» Blog » Przeczytane w maju 2016: Ringo, Ringo i Butcher:
07-06-2016 19:07

Przeczytane w maju 2016: Ringo, Ringo i Butcher:

W działach: przeczytane, fantasy, historia | Odsłony: 126

Dowody_winy

Maj był relatywnie udanym okresem czytelniczym, w dużej mierze dzięki temu, że trafiły się tym razem dobrze napisane i łatwo przyswajalne, żywe książki. Ogólny wynik liczbowo nie jest imponujący, bowiem obejmuje on tylko 5 tytułów, jednak jako osobny powód do zadowolenia należy traktować fakt, że udało mi się napocząć 3 dodatkowe tytuły, w tym dwa w stopniu rokującym na ich szybkie zakończenie (jeden padł w trakcie oczekiwania na publikacje tego tekstu, drugi padnie jutro).

Niemniej jednak to z tej ostatniej jestem najbardziej zadowolony, gdyż stanowi ona część, mego nadmiernie napuchniętego zbioru książek anglojęzycznych.

01dcf73e1f5046accb2cd5da231f7591

W domu: krótka historia rzeczy codziennego użytku

Ocena: 7/10

Jedyna w tym miesiącu książka naukowa / popularnonaukowa, którą udało mi się ukończyć. Prawdę mówiąc spodziewałem się po niej więcej. W skrócie: Bryson omawia w niej historię anglosaskiego budownictwa mieszkaniowego, jego wykończeń wnętrz i sprzętów domowych. Na swój sposób jest to ciekawe, choć prawdę mówiąc nie spodziewałem się, że panowało u nich takie zacofanie (w niektórych kwestiach byli dobre trzy-cztery stulecia za Polską czy Niemcami).

Styl autora jest lekki, swobodny, bardziej zwraca uwagę na to, by lektura była ciekawa, niż wytyczne warsztatu historyka, co można potraktować jako wadę, jednak z drugiej strony czyni książkę znacznie strawniejszą i przystępniejszą dla zwykłego czytelnika. Nie znalazłem w niej też większych błędów czy zbyt daleko idących uogólnień albo skrótów myślowych, więc można ją świadomie polecić.

Dla mnie ogromną wadą był fakt, że w dużej mierze publikacja odnosiła się do wieku XIX i epoki wiktoriańskiej, który to okres faktycznie bardzo zmienił wyposażenie domowe. Szkoda, bo jako żywo tego okresu w dziejach nienawidzę.

Wadą obiektywną jest natomiast zbyt duże zamiłowanie Brysona do dygresji. Momentami, gdy przechodzi do jakiegoś detalu zaczyna opowiadać długo i kwieciście o życiu jego wynalazcy lub odpowiedzialnego zań architekta, tak gubiąc się w kolejnych anegdotkach, że gdy wraca do wątku głównego czytelnik nie ma pojęcia o czym była mowa wcześniej.

Osobnym plusem jest natomiast posłowie profesora Jana Skurowicza, zajmujące w prawdzie tylko cztery strony, a tłumaczące jak sytuacja wyglądała w Polsce. W skrócie: nie mieliśmy się czego wstydzić. Jeśli już, to Anglicy byli dość mocno zacofani pod tym względem tytułem reszty Europy.

okladka-450

Pierwsze uderzenie:

Ocena subiektywna: 9/10

Ocena obiektywna: 8/10

Ciąg dalszy omawianej w zeszłym miesiącu „Pieśni przed bitwą”. Wojna między Federacją Galaksiańską, a Ludem Statków toczy się nadal. Dzięki wykorzystaniu ludzkich najemników Galaksianom udaje się po raz pierwszy od 150 lat odeprzeć nieprzyjaciela. Niestety dzieje się tak kosztem życia wielu dzielnych żołnierzy i gór niezastąpionego sprzętu, który został utracony w boju.

Tymczasem na Ziemi trwają przygotowania do obrony, a młodzi rekruci szkoleni są pod okiem odmłodzonych weteranów. Wszystko wskazuje na to, że jest czas do przygotowania obrony, gdy ni z tego, ni z owego nieprzyjaciel postanawia niespodziewanie zaatakować...

Książkę podzielić można na dwie części. W pierwszej akcja toczy się raczej powoli i statecznie. Obserwujemy więc powolny trening rekrutów pod opieką bohatera powieści Mike O'Neala oraz jego urlop od wojska i spotkanie z żoną i córką. Oraz stopniowe i coraz szersze przygotowania do wojny, związane jednocześnie z coraz większymi utrudnieniami życia cywili.

Druga część książki to posleeńska inwazja i pełna poświęcenia, bezpardonowa, bardzo brutalna walka o jej odparcie.

Poziom desperacji obrony Ziemi opisany w książce porównywalny jest z tym, o którym mogliśmy czytać w World War Z, przy czym moim zdaniem Ringo jest tu konsekwentniejszy od Brooksa i w odróżnieniu od niego świadomy, że w chwili zagrożenia całkowitym unicestwieniem dozwolone są wszelkie środki. Widzimy więc nawałę artyleryjską za nawałą, burzenie całych miast, by nieprzyjaciel nie miał pożytku z ich infrastruktury, wysadzanie mostów wraz ze znajdującymi się na nich ludźmi, ale też poświęcenie wojskowych i cywilnych ochotników zdobywających czas na ucieczkę dla kobiet i dzieci, samobójcze poświęcenie szkolnej eskadry myśliwskiej i saperów, którzy cofają się minując teren...

Słowem jatka jest niesamowita...

 

Ciąg dalszy na Blogu Zewnętrznym:

0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.