Książka nieco przypomina klimatem cyberpunka. Piszę "nieco", gdyż świat jest bardzo podobny do współczesnego, jednak pojawia się w nim kilka elementów właściwych cyberpunkowi takich jak spiski, wielkie korporacje, tajni agenci. Głównym bohaterem jest niejaki Lynn Fargo - człowiek, który stracił pamięć. Schorowany i bliski śmierci przypadkiem odkrywa u siebie pewną ciekawą zdolność, a mianowicie "wstrzeliwanie się w ludzi". O co chodzi? Ano o to, że nasz bohater potrafi przejąć umysł tego, któremu spojrzy prosto w oczy. W każdym razie po odkryciu swej umiejętności postanawia odzyskać pamięć.
Fabuła nie powala na kolana. Jest nużąca, naprawdę nużąca. Intryga wydaje się ciekawa i takowa by była, gdyby autor bardziej skupił się na bohaterach pobocznych, rozbudował świat i miejscami dał czas na głębszy oddech . Opisów jednak brak, a dominuje akcja, która rwie do przodu z prędkością światła. W kilka chwil bohater potrafi odwiedzić tyle miejsc, że zaczynamy się w tym wszystkim gubić. Z tego powodu intryga jest nudna i przez kolejne strony trzeba się przebijać na siłę. Do tego główny bohater zadziwia swoją głupotą. Cała linia fabularna sprowadza się do starego schematu: "zabili go i uciekł".
Ziemiański ma jednak w zanadrzu kilka pomysłów. Możliwości głównego bohatera są na tyle rozbudowane, że z pewną ciekawością przyglądamy się jego wyczynom.
Lynn Fargo potrafi dobrać sobie "wzorzec osobowy" dowolnej postaci (np. komandos, lekarz, prawnik) i kierować się wg jej zaleceń. Gdyby autor bardziej rozwinął ten pomysł, książka mogłaby nabrać rumieńców, jednak dominuje akcja, więc najczęściej wykorzystywany wzorzec to "komandos". Niestety, ten malutki motyw nie ratuje całości książki.
Aż się wierzyć nie chce, że książkę napisał tak znamienity autor jak Andrzej Ziemiański. Gdzieś musi tkwić haczyk i tak rzeczywiście jest. Powieść ta została wydana już w roku 1991, jednak autor postanowił ją niejako napisać od nowa - dodał kilka nowych scen, usunął anachronizmy i wprowadził kosmetyczne zmiany. Pierwowzoru nie czytałem, więc nie porównam wersji zwykłej z "reżyserską". Ziemiański mógł sobie jednak darować i w ogóle tej książki nie wydawać, gdyż jest ona nieporównywalnie gorsza od tego, co pisze obecnie. Widać, że to dopiero początki jego kariery pisarskiej, gdyż styl, w jakim książka jest napisana, świadczy o tym dobitnie. Widocznie chęć zarobienia pieniędzy niskim nakładem kosztów własnych była silniejsza...
Książka liczy zaledwie 192 str. i jest to raczej rozbudowane opowiadanie aniżeli powieść. Do tego cena skutecznie odstrasza. Ok. 30 zł za taką ilość stron i kiepskie wydanie to przesada. W dzisiejszych czasach - patrząc na takie wydawnictwa jak Fabryka Słów, SuperNowa czy Runa, które starają się jak najmocniej zadowolić czytelnika - Ares jest głęboko w tyle. Okładka nie przykuwa wzroku, jest wręcz brzydka. Na szczęście nie wyłapałem literówek. Z tyłu okładki znajdujemy natomiast wypisane 2 linijki zdobytych nagród przez autora i dumny napis - "Tylko Ziemiański zdobywa wszystkie nagrody". Typowy chwyt reklamowy.
Czas na podsumowanie. Przesiadka w piekle ma kilka ciekawych motywów, jednak nie ratują one książki. Blisko 30 zł to niemały wydatek, a wydać tyle na ledwo kilka godzin czytania nie ma sensu. Gwarantuję, że po jednorazowym przeczytaniu nikt już do niej nie wróci. Co gorsza, kilka dni później nic nie będzie z niej pamiętać. Tym razem Ziemiański się nie popisał. Bardziej to wszystko wygląda na odcinanie kuponów od chwilowej sławy. Odradzam nawet fanom Andrzeja Ziemiańskiego.
Tytuł: Przesiadka w piekle
Autor: Ziemiański Andrzej
Wydawca: Ares Dom Wydawniczy
Rok wydania: 2004
Liczba stron: 192
ISBN: 83-920235-1-X
Cena: 27,99 zł