Przenajświętsza Rzeczpospolita - Jacek Piekara

IV RP?

Autor: Michał 'ShpaQ' Laszuk

Przenajświętsza Rzeczpospolita - Jacek Piekara
Od pewnego czasu ludzie parający się uprawianiem satyry politycznej nie mają łatwego życia: ugania się za nimi prokuratura, wszędzie doszukując się znamion obrazy czy nawet zamachu na nową, lepszą Polskę. Głośne ostatnio przypadki pokazowych śledztw wobec takich osób bynajmniej nie odstraszają, modnego ostatnimi czasy, pisarza, Jacka Piekary, który skądinąd jest również dziennikarzem. Pisarz to znany i lubiany, a uprawiane przezeń gatunki to niemal wyłącznie to, co można nazwać ogólnie pojętą fantastyką. I na tym polu dotychczas odnosił niemałe sukcesy. Nadszedł jednak czas na coś innego, choć tylko trochę i ciężko się nawet pokusić o stwierdzenie, że nie pasującego do dotychczasowej twórczości. Nadszedł bowiem czas na Przenajświętszą Rzeczpospolitą.

Skorumpowani politycy, kompletnie nie mający pojęcia co dzieje się w rządzonym przez nich państwie, wszechobecny terror siany przez policję i służby kościelne. Chciwość, niekompetencja, dopychanie się do "koryta" za wszelką cenę - czy to fakty, czy już może fikcja literacka wykreowana przez autora? Trzeba przyznać, że momentami ciężko odróżnić. Piekara wykreował bowiem Polskę, nową, inną niż mogłoby się wydawać - przerażającą, a jednak bardzo nam bliską. Polskę rządzoną przez fanatyków: skretyniałych polityków i księży, dla których władza jest znacznie ważniejsza od wiary, a wszystkich bez wyjątku niekompetentnych. Polskę, w której społeczeństwo jest gnębione w imię Boże i wszystko lada chwila może się rozpaść. Polskę do cna zrujnowaną i ześwinioną w imię... czego? Brudnych interesów, podejrzanych transakcji, niepewnych kontaktów z obcym wywiadem. Jak mogło do tego dojść? Ano zwyczajnie - upadek Muru Berlińskiego przyniósł nam nowe wyzwania - nowe państwo powstałe w wyniku sojuszu władz komunistycznych i duchowieństwa. A jest to dopiero początek, tło dla tego co dopiero będzie się działo. A będzie się działo, będzie. Otóż w takiej właśnie sprostytuowanej Polsce w zimnych rejonach Suwalszczyzny zostaje odkryta ropa. A to może oznaczać tylko jedno - petrodolary, dużo petrodolarów. I cały pic polega na tym do kogo popłyną?

Bohaterowie Piekary, może raczej antybohaterowie, bo jest ich co najmniej kilku, to naprawdę swojskie postaci, w których bez większego trudu dojrzymy cechy znanych z ekranów telewizorów osób. Nie tylko polityków czy duchownych, znalazło się też miejsce dla twórców i to twórców nie byle jakich, bo tych z najwyższych półek, godnych nawet Nobla. Postacie są oczywiście przerysowane aż do granic możliwości, ale znając cięty humor Piekary nie można być tego tak do końca pewnym, w tej powieści po prostu wszystko jest względne i nawet tutaj trafiają się porządni ludzie, choć szumowin jest oczywiście zdecydowanie więcej. Pojawiają się także obcokrajowcy i to nie byle jacy - kardynał, złodziej i oszust, z ogromnymi widokami na papiestwo czy nawet Szatan we własnej osobie, znanej powszechnie jako pan Światłoniesień.

I tak czytelnik zostaje wciągnięty w wir wydarzeń, często niezrozumiałych, ale znacznie częściej doskonale znanych, trochę tylko podkoloryzowanych sytuacji jakby żywcem wyciętych z "Wiadomości" czy innych "Faktów". Powieść jest pełna ciętego humoru, który momentami bywa obrzydliwy i niesmaczny, ale za to absolutnie lekkostrawny. W ogóle sytuacji, które można uznać, całkiem obiektywnie, za niesmaczne, jest w Przenajświętszej Rzeczypospolitej istne zatrzęsienie. Ot, choćby pedofilskiego seksu w rządowej limuzynie, prawdziwie polskie obozy koncentracyjne na Śląsku - pełne dysydentów i wrogów ludu i kościoła. O przepraszam, Kościoła oczywiście. Znajdziemy również treści wulgarne, jednak nie bardziej niż te, na co dzień słyszane w telewizji czy, znacznie częściej, na ulicy.

Składając do kupy wszystkie te elementy otrzymamy dość niezwykły efekt. Powieść będącą straszliwą zapowiedzią przyszłości - o tyle straszniejszą, że z dnia na dzień coraz bardziej prawdopodobną, ubraną w idealnie pasującą okładkę. Obraz jest, nie ma co ukrywać, mocno przerysowany, da się zauważyć elementy groteski i całe mnóstwo hiperboli, niemniej efekt sprawia naprawdę piorunujące wrażenie. Słowem, Piekara pokazał, że potrafi pisać nie tylko klasyczne dzieła fantasy, co zresztą idzie mu całkiem dobrze, ale umie zdobyć się na kawał solidnej satyry politycznej w realiach historii alternatywnej, co wyszło mu nawet trochę lepiej. Czterysta trzydzieści cztery strony to aż nadto, ale takich powieści na polskim rynku nigdy za wiele. Szczerze polecam.

Dziękujemy wydawnictwu Red Horse za udostępnienie książki do recenzji.