» Recenzje » Przenajświętsza Rzeczpospolita - Jacek Piekara

Przenajświętsza Rzeczpospolita - Jacek Piekara

Przenajświętsza Rzeczpospolita - Jacek Piekara
Jacek Piekara to człowiek wszechstronny. Oprócz tworzenia dzieł z gatunku literatury fantastycznej, czynnie zajmuje się także dziennikarstwem. Szerszemu gronu odbiorców dał się również poznać jako osoba afiszująca się ze swoimi poglądami politycznymi, w których wyrażaniu częstokroć jest do bólu szczery, żeby nie powiedzieć: wulgarny. Nie dziw więc, że spod jego pióra wyszła Przenajświętsza Rzeczpospolita.

Po raz pierwszy wydana w maju 2006 roku (nakładem Red Horse), obecnie wznawiana przez Fabrykę słów Przenajświętsza Rzeczpospolita to political fiction, historia alternatywna, w której rządy nad naszą ojczyzną sprawują do cna zdegenerowani politycy i nie lepsi przedstawiciele kleru. Polska stała się krajem niemalże barbarzyńskim, gdzie jedyną monetą przetargową są seks, pieniądze i przemoc, a obywatele żyją w szczelnie zamkniętych kastach, przy czym główny podział przebiega między obrzydliwie bogatymi i skrajnie biednymi. Mieszkańcy miast tłoczą się niczym zwierzęta, a własne, nie dzielone z inną rodziną mieszkanie to luksus, na który stać tylko nielicznych. Jeżeli chcielibyśmy jednym słowem opisać zarówno tę rzeczywistość, jak i ludzi, należało by o nich powiedzieć: plugawi. Jak to określa jeden z bohaterów: "Polska była krok od wielkości, a wybrała podłość".

Coś jednak może się zmienić. Geologowie pod lasami Suwalszczyzny odkryli olbrzymie pokłady ropy naftowej, tak duże, że mogą przyćmić nawet zapasy państw arabskich. Pojawia się szansa, aby podnieść ojczyznę z kolan i wprowadzić ją w nową, chlubną erę. Ale czy to się uda? Rządzona przez skorumpowanych polityków, despotycznych duchownych, a przede wszystkim przez mafie i przedstawicieli zagranicznych koncernów Rzeczpospolita równie dobrze może upaść jeszcze niżej…

Co dziwne, fabuła Przenajświętszej Rzeczpospolitej wcale tak łatwo w ramy akcji zamknąć się nie da. Wspomniany wyżej wątek ropy naftowej jest zaledwie jednym z wielu. Owszem, przewija się także w pozostałych, ale mimo wszystko trudno go nazwać wiodącym. Powieść ta jest raczej czymś w rodzaju oryginalnej antologii, w której autor nacisk położył nie tyle na opowiadaną przez siebie historię, co na nakreślenie jak najszerszego obrazu przyszłości naszej ojczyzny. Skutkuje to przede wszystkim nagminnymi przeskokami akcji, zmianami miejsc, braku ciągłości poszczególnych wątków. Widać to szczególnie w początkowych rozdziałach, w których to na dobrą sprawę mamy okazję po prostu poznać bohaterów. Mały wstępik, przedstawienie się, najlepiej jeszcze opisanie dnia codziennego, po czym skaczemy do następnej postaci – trwa to dość długo, by w końcu jednak ustabilizować się w mniej więcej połowie książki.
Przez to też Przenajświętsza… to powieść nierówna. Po raczej kiepskim początku mamy naprawdę wysokiej klasy rozwinięcie, a potem, niestety, pozostawiające pewien niedosyt zakończenie (elementy fantastyczne nadrabiają brak pomysłu na finał). Powstanie owej sinusoidy to skutek przede wszystkim zachwiania równowagi pomiędzy akcją a tłem opowieści. Wiadomo, że w tego typu książkach najważniejsze jest przekazanie wiarygodnego i pełnego obrazu rzeczywistości alternatywnej, jednakże nie może się to odbywać kosztem pozostałych elementów.

