorosły, by posiąść kobietę.

Sam główny bohater bardzo często frasuje i irytuje. Tołpi jest tchórzem, głupcem i nieudacznikiem. Zadanie jakiego się podejmuje znacznie wykracza poza jego umiejętności – i choć pomaga w jego realizacji (głównie przypadkiem), to w niemal każdej próbie jakiej jest poddawany zawodzi. W swoich postępowaniach, zupełnie nie po bohatersku, kieruje się egoizmem i fantazjami, chce widzieć sam siebie w roli rycerza na białym koniu – do której to roli w trakcie trwania powieści nigdy nie dorasta i zaprzepaszcza każdą daną mu szansę. Tak że na koniec, kiedy w bardzo gorzkim podsumowaniu to inny chłopak odjeżdża z upragnioną nagrodą, Tołpi słyszy "Przyznaj zresztą, że od początku był bardziej od ciebie obiecujący i lepiej nadawał się na bohatera. (…) Zrobił z klasą wszystko to, co ty, mój drogi, spieprzyłeś." Całość zapowiada się więc niemal od początku na dążącą do nieszczęśliwego finału katastrofą – nikt z głównych postaci nie otrzymuje wymarzonego happy endu, a najczęściej powodem tego jest egoizm bądź głupota Tołpiego.

Wszystko to doprawione jest bogatym, momentami niemal barokowym językiem, gmatwającym akapity i meandrujący narrację. I ponownie: Rak ociera się tutaj o bardzo cienką granicę grafomaństwa. Są fragmenty, gdzie ten język irytuje, gdzie żółwie tempo narracji i działań bohaterów nuży, a są fragmenty, gdzie płynie się przez kolejne zawijasy, chłonąc malowane przed oczyma obrazy i sekwencje. Te drugie przywodzą na myśl Szostaka i Małeckiego, kojarzą się momentami z poezją Leśmiana.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Trudno więc orzec do kogo Rak kierował swoją powieść, czy miał jakiś zdefiniowany krąg odbiorców. Puste niebo to na pewno tekst, z którym warto się zmierzyć i spróbować pozwolić dać się literacko uwieść konglomeratowi barwnych postaci i szalonym wydarzeniom.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Puste niebo
Autor: Radek Rak
Wydawca: Powergraph
Data wydania: 16 września 2016
Liczba stron: 448
Oprawa: twarda
Format: 135×205mm
Seria wydawnicza: Kontrapunkty
ISBN-13: 978-83-64384-53-0
Cena: 42 zł



Czytaj również

Bestia najgorsza
Czy proza powinna mieć cel?
- recenzja
Puste niebo
Niebo nigdy już nie będzie takie samo
- recenzja
Sto dni bez słońca
Wyspiarski Don Kichot
- recenzja
Kocham cię Lilith
A mógł krócej
- recenzja
Łopatką Wronkę: Implozja po eksplozji
...czyli na rynku status quo. Dyskusja o wydawcach polskiej fantastyki

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.