» Blog » Przyzwyczajenie a preferencje
14-01-2008 00:42

Przyzwyczajenie a preferencje

W działach: RPG, refleksje | Odsłony: 70

Przyzwyczajenie a preferencje
Hmmm

Kiedyś, po pewnych przemyśleniach doszedłem do wniosku, że nie ma złych graczy/mistrzów, są tylko tacy którym nie odpowiada nasz styl gry. Zostałem za to delikatnie zjechany ale mniej więcej wydawało mi się, że teza jest generalnie rzecz biorąc słuszna. Teraz może warto byłoby się chwilkę nad nią zastanowić.

A konkretnie chodzi o to, czy aby szumne i jakże trendy słówko, preferencje nie jest sposobem na usprawiedliwianie się?

Wydaje mi się, że magiczne słówko preferencje powinno być używane z głową i że do używania go trzeba spełnić pewne wymogi. Grałem wczoraj sesję. Sesję którą uważam za jedno z ciekawszych doświadczeń w ostatnim czasie. Sesje na której pojawiały się sceny i argumenty, które mnie przerastały i wręcz przytłaczały. A co ciekawsze, w pewnym zakresie były zasłaniane właśnie preferencjami.

Najdziwniejszą dla mnie rzeczą było nieuznawanie przez tamtejszego MG "metagry". Coś naprawdę absurdalnego moim zdaniem, zwłaszcza, że starałem się dość drobiazgowo wytłumaczyć o co w tym chodzi i czemu moim zdaniem jest to jeden z najważniejszych fundamentów udanej sesji. Argumenty pokroju "rozmawianie poza grą to oszukiwanie" "to już nie jest RPG" "wszystko co chcesz przekazać graczom musisz odegrać, nawet jeśli zajmie to 3 i pół godziny i w tym czasie ludzie będą umierać z nudów" "nie pozwolę na rozwiązanie tego problemu w 5 minut, nawet jeśli oznaczałoby to że wszyscy będą się lepiej bawić... jeśli scena rozwali sesję to rozwali, nie pozwolę przerwać gry i dogadać się na boku" mnie po prostu wgniotły w krzesło. Naprawdę nie wiedziałem co powiedzieć. A najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że padało często stwierdzenie właśnie na temat "my tak gramy" "zawsze tak było" "to są nasze preferencje". Nie chcę nikogo obrażać (i mam nadzieję, że jeśli ktoś z tamtej ekipy teraz czyta ten wpis to nie będzie brał tego do siebie.. gadaliśmy o tym otwarcie i chyba mogę podzielić się tu swoimi refleksjami?), ale przez głowę mi przeszło zapytanie: Czy to jest kwestia preferencji czy przyzwyczajenia? Czy nie jest czasem tak, że upieramy się często przy jakiś absurdalnych założeniach tylko dlatego, że nie poszliśmy dalej, że czegoś nie sprawdziliśmy, że nie chcieliśmy się przekonać? Czy nie jest tak, że zanim zaczniemy mówić o preferencjach powinniśmy sprawdzić wszystko (a przynajmniej jak najwięcej)?

W którym momencie preferencje są preferencjami a w którym tylko przyzwyczajeniami?

Bo przecież taki podział właśnie wczoraj widziałem. Błędy i sytuacje które moim zdaniem szkodziły sesji wynikały z przyzwyczajenia a nie z preferencji. Nie można lubić rzeczy które nie dają satysfakcji nie? Pytanie czemu się te rzeczy powtarza? Czy dlatego, że nie ma się pomysłu na inne rozwiązanie? Czy dlatego, że boimy się innych rozwiązań? Czy dlatego, że naprawdę wierzymy w to, że to co robimy to nasze preferencje i świadomy wybór?

Problem pozostawiam do przemyślenia dla siebie samego oraz dla was, i nie będę wygłaszał tu jakiś górnolotnych frazesów które miałyby go wyjaśnić czy rozwiązać.

