» Recenzje » Przestrzeń objawienia, Arka odkupienia, Otchłań rozgrzeszenia, Migotliwa wstęga, Prefekt - Alastair Reynolds

Przestrzeń objawienia, Arka odkupienia, Otchłań rozgrzeszenia, Migotliwa wstęga, Prefekt - Alastair Reynolds


wersja do druku

Nowe oblicze starej space opery

Redakcja: Staszek 'Scobin' Krawczyk

Przestrzeń objawienia, Arka odkupienia, Otchłań rozgrzeszenia, Migotliwa wstęga, Prefekt - Alastair Reynolds
Space opera dla wielu osób jest synonimem kiczu i tandety w SF. Nic dziwnego, skoro większość utworów spod tego znaku to radosna twórczość autorów, którzy za nic mają sobie podstawowe prawa fizyki i zdroworozsądkowe reguły logicznego myślenia. Jednak od pewnego już czasu napotykamy twórców, których śmiało można nazwać reformatorami gatunku. Ich powieści są bardziej dojrzałe, prezentują świeże poglądy i nowe podejście do utartych spaceoperowych schematów. Jednym z nich jest niewątpliwie Alastair Reynolds, którego polscy czytelnicy mieli okazję poznać w 2000 r., po wydaniu przez MAG pierwszego tomu jego epickiej sagi, tj. Przestrzeni objawienia.

Od czego należałoby zacząć wprowadzenie w świat, do którego zaprasza nas walijski astrofizyk? Najlepiej chyba od kwestii ogólnych, czyli niezwykłego bogactwa i złożoności uniwersum. Wszechświat w powieściach Reynoldsa jest miejscem ponurym, złowrogim i smutnym. Daleko mu do tętniących życiem, ruchliwych gwiezdnych szlaków Petera F. Hamiltona. Odległości są ogromne i nawet mimo technologii kwantowych silników (w większości już zapomnianych), które umożliwiają podróżowanie, jest ono dostępne tylko dla wybranej grupy kosmicznych tułaczy. Ludzkość jest podzielona, skłócona i rozproszona – wiele planet przez całe stulecia pozostaje odciętych od sąsiadów, skazanych na samotną wegetację, bez wieści z szerokiego świata. Nieuniknioną konsekwencję tego stanu stanowi wykształcenie się ogromnej liczby sprzecznych ideologii, systemów religijnych i społecznych, które bardzo silnie kształtują osoby je wyznające. To niewątpliwie największa zaleta książek Reynoldsa – mamy możliwość poznać całą gamę hipotetycznych dróg, którymi podąży ludzkość w procesie samorozwoju. Wszystkie grupy, klany, sekty są wewnętrznie spójne, logiczne i przedstawione w sposób niejednoznaczny, mają swoje blaski i cienie, co nieuchronnie pogrąża całość w odcieniach szarości, gdzie nie sposób wskazać "tych dobrych" i "tych złych". Mamy przykładowo Hybrydowców – postludzi dążących do utworzenia wspólnej cybernetycznej jaźni, jednocześnie z lekceważeniem traktujących społeczności indywidualistów. Mamy także Ultrasów – międzygwiezdnych handlarzy i podróżników, którzy z jednej strony są jedynym źródłem wiadomości i towarów dla dalekich światów, a z drugiej strony (w wyniku długotrwałej izolacji i zespolenia z maszynami) w niewielkim stopniu można ich charakteryzować jako ludzi, obdarzonych emocjami czy współczuciem. Przykłady dałoby się mnożyć i mnożyć, bogactwo jest nieprzebrane a całość sprawia imponujące wrażenie.