Przede wszystkim, o czym wspominałem wyżej, w oczy rzuca się brak jakiś głębszych korelacji pomiędzy wątkami poszczególnych postaci. Tak jak można powiązać senatora Kardupella z kardynałem Anastazym Pastuchem i posłem Lipko, tak trudno już znaleźć logiczne uzasadnienie dla wplecenia pomiędzy poszczególne historie także tej o losach poety, Atlasa Symbola. Można powiedzieć, że w pewnym sensie bohaterowie ci zostali potraktowani przez autora instrumentalnie. Symbol ma pokazać nam, jak wygląda zamieniony w obóz koncentracyjny Śląsk (chociaż na koniec wykonuje jeszcze jedno, ważne zadanie), Amalryk Dymała jest pretekstem do częstych randez-vous po blokowiskach, a Konrad Piotr i pan Światłoniesień po prostu są (i wprowadzają aspekt symboliczny). Nie byłoby w tym nic złego, wszak poprzez poznawanie tychże bohaterów lepiej poznajemy samą Przenajświętszą Rzeczpospolitą, jednakże wszystko to wprowadziło w powieści pewien bałagan, a w efekcie sprawiło, że mieni się owa książka jako dzieło wielce niejednolite.

Co do postaci, należy zwrócić uwagę na fakt, iż tak naprawdę Piekara nie stworzył bohaterów na potrzeby akcji, ale akcję na potrzeby symbolicznych, niemalże pomnikowych (a raczej reprezentatywnych, przykładowych) obywateli alternatywnej Polski. Mamy upadłych, niewierzących księży, skorumpowanych i do cna zepsutych polityków, bezwzględnych agentów wywiadu, rozpustne kobiety, klasycznych pijaczków, frywolnych i pewnych siebie Teksańczyków, a do tego tylko dwie oryginalne osobowości – Amarylka Dymałę i pisarza Konrada Piotra. Aczkolwiek należy zaznaczyć, że i oni wpisują się w pewne schematy (nawrócony, marzący o lepszym życiu dorobkiewicz i znudzony egzystencją, poszukujący sensu istnienia ekscentryczny artysta).

Ważnym elementem Przenajświętszej… jest także symbolika. Z jednej strony mamy duchownego Pastucha, senatora Kardupella, urzędnika Dymałę i obywatela Faję, a z drugiej poetę Symbola i pisarza Konrada Piotra. Zabieg dobierania imion i nazwisk pod konkretne cechy charakteru bądź zawód wprowadza podczas lektury specyficzną atmosferę. Zdajemy sobie sprawę, że owa opowieść jest pewną metaforą, jest do cna przejaskrawiona, ponieważ ma piętnować wady, zniesmaczać i szokować, a nie ostrzegać przed ewentualnie prawdopodobną przyszłością. W pewnym momencie czytelnik może nawet doświadczyć małego makbetowskiego deja vu, ponieważ pojawiają się tajemnicze trzy wiedźmy, a i podróż na Śląsk, przypominająca transport Żydów do obozów zagłady, ma nam coś uzmysłowić.

I ostatnia rzecz, o której chciałbym wspomnieć, a która wiąże się z intrygującym oznaczeniem zdobiącym okładkę, przestrzegającym, iż: "Książka zawiera drastyczne sceny przemocy oraz seksu". A całe to zamieszanie z "Tylko dla dorosłych" wiąże się właśnie z wizją Przenajświętszej Rzeczypospolitej. Kreślone przez Piekarę postacie są bezwzględne, wulgarne, często godne pożałowania, a jeszcze częściej zasługujące na to, by je nienawidzić. I to rozumiem. Autor chciał szokować, zniesmaczać, niemalże odpychać bezpośredniością i bezkompromisowością, i na pewno mu to wyszło. Opisany przez niego kraj jest ponury, niebezpieczny, niegościnny, wręcz agresywny względem swoich obywateli. Niestety, szczególnie w pierwszych rozdziałach miałem wrażenie, że Piekara dodawał niektóre sceny na siłę, żeby pójść jeszcze o krok dalej w budowaniu obrazu plugawej Polski (seks oralny z trzynastolatką). Tymczasem tego typu wstawki były po prostu niepotrzebne. Pisarz przesadził, nazbyt przerysował - zamiast szokować, obrzydził, co sprawiało, że miałem wrażenie, iż uczestniczę w jakiejś pokazowej szopce. Najlepiej zachowane proporcje możemy zaobserwować mniej więcej w połowie powieści, kiedy to wizja naszej ojczyzny nie jest już tak nachalna, nie podporządkowuje się pod nią wszystkiego innego – stanowi tło, istotne, ale mimo wszystko tło.