Druga kwestia, którą chciałem napomknąć to: wpływ na preferencje

Wydaje mi się, że mógłbym pokazać tamtej ekipie masę ciekawych, fajnych i niezwykle rozwijających rzeczy które można odkryć w RPG. Wydaje mi się, że jest szansa zdrapania złych przyzwyczajeń i wprowadzenia nowych, fajniejszych. Tylko potrzebna jest do tego świadomość tego, że chce się zmiany wprowadzać. Tu diametralne znaczenie ma to czy patrzymy na swoją grę jak na przyzwyczajenie czy jak na preferencje.

Bo szczerze mówiąc głupio mi. Stara, zgrana ekipa naprawdę fajnych ludzi zaprosiła mnie na sesję, a ja zacząłem im truć. A że to i to powinni zmienić, a że to i to moim zdaniem jest nie tak, a że na to i na to miałbym ciekawe rozwiązania itp. itd. Autentycznie głupio mi z tego powodu, że z butami wchodzę w cudzą grę. Przez chwilę zastanowiłem się i pomyślałem:

"Jeśli to naprawdę są ich preferencje, to nie powinienem ingerować. Nie mam prawa mówić im, że moje preferencje są lepsze od ich i że powinni grać tak jak ja chcę. Nie mam do tego po prostu prawa. Najwyżej więcej nie zagram."

Ale chwilę później w głowie mi się pojawiła myśl:

"Ale jeśli to nie są ich preferencje, a jedynie przyzwyczajenia to chyba mam prawo wskazywać im moim zdaniem słabe punkty. Nie muszą się dostosowywać do moich rad, ale dobrze by je wysłuchali, jeśli uznają za głupie, ich sprawa, jeśli za fajne to wprowadzą. W takim przypadku chyba mam prawo zwracać uwagę, nie? W końcu chcę by wszyscy bawili się jak najlepiej?"

Jak widać różnica w rozumowaniu jest spora. Zastanawiam się na ile i w jakich momentach mamy prawo wpływać na grę innych osób? Czy świętość preferencji zamyka zawsze usta i sprawia, że nikt nie może radzić innym jak lepiej grać? Czy jednak jest jakiś zakres w którym mamy prawo ingerować w przyzwyczajenia innych?

Wydaje mi się, że potrafiłbym pokazać różne mankamenty i mógłbym zasugerować fajniejsze rozwiązania, bo nieskromnie sądzę, że mam predyspozycje by uważać się za osobę której warto czasem posłuchać, bo może nie tak głupio gada. Jeśli jednak to zasugeruje to wejdę komuś z butami w jego własny domek z kart, a czy mam do tego prawo? Sam nie wiem. Naprawdę nie wiem, kiedy mogę interweniować z uwagami i radami a kiedy faktycznie jest to kwestia preferencji. Pojęcia nie mam.



PS. Uważałem że trzy częściowy artykuł Chris Chinn (1 część, 2 część, 3 część) to zapluwanie się jakiegoś paranoika, który wmawia nam jakieś absurdy z których dawno wyrośliśmy. W tej chwili zwracam honor i uważam, że tekst jest dobry i potrzebny i że to co do tej pory wydawało mi się nierealne, jednak jest możliwe.

PS2. Jeśli czyta to ktoś od ekipy Jacka to mam nadzieję, że w was w żaden sposób nie uderzam (przed czym zaklinałem się wielokrotnie na sesji) i że nikt nie czuje się urażony. Po prostu chciałem podzielić się swoimi przemyśleniami.

Komentarze


Szabel
   
Ocena:
0
1.Kolejny oświecony. Zapraszamy na Indie Exloposion! ;)

2.Rzeczywiście granica preferencja/przyzwyczajenie jest trudna do wyznaczenia. Można wyznaczyć złe przyzwyczajenie najwyżej - jeśli coś co się robi pomimo, że powoduje to brak zadowolenia i funu z gry to jest to złe przyzwyczajenie. Ale to tylko propozycja.