Drugą kwestią, ściśle związaną z kreacją świata, są bohaterowie. Tutaj także spotykamy się z wielką różnorodnością oraz głębią, która czyni z niemal każdej postaci osobę wyjątkową. Nie sposób wskazać kogoś dominującego, komu autor poświęcałby więcej czasu niż innym. Każda powieść składająca się na sagę rządzi się swoimi prawami, stanowiąc jednocześnie zamkniętą całość, dlatego historię poznajemy zarówno etapami (poprzez poszatkowane wspomnienia głównych postaci i retrospekcje), jak i z różnych punktów widzenia. Poszczególne losy splatają się ze sobą, zazębiają w zupełnie nieoczekiwany sposób i dopiero poznanie całości pozwala wyrobić sobie ogólny obraz wydarzeń. Warto jednak zaznaczyć, że w przeciwieństwie do (przywoływanego już na początku) Petera F. Hamiltona, który również wprowadza do swoich powieści bardzo wiele osób, Reynolds robi to, w moim odczuciu, bardziej subtelnie. Podobnie jak w kwestii grup społecznych i subkultur, także i tutaj próżno by szukać sztampowych i schematycznych rozwiązań. Wciąż jesteśmy zaskakiwani niezwykłymi, pokręconymi historiami tych, o których przyszło nam czytać. Spotykamy m.in. zrozpaczoną kobietę, która oddzielona od męża zostaje zabójczynią. Widzimy naukowca, ogarniętego obsesją swoich badań i skłóconego z ojcem, który pod postacią cybernetycznej osobowości prześladuje go nawet po swojej śmierci. Innym razem mamy okazję prześledzić drogę zwykłego załoganta statku, który ulega religijnej ekstazie i zostaje prorokiem.

Trzecią i chyba ostatnią z kwestii ogólnych, które należałoby poruszyć, jest narracja. I tutaj, po początkowych zachwytach, czas trochę (tylko trochę) ponarzekać. Reynolds snuje swoje opowieści w bardzo specyficzny sposób, który niektórych może z początku irytować. Mamy bowiem do czynienia z powieściami, w których przeszłość i teraźniejszość występują niemal równocześnie. Akcja jest prowadzona kilkutorowo, najczęściej śledzimy losy więcej niż dwóch czy trzech bohaterów, a do tego należy dodać wielokrotne retrospekcje, wspomnienia, powroty do zdarzeń minionych. Wymaga to sporego skupienia i cierpliwości, zwłaszcza od tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z tą sagą. Wątki i zdarzenia wzmiankowane na początku znajdują swoje częściowe wyjaśnienie w połowie, a przy końcu okazuje się, że to, co mówiono najpierw, było wypaczonym obrazem tego, co przewijało się w dwu trzecich, co w porównaniu do wieści z połowy daje konkluzję do intrygi z trzech czwartych itd., itp. Jeśli czytając, to czujecie się lekko zdezorientowani – to mniej więcej takich samych odczuć należy się spodziewać przy właściwej lekturze. Nie jest to oczywiście wada sama w sobie, ale bardzo specyficzna cecha – tak jak u Jacka Dukaja od pierwszych stron jesteśmy atakowani słownictwem i terminologią "nieprzyjazną" dla czytelnika, tak Reynolds od razu rzuca nas na głęboką wodę wspomnień, historii z przeszłości i teraźniejszych knowań, które oplatają nas istną siecią.

Danie główne

Nieciągłość narracji w ramach pojedynczego tomu przenosi się także na całą sagę. Wydarzenia, które śledzimy, nie są przedstawione chronologicznie, z każdym kolejnym etapem skaczemy w troszkę inne miejsce. Niemniej jednak po przeczytaniu całości można wyróżnić trzy książki (w polskim wydaniu dwie z nich podzielono jeszcze na pół), które stanowią rdzeń głównej intrygi i układają się mniej więcej po kolei.

Pierwszą z nich jest Przestrzeń objawienia, w której to poznajemy osoby kluczowe dla całości, o których usłyszymy jeszcze niejedną historię z drugiej, trzeciej i czwartej ręki. W książce tej równolegle toczy się kilka wątków, jakie ostatecznie spotykają się w jednym punkcie. Mamy więc Sylveste'a, który prowadzi wykopaliska w odległym świecie, próbując odkryć, co zabiło obcą cywilizację, która tam mieszkała. Niezwykle istotne dla dalszych wydarzeń są także jego wcześniejsze badania, związane z tajemniczymi istotami, które zamknęły się w niedostępnej przestrzeni, pozostającej poza zasięgiem wszelkich instrumentów badawczych. Drugą historią jest rejs załogi statku Nostalgia za Nieskończonością, która boryka się z nietypowym problemem – jej kapitan został zarażony straszliwą chorobą, powodującą gwałtowne mutacje ciała, jakie spajają go z całym statkiem. Relacje panujące między poszczególnymi osobami są… niezdrowe, a każda z nich stanowiłaby niewątpliwie wdzięczny przedmiot badań dla psychoanalityka. Misja zazębia się z losami kobiety, która zostaje wynajęta jako zabójczyni w celu zamordowania Dana Sylveste'a. Okazuje się jednak, że wszystkie te trzy opowieści mają wspólne podłoże i źródło, które daleko wykracza poza wyobrażenia bohaterów.

