» Recenzje » Ptaki, które zniknęły

Ptaki, które zniknęły


wersja do druku
Ptaki, które zniknęły
Zabrzmi to może nieco dziwnie, bo gatunek ten pomysłami stoi, ale rzadko zdarza się w fantastyce naukowej coś nowego – idee z czasów Stanisława Lema czy Briana Aldissa dzisiaj są już wszystkim znane, a wymyślenie czegoś świeżego wymaga coraz więcej wysiłku. Być może dlatego Simon Jimenez postanowił poszukać w swoim powieściowym debiucie drogi alternatywnej względem ciężkiej pracy nad stworzeniem skomplikowanej koncepcji. 

W typowym (choć lepiej chyba pasowałoby przestarzałe według słowników Doroszewskiego słowo "generycznym") świecie science fiction osadził kilka opowieści o samotności i miłości; efekt nie jest może oszałamiający, ale z pewnością ciekawy.

Otwarcie Ptaków, które zniknęły nie przypomina konwencjonalnej fantastyki naukowej głęboko zafascynowanej osiągnięciami matematyków i przyrodników; jeśli już szukać skojarzeń, to najprędzej przyszłoby na myśl nazwisko klasyczki – Ursuli K. Le Guin. Przepełniona empatią i liryką opowieść o ludziach zamieszkujących rolniczą planetę, którzy świętują każdą styczność z nowoczesną techniką wypełnia nietypowa dla gatunku ciekawość z antropologicznym zacięciem; od oryginalności ważniejsze jest tu pochylenie się nad bohaterami. Szybko okaże się, że cały debiut Simona Jimeneza będzie utrzymany w takim tonie, co może stanowić zarówno jego wielką zaletę, jak i sporą wadę – w zależności od tego, czego oczekuje czytelnik. 

Pierwsza część książki odwraca jeden z popularnych schematów, w którym zaawansowana ludzka cywilizacja spotyka prymitywne formy życia; w Ptakach, które zniknęły narracja nie towarzyszy postaciom teoretycznie bliższym odbiorcy (tym reprezentującym nowoczesny świat), lecz bohaterom zatrzymanym w pewnym momencie historii – dostosowanym do biegu naturalnych wydarzeń, wiodącym egzystencję niełatwą, ale pozwalającą pozostać w zgodzie z samym sobą. W tych rozdziałach ważniejszy od szczegółów jest sam koncept techniki, która odmienia bieg zdarzeń niezależnie od woli ich uczestników. Ten trend skupiania się na doświadczeniach jednostek kosztem obrazu przyszłości, obecny będzie w częściach kolejnych: czy to w wątku naukowczyni, w którym wszystkie jej osiągnięcia (dziejowe, dosłownie kształtujące kolejnych kilkaset lat) są znacznie mniej ważne – w kontekście narracji, nie samej postaci – niż jej miłość i samotność, czy to podczas eksploracji kosmosu okazującej się raczej podróżą w głąb bohaterów; sam finał natomiast może kojarzyć się nieco z – przeze mnie znienawidzoną – końcówką Interstellara

Wszystko to jest o tyle udane, że Jimenez rzadko bywa sentymentalny. Bohaterami Ptaków, które zniknęły są przede wszystkim twarde jednostki (rolnicy, naukowcy, załoga statku kosmicznego), których zawody – stanowiące zarazem pewne ramy ich tożsamości – kojarzą się raczej z ciężką pracą niż głębokim namysłem nad własnym miejscem w świecie, ale autor stawia ich w sytuacjach zmuszających do autorefleksji. Rzadko są one ekstremalne, to raczej przystanki na uboczu pędzącej codzienności, ale nawet w sytuacjach podwyższonego napięcia spokojny ton powieści zostaje utrzymany – na pewno nie polecałbym Ptaków tym, którym science fiction skupione na wewnętrznych światach bohaterów kojarzy się z pochylającymi się nad psychopatią Skokami Donaldsona i oczekują powtórki z rozrywki. 

Gdybym miał wskazać rzecz, jaka mi się w Ptakach nie spodobała, byłoby to swego rodzaju niedopasowanie. Susan Sontag w jednym ze swoich głośnych esejów pisała, że dzieło sztuki jest próbą udowodnienia bezsporności wydarzeń, które reprezentuje – tej próby Jimenez w moim odczuciu nie podjął. Na jego książkę składa się kilka ściśle powiązanych ze sobą historii tworzących spójną całość fabularną, ale niekoniecznie związaną ze fantastycznonaukowym sztafażem wybranym przez pisarza. Nie twierdzę, że science fiction musi być ściśle splecione z osiągnięciami nauk przyrodniczych, ba, w moim odczuciu Ada Palmer dokonuje w swoim cyklu Terra Ignota rzeczy niesamowitej, udowadniając, że choćby historia literatury czy socjologia mogą być w tym kontekście szalenie ciekawe, ale w debiucie Jimeneza elementy gatunku zostają zepchnięte na bardzo, bardzo daleki plan. Obserwowanie spokojnego życia rolników rozszarpywanego przez wydarzenia spoza naturalnego kalendarza jest ciekawe, ale czy osadzenie tej opowieści w przyszłości na obcej planecie w jakikolwiek sposób na nią wpływa? Czy historia kobiety zepchniętej w pracę przez niespełnianie społecznych norm rzeczywiście ma w sobie cokolwiek fantastycznonaukowego? I znowu – literatura to zjawisko bez wątpienia eklektyczne, a w Sèvres nie przechowuje się wzorca science fiction, ale najlepsi reprezentanci gatunku łączą elementy narracji z przygodówek, kryminałów, thrillerów czy romansów z twardym rdzeniem, bez którego ich sukcesów by nie było. Przykłady? Do błyskawicy podobne, Pamięć zwana imperium, Gnoza – a to tylko ostatnie lata. W Ptakach fantastyka – a uczciwie mówiąc: fantasy – nabiera znaczenia dopiero w końcówce. Szkoda. 

Mimo to uważam debiut Simona Jimeneza za bardzo udany. Mogę narzekać na to, że nie napisał perfekcyjnie skomponowanej fantastyki naukowej, ale sam fakt podjęcia tego tematu sugeruje, iż ma potencjał, aby okazać się przyszłą gwiazdą gatunku. Ten pisarz wie, jak opowiadać znaczące dla czytelnika historie – jeśli w przyszłości uda mu się połączyć ten talent z ciekawym pomysłem, to możemy liczyć na prawdziwy klasyk. Póki co – warto dać Ptakom, które zniknęły szansę, raczej nikt się na tej powieści nie zawiedzie. 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Ptaki, które zniknęły
Autor: Simon Imenez
Tłumaczenie: Wojciech Próchniewicz
Wydawca: Mag
Data wydania: 25 lutego 2022
Liczba stron: 320
Oprawa: twarda
Seria wydawnicza: Uczta wyobraźni
ISBN-13: 9788367023160
Cena: 39 zł

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.