3.Dopóki tylko grzecznie sugerujesz, opowiadasz i nie czujesz, że myślą że coś im narzucasz możesz mieć czyste sumienie.
14-01-2008 13:49
kaduceusz
   
Ocena:
0
> kwestia preferencji

Moim zdaniem o preferencjach możemy mówić sensownie, gdy ktoś zna szerokie spektrum rozmaitych podejść. Jeżeli nie - cóż, przyzwyczajenia warto naginać, badać ich granice itepe - często wiele ciekawego z tego wynika.

> Czy jednak jest jakiś zakres w którym mamy prawo ingerować w przyzwyczajenia innych?

Nic na siłę, ale nie musisz się tłumaczyć z tego, ze proponujesz coś nowego. Są erpegowcy, którzy w naszym hobby cenią sobie przede wszystkim kolejne eksperymenty i nie ma co się tego wstydzić :-]


> Uważałem że trzy częściowy artykuł Chris Chinn

Ha :-) A widzisz, jednak w tym gadania zza wielkiej wody czasami coś ciekawego siedzi :-)


Szabel
> Zapraszamy na Indie Exloposion!

Mam kontrpropozycję. Andrzej, opluj się sam, będzie szybciej :o>
14-01-2008 15:35
KRed
   
Ocena:
0
@ wpis
Czy jednak jest jakiś zakres w którym mamy prawo ingerować w przyzwyczajenia innych?

Naturalnie, że jest taki zakres. Od momentu gdy Ty jesteś przekonany o własnej racji i braku racji kogoś innego, do momentu gdy On przyjmuje twoje poglądy za swoje :)

@ Szabel
jeśli coś co się robi pomimo, że powoduje to brak zadowolenia i funu z gry to jest to złe przyzwyczajenie.

Niestety pod taką definicję pasuje również stosowanie kompromisu - gdy rezygnuje się z czegoś co daje nam zabawę aby umozliwić zabawę innym graczom.

Dodatkowo jesli już ktoś gra w RPGi to w ogromnej większości wypadków sprawia mu to radość. Może być tej radości w sam raz, albo za mało. A to oznacza, że problemem nie jest "czy mam prawo coś doradzać?" a tylko "jak doradzać?".

Chris Chinn źle sprzedał swoją poradę, bo zaczął od opowiadania pasjonatom jak strasznie cierpią dzięki temu co robią.
Wszelkim "zbawcom RPG" chcącym aby wszyscy bawili się lepiej, i zachodzącym w głowę dlaczego nikt nie pragnie ich błyskotliwych porad, tłumaczę:
Lepsze jest wrogiem dobrego
Zmiana zachowań nie jest procesem rządzącym się prostą ekonomią zysku, bo sama zmiana wymaga wysiłku, a jej wynik jest niepewny. Na początku trzeba więc przekonać do modyfikacji, a potem ją wprowadzać.

@ wpis - znowu :)
Karczmarzu, ja w analogicznej sytuacji - po spotkanie z grupą, która IMO grała tragicznie zrobiłem tak, że poprowadziłem im własną przygodę. Zastrzegłem, że ja gram zupełnie inaczej, i że pewnie im się nie spodoba :)
Zabawa polega na tym, że grupa mająca jakieś silne tabu jest przygotowana do akceptowania dowolnych reguł. Kiedy ja prowadziłem graliśmy na moich zasadach (preferencjach). Po prostu darowałem sobie słowną argumentację ("gracie źle"), a przeszedłem do prezentacji ("patrzcie jak fajnie może być" ;) ). Uważam to za sposób o niebo bardziej efektywny, i pozwalający omijać zbędny opór.
14-01-2008 15:40
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
@paskud
Uważam to za sposób o niebo bardziej efektywny, i pozwalający omijać zbędny opór.