Powieść od pierwszych stron przytłacza niezwykle ciężką atmosferą i ponurym klimatem. Zaraza, która zdziesiątkowała populację wielu planet, najbardziej dotknęła Migotliwą Wstęgę, pierścień habitatów krążący nad globem o nazwie Yellowstone, stanowiącym nieformalne centrum ludzkiego osadnictwa w przestrzeni. Wszędzie obserwujemy atmosferę upadku, dekadencji i beznadziei. Bohaterowie to w większości osoby cyniczne, wyrachowane i samolubne (przynajmniej z początku tak się wydaje), a zadania przed nimi stojące nie należą do szlachetnych. Jest to jedna z najmroczniejszych powieści SF, jakie miałem okazję czytać, przynajmniej do momentu, aż nie zapoznałem się z Migotliwą Wstęgą, o czym trochę dalej.

Jak przystało na wprowadzenie do sagi, zostajemy zapoznani z intrygą. Jest ona ściśle związana z tzw. Paradoksem Fermiego – problemem nienapotkania przez ludzkość obcych cywilizacji mimo potencjalnie dużych szans na takie zdarzenie. Myślę, że nie zdradzę wielkiego sekretu, jeśli powiem, że za wszystkim stoją maszyny zwane Inhibitorami, które z sobie tylko wiadomych powodów tępią przejawy inteligencji w naszej galaktyce. Mimo to jednak Przestrzeń objawienia można traktować jako całość, po zakończeniu której zamknięte zostają (przynajmniej częściowo) losy bohaterów, a my poznajemy większą część przyczyn ich zmagań.

Kolejny tom głównego wątku to Arka odkupienia podzielona w polskim wydaniu na dwa tomy: Zdradę i Wyścig. Tutaj zostajemy rzuceni na głębszą wodę politycznych rozgrywek pomiędzy frakcjami Demarchistów, Hybrydowców i Ultrasów (o całkowicie odmiennych ideologiach i podejściach do kwestii społecznopolitycznych), poznajemy także nowych bohaterów, a historie starych zostają przedstawione w innym świetle. Ze wszystkich części serii ta chyba najbardziej skupia się na zarysowaniu sytuacji globalnej oraz w najistotniejszym stopniu poszerza naszą wiedzę o losach ludzkości w uniwersum Reynoldsa. Do zwykłych zawirowań czasowych w narracji dochodzi tu kwestia wykorzystania technologii kwantowych w celu poznania przyszłości i wykradnięcia jej sekretów, co okazuje się przyczyną wielu komplikacji. Całość jest zgrabna i mimo konieczności bardzo uważnego śledzenia wydarzeń gładko posuwa się do przodu. O ile Arka odkupienia jako całość również jest niezależna (choć w oczywisty sposób nawiązuje do wydarzeń z Przestrzeni objawienia i stanowi preludium do kolejnego epizodu), to polskie wydanie wymusza przeczytanie Wyścigu bezpośrednio po Zdradzie, która urywa się niemal w połowie zdania.

Ostatnim tomem rdzenia opowieści (przynajmniej na dziś, bo nie wiemy, co przyniesie przyszła twórczość autora) jest Otchłań rozgrzeszenia. Poprzednie teksty były przesycone klimatem ciężkiego, mrocznego hard SF, tutaj zaś znajdujemy dodatkowe elementy historii religijno-mistycznych, które jeszcze bardziej zagęszczają atmosferę. (Miłośnikom nastroju świata Warhammera 40,000 powinno drgnąć serce). Arka odkupienia była powieścią mocno polityczną, skupiającą się na technokratycznych Hybrydowcach i sprzecznych wizjach społeczeństwa złożonego z różnych frakcji, Otchłań zaś opowiada o specyficznej religii, jej narodzinach i późniejszych patologiach. Historia ta jest z jednej strony inna od poprzedniej, a z drugiej doskonale wpisuje się w posępną wizję Alastaira Reynoldsa – z każdym kolejnym tomem mamy coraz pełniejszą wizję konfliktu z Inhibitorami i nadchodzącej zagłady, obserwujemy, jak różne osoby próbują ją powstrzymać, aż na samym końcu okazuje się, że bardzo wielu ogarnęła religijna mania i w niej szukają ucieczki przed bezlitosnym światem. Także i w tym tomie spotykamy całą gamę najdziwniejszych postaci, jakie tylko można sobie wyobrazić – szalonych kapłanów, proroka, wyznawców, którzy nigdy nie zamykają oczu, sadystycznego lekarza, sadomasochistycznych Ultrasów i najprawdziwsze głosy z zaświatów. Niech nie krzywią się jednak ci, którzy kochają twarde SF – ono także jest tutaj, ale pogrążone w takich właśnie narkotycznych oparach nierealności i snu. Czytając Otchłań, miałem przed oczami obrazy Boscha, która chyba najlepiej oddają nastrój powieści.