Podsumowując, Przenajświętsza Rzeczpospolita sprawia wrażenie dzieła mimo wszystko niekompletnego. Momentami wyśmienita (szczególnie w wątku Amarylka Dymały), przez większą część lektury zawodzi, za bardzo narzucając nam swoją wizję, przekraczając granice dobrego smaku. Owszem, ta powieść ma szokować, ale też zniesmaczanie dla samego faktu zniesmaczania mija się z celem - niemniej, zawarta w niej wizja przyszłości naszej ojczyzny intryguje, a co ważne, autor starał się wyraźnie zaznaczyć, iż nie ma ona stanowić ostrzeżenia "że tak kiedyś być może", ale raczej pokazywać sytuację skrajną.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.0
Ocena recenzenta
6.62
Ocena użytkowników
Średnia z 12 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 4
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Przenajświętsza Rzeczpospolita
Autor: Jacek Piekara
Autor okładki: Paweł Zaręba
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 16 maja 2008
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
ISBN-13: 978-83-7574-024-0
Cena: 29,99 zł



Czytaj również

Komentarze


crusia
   
Ocena:
0
Dla mnie ta "wizja" wcale nie była intrygująca. Przez swoje bezsensowne przerysowanie straciła na wymowie i na dobrą sprawę przestała szokować, a zaczęła budzić śmieszność. Piekara chyba na siłę chciał być "kontrowersyjny". Zgadzam się z tym, że powieść była bardzo nierówna - początek poszarpany, dopiero pod koniec wszystko zaczęło się kleić, by za chwilę po prostu się skończyć, pozostawiając czytelnika w poczuciu niedosytu.
26-08-2008 21:30
~Mikarus

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Mała korekta: Pan poseł nazywał się Lepki (zwany także Szybkostrzałem ;)

A co do książki... akcji rzeczywiście jak na lekarstwo, postaci oczywiście przerysowane ale takie miały być w zamierzeniu jak i chyba cały opis rzeczywistości. Nie wiem czemu ale czytając "Przenajświętszą..." przed oczami stanął mi Crux Dukaja, niestety skomplikowanie i kompletność swiąta w tym opowiadaniu jest o conajmniej dwie klasy wyżej niż w pełnoprawnej powieści. Tym niemniej polecam tym wszystkim którym cukierkowość czy naiwna brutalnośc nie będąca do końca brutalnością już się nudzi. W tej pozycji dosadności aż nadto.

No ale ja mam chyba słabość do J. Piekary pamiętając go jeszcze z Gamblera.
28-09-2009 08:58
~profes79

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dla mnie książka jest makabrycznie zwulgaryzowana - pytanie czy potrzebnie. CHyba tylko po to, żeby budzić kontrowersje - i to sie udaje.
POnadto o pomste do nieba woła dosłowne zapożyczenie całego fragmentu z "Kronik Marsjańskich" Bradbury`ego. Nie miałem okazji jeszcze porównać tekstów i bazuję tylko na pamięci, ale wydaje mi się, że w zasadzie p. Piekara przepisał ten fragment dodając tylko lekko zmienioną scenerię.
Wstyd. Po autorze Sługi Bożego spodziewałem się czegoś lepszego.
28-11-2009 11:00

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.