Owszem, choć też trzeba wyczuć sytuację. Propozycja "to może ją poprowadzę" może być tak samo brutalnym wejściem z butami co mówienie "gracie źle". Zwłaszcza gry ktoś inny wymyślił sobie koncepcje, przygodę, gracze zrobili postacie i nie chcą z tego rezygnować. Oczywiście warto zaprezentować to o czym się mówi w praktyce (co zasugerowałem tej ekipie potem) ale to też może być utrudnione i do tego też potrzeba przekonania: "ktoś chce mi pokazać co mam robić by zrezygnować ze złych przyzwyczajeń" a nie "ktoś chce mi z butami udowodnić, że jego pomysły są lepsze, a nasze do bani".
14-01-2008 15:48
KRed
    @ Karczmarz
Ocena:
0
Propozycja "to może ją poprowadzę" może być tak samo brutalnym wejściem z butami co mówienie "gracie źle".

Jasne. Miałem raczej na myśli umówienie się na kolejną sesję, ale "na moim boisku, na moich zasadach". Skoro już się z kimś gra to oczywiście lepiej przeczekać tę pierwszą sesję, niż wcinać się w połowie z rewolucją. Jak to za bardzo boli to można również wyjść - skoro trwa czyjaś zabawa to znaczy, że nie ma tragedii i nasze naprawianie świata może poczekać.

EDIT:
do tego też potrzeba przekonania: "ktoś chce mi pokazać co mam robić by zrezygnować ze złych przyzwyczajeń"

Ale po co w ogóle to gadanie o poprawianiu czegoś? Lepiej jest mówić o ulepszaniu, o zbieraniu doświadczeń.
Każdy chce grać lepiej, ale nie każdy jest gotów przyznać się, że gra źle. Jesli ktoś pozna inny sposób grania, to go zaakceptuje tym łatwiej jeśli nie będzie musiał równocześnie biczować siebie wyznawaniem swoich błędów.
14-01-2008 16:28
kaduceusz
   
Ocena:
0
> Chris Chinn źle sprzedał swoją poradę, bo zaczął od opowiadania pasjonatom jak strasznie cierpią dzięki temu co robią.

Tja, to jest generalnie bardzo negatywne przyzwyczajenie płynące bezpośrednio z założeń GNSu. Złośliwy mem, możnaby rzec. Na RPG ogólnym będzie o tym wkrótce artykuł, stay tuned ;o)
14-01-2008 16:55
Deckard
   
Ocena:
0
Szabel, oszczędzaj zaproszenia ;)

Dzięki za zmianę zdania w kwestii artu Chrisa - zawsze to jakieś pocieszenie za wkład pracy nad nim.
14-01-2008 18:49
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
@Deckard

Ja bym nie dziękował. Żyłem sobie spokojnie, szczęśliwy, myśląc że problemy o których pisze Chris to jego bujna fantazja, a tu nagle bum to okazuje się w pewnym stopniu prawdą (bo oczywiście Chris mocno przejaskrawił - choć może i kiedyś spotkam graczy którzy graj w jaskrawej formie patologii Chinna). Więc ja bym się nie cieszył z odnalezienia takich problemów :P
14-01-2008 19:16
kaduceusz
   
Ocena:
0
> Szabel, oszczędzaj zaproszenia ;)

Właśnie, zwłaszcza że nie masz mocy zatwierdzania próśb o aktywację konta :-P
14-01-2008 19:38
Qball
   
Ocena:
0
Zabijasz tymi uwagami duce XD
14-01-2008 21:24
Szabel
   
Ocena:
0
@duce
Ja tu prezentuję przyjazną nurkę ironii, a ty się rzucasz z wrednym i napastliwym sarkazmem. Spokojniej kapkę. :)
14-01-2008 21:56
Karczmarz
    Hmmm
Ocena:
0
Ja tu o poważnych sprawach a wy taki spam, akysz. To poważny blog i jak komentować to poważnie albo "cichojta chłopy..." czy jak to tam szło :]
14-01-2008 22:01
kaduceusz
   
Ocena:
0
Sarkazm? Ja to nazywam wyważoną oceną sytuacji :-P Poza tym moje uwagi były zabawne wprost :-P I wreszcie - no przecież jestem spokojny - spójrz na mojego avka i wszystko stanie się jasne.

A, ops, sorry, Karczmarzu, już się zmywam :o)
14-01-2008 22:55

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.