Cała historia znajduje tutaj swój niezwykle emocjonujący i efektowny finał, a przy okazji zostawia furtkę dla kontynuacji. Nie jest to jednak zabieg nachalny i spokojnie możemy odetchnąć po lekturze, że wiemy już, co spotkało niesamowity świat Reynoldsa i jak wszystko się skończyło. Warto przy tym zaznaczyć, że podobnie jak poprzedni tom, także i ten (chociaż kontynuuje wcześniejsze wątki) jest samodzielną całością. To jednak nie wszystko…

Desery i przystawki

Prequele, sequele, interquele i spinoffy stały się, głównie dzięki kasowym produkcjom Hollywood, bardzo popularne nie tylko w świecie filmowym, ale też i książkowym. Są także (w większości przypadków) synonimem pazerności i wyrachowania twórców, którzy chcą wyssać raz stworzoną markę do cna i eksploatować w nieskończoność sprawdzone pomysły. Alastair Reynolds również stworzył coś, co można by nazwać od biedy prequelami, czyli epizodami poprzedzającymi główną intrygę, gdyby nie prosty fakt, że swoją jakością, wartością i wykonaniem stoją na równi z "podstawowym" dziełem, a według mnie mogą je nawet pod pewnymi względami przewyższać.

Pierwszym z pary takich tekstów jest Migotliwa Wstęga, w polskim wydaniu rozbita na dwa tomy – Pościg i Odwet. Otrzymała ona nagrodę Brytyjskiego Stowarzyszenia Pisarzy SF za najlepszą powieść 2001 r. i wielu czytelników (w tym także ja) uważa ten właśnie tom za największe dzieło Reynoldsa. Widzimy zatem, że mamy do czynienia z czymś więcej, niż tylko "odpryskiem" zasadniczego cyklu.

Migotliwa wstęga w swoim angielskim wydaniu nosi tytuł Chasm City i sądzę, że to właśnie on prawidłowo oddaje naturę powieści. Miasto jest bowiem jednym z głównych bohaterów wydarzeń, a nie tylko statyczną scenerią i bezbarwnym miejscem. Pod tym względem upodabnia to je do takich metropolii jak Nowe Crobuzon, Beszel czy Ul Quoma Chiny Mieville'a, Ambergis Vandermeera lub Dobrze Skonstruowane Miasto Forda. Skojarzenia z new weird, steampunkiem i tego typu stylizacją są jak najbardziej uzasadnione. Chasm City jest żyjącym, gotyckim potworem, cierpiącym na tę samą straszliwą chorobę, która zdziesiątkowała ludzi. Czytając, miałem nieodparte wrażenie, że trawi mnie wysoka gorączka – ponure wizje przesuwają się przed oczami podczas lektury jak majaki, atmosfera jest naprawdę grobowa. Obserwujemy upadek nie tylko urbanistyczny, ale także społeczny, moralny, obyczajowy i kulturalny – zdegenerowane gangi polują na ulicach na siebie nawzajem, scyborgizowani, dekadenccy arystokraci zabawiają się ich kosztem, nikomu już nic się nie chce, najwspanialsze niegdyś centrum handlu i technologii przemienia się w piekło na ziemi. Reynolds pożenił ze sobą SF i steampunka, detektywistyczne opowieści noir i elementy new weird, co w jego wydaniu okazało się majstersztykiem. Już za samo to należą się Autorowi ogromne gratulacje.

Na tym jednak nie koniec. Migotliwa Wstęga posiada bowiem jedne z najlepszych postaci w całym cyklu. Prosta opowieść o zemście i przerwanej przez śmierć miłości zamienia się w metaforyczne przedstawienie pytań o tożsamość, świadomość, pamięć i jej wartość. Miłośnicy prozy Dicka i jego obsesyjnego niemalże wołania: "czym jest rzeczywistość?!", "kim ja naprawdę jestem?!" będą się tutaj czuli jak w domu. Oprócz typowych dla prozy Reynoldsa zawirowań retrospekcyjno-czasowych dochodzą nam tutaj także kwestie przeszczepów pamięci, fałszywych wspomnień i digitalizacji ludzkiego umysłu. Nie będę zdradzał nic więcej, powiem tylko, że w pewnym momencie książka przyjmuje zupełnie nieoczekiwany obrót, a przetasowania wśród osobowości bohaterów są nie tylko wspaniałą rozrywką, ale także bardzo pouczającą lekcją. Nie mam wątpliwości, że Chasm City to w ogóle jedna z lepszych książek fantastycznych, jakie miałem okazję czytać. Naprawdę warto po nią sięgnąć.

Drugą i ostatnią z "dodatkowych" pozycji jest wydany całkiem niedawno w Polsce Prefekt. Tutaj poznajemy dużo wcześniejsze wydarzenia niż w poprzednich powieściach, dowiadujemy się także o korzeniach pewnych wątków, które przewijały się w uniwersum, oraz otrzymujemy odpowiedzi na niektóre pytania. Także i tutaj autor stanął na wysokości zadania, tworząc książkę naprawdę ciekawą i pozwalającą spojrzeć na poruszane problemy z innej perspektywy.

Dostajemy kolejną powieść policyjno-detektywistyczną, która jednak skupia się tym razem na relacji ludzi i maszyn, możliwości transferu umysłów do postaci cyfrowej i konsekwencjach, jakie to za sobą pociąga. O ile Migotliwa Wstęga oraz Otchłań Rozgrzeszenia odchodziły od standardowej koncepcji "technicznego" SF w stronę mistycyzmu i onirycznej atmosfery, o tyle Prefekt jest chyba najbardziej futurystyczny ze wszystkich tomów. Nie oznacza to, że prezentowane w nim pomysły są schematyczne, wtórne, czy oklepane – w zadziwiający sposób udało się poruszyć wcześniej wzmiankowane w serii zagadnienia w sposób twórczy, co po raz kolejny dowodzi sprawności koncepcyjnej brytyjskiego astrofizyka.

Także i bohaterowie po raz kolejny przyciągają uwagę i są osobami z krwi i kości. Dreyfus, tytułowy Prefekt, zmaga się z wyrzutami sumienia oraz własną straszną przeszłością, którą stopniowo poznajemy. Jeden z jego współpracowników jest uczłowieczoną świnią, co staje się pretekstem do poruszenia wątków rasizmu i nietolerancji. Z kolei młoda kandydatka na stanowisko prefekta, ambitna i pragnąca dowieść swojej wartości, pośrednio przyczynia się do katastrofy, z którą potem wszyscy muszą się zmagać. Członkowie ekipy Prefekta stają przed trudnymi wyborami moralnymi i koniecznością skonfrontowania swojego dotychczasowego obrazu świata ze zmieniającymi się okolicznościami. Całość wypada naprawdę dobrze i po raz kolejny daje do myślenia.


Ufff… Udało nam się prześlizgnąć po wydanych dotychczas w Polsce książkach Alastaira Reynoldsa. Mówię "prześlizgnąć", ponieważ bogactwo przedstawionego świata, jego złożoność i stopień komplikacji intrygi skutecznie uniemożliwiają recenzentowi bardzo dokładne opisanie całości. Myślę, że bez wątpienia można zaliczyć Przestrzeń objawienia, Arkę odkupienia, Otchłań rozgrzeszenia, Migotliwą Wstęgę oraz Prefekta do jednych z najciekawszych powieści SF ostatnich lat. Mamy możliwość podziwiać niesamowite wytwory wyobraźni autora, nowatorskie podejście do tematów, zdawałoby się, już rozpracowanych; możemy także zagłębić się w spójny, logiczny i ponury świat, jakiego ze świecą szukać u konkurencji. Co ważniejsze, książki te nie są błahą rozrywką, ale poprzez bardzo dobrze wykreowanych bohaterów pozwalają nam być świadkami ciężkich i bolesnych zmagań postaci z ich demonami, lękami i pragnieniami; obserwujemy także postawy bohaterów wobec społeczeństwa, które podlega równie traumatycznym przemianom.

Jedynym zarzutem, który mógłbym postawić książkom Reynoldsa, jest to, że narracja niepodlegająca ciągłości czasu bywa chwilami naprawdę męcząca. Przy czytaniu dłuższych fragmentów naraz, bez zrobienia sobie chwili oddechu i uporządkowania faktów można się było pogubić. Niemniej jednak w skali od 1 do 10 z czystym sercem wystawiam 9+, bo rzadko zdarza się tak przemyślane koncepcyjnie, konstrukcyjnie i aksjologicznie uniwersum jak to, do którego zaprasza nas Alastair Reynolds. Polecam.

Tytuł: Przestrzeń objawienia
Tytuł oryginału: Revelation Space
Tom: 1
Autor: Alastair Reynolds
Tłumaczenie: Piotr Staniewski
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2002
Liczba stron: 630
ISBN-13: 83-89004-20-8
Oprawa: miękka
Wymiary: 115x185 mm
Cena: 37 zł


Tytuł: Arka odkupienia, tom I: Zdrada
Tytuł oryginału: Redemption Arch
Autor: Alastair Reynolds
Tłumaczenie: Piotr Staniewski i Grażyna Grygiel
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2007
Liczba stron: 400
ISBN-13: 978-83-7480-048-8
Oprawa: miękka
Wymiary: 115x185 mm
Cena: 27 zł


Tytuł: Arka Odkupienia, tom II: Wyścig
Tytuł oryginału: Redemption Arch
Autor: Alastair Reynolds
Tłumaczenie: Piotr Staniewski i Grażyna Grygiel
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2007
Liczba stron: 351
ISBN-13: 978-83-7480-048-8
Oprawa: miękka
Wymiary: 115x185 mm
Cena: 27 zł


Tytuł: Otchłań rozgrzeszenia
Tytuł oryginału: Absolution Gap
Autor: Alastair Reynolds
Tłumaczenie: Piotr Staniewski i Grażyna Grygiel
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2010
Liczba stron: 784
ISBN-13: 978-83-7480-164-5
Oprawa: miękka
Wymiary: 115x185 mm
Cena: 49 zł


Tytuł: Prefekt
Tytuł oryginału: The Prefekt
Autor: Alastair Reynolds
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2010
Liczba stron: 576
ISBN-13: 978-83-7480-187-4
Oprawa: miękka
Wymiary: 115x185 mm
Cena: 45 zł


Tytuł: Migotliwa Wstęga, tom I: Pościg
Tytuł oryginału: Chasm City
Autor: Alastair Reynolds
Tłumaczenie: Grażyna Grygiel i Piotr Staniewski
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2003
Liczba stron: 380
ISBN-13: 978-83-8900-441-3
Oprawa: miękka
Wymiary: 115x185 mm
Cena: 29 zł


Tytuł: Migotliwa wstęga, tom II: Odwet
Tytuł oryginału: Chasm City
Autor: Alastair Reynolds
Tłumaczenie: Grażyna Grygiel i Piotr Staniewski
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2003
Liczba stron: 304
ISBN-13: 978-83-8900-442-0
Oprawa: miękka
Wymiary: 115x185 mm
Cena: 29 zł
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.5
Ocena recenzenta



Czytaj również

Córka sankarza – Alastair Reynolds
(The Sledge-Maker's Daughter)
Północ galaktyki
Pożegnanie z Reynoldsem?
- recenzja

Komentarze


~to

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Bardzo fajne opracowanie (bo recenzja to tutaj zbyt małe słowo). Świetnie się czytało, dobra robota.
03-05-2011 09:26
~zbawiec

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
wg wiki zalecana przez autora kolejność czytania to: "Przestrzeń objawienia", "Arka odkupienia", "Otchłań rozgrzeszenia". "Migotliwa wstęga" i "Prefekt" mogą być czytane w dowolnym momencie, bowiem nie są ściśle związane z trzema wcześniejszymi książkami.
Choć chronologiczny czas napisania książek mógłby sugerować inną kolejność.
03-05-2011 11:38
Dark One
   
Ocena:
0
Przede wszystkim bardzo dziękuję za pozytywna opinię o tekście :) To bardzo miłe za każdym razem przeczytać coś takiego o swojej pracy :)

Co do stand-alone'ów to rzeczywiście prawda. Chociaż można się spierać na temat zawartości merytorycznej odrębnych powieści i ich wkładu w główny wątek, to jednak (moim zdaniem) ''oficjalna'' linia i kolejność czytania jest najbardziej przystępna.
03-05-2011 12:16
Asthariel
   
Ocena:
0
Tekst bardzo dobry. Reynolds jest na mojej liście do kupienia, gdy już ukaże się wznowienie - a podobno ma być.
03-05-2011 12:27
Dark One
   
Ocena:
0
Z racji tego, że recenzja juz jest napisana i ''wisi'', mogę się wypowiedzieć bez zwyczajowej powściągliwości :P

Jak dla mnie Reynolds jest jednym z najlepszych pisarzy SF ever. Wg. mnie jego książki są znacznie bardziej dojrzałe niż np. Petera F. Hamiltona, do ktorego się go wielokrotnie porównuje. Książki Reynoldsa mają poza tym ta niesamowitą, grobową atmosferę, której ze świecą szukać u konkurencji.

Z niecierpliwością czekam na każdy nowy tom i każdą nową część, bo wiem, że nic ale to nic nie jest w stanie zastąpić niepodrabialnego stylu Reynoldsa :D
03-05-2011 16:24
~olewka

Użytkownik niezarejestrowany
    ...
Ocena:
0
A możesz polecić jakiegoś autora lub książe w tych klimatach tylko nie tasiemca ? coś co można dostać idąc do empiku.
03-05-2011 17:57
~Ashi

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
właśnie czytam 1tom Arki (Przestrzeń i Migotliwa Wstęga już za mną) i kolejny raz jestem urzeczony. Koleje tomy czekają już na półce chociaż Prefekt i Diamentowe psy/Turkusowe dni jeszcze nie kupione.

Tekst zdecydowanie bardzo dobry, chociaż serie określiłbym raczej mianem Hard SF niż Space Opera ale to już kwestia nazewnictwa.

Raz jeszcze świetna robota Dark One :)
pozdro
04-05-2011 14:55
Dark One
   
Ocena:
+1
Hej, nie wiem, czy jeszcze ktokolwiek to przeczyta, bo już trochę ''spadło'' z głównej strony :P Ale nich będzie.

Jeszcze raz wielkie dzięki za ciepłe słowa, aż chce się pisać po tylu pozytywnych głosach :P

Jeśli chodzi o polecenie czegoś podobnego, to muszę odpowiedzieć pytaniem na pytanie:
1) czy szukasz ambitnej space opery?
2) czy szukacz mrocznej ambitnej space opery?
3) czy szukasz mrocznego SF?

Bo Reynolds spełnia wszystkie te kryteria.

Jeśli chodzi o dobre space opery, to na pewno Peter F. HAmilton, ale to niestety jest tasiemiec :( Baaaaaaaardzo dlugi tasiemiec. Z krótszych powieści z czystym sercem mogę polecić Tomasza Kołodziejczaka ''Dominium Solarne'' - bardzo fajne, transhumanistyczne SF.

Jest jeszcze dosć stara książka (wydana przez MAGA chyba w 2001 r., jeśli mnie pamięć nie myli) - Bruce'a Sterlinga -tak tak, to ten od ''Maszyny Różnicowej'' - pt. ''Schismatrix''. Mnóstwo motywów podobnych do ''Accelerando'' oraz właśnie do Reynoldsa.

Co zaś do mrocznych space oper, to niestety jest ich jak na lekarstwo, ciężko mi cokolwiek sobie w tej chwili przypomnieć. Dużo prościej będzie z ambitnym, ale mrocznym sf - tutaj mamy dużo większy wybór. Gorąco polecam WSZYSTKO (czyli na razie 2 powieści w języku polskim) Petera Wattsa oraz Paolo Bacigalupiego wydanego przez MAGA. Bacigalupi czasem zalatuje radykalnym ekologiem, ale wg. mnie rewelacja.

Niedawno przeczytałem bardzo dobrą powieść ''Kiedy zawodzi grawitacja'' - cyberpunkowa powieść detektywistyczna (klimat noir - mój ulubiony w tego typu mieszance) ze świetnymi wstawkami moralno-etycznymi. Plus kultura islamu :D
06-05-2011 23:00

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.